Futsalowa Legia Warszawa dopiero buduje swoją parkietową markę, ale jak na beniaminka i tak spisuje się całkiem dobrze. Do Gliwic stołeczna drużyna przyjechała, by „napsuć krwi” Piastowi, a jak się uda to zdobyć nawet jakieś punkty.
Już po pierwszej połowie po której legioniści prowadzili 1:0 jednak było widać, że ciężko będzie ten cel zrealizować. Po zmianie stron gliwiczanie szybko odrobili straty, a potem w przeciągu trzech minut w zasadzie przechylili szalę na swoją korzyść. W końcówce Piast grał już dal kibiców, którzy szczelnie wypełnili halę, wygrywając ostatecznie 5:2.
Michał Widuch (Piast Gliwice):
Przez cały tydzień uczulaliśmy się przed tym meczem. Trener Orlando wręcz miał można powiedzieć obsesję. Cały czas nam powtarzał, że to mecz jest najważniejszy, że nie mamy się oglądać na nic innego, czyli na to co się dzieje w Lubawie i na uroczystości zakończenia kariery Rafała. Mimo to trochę na początku nam to splątało nogi, ale z biegiem czasu osiągnęliśmy nasz cel. Z przyjemnością gra się przy tak licznej publiczności. Mam nadzieję, że podobnie będzie w dwóch ostatnich meczach u siebie.
Łukasz Groszak (Piast Gliwice):
Pierwszą połowę zagraliśmy trochę słabiej, ale cały czas prowadziliśmy grę i utrzymywaliśmy się przy piłce. W drugiej strzeliliśmy trzy bramki w przeciągu trzech minut, odjechaliśmy Legii i kasujemy trzy punkty. Było bardzo dużo emocji, ale jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi, ze wygraliśmy.
Mariusz Milewski (Legia Warszawa)
Mieliśmy swój pomysł na ten mecz, który sprawdzał się w pierwszej połowie. Wiedzieliśmy, że jeśli wysoko presuje się Piasta, to mają duże problemy, mimo że mają w składzie sporą liczbę obcokrajowców. Prowadziliśmy 1:0, zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie. Ostatecznie wygrał zespół, który był skuteczniejszy.
Tomasz Warszawski (Legia):
Myślę, że nasza gra była dobra, choć wynik już nie. Widać jednak było, że gospodarze bardzo się cieszyli z wygranej, bo musieli sporo się namęczyć, aby ten cel osiągnąć.
Opracowanie: piast.gliwice.pl/futsal
Foto: M Duśko