Niedzielne starcie Piasta z Jagiellonią zobaczy prawdopodobnie komplet widzów. W kasach bowiem zostały resztki biletów.
Wyobraźnię kibiców pobudziła przede wszystkim wygrana nad Legią. Jeśli bije się mistrza i to na jego terenie, to siłą rzeczy pojawia się myśl – teraz czas na nas.
Bohaterem starcia z Legią został Gerard Badia. Katalończyk w 13 minucie pokonał golkipera gospodarzy i jak się okazało wystarczyło to, aby wywieźć ze stolicy trzy punkty.
– Cieszę się bardzo z gola zdobytego w poprzedniej kolejce. Dał nam trzy punkty w spotkaniu z Legią To coś na plus w sezonie, który dla mnie dotąd był trudny z powodu kontuzji. W fazie finałowej wygraliśmy cztery razy z rzędu i mam nadzieję, że tak zostanie do końca – mówi Katalończyk.
Nie byłoby jednak tej wygranej, gdyby nie świetna gra w defensywie obrońców i bezbłędne interwencje Frantiska Placha.
– Jeśli w niedzielę zagramy, jak ostatnio, będzie dobrze. Fajnie byłoby przedłużyć dobrą serię spotkań u siebie – zauważa bramkarz Piasta.
Wszyscy wokół powtarzają, że to Legia musi zdobyć mistrzostwo, a Piast chce. Dzięki temu gliwiczanom gra się łatwiej. Z tyłu głowy musi jednak pojawiać się myśl, że jednak ten tytuł jest w zasięgu, a to jeszcze parę miesięcy wstecz wydawało się tylko sennym marzeniem.
– Presja jest inna niż rok temu, przyjemniejsza. Cel się zmienia i napięcie rośnie z meczu na mecz. Z Jagiellonią w tym sezonie przegraliśmy, zremisowaliśmy, więc czas na zwycięstwo – podkreśla Słowak.
Widać jednak, że gliwiczanom gra i wygrywanie sprawia dużą frajdę.
– Czasem na tym etapie sezonu zespoły „dołują” fizycznie i psychicznie. A my mamy dobry moment, wiemy, że jest o co walczyć, dobrze się czujemy i cieszymy każdym meczem – przyznaje Badia.
Dla Jagiellonii, która w dwóch ostatnich latach zdobywała wicemistrzostwo Polski, czwarte miejsce może być rozczarowaniem. Z drugiej jednak strony czwarte miejsce nie jest wcale bez znaczenia, bo daje prawo gry w eliminacjach do Ligi Ruropy.
– Musimy zrobić wszystko, żeby grać w europejskich pucharach w następnym sezonie – podkreśla Ivan Runje, obrońca Jagiellonii,
Jagiellończycy mogą być umiarkowanymi optymistami. Po słabszym okresie i porażce w finale Pucharu Polski bowiem pewnie pokonali Pogoń Szczecin 4:2. Już po siedmiu minutach tamtej konfrontacji białostoczanie prowadzili 2:0. Mecz z Piastem otwiera dla nich prawdziwy test umiejętności, odporności psychicznej. Potem jeszcze drużyna z Podlasia zagra z Legią i Lechią.
– Z jednej strony nikt nie będzie musiał nas motywować przed żadną z tych potyczek. Zagramy z kandydatami do tytułu mistrzowskiego. Sami czujemy się mocni i w każdym spotkaniu zechcemy to udowodnić. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że w każdym z meczów czeka nas bardzo trudne zadanie – przyznaje Jesus Imaz.
– Gramy u siebie i patrząc na tabelę jesteśmy faworytem – rozwiewa nadzieję gościom na wygraną Gerard Badia.
Katalończyk ma pełne prawo tak myśleć. W niedzielę stadion przy Okrzei zamieni się w trochę mniejszych rozmiarów „Kocioł czarownic” w którym żadna „Baba Jaga” nie powinna mieć szans na przetrwanie. Czas więc spuścić „Jadze:” lanie. Początek – godzi 13:00.
Opracowanie: piast.gliwice.pl
Cyt za: interia.pl/jagiellonia/pl
Już nie mogę doczekać się meczu! Wygrywamy i jedziemy dalej na mistrza! Pozytywem będzie też, że stadion się zapełni.
Redaktorze czy my jesteśmy Barceloną czy Realem że jestesmy skazani na spuszczanie lania komukolwiek nawet w naszej lidze? Nie cierpie takiego dmuchania balonika bo pozniej zwykle kończy się to rozczarowaniem.
Dokładnie. Pokora i jeszcze raz pokorą. Jagiellonia to mocny zespół, a nie chłopcy do lania. Jak słyszę od kogoś z naszych, że „idziemy po swoje 3 pkt”, to już wiem, że po sprawie. A tu Redaktor o laniu pisze… Ech, żeby to się nie obróciło przeciwko nam!
Kto przyjdzie w niedzielę na 18.00 na stadion, ten spotka ciecia obiektu. Możliwe, że upitego z radości, ale nic poza tym.
Oni są „the best” z tymi swoimi babolami, tak oczywiście mecz jest o 18.00….brak słów!!!
Ufff.. całe szczęście że przełożyli na 18.Na 13 to dla mnie wcześnie i wszystko musiałbym robić na wariata.Dzieki!
Szczerze wolałbym, żeby Jaga spuściła lanie Legii. My mamy zwyczajnie wygrać (P.S. Jaga może okazać się naszym sojusznikiem na koniec sezonu). Jaga gra nierówno, sporo goli traci, ale jest też nieobliczalna. Waldek wie dobrze co zrobić. Trzeba sporo biegać i przerzucić ciężar gry na środek pola- połowę rywala. Brakuje mi Hateleya w tym starciu- mam nadzieję, że Jodła zaliczy kolejny dobry mecz. Serce podpowiada mi, że Badia powinien zagrać od początku i 70 minut, o napastnikach nie będę się wypowiadać…