Ostatni odcinek „Gry o tron”, Piast – Lech, zapowiedź

W niedzielę około godziny 20:00 poznamy mistrza Polski w piłce nożnej w sezonie 2018/19. Po raz drugi w historii przed tą szansą staje Piast.

Drużyna z Okrzei pierwszy raz mogło po ten tytuł sięgnąć w sezonie 2015/16, ale wtedy w końcówce rozgrywek zabrakło sił, koncentracji, a chyba przede wszystkim wiary, ze można być lepszym od Legii Warszawa.

Rok temu natomiast praktycznie ta sam drużyna z tym samym trenerem do końca walczyła o utrzymanie. W przeciągu tych 12 miesięcy dokonała się kosmiczna wręcz przemiana i niebiesko-czerwoni na jednak kolejkę przed końcem sezonu mają ogromną szansę uszczęśliwić nie tylko swoich kibiców, ale tez fanów w całej Polsce, którzy nie kryją, że kibicują podopiecznm Waldemara Fornalika.

– Emocje są inne, nie wiem, jak to opisać. Rok temu widziałem w klubie ludzi przestraszonych przed tym ostatnim meczem, bojących się o przyszłość. Dziś widzę pogodnych, uśmiechniętych, którzy cieszą się z sytuacji, jaka się wytworzyła – mówi  szkoleniowiec Piasta.

Choć w tym roku Piast jest najlepszą drużyną Lotto Ekstraklasy, to jeszcze przed meczem z Legią chyba nikt przy Okrzei nie wierzył, że to gliwiczanie mogą do końca liczyć się w grze o miano najlepszej drużyny nad Wisłą.

– Zwycięstwo nad Jagiellonią ugruntowało naszą pozycję i jest jak jest. Przez ten rok pracowaliśmy, dobieraliśmy ludzi, prowadziliśmy selekcję. Stworzył się fajny klimat w klubie, który umożliwił rozwój drużyny – podkreśla Fornalik, który w 1989 roku jako piłkarz wywalczył mistrzostwo w barwach Ruchu Chorzów. To był ostatni tytuł dla śląskiej drużyny.

To, że gliwiczanie dziś są tak wysoko to nie przypadek, ale efekt ciężkiej pracy i wiary w siebie. i sukces

– Pracując człowiek zawsze liczy, że uda się coś fajnego zrobić. Podejrzewam, że efekt przerósł najśmielsze oczekiwania wielu osób – stwierdził szkoleniowiec.

Jakub Czerwiński wie jak to jest być mistrzem. Sięgał po ten tytuł już dwukrotnie będąc piłkarzem Legii. W Warszawie go jednak nie chciano i za niewielki pieniądze oddano do Piasta, gdzie stał się liderem defensywy i jednym z najbardziej kochanych przez kibiców piłkarzy.

– Przekonaliśmy się jak pięknym, nieprzewidywalnym sportem jest piłka nożna. Wszystko  odwróciło się do góry nogami. Mamy świadomość tego, że możemy dokonać wielkiej rzeczy. Jesteśmy pewni siebie. Liczymy, że w niedzielę przyjdą kibice i pomogą osiągnąć wymarzony sukces dla klubu i miasta – mówi Czerwiński.

Kibice przyjdą na pewno. Jeszcze nigdy takiego szaleństwa nie było. Gdyby stadion mógł pomieścić dwa razy tyle kibiców, pewnie tez zapewniłby się do pełna.

– Piast to mniejszy klub, którego nikt nie stawiał w roli faworyta, zespołu, który może powalczyć o coś więcej niż tylko czołową ósemkę. Tworzymy fantastyczny kolektyw, jesteśmy bardzo dobrą drużyną nie tylko na boisku. Przed sezonem byłem przekonany, że zagramy o coś więcej niż utrzymanie. Stawialiśmy sobie kolejne cele. Absolutnie zasługujemy na miejsce, jakie teraz zajmujemy, ono nie jest przypadkowe. Jesteśmy w fantastycznej formie, mamy za sobą świetną wiosnę i po prostu na koniec nie chcemy tego zepsuć – zaznacza Jakub Czerwiński.

38-letni bramkarz Jakub Szmatuła, grający w Piaście 11. sezon, był w ostatnich miesiącach rezerwowym, ale w końcówce rozgrywek zajął miejsce kontuzjowanego Słowaka Frantiska Placha i w meczu z Jagiellonią w 35. kolejce obronił rzut karny w doliczonym czasie, co dało gliwiczanom wygraną 2-1.

– Przeżyłem tu wicemistrzostwo, mecz o utrzymanie rok temu, a teraz przyszedł czas zagrać o tytuł. Gdybyśmy z Termalicą 12 miesięcy temu nie wygrali, to by nas tu dziś nie było. Pokazaliśmy wtedy, że drużyna ma charakter i scementowaliśmy szatnię. Jestem doświadczonym zawodnikiem, przeżywam to na swój sposób, staram się wprowadzać spokój, aby głowy młodszym nie odleciały – przekonuje Jakub Szmatuła.

Niedzielne starcie, którego stawką jest gra o tron w Gliwicach poprowadził Szymon Marciniak. Arbiter ten sędziował w spotkaniu Legia – Piast pokazał, że jest nieprzypadkowo jest najlepszym rozjemcą w Polsce.

Początek meczu – godzina 18:00. Kto nie ma biletu , oglądam mecz w strefie kibica w Arenie, a potem na Rynek.

Opracowanie: piast.gliwice.pl/interia.pl

10 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Grzegorz77

Wszyscy się widzimy na stadionie a potem bądźmy w największej ilości na rynku i świetujmy razem nawet gdyby było tylko vice.
Trzy lata temu gdy mieliśmy vicka była kiepska pogoda i mało ludzi było

seal

Nie wiem czy nie lepszym miejscem do świętowania były okolice areny bo rynek jest za mały. Kameralny jak nasz stadion.

Grzegorz77

No właśnie. Czyli pasuje?

03.04.2009

Proponuję plac Krakowski tam jest więcej miejsca. O 6 wita nas słońce ale mają być burze 🙂

seal

A promenada nad DTS…
Jeden problem to zamknięcie ul Zwycięstwa

Grzegorz77

Na pewno po meczu wszystko powie spiker jaki jest plan przejazdu przez miasto i gdzie jakaś „ceremonia” będzie

antopol

Bilety jeszcze są. Kolejka ok 200 osób stoi pod stadionem.

seal

7 ( siedem ) sztuk. Powodzenia.

kissu

podobno będzie tylko przejazd piłkarzy autobusem bo w klubie będzie dla nich impreza. Razem z władzami miasta i innymi możnymi tego swiata.. Lokale na Rynku, przynajmniej część bedzie pozamykana. Policja własnie o to zadbała..

john1

Zaczynam mieć mętlik w głowie z meczem i tym co po meczu teraz jeszcze śmigłowiec lata nad stadionem co jest grane