Paweł Żelem o mistrzostwie Polski (wywiad)

Mistrzostwo Polski w piłce nożnej to bez wątpienia wydarzenie bez precedensu i przez wielu uznane za największy sukces w historii gliwickiego sportu.

O takich pieniądzach, jakie są w polskiej piłce nożnej inni sportowcy mogą tylko pomarzyć. W zasadzie tylko czołowi skoczkowie i niektórzy siatkarze mogą zarobić za sezon podobne sumy jak piłkarze.

Nie jest to przypadek. Te trzy wymienione dyscypliny są najpopularniejsze w Polsce. W przypadku piłki mamy do czynienia wręcz z fenomenem, bo przecież poziom naszej ekstraklasy daleko odbiega nawet od nawet przeciętnych lig na starym kontynecie, nie mówiąc o czołowych ligach Europy. Nie zmienia to jednak faktu, że kibice czy to na stadionie  czy przed telewizorami chcą oglądać polski futbol, a z praw telewizyjnych płyną miliony. Dodatkowo kluby sprzedają też zawodników za coraz większe pieniądze. Żeby zarobić trzeba jednak nawet na krajowym podwórku osiągnąć sukces, a za nim stoją nie tylko trener czy piłkarze. także organizacja. W Gliwicach udało się w tym sezonie zaprzeczyć pewnym prawo sportu, a mianowicie chodzi o to, że  mając jeden z mniejszych budżetów klubu, sięgnięto po mistrzostwo. Co było kluczem do sukcesu, jak ie nagrody za ten wynik otrzymają piłkarze – zdradza Paweł Żelem

Antoni Bugajski (przegląd Sportowy): Jaka jest premia dla zespołu za mistrzostwo Polski?

Paweł Żelem (prezes Piasta): Premie zostały zapisane w kontraktach i regulaminie. Są bardzo dobre i na godnym poziomie. Część była znana od początku, część została domknięta zimą. Jestem zwolennikiem, by pieniądze leżały na murawie i były dla zespołu możliwe do podniesienia.

Cztery miliony złotych?

Paweł Żelem: Jak wszystko zsumujemy, to kwota wypłacona przez klub będzie nawet wyższa. Generalnie, w Piaście będzie większy finansowy skok rok do roku, wynikający z przychodów z praw telewizyjnych i uzyskanych premii, ale będą też większe wydatki.

Kiedy uwierzył pan, że mistrzostwo Polski dla Piasta jest realne?

Paweł Żelem: Po bardzo dobrym wejściu w fazę finałową. Do mety zostawało siedem kroków, zależało nam, by wszystkie były równe. Żyliśmy w klubie od meczu do meczu, bez zbędnego wybiegania w przyszłość. W tydzień wygraliśmy trzy spotkania, rywale się potykali i dość szybko odrobiliśmy straty. Rok temu o tej porze wisieliśmy na gałęzi i ona się już urywała, ale w ostatniej, 37. kolejce wygraliśmy z Bruk-Betem (4:0 – przyp. red.) i się utrzymaliśmy. Przed rozpoczęciem tego sezonu wykonaliśmy w klubie kawał roboty, w sensie doboru zawodników, posprzątania szatni, czyli pożegnania się z tymi, którzy sportowo byli za słabi i nie pasowali do tej drużyny.

Było przyzwolenie od właścicieli na głębokie zmiany?

Paweł Żelem: Wewnątrz klubu utworzyła się grupa dobrze się rozumiejących i uzupełniających ludzi, którzy ciągną ten wózek w jednym kierunku. Często rozmawiamy, czasami się spieramy, ale na końcu mówimy jednym głosem. Chcę podziękować prezydentowi Gliwic Zygmuntowi Frankiewiczowi, współwłaścicielowi klubu Zbigniewowi Kałuży i przewodniczącemu Rady Nadzorczej Grzegorzowi Jaworskiemu za wsparcie i za zaufanie, którym niemal dwa lata temu mnie obdarzyli.

Jak poważna była wówczas dyskusja na temat przyszłości trenera Waldemara Fornalika? Mogliście przecież z niego zrezygnować.

Paweł Żelem: Rok temu wiosną był dobry skład, jednak nie punktowaliśmy tak, jak chcieliśmy. Z jednej strony mieliśmy serię siedmiu meczów bez straty gola, ale też nie strzelaliśmy. Zachowywaliśmy spokój, bo tylko to mogło nas uratować. Cały sztab trenera Fornalika również miał świadomość, że jeśli się wywrócimy, to wszyscy na tym stracą. To była taka próba lojalności, sprawdzenia uczuć, jak w małżeństwie. Dzisiaj ludzi łączą kredyty, rok temu łączył nas cel utrzymania i kontynuacji wspólnej pracy.

Czyli po zakończeniu sezonu był pan przekonany, że warto współpracować dalej?

Paweł Żelem: Wszyscy w klubie byliśmy przekonani, że trener Fornalik i jego sztab to ludzie, którzy znają się na swojej pracy i jeżeli dostaną odpowiednie narzędzia oraz warunki, wydobędą z drużyny to, co najlepsze. Wiedziałem, że przy ruchach stabilizacyjnych i ciężkiej, codziennej pracy, życie musi nam odpłacić. Rok temu mocno cierpieliśmy, najgorszemu wrogowi nie życzę takich przeżyć i nieprzespanych nocy. To jest ogromna odpowiedzialność za spółkę, za ludzi w niej pracujących, za całą organizację. Myślę, że fundament tego, co mamy dzisiaj, budował się właśnie na tym meczu z Bruk-Betem.

Jedną z kluczowych decyzji dla dzisiejszego sukcesu była zamiana Dariusza Wdowczyka na Waldemara Fornalika we wrześniu 2017 roku?

Paweł Żelem: To rzeczywiście był ważny moment. Prezesem Piasta zostałem w lipcu 2017, dwa dni przed rozpoczęciem sezonu 2017/18, kiedy kadra drużyny była zbudowana i nie miałem na jej kształt praktycznie żadnego wpływu. Proporcje były zachwiane, zespół nie był zbilansowany. Trener Dariusz Wdowczyk zapewniał nas, że ma wystarczająco wielu piłkarzy, żeby sobie poradzić. Bez wchodzenia teraz w szczegóły uważam, że nie było odpowiedniego zaangażowania w pracę w Piaście, dlatego zapadła decyzja o rozstaniu.

Skoro jest sukces, za chwilę będą również większe oczekiwania. Trzeba będzie głębiej sięgnąć do kieszeni.

Paweł Żelem: Chcemy sprowadzić zawodników, którzy podniosą jakość. Kadra pewnie cały czas będzie się zamykać w gronie 24-26 zawodników.

Których piłkarzy może być najtrudniej zatrzymać?

Paweł Żelem: Spośród tych, którzy mają kontrakty, największe jest zainteresowanie Patrykiem Dziczkiem. W jego przypadku najbardziej konkretny jest kierunek włoski, również z punktu widzenia rozwoju zawodnika. Jesienią i przez całą wiosnę przedstawiciele klubów Serie A przyjeżdżali go oglądać, zresztą niedługo wystąpi w finałach EURO U-21 we Włoszech.

Furorę zrobił Joel Valencia i trudno obok tego przejść obojętnie, w końcu to najlepszy piłkarz sezonu, wciąż w młodym wieku. Już od kilku miesięcy są o niego zapytania, ale brakuje konkretów, poza tym ma jeszcze dwa lata kontraktu. Teraz przed nami kwalifikacje do Ligi Mistrzów i chcemy do nich przystąpić w jak najmocniejszym składzie. Dziś za wcześnie, żeby wskazywać nazwiska graczy, którzy odejdą, okno transferowe trwa do końca sierpnia.

Podoba się panu sugerowana przez niektórych ekspertów strategia, że Piast powinien teraz zainwestować, zadłużyć się, żeby dobrze wypaść w europejskich pucharach i później solidnie zarobić?

Paweł Żelem: Zawsze można się zadłużyć, to dosyć łatwe. Ale nie gwarantuje sukcesu. Zadłużania się i życia ponad stan nie będzie. Jeśli spółka wygeneruje większe przychody z transferów, uzyskane środki w części powinny pójść na wzmocnienie drużyny, zwiększenie nakładów na Akademię i inwestycję związaną z budową ośrodka treningowego, żeby to służyło Piastowi przez lata. Budżet prawdopodobnie będzie wyższy niż dotychczasowe 28-29 milionów złotych, ale z drugiej strony rosną też koszty.

Jaka będzie przyszłość Tomasza Jodłowca?

Paweł Żelem: Do końca czerwca jest wypożyczony z Legii, która już zapowiedziała, że chce na nim budować drużynę. Nie wiem, czy Tomek myśli w takich samych kategoriach. Legia przez półtora roku wypychała go i w Warszawie był niepotrzebny, w tym czasie grał u nas. Tomkowi jest bardzo dobrze w Gliwicach, docenia organizację klubu, stąd ma blisko do rodzinnego domu. Jeżeli będzie chęć ze strony piłkarza, by nadal grać w Piaście, to temat jest otwarty.

Kogo najbardziej chciałby pan pozyskać?

Paweł Żelem: Mamy w klubie jasny podział ról, jestem ostatnią osobą, która wchodziłaby w kompetencje trenera i mówiła, którego zawodnika potrzebujemy do grania. Ja pilnuję tego niewidzialnego obszaru, który z punktu widzenia funkcjonowania spółki jest istotny. Piłkarze nie muszą się martwić, czy pieniądze będą na czas, realizujemy to, na co się umawialiśmy.

W ciągu całego sezonu bywały jakieś opóźnienia w wypłatach?

Paweł Żelem: Jeśli jakieś opóźnienia były, to kiedy termin wypłaty wypadał w weekend i przelew wychodził dopiero po nim.

W pucharach możecie zajść dalej niż Legia w poprzednim sezonie? Odpadła w trzeciej rundzie kwalifikacji do Ligi Europy.

Paweł Żelem: Nie chciałbym, żeby to był dla nas wyznacznik, bo Piast pisze swoją historię. Spokojnie, bez zadufania i zadęcia.

Był pan w Lechii, Śląsku, teraz w Piaście. Widać postęp w wynikach kolejnych klubów.

Paweł Żelem: Mam ogromną satysfakcję z tegorocznego mistrzostwa Piasta, bo jest to nagroda za ciężką pracę i wyrzeczenia, a wszystko kosztem życia prywatnego i czasu dla rodziny. Poza tym wynik został osiągnięty przy znacznie mniejszym budżecie. Sztuką nie jest trwonić pieniądze, a racjonalnie je wydawać. To nam się udało. Do tego dołożyliśmy pracę i determinację wszystkich osób zaangażowanych w klub. Cieszy mnie też miejsce medalowe Lechii, w której pracowałem cztery i pół roku i zachowałem z Gdańska wspaniałe wspomnienia oraz grono zaprzyjaźnionych ludzi.

W CV może sobie pan teraz wpisywać: „Wiem, jak zrobić mistrzostwo Polski”.

Paweł Żelem: Pierwszy rok był trudny, to był czas porządkowania spółki, wyprostowania wielu rzeczy, które zastałem. Podkreślam jednak, że to praca zespołowa i na końcowy sukces pracuje wiele osób. Trochę się śmieję, bo na początku sezonu miałem propozycję zmiany miejsca zatrudnienia, mogłem być bliżej domu. Zapytałem wtedy synów, jedenastoletniego i ośmioletniego, co oni o tym sądzą? Powiedzieli, że muszą się naradzić. Kiedy wrócili, otrzymałem odpowiedź, której się najmniej spodziewałem: skoro już zacząłem sezon, to muszę pozostać konsekwentny i mam pracować co najmniej do końca rozgrywek i jeszcze zdobyć medal. A jeśli to spełnię, mogę wracać do domu. Teraz mam nad czym myśleć. Najważniejsze, żeby spółka była w dobrej kondycji, bo to oznacza, że jest dobrze prowadzona. Już teraz wiem, że drugi rok z rzędu zakończy zyskiem. Do tego dochodzi ogromny sukces sportowy. Jest więc z czego się cieszyć.

Ma pan świadomość, że teraz oczekiwania wobec Piasta idą zdecydowanie w górę?

Paweł Żelem: Zapewniam, że presja była większa rok temu, kiedy walczyliśmy o utrzymanie. Wtedy była walka o życie. Teraz musimy działać tak, aby móc spojrzeć w lustro i powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co się dało przy naszych realiach, by Piast wypadł w europejskich rozgrywkach jak najlepiej.

Źródło: Przegląd Sportowy

3 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
darekp

klękam przed tym co zrobili z Panem Fornalikiem. nIe umię większego szacunku wyrazić

Johnrx6

Trzymamy za słowo i trzymamy kciuki, aby się udało.

JMJ

Ludzie ktorzy potrafia tak dobrze wspolpracowac i obdarzac sie szacunkiem zasluguja na duzy szacunek. Gratuluje slodkiego sukcesu i tak; bez potu i wyrzeczen trudno cokolwiek osiagnac na takim poziomie.