Piotr Mandrysz zapisał się w historii klubu z Okrzei jako pierwszy trener , który wprowadził Piasta na salony. To on ustanowił nie pobity do dziś rekord w postaci 22 (12 zwycięstw, 10 remisów) nie przegranych pod rząd spotkań. Piast pod jego wodzą zdobył wtedy 62 punkty. Stosunek goli wyniósł 45-23. W miniony weekend Mandrysz cieszył się z Dwóch awansów, Piast, i prowadzonej obecnie przez niego drużyny, GKS Tychy.
Piotr Mandrysz
Cztery lata temu Piast uznawany był za wiecznego pierwszoligowca. W tamtym sezonie 2007/08 graliśmy dobrze. Do końca liczyliśmy się w walce o awans. Niestety kluczowe dla nas spotkanie z GKS Jastrzębie przegraliśmy 1:2. Po tej porażce nasze morale nieco spadły, ale do końca wierzyłem, że uda nam się w tej Ekstraklasie zagrać. Jechaliśmy
Piotr Mandrzysz I Józef Dankowski
do Warszawy na mecz z Polonią. Udało nam się tam wygrać po pięknym strzale Piotra Petasza. To jednak nie wystarczyło,. Musieliśmy jeszcze czekać na korzystny dla nas układ wyników. Kluczowe było zwycięstwo Podbeskidzia ze Zniczem. Tomek Rogala miał na kolanach włączonego laptopa i cały czas śledził wyniki. Zaraz po końcowym gwizdku sędziego cieszyliśmy się z tego, że będziemy grali w barażach. Na konferencję wchodziłem jako trener drużyny, która miała przed sobą jeszcze ten dwumecz. W trakcie konferencji ówczesny wiceprezes PZPN Eugeniusz Kolator przekazał wiadomość, że Komisja ds. Nagłych podjęła decyzję, że bezpośrednio awansowaliśmy do Ekstraklasy. Tak więc do sali wchodziłem jako trener zespołu jeszcze pierwszoligowego, a wychodziłem jako szkoleniowiec ekstraklasowej drużyny. Powrót z Warszawy łatwy nie był. Autokar musiał się zatrzymywać na regulaminowe przerwy, a do Janusza Bodziocha prawie, że bez przerwy telefonował prezes Jacek Krzyżanowski z pytaniem, gdzie jesteśmy, bo na Rynku czekali na nas już kibice. Było to wszystko bardzo spontaniczne. Pojechaliśmy jeszcze na stadion przebrać się. To co zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Kibice tłumnie nas witali. Jak wyszedłem z autokaru to nie pozwolono mi iść. Kibice na rękach zanieśli mnie na Rynek, a tam żeśmy wszyscy utonęli w fontannie. Zostałem pozbawiony wszystkich rzeczy. Zostały mi tylko majtki. Szczęście było takie moje, że żona przywiozła mi zapasowe ubranie. Było to coś wspaniałego. W niedzielę kibicowałem Piastowi, co czynie zresztą od lat. Często bywam na meczach z udziałem tej drużyny. Byłem przekonany, ze Piast o 19 będzie świętował awans.