Piast stracił formę, a przede wszystkim skuteczność, jaką prezentował na początku sezonu. Gliwiczanie w ostatnich trzech meczach zdobyli tylko jednego gola i to z rzutu karnego. Można więc powiedzieć, że wróciły demony z rundy jesienniej poprzedniego.

Niewątpliwie wpływ na to ma brak w składzie Michaela Amyawa, który potrafił zrobić różnicę. Nie potrafi odnaleźć się też Jorge Felix, który miał dobre wejście w ten sezon. Coraz bardziej też drażni wszystkich indolencja zawodników, którzy mają zdobywać bramki. Piasecki pokazuje, że bardziej nadaje się na stopera niż napastnika, a Rosołek to nawet do sytuacji nie dochodzi. Jeśli nie zaskoczy Cypryjczyk, to jesień nie zapowiada się ciekawie. Szkoleniowiec Piasta na pomeczowej konferencji zresztą przyznał, że to własnie brak skuteczności był powodem porażki.
– Porażka po dziesięciu ligowych spotkaniach bez przegranej boli. Nawet jeśli graliśmy z klasową drużyną, to nie jest to nic przyjemnego. Jeżeli chodzi o sam mecz, to pierwsza połowa z przewagą Jagiellonii, jeśli chodzi o posiadanie piłki i próby wykreowania akcji. W kwestii sytuacji, to my mieliśmy pierwszą najlepszą, a na pewno nie gorszą niż mieli rywale, po której objęli prowadzenie. Niestety, nie potrafiliśmy jej wykorzystać i przegrywaliśmy 0-1. Dobrze pracowaliśmy w tej części gry, na niewiele pozwoliliśmy gościom, co też było naszym planem. Brakowało nam odwagi i zdecydowania w działaniu z piłką. W drugiej połowie potrafiliśmy odważniej operować piłką i zepchnęliśmy do defensywy zespół Jagiellonii. Też mieliśmy kolejną dobrą sytuację, ale też jej niestety nie wykorzystaliśmy. Trudno wtedy myśleć o pozytywnym wyniku. Gdy więcej ryzykowaliśmy, to przeciwnik też miał dobre okazje na podwyższenie. To był mecz, w którym decydowała skuteczność i wykorzystanie tej lepszej sytuacji.

Jak się nie strzela bramek to nie można wygrać meczu, a gdy gra się z tak ofensywną drużyną jak Jagiellonia, to prawie pewne jest, że się przegra.

– To jest konsekwencja grania wysokim pressingiem. Wyszliśmy bardzo wysoko, a też przypadek sprawił, że piłka spadła pod nogi Villara. Trochę ryzyka jest w takim graniu, a Jagillonia to taki zespół, który potrafi to wykorzystać. Moim zdaniem kwestia bronienia w tym meczu nie była problemem, tylko to, ze nie potrafiliśmy strzelić bramki – przyznał Vuković.

Teraz Piasta czeka wyjazd do Szczecina, a tamtejsza Pogoń u siebie jest zespołem ultra ofensywnie nastawiona i skuteczna. Musi coś szkoleniowiec wymyślić, albo zaryzykować, bo z taką grą jak w meczu z Jagiellonia to trudno będzie pokonać Portowców.

Zobacz też skrót meczu