Patryk Sokołowski nie jest pierwszym wyborem dla Waldemara Fornalika, nawet nie pierwszym rezerwowym, ale jak wejdzie to zawsze coś da drużynie.
Jest to asysta drugiego stopnia, bardzo dobre podanie, odbiór, a czasem nawet i bramka. W meczu z Legią na boisko wszedł w 80 minucie. Na murawie zastąpił Gerarda Badię, strzelca złotej bramki. Wychowanek Legii tym razem w protokole się nie zapisał, ale po meczu mógł cieszyć się razem z kolegami ze zwycięstwa. Spełniło się bowiem jedno z jego marzeń – zagrać na Łazienkowskiej przy prawie pełnym stadionie i wygrać mecz.
– Zawsze marzyłem o tym, aby móc wystąpić na tym stadionie. Jak byłem młodszy, to jako zawodnik Legii, ale tak się złożyło, że przyszło mi tam zagrać w barwach Piasta i to po raz drugi. W pierwszym meczu wszedłem prawie na początku. Wtedy więcej tych minut zaliczyłem niż w tym ostatnim meczu, ale za to teraz było zwycięstwo z czego bardzo się cieszę, bo to prawie w moim domu – zaznacza Patryk Sokołowski. .
Dla wychowanka, a szczególnie tak utytułowanego klubu jak Legia, pokazać się kolegom z drużyny juniorskiej, rodzinie, znajomym to zawsze spore przeżycie, a na dodatek w pojedynku, którego stawką jest mistrzostwo Polski.
– Gdybym powiedział, że było to dla mnie tylko kolejne ważne spotkanie, to bym skłamał. Był to wyjątkowy mecz. Nogi jednak mi nie drżały. Była radość i duża satysfakcja, że w tym uczestniczę i że mogę pomóc drużynie w zwycięstwie, a może w czymś więcej – podkreśla urodzony w Warszawie zawodnik.
Gliwiczanie szybko, bo już w 13 min objęli prowadzenie, ale ostatniej fazie tego pojedynku Legia przycisnęła i do końca trzeba było drżeć o zwycięstwo.
– Ja byłem pewny, że dowieziemy ten wynik, a nawet przekonany, że uda się jeszcze podwyższyć. Zawsze warto szukać do końca tej drugiej bramki, a gdy wchodzę na boisko, to przeważnie coś wpada… – uśmiecha się pomocnik.
Po każdej, kolejnej wygranej dziennikarze pytają jaki jest klucz do tego sukcesu, a piłkarze niezmiennie odpowiadają to samo.
– Czujemy się bardzo dobrze, skupiamy się na najbliższym meczu i nie myślimy co możemy zrobić, co może być np. na koniec sezonu. Jesteśmy tez bardzo dobrze przygotowani pod względem fizycznym, a wiadomo jak do końca starcza sił to jest koncentracja, nie popełnia się błędów. Jest szeroka kadra, nie mamy żadnych kontuzji. Każdy kto wchodzi daje z siebie wszystko. To jest cała tajemnica – wyjaśnia.
Losy tytułu mistrzowskiego jeszcze się nie rozstrzygnęły. Realne szanse na to mają trzy pierwsze drużyny. Zostały jeszcze trzy mecze. Każda wygrana to będzie duży krok do mistrzostwa, przegrana może już kogoś skreślić.
– Legia ma 1 punkt przewagi, ale to aż punkt. My musimy w każdym meczu wygrywać, a dopiero potem ewentualnie czekać na to co przyniesie życie. Może być tak, że wygramy wszystkie te trzy mecz, a będziemy drudzy, ale musimy zrobić wszystko, aby sami sobie dać tę szansę – zauważa 24-latek.
W niedzielę Piast podejmie Jagiellonią. Białostoczanie przegrali finał Pucharu Polski i spekuluje się, że będą chcieli ratować sezon zajęciem jak najwyższej lokaty w lidze.
– Po zwycięstwie 4:2 nad Pogonią wskoczyli na czwarte miejsce. Myślę, że będą bardzo mocno walczyć, aby to utrzymać, bo dla takiego klubu zagrać po raz kolejny z rzędu z Lidze Europy to jest coś znaczącego – przewiduje Sokołowski.
Gliwiczanie u siebie w tym sezonie przegrali tylko raz, ale było to jeszcze w lipcu. W tym roku w Gliwicach pokonali wszystkich i przez to na Okrzei czują się wyjątkowi mocni.
– Podchodzimy do każdego rywala indywidualnie, analizujemy jego mocne i słabsze strony. Nie boimy się żadnego przeciwnika, bo możemy wygrać z każdym, nie tylko zresztą u siebie, jak pokazały mecze z Lechia czy Legią – podkreśla na koniec ważny rezerwowy Piasta.
Źródło: piast.gliwice.pl
Patryk, udowodnikes już swoją postawą na boisku że jesteś wartością dodaną dla zespołu.
Mam nadzieję że już niedługo wejdziesz na stałe do podstawowej jedenastki Piasta.
Powodzenia.
Stanowicie fajną „pakę”. Trzymajcie tak 🙂