Jak otwierano nowy stadion, felieton kibica

Uczestnicząc w meczu otwarcia nowego Stadionu Miejskiego w Gliwicach, najważniejszy był dla mnie fakt rozpoczęcia nowej ery drużyny piłkarskiej Piasta. Organizatorzy walczyli z czasem do ostatniej chwili, by mecz mógł odbyć się w wyznaczonym terminie, by wszystko było na miejscu, na czas i zrobione perfekcyjnie. Było oczywiście kilka niedociągnięć. Jest jednak to zrozumiałe przy takiej (zupełnie nowej) sytuacji organizatorów. Wszystkie mankamenty schodziły jednak tamtego dnia na dalszy plan. W końcu po wielu miesiącach oczekiwania mój Klub wrócił do Gliwic!

Drugi mecz znów był świętem dla licznie zgromadzonych Kibiców, jednak dla organizatorów powinien stawać się powoli codziennością i „chlebem powszednim”.  Ja, z punktu widzenia kibica siedzącego na sektorze M, byłem świadkiem pasjonującego i trzymającego w napięciu spotkania Piasta z Arką Gdynia (niestety tylko remisowego).  Jednak nie o tym tu mowa.

Postaram się w kilku zdaniach podzielić moimi spostrzeżeniami związanymi z organizacją tych zawodów. Pierwsza czynność, która czeka kibica przed wejściem na stadion to kupienie biletu. I tu miłe zaskoczenie. Po zeszłotygodniowych kilkugodzinnych kolejkach do kas tym razem miła niespodzianka. Bilet w przedsprzedaży (ja kupowałem, a właściwie był kupowany przez znajomego  w środę) można było kupić czekając raptem kilkanaście minut przed kasą na stadionie. Osoby chcące kupić dzisiaj wejściówkę stały w sporej kolejce, która moim zdaniem posuwała się bardzo sprawnie. Jednym słowem Piast spisał się celująco w sprawie dystrybucji biletów.

Swoim zwyczajem, a raczej przyzwyczajeniem z lat poprzednich, jestem niecałą godzinę przed pierwszym gwizdkiem sędziego na stadionie. Trzymam bilet zakupiony wcześniej w ręce i czekam cierpliwie w kolejce do bramofurt. Przede mną kilkanaście osób. Działają dwie z czterech bramek. Jednak idzie całkiem sprawnie. Po około 4 minutach jestem w środku i z radością udaję się na moje miejsce. Rozglądam się po stadionie- pustawo. Jedynie w młynie jest już bardzo dużo kibiców. Kolejne minuty mijały, a ja czekając na znajomych obserwowałem dosyć wolno przybywających na stadion kibiców -a przecież miał być prawie komplet. 15 minut przed pierwszym gwizdkiem dzwoni kolega i mówi, że nie wie czy zdąży wejść przed meczem, bo kolejka do bram jest ogromna. Jak się później okazało miał rację. Dotarł po 15  minutach pierwszej połowy, a nie był ostatnim kibicem wchodzącym na stadion. Jeżeli działały tylko 2 z 4 bramek, to jest to poważne zaniedbanie organizatorów. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że trzeba było przyjść wcześniej- jednak pogoda nie zachęca do zasiadania na trybunach godzinę przed meczem…

Jesteśmy już wszyscy na stadionie, kibice w młynie dopingują jedenastkę Piasta, bawiąc się przy tym jak mniemam w najlepsze. A co najważniejsze swoim dopingiem i skutecznym zachęcaniem tzw. pikników do dopingu spowodowali, że cały stadion żył meczem. Wsparcie dla naszych piłkarzy biegło z każdej strony boiska. Spiker także zachęcał do dopingu. Mam jednak do niego małe zastrzeżenia. W pierwszej połowie przegrywając Piast wykonuje rzut rożny- a tu nagle spiker zaczyna tłumaczyć, którędy można opuścić stadion po zakończeniu meczu!!! No chyba nie był to najlepszy moment na tłumaczenia dotyczące rozwiązań logistycznych po meczu. Odrobina wyczucia.

Pierwsza połowa minęła. Czas na tradycyjną kiełbaskę meczową. Niestety to co było tydzień temu zastałem i tym razem. Po pierwsze kiełbaski nie były po raz kolejny takie smaczne jak na starej Okrzei czy  w Wodzisławiu- no jednak być może jest to kwestia gustu… Jednak 10 zł za kiełbaskę- cena chyba zbyt wygórowana (w Wodzisławiu kosztowała 6 zł podobnie jak na starym stadionie). O napój nie proszę bo zobaczyłem, że nie ma przykrywki. Zważywszy, że słonecznikowe łuski latają w powietrzu wolałem nie sprawdzać czy wpadną do mojego napoju. Jeszcze jedna rzecz bardzo by się przydała- stoły gdzie można by postawić papierowy talerzyk z upragnioną meczową kiełbaską bo znacznie ułatwiłoby to konsumpcję. Chyba, że Panowie z monitoringu kręcą program „Ukryta kamera” pt. jedzeniowa gimnastyka.

Stojąc w kolejce po posiłek, a później go jedząc zastanawiałem się nad losem palaczy, którzy w przerwie meczu chowali się pod trybunami, w ubikacjach by puścić dymka. Tu oczywiście żadna wina organizatorów- takie prawo mamy w Polsce. Jednak moim zdaniem należałoby zastanowić się, nad stworzeniem palarni dla tych, którzy chcą zapalić.  Z drugiej strony skoro dym z grilla nie przeszkadza nikomu to dlaczego dym papierosowy miałby komuś przeszkadzać…

W drugiej połowie prawie wszystkie sektory przeznaczone dla gospodarzy były wypełnione niemalże do ostatniego miejsca. Za wyjątkiem centralnej trybuny od strony budynku klubowego. Sektor VIP świecił niestety pustkami i pojedyncze osoby na nim siedzące psuły ogólny widok stadionu. I tu mam nadzieję, że swoimi działaniami Zarząd Piasta zapełni ten teren stadionu.

Już po pierwszym meczu były sygnały, żeby na dwóch boiskowych telebimach wyświetlać czas boiskowy a nie czas zegarowy. Patrząc na pierwsze dwa mecze Piasta każda minuta jest cenna i mogąca zmienić rezultat. Lepiej dla nas kibiców byłoby, żeby wiedzieć ile czasu zostało do końca spotkania a nie bawić się w obliczenia o której zaczęła się połowa. Patrząc na możliwości tych telebimów nie jest chyba wielkim problemem zrobić taką zmianę.

Zabawna sytuacja miała miejsce po tuż po ostatnim gwizdu sędziego w momencie, gdy zaczęliśmy opuszczać stadion. Spiker oznajmił, że jeden z kibiców wymieniony z imienia i nazwiska, proszony jest o zwrócenie piłki. Kibic chcąc chyba zachować na pamiątkę futbolówkę, która wyleciała za boisko schował ją pod kurtkę. Był to pokaz skuteczności monitoringu stadionowego, którego montaż opóźnił oddanie nowego obiektu.

Po meczu my kibice powinniśmy swobodnie i spokoju opuścić stadion. Po pierwszym meczu nie było większego problemu bo większość bram było otwartych. Tym razem większość kibiców musiało wyjść jedną, tzw. starą bramą od strony cmentarza (nie mam niestety pewności czy pozostałe bramy były otwarte). Droga do tej bramy stopniowo robi się węższa tworząc wąskie gardło. Może to doprowadzić do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Niestety były już bardzo tragiczne wypadki w podobnych sytuacjach.

Podsumowując, jest grupa kibiców ze mną włącznie, która przychodziła na stary stadion, robiła wycieczki na każdy mecz do Wodzisławia i niezależnie jakie będą niedociągnięcia na nowym obiekcie i tak przyjdziemy obejrzeć naszych piłkarzy w akcji. Jednak jest rzesza kibiców, którzy przyszli na mecz po raz pierwszy albo wrócili na stadion po wielu latach przerwy. Ludzie zarządzający Piastem powinni zrobić wszystko co jest w ich mocy, żeby ta pierwsza wizyta nowych kibiców nie była ostatnią, żeby ten pierwszy ich mecz zaszczepił bakcyla Piasta Gliwice. W związku z tym te niedociągnięcia organizacyjne powinny być jak najszybciej usunięte by nie tylko widok z trybun był doskonały, ale także wejście, cała otoczka i wyjście po meczu były na najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej, a przez całą rundę wiosenną trybuny będą wypełnione zadowolonymi kibicami.

Przemysław Józwiak

0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze