Mówi się, że połowa sukcesu w piłce to dobry bramkarz. W tej nowszej historii Piasta tylko w jednym sezonie zdarzyło się, że zabrakło odpowiedniego zawodnika na tę pozycję.
W rundzie wiosennej sezonu 2009/10 Jakub Szmatuła poszedł na wypożyczenia do Górnika Zabrze. Ówczesny trener postawił wówczas na parę Maciej Nalepa i Rafał Kwapisz. Ten drugi wypadł z przyczyn pozasportowych, a pierwszy, choć miał za sobą występ w reprezentacji narodowej też nie należał do asów. Do bramki wskoczył liczący sobie ledwie 17 lat Tomasz Kaprzik. Jemu wówczas zwyczajnie zabrakło wzrostu i doświadczenia. Efekt był taki, że gliwiczanie spadli z Ekstraklasy.
Potem już nie popełniono tego błędu. W drużynie zawsze było przynajmniej dwóch równorzędnych golkiperów, a Jakuba Szmatuły już nikt potem nigdzie nie wypożyczał.
W sezonie 2015/16 niebiesko-czerwoni zdobyli swój pierwszy medal mistrzostw Polski. Najlepszym bramkarzem tamtego sezonu potem wybrano Jakuba Szmatułę. Urodzony w Poznaniu 38-latek aż do obecnej kampanii wygrywał rywalizację z kolejnymi zawodnikami, mającymi aspirację grać na tej pozycji zawodnikami. W 14 kolejce jednak został zmieniony przez Franstiska Placha. Słowak od razu wskoczył na najwyższym polski poziom.
W 25 tegorocznych występach w Ekstraklasie aż 12 razy zachowywał czyste konto, w tym z Legią w Warszawie w ostatnią sobotę. Śmiało można więc powiedzieć, że kilka z tych spotkań po prostu wygrał. Kilka dni Kapituła Ekstraklasy nominowała go w kategorii bramkarz sezonu. O miano tego najlepszego będzie rywalizował m.in. ze swoim rodakiem – Dusanem Kuciakiem.
– Dużo dla mnie znaczy to, że jestem w takim towarzystwie. Bardzo się z tego cieszę, bo w polskiej Ekstraklasie jest przecież wielu bardzo dobrych bramkarzy – mówi w rozmowie z interia.pl bramkarza Piasta.
Czy będzie mógł się szczycić tym prestiżowym tytułem wiele zależy od tego, jakie ostatecznie miejsce zajmie Piast. Zawsze bowiem przychylniej patrzy się na tych co są wyżej w tabeli, a w szczególności na mistrza. Na razie jednak trzeba pokonać Jagiellonią z którą gliwiczanie zmierzą się w niedzielę
– Będziemy chcieli wygrać to spotkanie, jak każdy najbliższy mecz, bo tak podchodzimy do starć w tym sezonie. Musimy się skupić na sobie i grać tak, jak graliśmy ostatnie mecze – zdradza receptę na końcowy sukces słowacki golkipera.
Swoje najbliższe spotkanie Piast rozegra w niedzielę o godzinie 13:00. Pora nietypowa, ale jak będzie fantastycznie smakował obiad po kolejnej wygranej…
Opracowanie: piast.gliwice.pl/interia.pl