Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby Janusz Bodzioch trzy miesiące temu nie przekonał Wojciecha Kędziory, aby ten wrócił po trzyletniej przerwie do Gliwic. „Kędi” w 19 meczach zdobył już 9 bramek i jest bliski wyrównania swojego rekordu strzeleckiego z sezonu 2007/08. Wtedy Kędziora zaliczył 10 trafień, przyczyniając się do awansu Piasta do Ekstraklasy. Wychowanek Sośnicy Gliwice już w swoim pierwszym występie po powrocie do Piasta zdobył gola, a było to w meczu z Arką Gdynia. Trzy miesiące później znów Kędziora dwukrotnie pokonał bramkarza Arki. Gdy doliczymy do tego jeszcze dwa gole strzelone tej drużynie w 2007 roku i bramkę w Pucharze Polski z 2006 r., to „Kędi” w pełni zasłużył na przydomek „kata” Arki.
Posłuchaj też w MP3
– Cieszę się, że te gole wpadają akurat w meczach z Arką, ale ważne jest, aby trafiać do bramki rywali regularnie, bo to przekłada się na punkty – spokojnie wyjaśnia napastnik z Gliwic.
Nieco inne zdanie ma na ten temat Marcin Radzewicz, były piłkarz Piasta, a teraz gracz Arki – Myślę, że w Gdyni powinni się zastanowić co z tym zrobić, bo już niektórym Wojtek może się śnić po nocach i nie będzie to przyjemny sen, tylko koszmar – zaznacza „Radza”.
Sobotni pojedynek z Arką spacerkiem dla podopiecznych Marcina Brosza z pewnością nie był. Można powiedzieć nawet więcej, gdyby zabrakło Kędziory nie byłoby bramek i punktów – Ciężko się gra, gdy trzeba gonić wynik. ale myślę, że pokazaliśmy kawał dobrej piłki, a przede wszystkim charakter. Tak to się układa, że dość nerwowo zaczynamy te ostatnie mecze, ale na szczęście kończy się dobrze i w konsekwencji gromadzimy punkty – tłumaczy Kędziora
Piast w starciu z Arką stworzył sobie multum sytuacji po których powinien przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Tak się jednak nie stało, dlaczego? – Nie wiem, tak sie złożyło dziś, że w tych ostatnich minutach mieliśmy trzy, a może nawet cztery sytuacje na zmianę wyniku. Taka jednak jest piłka. Nie zawsze wpada, gdy się chce. Szkoda, ze zabrakło tej trzeciej bramki – ocenia „Kędi”
W meczu z Wisłą Płock przez kilkadziesiąt minut obecność 10-tysiecznej publiczności krępowała nogi gliwiczanom. Nie wszystko wychodziło też w starciu z Arką – Presja owszem była, ale w tym meczu to był plus dla nas. Przy takim dopingu łatwiej nam się grało i myślę, że dzięki kibicom doprowadziliśmy do remisu.
Co zrobić, aby w kolejnym meczu nie przeżywać już takich emocji, a móc cieszyć się z trzech punktów? – Mam nadzieję, że w następnym spotkaniu to my otworzymy wynik i będziemy spokojnie prowadzić grę, co pozwoli nam wygrać i zainkasować komplet punktów – podsumowuje Kędziora.
Na trybunach nowego stadionu żartowano, że Piast specjalnie daje sobie strzelać gole, by potem tworzyć widowisko godne reżyserów horrorów – Nieprawda – zaprzecza Kędziora – Nie pisaliśmy sobie takiego scenariusza, ale mnie osobiście cieszy, że potrafimy w trudnych momentach, zmobilizować się jeszcze bardziej, gonić wynik, stwarzać sobie sytuacje, a co najważniejsze strzelać gole – podkreśla były piłkarz Zagłębia Lubin.
Opracowanie: Grzegorz Muzia
Foto: Michał Chwieduk