Kamil Wilczek zakończył już swoją przygodę z Piastem. Władze klubu z Okrzei nie zdecydowały się na przedłużenie kontraktu, choć była taka możliwość. Zadecydowały pewnie zarówno względy sportowe jak i finansowe.

Pożegnanie miał jednak godne. Gdy schodził z murawy podczas meczu z Jagiellonią, na stojąco dziękowało mu 8 tysięcy kibiców. Nie tylko za to, co zrobił dla Piasta, ale dla całej polskiej piłki.

Wilczek pochodzi z Wodzisławia Śląskiego, jest wychowankiem tamtejszej Wodzisławskiej Szkoły Piłkarskiej. Jeszcze jako junior wyjechał do Hiszpanii, gdzie szkolił się m.in. w takich klubach jak: UD Horadada i Elche Ilicitano CF. Mając 19 lat wrócił do Polski do pierwszoligowego wówczas GKS Jastrzębie. Tam był już podstawowym zawodnikiem. Pierwszy kontakt z Piastem miał w październiku 2007 roku, będąc jeszcze zawodnikiem klubu z Jastrzębia. Spotkanie rozgrywane na poziomie pierwszoligowym zakończyło się wówczas bezbramkowym remisem. Po raz pierwszy zawodnikiem Piasta został w przerwie zimowej sezonu 2008/09. W niebiesko-czerwonych barwach zadebiutował 28 lutego 2008 roku w przegranym 0:1 meczu z Cracovią. Pierwszą bramkę zdobył w spotkaniu z Jagiellonią Białystok. Był to gol wyrównujący na 1:1. W tym premierowym sezonie rozegrał 13 spotkań strzelając 2 gole. Kolejna kampania była już dla niego bardziej udana, bo wystąpił w 26 meczach, 5 razy wpisywał się na listę strzelców. Natomiast nie był to udany sezon dla klubu, bo Piast spadł z Ekstraklasy. Wilczek przeszedł wówczas do Zagłębia Lubin za kwotę 350 tys. Euro. Wówczas  były to bardzo duże pieniądze. W Lubinie spędził trzy lata, ale nie był to dal niego udany okres. Zagrał w 42 meczach Ekstraklasy, strzelając tylko 2 bramki. Latem 2013 roku wrócił do Piasta. Klub z Okrzei był już wówczas ponownie w Ekstraklasie, a trenerem Marcin Brosz. Już w pierwszym sezonie okazał się poważnym wzmocnienie. Wilczek wystąpił w 33 meczach, strzelając 9 goli. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że w dużej dzięki niemu gliwiczanie utrzymali się w Ekstraklasie, zajmując 12 miejsce. Kolejna kampania to już była eksplozja formy i talentu. Wilczek zagrał w 37 meczach, na boisku przebywał przez 3017 minut, strzelając 20 bramek, co dało mu tytuł pierwszego w historii Piasta i jak na razie jedynego króla strzelców ekstraklasy. Jako pierwszy piłkarz z Gliwic strzelił wówczas Legii Warszawa trzy gole w jednym meczu. W przedostatniej kolejce w spotkaniu z GKS Bełchatów ustanowił niepobity do dziś klubowy rekord, zdobywając w jednym spotkaniu ekstraklasowym cztery bramki. 8 czerwca 2015 podczas gali Ekstraklasy, podsumowującej sezon 2014/2015, został uhonorowany dwoma tytułami – napastnika sezonu piłkarza sezonu Ekstraklasy. Rzadko się zdarza, aby piłkarz z klubu, który na koniec sezonu zajął 12 miejsce został tak uhonorowany. Wilczek do dziś pozostaje ostatnim polskim królem strzelców w Ekstraklasie. W kolejnych latach bowiem po ten tytuł sięgali tylko zagraniczni piłkarze.

Te tytuły otworzyły mu drogę do zagranicznych klubów. Najpierw trafił do włoskiego Carpi FC 1909. Tamtejszy klimat mu jednak nie służył. Przeniósł się do duńskiego Brandy, gdzie spędził cztery lata. To był bardzo udany dla niego okres. Zagrał w 163 meczach, strzelając we wszystkich rozgrywkach 92 bramki. Zdobył Puchar Danii, został też królem strzelców. W 2019 roku przeniósł się do Turcji, ale to nie był jego klimat. Wrócił do Dani, ale już do innego klubu tego kraju – FC Kopenhaga. We wrześniu 2020 roku Piast rywalizował z FC Kopenhagą w eliminacjach do Ligi Europy. Duńczycy wygrali 3:0, a bohaterem tego meczu został Kamil Wilczek, który strzelił pierwszą bramkę i asystował przy trafieniu Jonasa Winda. Dla ekipy z Kopenhagi zdobył 14 goli.

Kolejny sezon nie był już tak dla niego udany. Ówczesny trener FC Kopenhagi   – Jess Thorup nie widział go w pierwszym składzie. Jesienią 2022 roku zagrał tylko w 6 meczach, strzelając 1 bramkę.  Zimą pojawiła się propozycja gry w Piaście. Do zespołu dołączył wówczas król strzelców ligi estońskiej Rauno Sappinen. Wilczek miał być tym drugim, bardziej doświadczonym napastnikiem.  Jego powrót entuzjastycznie wręcz przyjęli kibice, a media określiły to jako ciekawy transfer.  Wilczek nie zawiódł. Wiosną zagrał w 14 meczach , zdobywając 5 bramek. Sezon 2022/23 był jeszcze lepszy. Wystąpił w 29 spotkaniach, strzelając 9 goli. Zaliczył też kolejnego hat-tricka. W meczu ze Stalą Mielec trzykrotnie pokonał bramkarza z Mielca. Piast zakończył tę kampanie na 6 miejscu. Mimo zaawansowanego wieku jak na piłkarza Alexandar Vuković – trener Piasta – liczył, że pomoże drużynie w kolejnym sezonie. Niestety już na początku nabawił się kontuzji i do gry wrócił dopiero w lutym 2024 roku. Pod koniec sezonu wrócił już do formy. Strzelił dwie bramki i był ważnym ogniwem zespołu.

Foto: piast-gliwice.eu

Kamil Wilczek zagrał też w reprezentacji Polski. Debiutował w kadrze selekcjonera Adama Nawałki. Wystąpił w wygranym 2:1 meczu eliminacji mistrzostw świata z Armenią (11 października 2016). W kadrze Polski zaliczył trzy występy.  W maju 2018 roku znalazł się 35-osobowym składzie reprezentacji Polski na mistrzostwa świata w Rosji. Po ostatecznej selekcji, Adam Nawałka nie powołał go do wąskiej, 23-osobowej kadry na mundial 2018.

Kamil Wilczek w barwach Piasta rozegrał łącznie 166 meczów, w których zdobył 52 bramki i zanotował dziewięć asyst. Ten bilans sprawia, że jest najlepszym strzelcem niebiesko-czerwonych w Ekstraklasie i czwartym  pod względem skuteczności napastnikiem w historii Piasta. Więcej bramek na koniec mają tylko Ewald Dera (98), Grzegorz Żmuda i Wojciech Kędziora (61). Waga bramek Wilczka jednak jest większa, bo pozostali napastnicy zdobywali je głównie na zapleczu Ekstraklasy, albo nawet w niższych ligach.

Czy Kamila Wilczka można zaliczyć do legend Piasta? Trudno porównać jego karierę z Ryszardem Kałużyńskim, Lesławem Dunajczykiem czy Jarosławem Kaszowskim, którzy praktycznie całe swoje piłkarskie życie od juniora do zakończenia kariery grali w niebiesko-czerwonych barwach. Z pewnością jednak Wilczkowi należy się miejsce w Alei Gwiazd Piasta i w jedenastce wszechczasów Piasta Gliwice. To jest piłkarz wybitny i pewnie spełniony.  Warto też podkreślić, że Kamil, mimo że w futbolu osiągnął sukces,  zawsze pozostawał  skromnym  człowiekiem, nie uciekał dziennikarzom i kibicom.  Chętnie też włączał się w różnie akcje charytatywne.   Godnie też przyjął rozstanie z klubem z Okrzei, choć jeszcze pewnie my mógł tu grać i dać coś więcej drużynie niż tylko nazwisko. Życzymy mu, aby jeszcze cieszył swoją gra kibiców.

Opracowanie: piast.gliwice.pl