Sezon 2003/04

W górnym rzedzie od lewej:: Artur Żak (maser), Paweł Gamla, Lukasz Wiśniewski, Krzysztof Kolasiński, Wojciech Gontarewicz, Artur Opeldus, Lukasz Żyrkowski, Rafał Kolsut, Andrzej Grajek (maser), Marek Wójcik (lekarz) W środkowym rzędzie od lewej (Roman Markiewicz), Piotr Wysogląd, Maciej Szmatiuk, Grzegorz Filipowicz, Marcin Grymel, Jacek Gorczyca, Marcin Feć, Piotr Uss, Mariusz Komar, Rafał Kocyba, Adam Piechocki W dolnym rzędzie od lewej: Henryk Bałuszynski, Tomasz Szeja, Bartłomiej Wilk, Witold Czekański, Marek Majka, Janusz Bodzioch, Adam Kryger, Rafał Andraszak, Lukasz Janczarek, Andrzej Sala
W czerwcu 1989 roku piłkarze Piasta rozegrali ostatnie spotkanie w II lidze. Po czternastu latach przerwy niebiesko-czerwoni powrócili na szczebel centralny. 9-go sierpnia 2003 r. punktualnie o godz. 17:00 pan Grzegorz Gromek nakazał rozpoczęcie meczu pomiędzy Piastem Gliwice a Stasiakiem Opoczno. Chyba żaden sympatyków Piasta nie przypuszczał wtedy, że będzie to jeden z najbardziej dramatycznych sezonów w historii gliwickiego klubu. W przeciągu niespełna roku wydarzyło się tak wiele, że sympatycy jedenastki z Okrzei długo będą jeszcze wspominać sezon 2003/04.
Powrót na zaplecze Ekstraklasy zobowiązywał. Aby jednak szybko nie spaść z ligi trzeba było wzmocnić zespół. Ściągnięto kilku ogranych na wyższym poziomie zawodników. Przybyli m.in. Robert Sierka i Bartłomiej Wilk. Z Carbo Gliwice natomiast pozyskano Adama Piechockiego. Piechockiemu wróżono wielką karierę. W historii Piasta zapisał się złotymi głoskami, bo pod koniec sezonu strzelił gola, który dał gliwiczanom utrzymanie w II lidze. Z powodu kłopotów zdrowotnych jego gwiazda zgasła, zanim zaczęła mocno świecić. Hitem transferowym było jednak ściągnięcie Henryka Bałuszyńskiego. Liczący wtedy 31 lat , 15 krotny reprezentant Polski, czołowy strzelec Górnika Zabrze i VfL Bochum miał stanowić o sile napadu Piasta. „Balu” jednak nie prezentował dawnej formy, Ani razu nie wpisał się na listę strzelców i nie odegrał większej roli, ale na początku sezonu był magnesem przyciągającym kibiców.
Pierwszą bramkę w II lidze w meczu przeciwko Stasiakowi Opoczno w 37 min zdobył Janusz Bodzioch. Gdy 5 min później ten sam zawodnik podwyższył na 2:0, czterotysięczna publiczność oszalała ze szczęścia. Bodzioch był najstarszym zawodnikiem w zespole. Wiek jednak nie przeszkodził mu wygrać klasyfikacji na najlepszego zawodnika w zespole Piasta. Spotkanie to zakończyło się pewnym zwycięstwem Piasta 3:1. Tydzień później gliwiczanie jednak dostali surową lekcję futbolu. W Chorzowie, czternastokrotny mistrz Polski, tamtejszy Ruch pokonał jedenastkę z Okrzei – 3:1. Fatalne błędy w obronie w tym meczu popełnili Bartłomiej Wilk i Paweł Gamla. Ten drugi na lata miał jednak stać się jednym z najlepszym defensywnych pomocników w historii klubu. W następnej kolejce gliwiczanie znów musieli przełknąć gorycz porażki, ulegając przed własną publicznością RKS Radomsko także 1:3. Sytuacja w tabeli zaczęła się robić coraz mniej ciekawa. Na szczęście podopiecznym Józefa Dankowskiego udało się zdobyć komplet punktów w Gdyni, grając przeciwko Arce. Złotą bramkę w tym meczu zdobył pozyskany w przerwie letniej – Robert Sierka. Niestety, tuz przed końcowym gwizdkiem sędziego z powodu kontuzji kolana, zawodnik ten musiał opuścić boisko i nie zagrał już do końca rundy. Zwycięstwo to dodało skrzydeł Ferajnie z Okrzei. W ostatnią sobotę sierpnia gliwiczanie zastopowali rozpędzoną „Jagę” – remisują u siebie 1:1. Piłkarze z Białegostoku przed tym meczem byli liderami w tabeli. W tym dniu zadebiutował w barwach Piasta Michał Stolarz. Kolejna wyprawa na wybrzeże okazała się również udana. Tym razem gliwiczanie pokonali Błękitnych ze Stargardu Szczecińskiego 2:1. Zwycięstwo było tym bardziej cenne, bo odniesione na boisku przeciwnika. Przeciwko Stargardowi grywał w przeszłości drugi trener Piasta – Marek Majka. Wtedy strzelił on gola, przyczyniając się do degradacji zespołu ze Stargardu. Kolejnych dwóch spotkań jedenastka z Okrzei nie zaliczy do udanych. Niebiesko-czerwoni najpierw przegrali z Zagłębiem Lubin 0:2, a w następny weekend w takim samym stosunku ulegli Cracovii. Obydwie przegrane miały miejsce na własnym stadionie. Cztery lata później Zagłębie Lubin zostało zdegradowane z Ekstraklasy za kupowanie sobie przychylności sędziów właśnie w tym sezonie. Na szczęście udało się przywieźć komplet punktów z Ostrowca. Podopieczni Józefa Dankowskiego pokonali tam spadkowicza z pierwszej ligi – KSZO Ostrowiec – 2:1. Kapitalny mecz rozegrał wtedy Jacek Gorczyca, a przepiękną bramkę, z zerowego prawie konta zdobył Rafał Andraszak. Po wygranej u siebie z Podbeskidziem 2:0 pojawiły się głosy, że Piast może powalczyć nawet o baraże premiujące grą w ekstraklasie. Rzeczywiście wtedy gliwiczanie prezentowali najwyższą formę w tej rundzie. Trzeba podkreślić, że w tym meczu bramki dla naszego zespołu strzelili Kaszowski i Gontarewicz. Zawodnicy ci wywodzili się z Gliwic i mają najdłuższy staż w drużynie Piasta. Wprawdzie w Bełchatowie wygrali Górnicy (1:0), ale „Piastunki” nie były gorsze i gdyby Andraszak wykorzystał choćby jedną z trzech setek na zdobycie gola, wynik byłby zupełnie inny. Po raz kolejny komplet widzów na trybunach stadionu przy ul. Okrzei zasiadł 12 października, gdy do Gliwic zawitał lider – Pogoń Szczecin. W 16 min tego meczu Paweł Gamla zdecydował się na strzał z drugiej linii i piłka tuż przy słupku wpadła do bramki gości. Portowcy wyrównali już 2 min po straceniu gola. Więcej jednak bramek w tym dniu kibice nie zobaczyli i mecz zakończył się podziałem punktów. Do Konina podopieczni Józefa Dankowskiego i Marka Majki jechali w roli faworytów. Na zapleczu ekstraklasy Piast zaczął być uważany za najlepiej grający zespół na wyjazdach. Taktyka stosowana przez gliwickich szkoleniowców jesienią sprawdzała się na boiskach rywali. Zagęszczona obrona już w środku pola i kontrataki. Właśnie po takiej akcji w 65 min Andraszak zdobył bramkę, która pozwoliła jemu i kolegom z drużyny wracać do domu w radosnych nastrojach. Potem przyszło najwyższe zwycięstwo w lidze. Wyższość gliwiczan musiał uznać dwukrotny mistrz Polski – ŁKS Łódź przegrywając aż 0:4. Kolejne dwa trafienia w tym spotkaniu zaliczył Janusz Bodzioch. Po tych wygranych pojawiła się nadzieja na to, aby zakończyć rozgrywki w ścisłej czołówce. Szybko jednak trzeba było powrócić na ziemię, a przyczyniły się do tego Tłoki Gorzyce, wygrywając z Piastem 3:0. W przedostatniej kolejce lepsza okazała się Szczakowianka (2:1), trudno jednak było ten wynik uznać za niespodziankę, bo zespól z Jaworzna należał wtedy do potentatów II ligi. Na zakończenie rozgrywek w rundzie jesiennej jak strzela się bramki przypomniał sobie Piotr Uss. Jego dwa gole zdobyte w spotkaniu przeciwko Polarowi pozwoliły zająć ostatecznie 8 miejsce ze sporą przewagą na strefą barażową. Wydawało się więc, że będzie można spokojnie przygotowywać się do rundy rewanżowej. W przerwie zimowej jednak miały miejsce dwa, bardzo istotne wydarzenia. Pod koniec stycznia ciężko zachorował Tomasz Szeja. Wirus okazał się silniejszy od kapitana Piasta. W lutym pożegnaliśmy Tomka na zawsze. Miało to ogromny wpływ na psychikę pozostałych graczy. Drugie zdarzenia miało już bardziej sportowy charakter. Z rozgrywek wycofały się dwa zespoły. Rzecz bezprecedensowa na tym szczeblu rozgrywek. Odebrano punkty, ale większą stratą był fakt, że gliwiczanie nie mieli okazji rozegrania rewanżowych spotkań przed własną publicznością. Na wiosnę trzeba więc było aż 9 razy grać na wyjeździe, a tylko 6 razy u siebie. Takiej nieciekawej sytuacji na starcie nie miała żadna drużyna. W przerwie zimowej pozyskano czterech nowych graczy. Z Carbo Gliwice przyszedł 23 letni Wojciech Kędziora. Z Górnika Zabrze pozyskano Marcina Chyłę, ze Szczakowianki Jarosława Zadylaka, a z RKS Radomsko do Gliwic przeniósł się Przemysław Węgier. Pierwsza trójka dobrze się wkomponowała w zespół, ostatni okazał się niewypałem. Po raz pierwszy też w swojej historii zespół pojechał na zagraniczne zgrupowanie. Gliwiczanie przez 10 dni trenowali w Chorwacji, rozgrywając tam serię spotkań kontrolnych. Zmierzyli się m.in. z legią Warszawa , bezbramkowo remisując. Nie był to jednak udany obóz. Wiało i padało prawie przez cały czas.

W górnym rzędzie od lewej stoją: Przemysław Wegier, Piotr Wysogląd, Maciej Szmatiuk, Wojciech Kędziora, Lukasz Wiśniewski, Krzysztof Kolasiński, Jarosław Zadylak, Robert Sierka W środkowym rzędzie od lewej stoją: Marek Majka, Józef Dankowski, Rafał Andraszak, Pawe Gamla, Marcin Feć, Jacek Gorczyca, Marcin Grymel, Adam Piechocki, Bartłomiej Wilk, Janusz Bodzioch, Andrzej Grajek (maser) Od lewej siedzę: Lukasz Żyrkowski, Andrzej Sala, Wojciech Gontarewicz, Jarosław Kaszowski, Marcin Chyła, Rafał Kocyba, Michał Stolarz
Pierwsze spotkanie w rundzie rewanżowej zakończyło się porażką 0:2 w Ostrowcu, z przeniesionym tam Stasiakiem/KSZO. Przegrana jednak na boisku przeciwnika zdarzyć się może. Tydzień później do Gliwic zawitał Ruch Chorzów. Miał to być hit sezonu, ale gra skończyła się już po 51 min., kiedy to grupa nieodpowiedzialnych wyrostków wszczęła rozróby na trybunach i arbiter przed czasem zakończył to spotkanie. Na klub posypały się kary niespotykane w historii Piasta. Na szczęście N.K.O. zachowała rozsądek i złagodziła sankcje, ale walkower pozostał, a w sytuacji, kiedy spaść mogło aż 6 drużyn, każdy punkt był bezcenny. Porażka w Radomsku 0:3 była w dużym stopniu konsekwencją wydarzeń z meczu z Ruchem. Udało się jednak zdobyć komplet punktów w spotkaniu z Arką Gdynia (1:0). W Białymstoku oprócz straconych punktów i bramek, zespół stracił też Marcina Chyłę. Pozyskany w przerwie zimowej napastnik doznał kontuzji i nie zagrał już do końca sezonu. Spotkanie z Zagłębiem Lubin zapamięta do końca życia Janusz Bodzioch. W 90 min strzelił on „swojaka” – pierwszego w swojej ponad 20 letniej karierze. W Krakowie wygrać było nie sposób (0:2). Gospodarzom pomógł sędzia wyrzucając w pierwszej połowie z boiska dwóch zawodników Piasta. Nie moc strzelecka została przełamana w Bielsku (zwycięstwo 3:0). Potem były dwie porażki, w tym najwyższa w sezonie (0:5 w Szczecinie z Pogonią). Po zwycięstwie 1:0 nad Aluminium powróciła nadzieja, że uda się uniknąć baraży, ale po przegranej w Łodzi 1:2 szansa ta znacznie zmalała. Niektórzy sugerowali, aby zając takie miejsce, które pozwoli zagrać w barażach z teoretycznie słabym przeciwnikiem. Szkoleniowcy i zawodnicy Piasta wierzyli jednak, że uda się uniknąć dodatkowych gier i rzeczywiście. W końcówce sezonu powróciła forma z jesieni. Tłoki Gorzyce zostały rozgromione 5:1. Najbardziej dramatyczny mecz sezonu jednak gliwiczanie rozegrali w Jaworznie. Adam Piechocki zdobył tam gola, który w konsekwencji dała niebiesko-czerwonym utrzymanie w drugiej lidze. W ostatnim spotkaniu z Polarem piłkarze Piasta dopełnili formalności wygrywając 2:0.
10 miejsce w tabeli jak na zespół, który miał 14-letnią przerwę w drugoligowych rozgrywkach to uznano za dobry rezultat. Wprawdzie kibice oczekiwali więcej, ale takie ich prawo. Piast już wtedy postrzegany był jako klub bardzo dobrze zorganizowany, ze stabilnym źródłem finansowania, ale trudno byłoby wtedy postawić znak równości pomiędzy Piastem, a Pogonią, Cracovią czy Zagłębie. Józef Dankowski przejął zespół w bardzo trudnym momencie, po dwóch porażkach, a było to jeszcze w trzeciej lidze. Wtedy potrafił zmobilizować drużynę i wywalczyć awans. Jesień niewątpliwie można było znać za udaną. Wiosną nie udało się zdobyć zbyt wielu punktów na wyjazdach, za to u siebie gliwiczanie przegrali tylko jedno spotkanie (wynik meczu z Ruchem został ustalony przy zielonym stoliku). Zadanie więc postawione przed trenerami zostało wykonane, a Józef Dankowski i Marek Majka pozostali na swych stanowiskach. W kwietniu 2004 roku z pełnienia funkcji prezesa klubu zrezygnował ówczesny wiceprezydent Gliwic – Piotr Wieczorek. Jego rezygnacja była podyktowana wprowadzeniem w życie ustawy zabraniającej członkom miejskich władz pełnienia innych funkcji w innych organizacjach. Sternikiem klubu ponownie został Marcin Żemaitis.
Rezerwami wciąż opiekował się Kazimierz Gontarewicz. Zespół przez niego prowadzony zajął w lidze okręgowej V lokatę. Jak na beniaminka był to bardzo dobry wynikKadra – występy – strzelcy