Ewa Gryziecka- Kwiecińska to najwybitniejsza lekkoatletka wywodząca się z Piasta. Medalistka mistrzostw Europy i Polski, rekordzistka świata, uczestniczka Igrzysk Olimpijskich – to wszystko osiągnęła reprezentują barwy GKS Piast.
Pani Ewa urodziła się 11 kwietnia 1948 w Katowicach, ale już jako dziecko mieszkała w Gliwicach. Sport zaczęła uprawiać w szkole podstawowej, a zaczęło się od lekkiej atletyki.
– W szkole podstawowej uprawiałam czwórbój lekkoatletyczny w skład tej konkurencji wchodził: rzut piłeczką, palantową, skok wzwyż, skok w dal i biegi. Moim pierwszym trenerem był Andrzej Paca, który zaprowadził mnie na pierwszy trening – wspomina po latach Ewa Gryziecka.
Na zawodach, które odbyły się pod koniec roku szkolnego pani Ewa popisała się wyjątkowo długimi rzutami piłeczką palantową. Zauważył to Zenon Sęk, który już wtedy był trenerem w sekcji LA Piasta Gliwice. Ich drogi jednak skrzyżowały się kilka miesięcy później. Po zakończeniu przygody z podstawówką Ewa postanowiła kontynuować naukę w Technikum Łączności w Gliwicach.
– Na rozpoczęcie roku szkolnego na akademii deklamowałam wiersz. Zaraz potem podszedł do mnie Zenon Sęka i mówi, że szuka mnie od zawodów na których rzucałam piłeczką po całych Gliwicach, a ja byłam już uczennicą szkoły w której on uczył. To był wrzesień zaraz potem zaczęła regularne treningi w Piaście – opowiada zawodniczka.

Zenon Sęk był nie tylko wybitnym trenerem, ale też świetnym psychologiem.
Był dla nas jak ojciec. Mieliśmy po 15-16 lat, a on potrafił wytyczyć nam cele, bez narzucania rygorów czy żelaznej dyscypliny. Miał dar przekonywania, że warto się poświęcić i ciężko pracować. Jak coś nam dobrze poszło to w nagrodę dostawaliśmy np. czereśnie, ale dla nas to było wtedy duża nagroda – uśmiecha się pani Ewa.
Początki, jak to zwykle bywa łatwe nie były.
– Rzucanie oszczepem to nie tylko siła, ale przede wszystkim technika. Przez pierwsze pół roku uczyłam się go trzymać. W końcu trener wystawił mnie do zawodów, To był taki mecz Gliwice vs Knurów. Rzuciłam jakieś 25 metrów i wygrałam. Nie byłam wtedy jednak jeszcze pewna czy to jest to, co chcę robić, bo równolegle skakałam wzwyż. Zawiązała się jednak fajna grupa dziewcząt. To też była mobilizacja, aby przychodzić na stadion i ćwiczyć, i tak mijały lata, wyniki były coraz lepsze. Już nie pamiętam, ale widocznie na jakiś zawodach się wyróżniłam, bo dostałam zaproszenie na obóz kadry i tam też szybko się zaaklimatyzowałam – zaznacza Ewa Gryziecka.
Pierwsze sukcesy przyszły jeszcze w wieku juniorskim. Do dwóch tytułów mistrzyni Polski dorzuciła w 1966 r. brązowy medal na mistrzostwach Europy Juniorów w Odessie. W 1967 już w seniorach pobiła rekord Śląska.
W 1968 roku miała miejsce tragiczna śmierć Zeona Sęka, co na dwa lata zahamowało rozwój tej zawodniczki..
– To był trudny czas dla mnie, ale byłam już w wtedy w kadrze Polski, przejął mnie kolega Zenona – trener Edmund Jaworski – przypomina Ewa Gryziecka.
W 1969 r. jej trenerem w Piaście został Jerzy Kotowski. Z ramienia reprezentacji dalej opiekował się nią Edmund Jaworski. Ewa zaczęła się odradzać. Pierwszy wyniki nie były zbyt imponujące. Jednak 1-go maja 1971 r., podczas zawodów na stadionie stołecznej Skry, transmitowanych przez ogólnopolską telewizję, miliony telewidzów miało okazję być świadkami jak wyrzucony silną ręką oszczep poszybował na odległość 62,10 m. Był to nowy rekord Polski, a do najlepszego rezultatu na świecie zabrakło tylko 30 cm. Nie był to jednak koniec popisów wschodzącej gwiazdy LA. W czerwcu 1972 roku na zawodach w Bukareszcie rzucony przez zawodniczkę Piasta oszczep pofrunął na odległość 62 metrów i 70 centymetrów. Był to nowy rekord świata!
– Tego się nie da zapomnieć. Zwłaszcza, z ten rekord był tak długi, bo nie był pobity przez 8 lat, dopiero mnie się to udało, a krótki, bo w tym samym dniu, niespełna godzinę później Niemka Ruth Fuchs na zawodach w Poczdamie go pobiła. Trochę przez to nie było mi dane zbyt długo się tym rekordem nacieszyć.
26 sierpnia 1972 roku na Stadionie Olimpijskim w Monachium uroczystego otwarcia XX Igrzysk Olimpijskich dokonał Gustav Heinemann, prezydent RFN. Znicz olimpijski został zapalony przez niemieckiego lekkoatletę Günthera Zahna. Na żywo te wydarzenia oglądała Ewa Gryziecka, która na tej olimpiadzie reprezentowała Polskę, Gliwice i Piasta.

– Myślę, że trener Sęk miał od początku w głowie, że celem dla mnie jest wyjazd na Olimpiadę. Ja sama w to nie wierzyłam, choć bardzo chciałam uprawiać sport. Nie spodziewałam się, że tak daleko zajdę, ale po tej olimpiadzie pozostał niedosyt. Marzył mi się medal, a skończyło się siódmym miejscu. Zjadł mnie stres. Po prostu zapomniałam jak się rzuca – nawet po latach nie może się z tym pogodzić oszczepniczka.

Wielu jednak sportowców by oddało wszystko, by być siódmym na takiej imprezie. Po Igrzyskach pani Ewa z przerwą na macierzyństwo kontynuowała sportową karierę. Rekordu życiowego już nie pobiła, ale na zawodach w Bydgoszczy, które odbyły się w czerwcu 1975 roku rzuciła oszczepem na odległość 61,15 metra. To był jej drugi wynik w karierze. W 1979 roku zakończyła sportową karierę i razem z mężem Czesłąwe Kwieciński, zapaśnikiem, medalista Igrzysk Olimpijskich i świata. do dziś mieszka w Gliwicach i prowadzi własny biznes
Na koniec zdradza co było kluczem do jej sukcesów i wspaniałej kariery.
– Miałam coś takiego w sobie, że zawsze chciałam być najlepsza. To mnie bardzo mobilizowało i nakręcało. Nigdy nie odpuszczałam – podkreśla wychowanka Piasta Gliwice.

Opracowanie; piast.gliwice.pl
Foto: Archiwum prywatne Ewy Gryzieckiej