Sobotni mecz Gieksy z Piastem miał pierwotnie odbyć się w sobotę wieczorem, przy sztucznym oświetleniu, co jest dobrą porą dla kibiców. Ze względu jednak na transmisje telewizyjną spotkanie to zostało przeniesione na niedzielę, a rozpoczęcie zaplanowano na godz. 12:30. Spowodowało to dość dynamiczną dyskusję, nawet na łamach mediów. Czy to normalna godzina dla rozgrywania spotkań? – Wolałbym grać, tak jak to było pierwotnie zaplanowane, czyli w sobotę wieczorem, ale skoro ktoś ustalił taką godzinę, to trzeba się do tego dostosować – słusznie zauważa Mateusz Matras. – Podobnie zdanie ma też Tomasz Podgórski – Mi się lepiej gra przy światłach. To bardziej optymalna pora dla stworzenia fajnego widowiska. Nie oznacza to jednak, że zagramy inaczej. Tak jak w każdym meczu zresztą, będziemy starali się pokazać z jak najlepszej strony – mówi kapitan Piastunek.
Może w dzisiejszej polskiej lidze, to rzeczywiście wczesna pora, ale w przeszłości, rozgrywanie spotkań, nawet przed południem było na porządku dziennym. Dla przykładu, gdy mecz odbywał się w niedzielę, często pojedynki zaczynały się o godz. 11:00 lub w samo południe i bez względu na porę roku. W klubowych kronikach znajdziemy również informację, że Piast z GKS Katowice rywalizował już w meczach o punkty o wcześniejszej porze niż ta z najbliższej niedzieli. Dla przykładu 27 października 1974 r. grając o 11:00 na stadionie przy ul. Okrzei, gliwiczanie przegrali z Gieksą 0:1. Kolejny raz, oba zespoły zmierzyły się 14 marca 1976 r. i też o 11:00 sędzia zagwizdał po raz pierwszy. Wtedy to na Bukowej, Piast za sprawą dwóch goli Leszka Durajczyka (74 i 85 min) wygrał z GKS Katowice 2:1. Taki wynik pewnie by satysfakcjonował zarówno fanów Piasta jak i zawodników w najbliższym meczu. A jak będzie, to się okaże w niedzielę.