Krzysiek Kubicki: „Żenada” w Gliwicach

„Piast to nie stragan z marchewkami” – grzmi rzecznik prasowy. „Żenada” – krzyczy wiceprezydent. A wszystko w kierunku „żałosnego” konsorcjum, które deklaruje zainwestowanie 5 mln euro w Piasta Gliwice. I to przed „drugą falą kryzysu”, jak złowieszczą fachowcy. Nie, nie rozumiem tego. Nie nadążam. Wydawało mi się, że biedne jak myszy kościelne śląskie kluby czekają na bogatego „wujka”, który przyjdzie i sypnie kasą. Ale widać nie wszędzie. Bo w takich Gliwicach są oburzeni. Jak ktoś w ogóle śmiał zaproponować za wykupienie akcji 200 tysięcy euro. Jak on mógł! Od razu, w pierwszym faksie miał zaproponować 10 mln euro. Wtedy wiceprezydent Piotr Wieczorek raczyłby zastanowić się, czy krzyczeć, że to żenada. A tak, to nie miał innego wyjścia.

Miasto Gliwice dumne ze swoich działań w Piaście twierdzi, że za 200 tysięcy euro może sprzedać jednego z piłkarzy. Ale żeby cały klub?! Pfff! Przecież mamy NAJCUDOWNIEJSZY stadion. A w dodatku drużyna ma szanse na awans. Grzegorz Muzia, były rzecznik prasowy Piasta, pokusił się o małą analizę. Przypomniał, że miasto Gliwice kupiło pakiet większościowy akcji za 350 tysięcy euro. Dodać należy, że kupiło te udziały w momencie, kiedy Piast GRAŁ w ekstraklasie, więc był znacznie ATRAKCYJNIEJSZY.

Ale niech będzie, że Piast, grając na nowym stadionie, jest więcej warty. Marek Jarzębowski, rzecznik prasowy miasta, wskazuje, że Piast to jedna z wielu spółek, w których kapitał większościowy mają Gliwice. Podkreśla, że magistrat dobrze radzi sobie z ich zarządzaniem. Pytanie tylko, jak porównać klub piłkarski do Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji? Albo Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej.

Umówmy się. O ile każdy korzysta z kanalizacji, o tyle nie każdego musi grzać to, czy Wojtek Kędziora strzeli gola. Chwała miastu, że przejęło akcje klubu, ale teraz kluczowym zadaniem powinno być szukanie inwestora, który przejmie część ciężaru z barków każdego podatnika w Gliwicach. Może pani Zofia, która pracuje w kiosku przy ul. Bojkowskiej i mieszka dwie ulice dalej, nie chce swoimi podatkami zrzucać się na pensję Janka Buryana?

Nie mam wątpliwości, że miasto powinno wspierać sport. Ale zarazem uważam, że właścicielem klubu sportowego powinno być tylko w trybie tymczasowym. Ewentualnego inwestora należałoby powitać z otwartymi ramionami, a następnie… prześwietlić na każdy możliwy sposób, bo cholera wie, kto się kryje za ofertą, którą przysłała jakaś kancelaria prawna. Potem negocjować, żądać więcej… Ale w cywilizowany sposób, a nie zaczynać rozmowy od komentarzy „to żenada, żart jakiś”. Brak klasy, panowie…

Źródło – Sportslaski.pl

0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze