– Czy zdaję sobie sprawę, że cztery ostatnie mecze Legii z Piastem nie kończyły się zwycięstwem stołecznego klubu? Przerażająca statystyka, ale to nie ma wpływu na naszą postawę Zajmujemy się tym, co jest i co będzie. Czeka nas na pewno trudny mecz – tymi słowami rozpoczął przedmeczową konferencję Czesław Michniewicz, trener Legii Warszawa.
W stolicy mają prawo już mieć kompleks na punkcie Piasta. W ostatnich czterech meczach między tymi zespołami Legia nie wygrała ani razu. Ten bilans jest fatalny szczególnie na Łazienkowskiej. W mistrzowskim sezonie 2018/19, Piast wygrał w Warszawie 1:0. Rok później wynik był jeszcze bardziej okazalszy, bo gliwiczanie pokonali „Wojskowych” 2:1. W obu tych spotkaniach na listę strzelców wpisywał się Gerard Badia.
– Sam strzeliłem jednego gola i muszę przyznać, że trafiło mi się to jak ślepej kurze ziarno. Takie powiedzenie poznałem dzisiaj przed meczem i sprawdza się w moim przypadku – mówi zaraz po zwycięskim meczu Katalończyk.
To już jednak historia. W zespole Legii od tamtej pory zmieniło się bardzo dużo. Są nowi zawodnicy i trener. Od 21 września funkcję tę pełni Czesław Michniewicz, który zastąpił na tym stanowisku Aleksandra Vukovicia. Michniewicz jest jednym z najbardziej wyrazistych i szczerych szkoleniowców w polskiej lidze, ale też potrafi z drużyny wycisnąć co się da. Legia pod jego batutą zaczęła wygrywać i jest już na pierwszym miejscu w tabeli. Szkoleniowiec uważa jednak, że to co się wydarzyło, nie ma już znaczenia
– Teraz nadchodzi kolejna gra, do której chcemy się przygotować jak najlepiej. Tylko o tym myślimy. Poprzednie wyniki nie mały dla mnie żadnego znaczenia, jako trenera. I zrobię wszystko, aby drużyna nie rozpamiętywała poprzednich spotkań, bo na pewno wielu zawodników w tych spotkaniach uczestniczyło. Ale to już się nie zmieni. Możemy tylko patrzeć do przodu – przekonuje Michniewicz.
Jeszcze miesiąc temu w Gliwicach pewnie nikt nawet nie marzył o tym, by móc skutecznie powalczyć z Legią. Piast szorował po dnie tabeli, nie mając na koncie wygranej w Ekstraklasie. Miesięczna przerwa spowodowana wykryciem u zawodników z Gliwic zakażeń koronawirusem oraz występami reprezentacji narodowej pozytywnie jednak wpłynęła na zespół. Niebiesko-czerwoni w przeciągu trzech dni zdobyli sześć punktów, czyli więcej niż przez ostatnie cztery miesiące.
– Taki był też nasz cel, żeby w tych dwóch spotkaniach zdobyć sześć punktów – mówi w rozmowie z oficjalną stroną klubu Patryk Sokołowski. Przede wszystkim zależało nam na wygranej w derbach, a w kolejnym spotkaniu niejako potwierdzić to, że jesteśmy w dobrej dyspozycji i pokazać, że tamte poprzednie mecze też mogły się skończyć dla nas dobrze, a niestety nie dostarczyły nam punktów. Tych według mnie było za mało, a teraz dzięki tym dwóm wygranym w szatni była duża radość – zaznacza pomocnik Piasta.
Zwycięstwa te jeszcze nie poprawiły znacząco sytuacji gliwiczan w tabeli, którzy z dorobkiem 8 punktów zajmują przedostatnie miejsce. Niewątpliwie jednak fakt przełamania złej serii powinien pomóc drużynie w odbudowaniu wiary we własne umiejętności.
– Na pewno zwycięstwa budują, szczególnie że zostały osiągnięte w dobrym stylu z wymagającymi przeciwnikami. To potwierdza, że drużyna wróciła na właściwe tory. Wcześniej były mecze, w których również graliśmy dobrze, ale nie wygrywaliśmy. Jestem jednak przekonany, że ten etap jest już za nami – ocenia Waldemar Fornalik.
W niedzielę poprzeczka zostanie zawieszona najwyżej jak to możliwe, bo po 10. rozegranych kolejkach Legia z którą zmierzą się gliwiczanie z dorobkiem 22.punktów zajmuje pierwsze miejsce w tabeli. Drużyna ze stolicy odniosła tylko jedną porażkę, a było to jeszcze za kadencji Vukovicia. Szkoleniowiec Piasta uważa jednak, że jego podopieczni nie są bez szans
– Jedziemy na boisko mistrza Polski i głównego kandydata do tytułu, ale po tych dwóch dobrych w naszym wykonaniu spotkaniach, będziemy chcieli podtrzymać swoją dyspozycję – zaznacza Waldemar Fornalik.
Sytuacja kadrowa w Piaście wciąż nie jest najlepsza. Wykluczony z gry jest MIkkel Kirkeskov, który znajduje się na etapie diagnostyki oraz rehabilitacji. Pod znakiem zapytania stoją też występy Michała Żyro i Tomasa Huka. Czy pojadą do Warszawy okaże się dopiero w sobotę, dzień przed meczem.
Niedzielne spotkania sędziować będą arbitrzy z Torunia: Bartosz Frankowski (główny), Marcin Boniek oraz Jakub Winkler (liniowi). – Sylwester Rasmus (techniczny).
VAR: Paweł Gil oraz Marcin Borkowski.
Opracowanie: piast.gliwice.pl
Cyt za: legia.com/piast-gliwice.eu
Mam nadzieję, że nie będzie zachowawczej gry z naszej strony. Pierwszy kwadrans to będzie duży pressing Legii i możemy tutaj szukać szans na bramkę z kontry. Jeżeli utrzymamy to co pokazaliśmy w ostatnich dwóch meczach to powinien być przynajmniej jeden punkt. Trzymamy kciuki i powodzenia!
AMP KIELBASO
PP PRZYPOMNIAŁ O SIBIE BRAMECZKA
Parzyszek strzela zwycięską bramkę dla Frosinone, grał od 73 minuty. Natomiast Murawski strzela wyrównującą bramkę z karnego na 3-3 w 97 minucie meczu dla Denizlispor, a przegrywali z faworytem na wyjeździe już 1-3, to najwyższa liga Turecka.
Ten desperat onanista AMP nie przezyje tej bramki PP
Nie prowokuj , nudzi ci się? Brakuje ci tu kłótni i wyzwisk, takie to płytkie.
Kto wiatr sieje ten burze zbiera
A skoro kiełbasa może to ja mam również prawo za pośrednictwem tego forum poinformować tego osobnika o bramce PO
Frajerze, zwykla scierko, skoro mówisz, ze kto sieje wiatr zbiera burze, zycze Ci parówo, by za Twoje frajerskie teksty i zachowanie, ktos naprostowal Ci tryby. Jestes zwykłym śmieciem, mimo, ze podobno kibicem Piasta.
Ojojoj-straszne rzeczy piszesz ptysiu
Widzę że „kolega” chce dostać bana?
Ostatnie ostrzeżenie!
Do mnie ta uwaga?
Widziałem, widziałem… Parzyszek elegancko skleił podanie z głębi pola, dynamicznie pociągnął z piłą po skrzydle, złamał do środka z kiwką na obrońcy i tak ze dwa metry od linii pola karnego puścił piękną bombę pod poprzeczkę, że bramkarz nawet nie pierdnął.
Żartowałem.
Przy stanie 1-1, w 67 minucie Brescia wyłapała czerwoną i po pięciu minutach trener powiedział do Parzyszka, że daje mu ostatnią szansę. Napaździoch wszedł i przez 10 minut grał znaną chaplinadę, gagi i skecze, czyli plątał się bezcelowo i odbiegał na widok piłki w przypadkowym kierunku. Dostał żółtą i już trener chciał go ściągnąć, żeby nie było siary z czerwoną, a tu kolega z zespołu główkował, bramkarz Brescii strącił na słupek a tam akurat wypadła trajektoria jednego ze ślepokierunkowych marszobiegów Parzyszka no i z pół metra wepchnął odbitą od słupka piłkę do pustaka.
Po golu oczywiście wykonał parę metrów najszybszego sprintu w meczu i coś krzyczał do kolegów z zespołu. Jakby „Diego nuovo! Diego nuovo!”…
Znajomi z Włoch mówili mi co innego ze Parzyszek po strzeleniu gola krzyczał w stronę kamery ?amp frocio! amp frocio!”