Sezon 2006/07
Runda wiosenna sezonu 2005/06 była w wykonaniu drużyny Piasta jedną z najlepszych w historii klubu. Gdyby nie ujemne punkty, gliwiczanie do końca walczyliby o awans. Drużyna prowadzona przez Jacka Zielińskiego zdobyła najwięcej punktów i została okrzyknięta „Rycerzami wiosny”. Nic więc dziwnego, ze apetyty kibiców wzrosły i liczono, że w nowym sezonie niebiesko-czerwoni dalej będą czarować grą, tak jak to czynili parę tygodni wcześniej.
Trenerzy uznali, że zwycięskiego składu się nie zmienia, ale świeżej krwi postanowiono nieco zespołowi przetoczyć Stąd tez w przerwie letniej ściągnięto pięciu nowych zawodników. Największe nadzieje wiązano z Łukaszem Wenecki i Pawłem Zajączkowskim. O Mariuszu Błachucie, Danielu Chylaszku mówiono, zawodnicy przyszłościowi. Na stoperze miał występować Robert Gaca. Podpisano z nim kontrakt by kilkanaście dni później niespodziewanie go rozwiązać. Okazało się, że Gaca ma bardzo trudny charakter. Ni Em…ół się dogadać z trenerami kolegami z drużyny. Kosztowało to jednak klub 20 tys. zł. W przerwie letniej na przeprowadzkę do Odry Wodzisław zdecydował się Stanisław Wrobel, najskuteczniejszy strzelec poprzedniego sezonu. I to wydawało się być najpoważniejszym osłabieniem zespołu. Odeszli również Mirosław Budka i Jarosław Kupis, Nie rozwinął się też talent Wojtka Dąbrowskiego. Jacek Zieliński nie widział w kadrze również Macieja Szmatiuka. Zawodnik ten przeniósł się do Koszarawy, gdzie z czasem obudował formę, a potem trafił do Podbeskidzia, stając się filarem defensywy tej drużyny. Pierwszy niepokojący sygnał pojawił się już w przerwie letniej. Podopieczni Jacka Zielińskiego tylko raz wyszli zwycięsko z gry kontrolnej. Wprawdzie wyniki w takich meczach nie są najważniejsze, zgodnych chórem podkreślali trenerzy, ale jak miała pokazać niedaleka przyszłość coś było nie tak. Troszkę wcześniej, bo 12 czerwca 2006 roku w obecności ówczesnego wiceprezydenta Gliwic – Janusza Moszyńskiego dokonano pierwszego, oficjalnego włączenia sztucznego jupiterów. 21 lipca tego roku natomiast odbył się pierwszy oficjalny mecz przy sztucznym oświetleniu. Piast zagrał wtedy z pierwszoligową jeszcze Pogonią Szczecin. W blasku jupiterów gliwiczanie mieli więc walczyć o awans do ekstraklasy.
W piątek 28 lipca 2006 r. tuż przed godziną 20:00 stadion przy ul. Okrzei wypełnił się do ostatniego miejsca. Ponad 4 tys. widzów przyszło zobaczyć jak przy nowo zainstalowanym, sztucznym oświetleniu będą sobie radzić niebiesko-czerwoni. Juz w 13 min meczu przeciwko Zagłębiu Sosnowiec, Jarosław Kaszowski głową skierował piłkę w samo okienko i debiutujący w drużynie gości Jakub Wierzchowski po raz pierwszy skapitulował. To nie był jednak koniec jego koszmaru. Kolejne gole zdobyli Paweł Gamla i Tomasz Podgórski, a dzieła zniszczenia dokonał Adam Kompała. Kibice oszaleli ze szczęścia, a w pomeczowych relacjach dziennikarze prześcigali się w komplementach pod adresem gliwickiej jedenastki. Euforię próbował tonować Jacek Zielinski, mówiąc, ze Piast to papierowy faworyt, jeszcze nie na tyle mocny, aby walczyć o pierwsza ligę. Nikt go jednak nie słuchał. Balon został nadmuchany do potężnych wręcz rozmiarów. . Juz tydzień później ostrowieckie KSZO nieco ostudziło rozpalone głowy. W 81 min Daniel Chylaszek sfaulował jednego z miejscowych zawodników. Skwara z rzutu wolnego wrzucił piłkę w pole karne, a niezdecydowanie obrońców wykorzystał Arkadiusz Sojka, który z kilku metrów zdobył zwycięskiego gola. Wojciech Borecki, który prowadził wtedy KSZO miał więc powody do satysfakcji, bo pokonał trenera, który zastąpił go na stanowisku pierwszego szkoleniowca Piasta. 11 sierpnia do Gliwic zawitała Jagiellonia.. Na nic zdała się ambitna gra. Białostoczanie bezlitośnie wykorzystali największą słabość Piasta w rundzie jesiennej, czyli obrona przy stałych fragmentach gry. Pierwsza bowiem bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego zdobył Jacek Chańko, a na 2:0, po rzucie rożnym podwyższył Jacek Markiewicz. Pojawiły się pierwsze głosy, czy zrezygnowanie z Budki było w właściwym posunięciem, bo w defensywie brakowało lidera, przywódcy. 20 sierpnia miała miejsce kolejna historyczna chwila. W tym dniu bowiem, po raz pierwszy był na żywo transmitowany w TVP, mecz ligowy z udziałem niebiesko-czerwonych. Kamery pomogły w odniesieniu pewnego zwycięstwa nad beniaminkiem z Legnicy (3:1). W pojedynku z Miedzią po raz pierwszy i ostatni zabłysnął Łukasz Wesecki, który juz w 2 min zdobył pierwszego gola, a tuż przed przerwą wywalczył rzut karny, który na bramkę zamienił Adam Kompała. Rywali w 53 min dobił Adam Banaś. Kolejne trzy punkty udało się zainkasować i w następnym spotkaniu, pokonując również na stadionie przy ul. Okrzei LKS Lomżę 1:0. Tym razem na listę strzelców wpisał się Jarosław Kaszowski. Niestety, w tym dniu poważnej kontuzji nabawił się Krzysztof Kozik i w następnym spotkaniu pomiędzy słupkami stanął Marcin Feć. „Feciu” to solidny bramkarz i w Odrze Opole , skąd przywędrował do Gliwic spisywał się bardzo poprawnie W Piaście szczęście mu jednak nie miało sprzyjać. Bogusław Baniak, który tym razem zawitał na Śląsk prowadząc Zawiszę Bydgoszcz miał patent na Piasta, bo bez większych problemów po raz kolejny ograł gliwiczan, tym razem 2:0. Derbowy pojedynek z chorzowskim Ruchem dostarczył czterotysięcznej widowni niemałych emocji. Niebiescy prowadzili po celnych strzałach Wojciecha Grzyba juz 2:0. W 78 min Jarosław Zadylak na chwile przywrócił nadzieje gliwickim kibicom pokonując Jarosława Paśnika, ale 180 sekund później Przemysław Łudziński podwyższył na 3:1. Wprawdzie w 88 min Łukasz Żyrkowski wpadł w pole karne i przepięknym uderzeniem w okienko zmniejszył rozmiary porażki, był to jednak gol tylko na otarcie łez. Cztery dni później, po bezbarwnym i bardzo słabym spotkaniu gliwiczanie ulegli na stadionie Wawelu w Krakowie, Kmicie Zabierzów – 1:2. Trzech przegranych z rzędu nie zdzierżyli działacze Piasta. Oczekiwania były znacznie większe, tymczasem w połowie rundy niebiesko-czerwoni mieli na koncie tylko 9 oczek Dzień później, 14-go września klubowe władze razem ze sztabem szkoleniowym doszły do wniosku, ze drużynie potrzebna jest zmiana. Za porozumieniem stron rozwiązano umowę z Zielińskim, a w rolę pierwszego trenera na tydzień wcielił się Jan Furlepa. Furlepa przejdzie do historii jako jedyny trener Piasta, który nie przegrał ligowego pojedynku. Prowadząc zespól w meczu przeciwko Stali Stalowa Wola (rozegrany w Gorzycach) uzyskał bezbramkowy remis. W spotkaniu tym zadebiutował pozyskany kilka dni wcześniej Grzegorz Kasprzik. Były bramkarz młodzieżowej reprezentacji Polski, mimo ze jeszcze kilka dni wcześniej bronił barw piątoligowej Przyszłości Ciochowie spisał się bardzo przyzwoicie, przyczyniając się do wywalczenia jedynego punktu tej jesieni na boisku przeciwnika. Pucharowy pojedynek z Arką Gdynia, sromotnie zresztą przegrany juz z trybun obserwował nowy szkoleniowiec – Bogusław Pietrzak W konfrontacji z kolejnym beniaminkiem – Unią Janikowo zasiadł on juz na \ławce trenerskiej. Debiut nie wypadł okazale, ale dzięki pierwszej w tej rundzie bramce Darka Solnicy, konto Piasta powiększyło się o 3 punkty i można było na chwilę odetchnąć. Najdalszy wyjazd do Gdańska nie był juz tak udany. Lechia, mimo ze grała przy pustych trybunach, zdołała pokonać gliwiczan 1:0. Powodów do radości nie było także po konfrontacji z Podbeskidziem Bielsko Biała. Podopieczni Krzysztofa Tochela dzięki bramce strzelonej przez Marcina Józefowicza wracali do domów w radosnych nastrojach. Również i Górnicy z Polkowic nie dali się ograć podopiecznym Bogusława Pietrzaka, pokonując u siebie Piasta 2:1, choć to gliwiczanie dzięki trafieniu Pawła Gamli w 10 min prowadzili 1:0, ale potem zabrakło sil i miejscowi najpierw po bardzo wątpliwym rzucie karnym wyrównali, a potem przechylili szale zwycięstwa na swoją korzyść. Dno tabeli było coraz bliżej. Na szczęście gwiazdy Polonii Warszawa, która zawitała do Gliwic 20 października nie błyszczały i celne trafienie Tomka Podgórskiego z 4 minuty wystarczyło, aby wzbogacić się o kolejne trzy punkty. Radość nie trwała długo, bo tydzień później opolska Odra u siebie ograła gliwiczan 1:0. Kolejne derby Śląska z Polonią Bytom przywróciły nadzieje, ze piłkarze Piasta mogą w niezłym stylu zdobywać punkty (wygrana 2:1). W meczu tym przypomniał sobie jak strzela się gole Łukasz Wesecki, a zwycięstwo przypieczętował niezawodny Adam Kompała, wykorzystując rzut karny podyktowany za faul na Solnicy. Potem z powodu wyborów do parlamentu miała miejsce dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach, która nie wyszła na dobre jedenastce z Okrzei. W ostatnim meczu w rundzie jesiennej rozgrywanym w Wrocławiu, na Oporowskiej przy pełnych trybunach i w blasku kilka dni wcześniej uruchomionych jupiterów gospodarze pokonali jedenastkę z Okrzei 2:0. Było to pożegnalne spotkanie dla Jarosława Zadylaka i Dariusza Solnicy z którymi kilkanaście dni później rozwiązano kontrakty za porozumieniem stron. Miał to być początek odmładzania, mocno wiekowo zaawansowanej kadry Piasta.
19 zdobytych punktów, 16 strzelonych i 19 straconych bramek dało Piastowi na półmetku rozgrywek 10 miejsce. Sama lokata nie była jeszcze taka zła, ale styl gry i zdobycz punktowa cieszyć nie mogła. Gdy zespól prowadził Jacek Zieliński padało więcej goli, ale tylko trzykrotnie przełożyło się to na wygrane. Bogusław Pietrzak zmienił na tyle styl gry, ze drużyna traciła mniej bramek, ale też i ich nie strzelała, wiec bilans zysków i strat był podobny.
Jedno z najczęściej zadawanych wtedy pytań brzmiało, skąd taka odmiana formy, skoro jeszcze pół roku temu drużyna Piasta grała jak z nut. Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, cofnijmy się do wiosny z minionego sezonu, Zespól grał mecze praktycznie co trzy dni, a ze względu na ujemne punkty trenerzy nie ryzykowali i prawie w każdym spotkaniu wychodziła ta sama, sprawdzona jedenastka. Niestety, organizmy piłkarzy nie są ze stali. Zważywszy na to, ze o obliczu zespołu decydowali gracze mający powyżej 30 lat, musiał w końcu dotknąć ich kryzys. W przerwie letniej jest za mało czasu, aby zregenerować siły. Transfery okazały się niewypałem. Paweł Zajączkowski przez prawie całą rundę leczył kontuzję i nie został następcą Marcina Radzewicza, na co liczono. Łukasz Wesecki miał przebłyski dobrej gry, ale to nie wystarczyło, aby być w pełni wartościowym napastnikiem. Mariusz Błachut i Daniel Chylaszek to jeszcze młodzi zawodnicy i jak na tamten moment druga liga była dla nich za wysokim szczeblem. O tym, ze drużyna nie wytrzymywała pod względem kondycyjnym świadczyło, ze aż 36% goli zespól stracił w ostatnim kwadransie.
Przygotowania do rundy rewanżowej rozpoczęły się 10 stycznia 2007 r. Bogusław Pietrzak miał komfortową sytuację, bo już na pierwszym sparingu dysponował wszystkimi zawodnikami, których chciał mieć w drużynie. Wyjątkowo łagodna zima też sprzyjała przygotowaniom. Dzięki temu można było rozegrać wszystkie gry kontrolne i optymalnie przepracować ten okres. Rezultaty osiągane w sparingach były zapowiedzią tego, co miało nas czekać na wiosnę, czyli minimalne porażki lub remisy z silniejszymi rywalami, a zwycięstwa z drużynami niżej notowanymi niż Piast. Bogusław Pietrzak nie przypadkiem otrzymał od kibiców pseudo ”Siłacz”. Jego filozofia na dobre granie była prosta. „Zawodnicy jeśli będą mocni, to na murawie także będą czuć się silni i dzięki temu pewniej im się będzie grało. Złośliwi mówili, że niektórzy piłkarze zamiast z dziewczynami, spali ze sztangami.
Przed pierwszym w rundzie wiosennej meczu spekulowano, czy jedenastce z Okrzei uda się powtórzyć osiągnięcie z wiosny 2006 r., kiedy to gliwiczanie wywalczyli 32 punkty i zostali najlepszą drużyną rundy rewanżowej. Jednak już na inaugurację trzeba było przełknąć gorzką pigułkę, przegrywając 0:1 na Ludowym z Zagłębiem Sosnowiec. Po bezbramkowym remisie z KSZO i podzielenia się punktami z Jagiellonią w Białymstoku (1:1), wiadomo było, że powtórzyć wynik sprzed roku nie będzie łatwo. Szybko też się okazało, że praktycznie wszyscy, sprowadzeni w przerwie zimowej zawodnicy przegrają rywalizację ze „starą” gwardią Piasta. Niewątpliwie największym rozczarowaniem okazał się Adrian Świątek. Ten filigranowy napastnik miał być postrachem bramkarzy II ligi, a tymczasem zagrał w jednym meczu przez 1 minutę. Michał Białek praktycznie przez całą rundę leczył kontuzje, podobnie Marcin Rogalski. Więcej pozytywnych słów można powiedzieć o Arturze Bańce i Cezarym Przewoźniaku. Pierwszy dość często wchodził na zmiany i pokazał, że drzemie w nim potencjał, ale jeszcze musi nad sobą popracować. Przewoźniak błysnął raz, ale bardzo efektownie, strzelając dwa gole zaraz po wejściu w pojedynku przeciwko Stali Stalowa Wola. Sądzono, że Maciej Humerski też powinien na dłużej zagrzać miejsca w Piaście.. W czwartej, wiosennej kolejce przyszło wreszcie pierwsze w sezonie zwycięstwo na boisku przeciwnika. Dzięki bramce Wojciecha Kędziory strzelonej w 90 min, Piast pokonał Miedź Legnicę 1:0 i znacznie poprawił nie tylko nastroje kibicom, ale i swoją pozycję w ligowej tabeli. Zaraz potem, niebiesko-czerwoni efektownie, bo 3:0 wygrali z ŁKS Łomżą. Znów na listę strzelców wpisał się Kędziora dla którego Jan Pietrzak znalazł nową pozycję na boisku, w napadzie. Beniaminka z Łomży dobili Kaszowski i Kompała. W dwóch następnych meczach Piast dzielił się z rywalami punktami z tym, że remis z Kmitą Zabierzów 2:2 odebrano jako porażkę, a wynik 0:0 z Ruchem w Chorzowie jako sukces. Po tym spotkaniu na Cichej nawet domagano się dymisji Marka Wleciałowskiego, ale klubowi włodarze nie dali się ponieść emocjom i na pewno nie żałowali, bo niebiescy potem szli jak burza i awansowali do ekstraklasy z pierwszego miejsca. Po najwyższym w rundzie zwycięstwie nad Stalą Stalowa Wola wydawało się, że podopieczni Bogusława Pietrzaka na tyle są mocni, że bez problemu przywiozą komplet punktów z Janikowa. Tymczasem walczący o byt beniaminek rozpoczął od meczu z Piastem serię dobrych występów, pokonując gliwicką jedenastkę 1:0. Inna sprawa, że goście ułatwili w tym dniu zadanie podopiecznym Andrzeja Wiśniewskiego. Wystawienie na lewym skrzydle Przewoźniak, posadzenia na ławce Podgórskiego i słaba w tym dniu dyspozycja Chylaszka były głównymi przyczynami przegranej. Porażka u siebie 2:3 z Lechią Gdańsk też mocno zabolała, bo drużynie z Trójmiasta wcześniej nie najlepiej się wiodło i do Gliwic podopieczni Tomasza Borkowskiego nie przyjechali w roli faworyta. Mimo że z II ligi praktycznie nikt nie spadał, to widmo barażów wciąż zaglądało piłkarzom i trenerom w oczy. Bardzo ważne w tym momencie okazało się zwycięstwo w Bielsku nad Podbeskidziem 2:0. Pierwszego gola w II lidze zdobył w tym spotkaniu wychowanek Piasta – Michał Filipowicz. Niemoc strzelecką przełamał też Krzysztof Kukulski, który 5 dni później uratował remis w konfrontacji z Górnikiem Polkowice. W Warszawie na Konwiktorskiej, Polonia pokazała Piastowi co to znaczy skuteczność. Trzy akcje, trzy gole i można było wracać do domu. Na szczęście wyniki tak się układały, że wystarczyło wygrać z Odrą Opole u siebie, aby zapewnić sobie drugoligowym byt i sztuka ta się udała. Po ciekawym meczu i celnych trafieniach Kędziory i Weseckiego to opolanie schodzili z murawy pokonani, a gliwiczanie mogli jechać do Bytomia… na wycieczkę. Na Olimpijskiej zabrakło motywacji, choć zarówno piłkarze jak i trenerzy twierdzili, że będzie inaczej. Podopieczni Dariusza Fornalaka wygrali pewnie, choć wynik 3:2 mógłby wskazywać, że było inaczej. Mecz ze Śląskiem Wrocław był już tylko pojedynkiem o ósme miejsce i o prestiż, bo do tej pory to wrocławianie głównie wygrywali z Piastem. Gliwice jednak nie leżą Janowi Żurkowi, który zresztą z naszym miastem jest dość mocno związany przez wiele lat grającego tu brata – Zbigniewa. Śląsk przegrał gładko, bo 0:3. Te ostatnie spotkanie było ważne dla Łukasza Krzyckiego. Jego bardzo dobry występ i gol rozwiał wątpliwości, że warto było w niego inwestować. Swoją dobrą postawę w rundzie wiosennej przypieczętował w tym spotkaniu Wojciech Kędziora, strzelając dwa gole. „Kędy” już jesienią regularnie łapał się do składu, ale nie mógł sobie znaleźć miejsca na boisku. Grywał w obronie, w pomocy, Bogusław Pietrzak wymyślił, że może on być napastnikiem i nie zawiódł. 6 goli i 5 asyst dało mu drugie za Adamem Kompała miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej.
Niestety, nietrafione transfery sprawiły, że praktycznie całą wiosnę trzeba było grać bardzo wąską kadrą. Z jednej strony to dobrze, bo drużyna była zgrana, ale żeby liczyć się w stawce o wyższe cele to trzeba mieć przynajmniej 16 zawodników na podobnym poziomie. Kontuzje, kartki nie omijały nawet najlepszych Zdecydowanym liderem zespołu był Adam Kompała, W zasadzie piłkarz ten ani razu nie zawiódł, choć jak każdemu przydarzały się słabsze dni. Chyba najbardziej jednak imponował Mirosław Widuch. Zawodnik ten wydawał się nie do zdarcia, bo mając 36 lat wciąż należał w każdym meczu do najlepszych na boisku. Względnie równą formę przez cały sezon prezentowali też Kaszowski, Gamla, Michniewicz, Podgórski i odkrycie rundy wiosennej – Daniel Chylaszek. Osobnego omówienia wymaga postawa Adama Banasia. Zawodnik ten prezentował już wtedy pierwszoligowy poziom i sądzono, że długo w Piaście nie zabawi, ale jeszcze brakowało mu zimnej krwi, tak jak w Bytomiu, gdy wpakował w ważnym momencie piłkę do własnej bramki. Więcej oczekiwaliśmy od Kukulskiego. Pierwsza część rundy nie była dla niego udana, ale w ostatnich meczach pokazał wszystkim, że w piłkę potrafi grać. Wychowankowie Piasta: Janczarek z Filipowiczem zrobili spory postęp. Jeszcze niedawno grywali tylko w rezerwach, a teraz coraz częściej łapali się do pierwszego składu. Jak gra się w II lidze mieli też okazję zobaczyć jeszcze juniorzy: Daniel Iwan i Maciej Mizgajski. Ten drugi nawet zakosztował gry na zapleczu ekstraklasy. Objawieniem tej rundy byli też kibice. Przypomnijmy, że jesienią piłkarze grali bez ich wsparcia. Na wiosnę jednak sytuacja radykalnie się zmieniła. Trybuny stadionu przy ul. Okrzei zmieniły się w jeden żywy organizm. Nierzadko dopingował cały stadion, meksykańska fala często przetaczała się po widowni. Zostały również pobite rekordy frekwencji w meczach wyjazdowych. Najważniejsze jednak jest, że za jednym, małym wyjątkiem kibice Piasta zachowywali się wręcz wzorowo. Generalnie jedna sezon został uznany za stracony. Z tego też powodu tuż po zakończeniu rozgrywek podziękowano Bogusławowi Pietrzakowi.
Kadra – zdjęcia (runda jesienna)
Kadra – zdjęcia (runda wiosenna)
Rezerwy – kadra, występy, strzelcy
Rezerwy – wyniki
Śląska Liga Juniorów – kadra, tabele, występy
Śląska Liga Juniorów – relacje
Okręgowa Liga Juniorów
Regionalna Liga Juniorów