– Spełniło się moje marzenie. Jestem dumny z chłopaków. Całe miasto, cała Polska nam kibicowała. Zrobiliśmy fajną rzecz, teraz musimy imprezować i cieszyć się – powiedział zaraz po meczu z Lechem Pzoań – Gerard Badia.
Gdy pięć lat temu Katalończyk dołączył do drużyny z Okrzei był zupełnie anonimowym graczem. Szybko jednak zaskarbił sobie sympatię kibiców i uznanie w oczach ekspertów, którzy oceniali go jako najlepszego zawodnika grającego lewą nogą w polskiej Ekstraklasie. W Hiszpanii występował natomiast tylko na trzecim poziomie rozgrywkowym. W niedzielę spełnił swoje marzenia.
– Jako zawodnik miałem dwa marzenia. Pierwsze, aby zagrać w klubie z najwyższego poziomu, drugie – zdobyć jakiś medal/ puchar. Oba te marzenia się spełniły tu w Piaście. Jak nie kochać tego klubu, tego miasta i kibiców – mówił po odebraniu medalu wzruszony Badia.
Patrząc z perspektywy czasu, Piast stosunkowo łatwo wywalczył sobie ten tytuł. W ostatniej fazie rozgrywek był poza konkurencją.
– Pewnie awansowaliśmy do grupy mistrzowskiej. Wtedy zaczęliśmy żartować, że może jakiś medal uda się zdobyć. Graliśmy jednak coraz lepiej. W pewnym momencie patrzę na tabelę, jest trzecie, drugie, a potem pierwsze miejsce – to co jedziemy dalej – powiedziałem chłopakom – zdradza wychowanek klubu z Tortosy.
Mały niepokój wkradł się dopiero przed ostatnim meczem z Lechem. W przypadku porażki lub remisu Legia jeszcze mogła przegonić gliwiczan.
– Przed tym spotkaniem widziałem w oczach chłopaków emocje, presja tez była. Lech wbrew temu co mówiono postawił się nam mocno. Zagrali bardzo dobry mecz, ale udało się – mamy mistrzostwo i puchar – podkreśla Katalończyk.
Eksperci są zgodni, drużyna, która w 7 meczach robi 19 punktów musi sięgnąć po tytuł.
– Widziałem tweeta – Piast idzie na mistrza galopem. Drużyna, która w rundzie finałowej wygrywa sześć spotkań i tylko jedno remisuje musi zostać mistrzem – zauważa.
Zwycięstwa budują nie tylko atmosferę, ale przede wszystkim pewność siebie.
– Po trzech wygranych w rundzie finałowej mówię do Joela, pięknie grasz, do „Czerwo” jesteś mocny jak koń. Trener nas trochę tonował. Mówił chłopaki, spokojnie, jeszcze sporo meczów przed nami, ale my szliśmy do przodu, jak taran – zaznacza Badia.

Klucz do sukcesu nie leżał tylko na boiskach gdzie trenowali i grali piłkarze Piasta.
– Byliśmy cały sezon razem nie tylko w szatni, na treningach czy na stadionie. Spotykamy się na obiedzie czy śniadaniu w większym gronie. Moja żona mnie nawet pytała o czym wy tyle możecie rozmawiać. Wielu zawodników trzymało wysoki poziom przez cały sezon. Dla mnie ten sezon był jak roller-coaster. Przydarzyła się kontuzja, ale też były ważne bramki jak ta na Legii. Nawet jak nie grałem to starałem się pompować szatnię, nie jako kapitan, ale jako kolega – opowiada zawodnik grający z nr 21.
Hiszpanie należą do bardzo otwartych ludzi i szybko zyskują sobie sympatię kibiców, ale Badię kochają wyjątkowo.
– Jest mi ciężko coś teraz powiedzieć. Kibice często mówią, ze mnie kochają, zaczepiają mnie na ulicy, a ja jestem normalny człowiek. To dla mnie największa nagroda jako człowieka, nie zawodnika ta miłość, którą dają mi gliwiczanie, to nie jest normalne – kręci głową wzruszony piłkarz.
Podczas dwóch ostatnich domowych meczów stadion przy Okrzei wypełnił się do ostatniego miejsca. To sygnał, że w Gliwicach też się da.
– Piast ma bardzo fajnych i dużo kibiców. Dużo ludzi musiało zostać w domach, bo nie dostało biletów. Mam nadzieję, że w nowym sezonie na większości spotkań będzie podobnie – przekonuje Badia.
Przez kilka dni jeszcze zwodnicy będą delektować się tym sukcesem, ale potem rozpoczną przygotowania do pierwszych spotkań w eliminacjach do Ligi Mistrzów.
– Ja w to jeszcze nie bardzo wierzę. Tydzień temu oglądałem mecz w Lidze Mistrzów, a teraz my zagramy w tych rozgrywkach – uśmiecha się kapitan.
Mimo długiego, wyczerpującego sezonu zawodnicy nie mają jeszcze siebie dość.
– W sześciu chłopaków z rodzinami jedziemy na wakacje. Trzeba poimprezować i nacieszyć się tym mistrzostwem – kończy Gerard Badia.
Opracowanie: piast.gliwice.pl
Foto: Michał Buksa
Gerard, to udanego urlopu, wracacie do sił, żebyście byli jeszcze mocniejsi, zarówno mentalnie jak i fizycznie.
Do miłego spotkania się na Okrzei.
Kontrakt nowy podpisany btw??
Pomijając już postać Gerarda bo o nim powiedziano już wszystko to największym sukcesem tego sezonu jest fakt że narodziła się drużyna która jak napisał pewien redaktor pojechała do Warszawy do tego wielkiego napompowanego przez media faworyta żeby wygrać a nie przegrać jak najniżej.I była lepsza piłkarsko mentalnie i pod każdym innym względem.I teraz za żadne skarby nie wolno tego zmarnować.
Pytamy się. GDZIE KONTRAKT NA NASTĘPNY SEZON?
Czy to prawda że Badiemu zaproponowano kontrakt na rok z obniżeniem pensji o połowę ?
Żartujesz sobie? To jest plotka nie może być prawda.
Kaszowskiemu kilka lat temu proponowano 1500 zł wiec wszystko możliwe po tych lajzach.
Gerard moje marzenie też się spełniło,dziękuję za spełnieni tego marzenia. Teraz mam inne. Chcę fazy grupowej LM w Gliwicach. Jak nie w tym roku to w następnych.Odpoczywaj.