Piast Gliwice zdobył swój pierwszy punkt w tym sezonie, bezbramkowo remisując z Motorem Lublin. Biorąc pod uwagę, że był to wyjazd do rywala, który przeważnie u siebie wygrywa, można być umiarkowanie zadowolonym. Ma to jednak znaczenie bardziej psychologiczne, bo nie poprawiło sytuacji gliwiczan w tabeli.

Max Mölder zdecydował się dokonać zmian w składzie i ustawieniu. Na ławce mecz ten zaczął Grzegorz Tomasiewicz, który w Płocku nie zaliczył dobrego występu. Zastąpił go Jakub Lewicki. W kadrze zabrakło też Jorge Felixa. Od początku na skrzydle zagrał Leandro Sanca. To posunięcie okazało się bardzo dobre. Portugalczyk nie bał się pojedynków 1-1, kiwał, strzelał nogą i głową. Początek spotkanie nie należał jednak do gliwiczan. To gospodarze przeważali i stworzyli sobie pierwszą, dobra okazję na objęcie prowadzenia.

– Pierwsze 10 minut było najcięższym momentem, jaki mieliśmy w tym sezonie. Jestem jednak zadowolony, że przetrwaliśmy, zachowaliśmy spokój i szybko wróciliśmy do gry – powiedział Max Mölder.

Potem w dużej mierze dzięki kreatywności Sanci i bardziej odważnej gry całego zespołu,  Piast narzucił swoje warunki i zaczął stwarzać sytuacje. Mieli je: Sanca, Borkowskij i Dziczek. Nie udało się jednak umieścić piłki w siatce.

– Po tym trudnym początku myślę, że reszta pierwszej połowy należał do nas. Stworzyliśmy kilka pół okazji i dwie duże szanse, które mieli  Dziczka i Sanci – ocenił szkoleniowiec Piasta.

Po przerwie widać było, że upał zrobił swoje. Gra się wyrównała, a z czasem oba zespoły bardziej skupiały się na tym, by nie stracić bramki. Między 70 a 78 minutę plac gry opuścili w zasadzie wszyscy ofensywni zawodnicy Piasta.   Wprawdzie zadebiutował Hugo Vallejo, ale mimo to trudno było się spodziewać, że Piast dalej będzie atakował i rzeczywiści gra w ofensywie „siadła”.

– W drugiej części meczu to był taki trochę dziwny mecz. Myślę, że duży wpływ na to miały warunki atmosferyczne. Graliśmy dużo piłką i to mogło sprawić, że zawodnicy Motoru byli bardziej zmęczeni, bo musieli więcej biegać – skomentował Szwed.

W 80 minucie Kacper Karasek kopnął w głowę Tomasiewicz i zobaczył za to czerwoną kartkę. Piast w tej końcówce miał grać w przewadze, ale z braku zawodników ofensywnych nie był w stanie przełożyć tej przewagi na trzy punkty.

– Po czerwonej kartce dla Motoru niestety nie mieliśmy już na boisku zawodników o profilu takim jak Sanca czy Barkovskiy, żeby wykorzystać przewagę, choć robiliśmy wszystko, żeby zdobyć bramkę. Widać było po zawodnikach, że są bardzo zmęczenie, gdy oddawali strzały i posyłali dośrodkowania – przyznał Moelder.

–  Zarówno sztab, jak i zawodnicy chcemy zrobić wszystko, żeby sięgnąć po pierwsze zwycięstwo. Niestety nie udało się to w tym meczu, ale mamy pierwszy punkt w sezonie. Patrząc na to z innej strony – w bardziej zaawansowanym etapie sezonu taki wynik mógłby być bardziej satysfakcjonujący, niż teraz – podsumował szkoleniowiec.

W następnej kolejce Piast zagra u siebie z Cracovią. To będzie bardzo trudne spotkanie, bo „Pasy”  w ten sezon weszły bardzo udanie. Krakowianie z dorobkiem 10 punktów zajmują drugie miejsce w tabeli,  mają tez najwięcej zdobytych bramek na koncie. Spotkanie to zostanie rozegrane 24 sierpnia w Gliwicach. Początek meczu przewidziano na godzinę 14:45.