
Przed
rozpoczęciem tego sezonu za głównych pretendentów do awansu
uważano zespoły Piasta Gliwice i Uranię z Rudy
Śląskiej. Urania zawiodła swoich kibiców, Piast przeciwnie,
choć pierwsze mecze nie zapowiadały końcowego sukcesu.
Szczęśliwe zwycięstwa nad Ciochowicami i rezerwami Carbo, a potem porażki z Silesią i
Andaluzją ostudziły nieco nastroje wśród kibiców i
działaczy Piasta. Pojawiły się nawet głosy, że
przyjdzie "zimować" w lidze okręgowej. Na całe szczęście
główni rywale do awansu także tracili punkty i w szóstej kolejce po
raz pierwszy gliwiczanie wyszli na pierwsze miejsce w tabeli. Wprawdzie
już tydzień później Piast stracił tą lokatę na
rzecz Rozbarku, ale w 11 kolejce znów niebiesko-czerwoni powrócili na fotel
lidera i nie oddali go już do końca rozgrywek. Jednym z twórców tego
sukcesu był niewątpliwie trener Kazimierz Gontarewicz,
który po reaktywowaniu zespołu seniorów Piasta skutecznie
przewodził niebiesko-czerwonej jedenastce od awansu do awansu.
Działacze Piasta od początku obrali mądrą strategię
działania. Nie było spektakularnych wzmocnień, wydawania
wielkich pieniędzy na zakupy zawodników, bo też ich nie posiadano.
Klub wciąż funkcjonował na zasadzie amatorskiej. Podstawowi
zawodnicy mogli liczyć na etaty w zaprzyjaźnionych firmach. Reszta
grała za przysłowiową czapkę gruszek. W takiej sytuacji w
porównaniu do poprzedniego sezonu dokonano tylko kilka roszad kadrowych.
Kazimierz Gontarewicz, świetny niegdyś
piłkarz wiedział jednak jak skleić z tych graczy
drużynę. Postawiono na młodych zawodników. Średnia wieku
w zespole wyniosła 23 lata. Z nowych graczy dobrze wkomponował
się do zespołu Janusz Plewa. Zadebiutował w meczu z
Silesią Miechowice i już do końca rozgrywek nie
opuścił żadnego spotkania. Poważnym wzmocnieniem
miał być powrót do drużyny Krzysztofa Wiśniowskiego. Ten
doświadczony 29 - letni piłkarz miał być reżyserem
gry i kierować drużyną. Gnębiły go jednak kontuzje i
nie w pełni wywiązał się ze swojej roli. W pamięci
kibuców zapisał się jednak kapitalnymi golami. Jego uderzenia z
dystansu w meczach z Zametem i
Siemianowiczanką były jednymi z najefektowniejszych goli zdobytych
przez gracza Piasta w tym sezonie. W rundzie jesiennej najdłużej na
boisku przebywali: W. Gontarewicz (1233 min. w 15
meczach ), M. Grymel (1035 min. w 12 meczach ) i G. Słodczyk (1020 min.
w 15 meczach). Najwięcej bramek dla Piasta zdobył ten ostatni,
który jesienią siedmiokrotnie umieszczał piłkę w siatce
rywali. Mimo to napastnik ten nie był zadowolony ze swojej
skuteczności. – „Jako najbardziej wysunięty napastnik mogłem
ich zdobyć znacznie więcej” - przyznał się
samokrytycznie. Obiecywał też, że na wiosnę na pewno
się poprawię. Na drugim miejscu w tej klasyfikacji uplasował
się W. Gontarewicz zdobywając
pięć goli. Walkowiak trafiał cztery razy do bramki rywali, Paradziej i Wiśniowski zaliczyli po trzy gole,
Krzywko i Staniczek dwukrotnie wpisywali się na listę strzelców, Charmułowicz, Czekaj i Komar po jednym razie. Najszybciej
gliwiczanie strzelili gola w meczu z Odrą Miasteczko Śląskie.
Już w 2 min. Słodczyk pokonał bramkarza Odry. Więcej
bramek gliwiccy piłkarze strzelali zazwyczaj w drugiej połowie -
18, przy 11 zdobytych w pierwszej części. W tej rundzie kibice Piasta
byli świadkami zdobycia przez gliwickich piłkarzy dwusetnego gola
od chwili reaktywacji drużyny seniorów w 1997 roku. Jego autorem
był nie kto inny jak Grzegorz Słodczyk,. Bramkę tę
zdobył w 67 min meczu z Uranią Ruda Śląska.
Najwięcej goli Piast strzelił jesienią drużynie Naprzodu Łubie. W spotkaniu o Puchar Polski
podopieczni trenera Gontarewicza aż
jedenastokrotnie pokonali bramkarza Naprzodu. Ten
sukces notabene na niewiele się zdał, bo później Piastunki
uległy u siebie wyżej notowanemu Carbo
Gliwice 0:3 i pożegnały się z PP. Jesienią natomiast
zawiódł Tomasz Stępień. Najlepszy strzelec poprzedniego sezonu
nie zdobył w okręgówce ani jednego gola. W sumie Piast
strzelił w tej rundzie 29 bramek, co dało średnią prawie
dwa gole na mecz. O jednego więcej zdobyli tylko piłkarze Rozbarku
Bytom. Drużyna z Bytomia dość niespodziewanie wyrosła na
najgroźniejszego konkurenta Piasta do awansu. Bramkarz Rozbarku rzadziej
też o jedne raz wyciągał piłkę z siatki niż
golkiper Piasta. Osiem goli Piast strzelił z rzutów karnych. To spora
liczba. Przeciwnicy nawet zarzucali Piastowi, że ma przychylnych
sędziów. Gliwiczanie jednak byli dużo lepiej wyszkoleni technicznie
od rywali stąd częste faule w obrębie szesnastu metrów.
Największym pechowcem okazał się Robert Walkowiak, który dwa
razy nie wykorzystał "jedenastek". Największym
szczęściarzem można nazwać natomiast Mariana Paradzieja. W meczu z Siemianowiczanką strzelił
zwycięskiego gola w 93 min meczu. Przypomniał się też
kibicom Rafał Gałuszka. Mimo zaawansowanego, jak na piłkarza
wieku żwawo poruszał się po boisku i był filarem
gliwickiej defensywy. Za najładniejszy mecz kibice zgodnie uznali
wygrane 4:1 spotkanie z Uranią Ruda Śląska. Było to
najwyższe zwycięstwo gliwiczan w lidze. Gole w tym meczu
padały po ładnych, szybkich i płynnych akcjach.
Najsłabsze spotkanie Piast rozegrał w Piekarach, gdzie uległ
miejscowej Andaluzji 1:2 i była to najwyższa porażka Piasta.
Jeszcze dwa razy w tym sezonie gliwiczanie wracali na tarczy. Z Miechowic i
Bytomia, gdzie przegrywali notabene po dobrych występach w stosunku 0:1.
Podopieczni K. Gontarewicza zwyciężali
12-krotnie i ani razu nie zremisowali. Na własnym boisku zachowali miano
niepokonanego. Przed rundą rewanżową GKS Piast miał trzy
punkty przewagi nad drugim Rozbarkiem i cztery na trzecią
Przyszłością Ciochowice. Reszta drużyn nie liczyła
się już w walce o awans. Z rywalizacji odpadła nawet Urania,
która miała w swoich szeregach ex pierwszoligowca Bogusława Cygana.
Napastnik z Rudy Śląskiej strzelił w rundzie jesiennej 14 goli
i przewodził stawce najlepszych strzelców naszej ligi. Największymi
boiskowymi "brutalami" w Piaście byli Komar i Wiśniowski.
Pierwszy zobaczył 3 żółte kartki i jedną czerwoną.
Drugiego sędziowie ukarali czterema "żółtkami" . W
sumie piłkarze Piasta ujrzeli jesienią 20 żółtych i dwie
czerwone kartki. Paradoksalnie, mimo dobrej gry i wyników na trybunach nie
zasiadało już tyle ludzi co w poprzednich sezonach. Frekwencja
spadła, mimo że bilety kosztowały tylko 5 zł.
Organizacyjnie GKS Piast potęgą oczywiście wtedy nie był,
ale podziw budziła konsekwencja w realizacji celu, jakim był
mozolny powrót do piłki na wysokim poziomie i upór w szkoleniu
młodzieży. W Piaście już wtedy ćwiczyło
więcej młodych zawodników, niż w niejednym klubie pierwszej
ligi.
Wczesną
wiosną skończyła się kadencja zarządu wybranego w
1995 r ma czele którego stał Marcin Żemaitis.
Zarząd ten nie przetrwał w pierwotnym składzie. Prawie co roku
odbywały się Nadzwyczajne Walne Zgromadzenia na których dokonywano
personalnych roszad. Zarząd ten jednak spełnił swoją
rolę. Doprowadził do reaktywacji pierwszej drużyny,
odbudował struktury klubu, stworzył solidne fundamenty do dalszego
rozwoju. Wciąż jednak w klubowej kasie brakowało pieniędzy.
W perspektywie awansu do IV pólprofesjonalnej
już ligi narodził się pomysł, aby we władzach klubu
zasiedli ludzie polityki, biznesu, jednym słowem tacy, którzy realnie
będą mogli wesprzeć zespół i zdobywać środki na
realizację wyznaczonych celów. W marcu 2000 r. w zburzonym już
budynku klubu „Hutnika” mieszczącego się przy ul.
Jagiellońskiej wybrano 21 osobowy Zarząd. Na jego czele
stanął Tadeusz Wojarski, prezes
Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych. Oprócz niego w
skład zarządu weszli: 1. Andrzej Potocki, 2. Wacław Martyniuk
3. Stanisław Ogryzek, .4. Ryszard Trzebuniak
5. Wiesław Okoński, 6. Tadeusz Wesołowski 7. Piotr Wieczorek,
8. Jacek Krzyżanowski . 9. Jan Kupidura,10. Krzysztof Unold, 11. Jan Szydłowski . 12. Wiktor Pomykała
13. Grzegorz Jaworski 14. Marcin Żemaitis.15. Witalis Nowicki.16.
Andrzej Zarzycki. 17. Henryk Szyrocki, 18. Mariusz Szumański 19.
Grzegorz Łukawski, 20. Władysław Wawrzykowski.
„Jest to powrót do korzeni” zapowiadał nowy sternik klubu. Było to
nawiązanie bowiem to pierwszego mecenasa finansowego klubu jakim
był w 1945 r. GZUT. Zakład ten jednak nie stał się
sponsorem piłkarzy. Tadeusz Wojarski, nie
dał też sobie rady z prowadzeniem organizacji sportowej. 28
sierpnia 2000 r. odbyło się Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Klubu
na którym Wojarski złożył
rezygnację. Na nowego prezesa wybrano ówczesnego posła
Rzeczpospolitej Polskiej - Andrzeja Potockiego. To jemu przypadło
zadanie wprowadzenia zespołu do III ligi. Uda mu się znacznie
więcej. Pod koniec swojej kadencji „załatwił” Piastowi
dzierżawę Giełdy Samochodowej, która stanie się na następne
lata głównym źródłem dochodów i po latach otworzy furtkę
do Ekstraklasy. Funkcję dyrektora w tym okresie pełnili Leszek Dunajczyk i Andrzej Tarachulski. Z tym, że ten
pierwszy przetrwał na stanowisku zaledwie trzy miesiące.
Przygotowania
do rundy rewanżowej miały jak na ówczesne możliwości
profesjonalny charakter. Zespół solidnie przepracował zimę,
rozegrał też serię gier kontrolnych w których przyglądano
się nowym zawodnikom. Wiosną gliwiczanie mogli podziwiać
zupełnie inną drużynę. W zespole wytworzył się
prawdziwy kolektyw. Bardzo dobra atmosfera towarzyszyła piłkarzom
aż do końca rundy rewanżowej. Już w pierwszym meczu
"Młode wilki" rozszarpały Odrę Miasteczko, a potem
kolejne ofiary padały ich łupem. W tym spotkaniu zadebiutował
w barwach Piasta - Damian Płatek. Na początku nie szło mu
najlepiej, ale wraz z upływem czasu spisywał się coraz lepiej
i kiedy w meczu z Zametem popisał się hat-trickiem kibice nadali mu przydomek "Płatigol". Jego umiejętności jako
napastnika były nieprzeciętne i przepowiadano mu
świetlaną karierę. W sumie Damian w 14 występach
zdobył 10 goli co dało mu II lokatę w zespole. Kariery jednak
nie zrobił. Po odejściu z Piasta słuch jednak po nim
zaginął. Wiosną zgodnie z obietnicą rozstrzelał
się Grzegorz Słodczyk. Gole zdobywał dosłownie na
zawołanie. W całym sezonie strzelił 19 bramek i został
najlepszym snajperem Piasta, a w lidze przegrał rywalizację o
jedną bramkę tylko z graczem Andaluzji Piekary Śląskie -
J. Żydkiem. "Słodki" jako jedyny piłkarz nie
opuścił żadnego spotkania. Zagrał we wszystkich 30
meczach (2360 min). Na drugim miejscu pod względem występów
uplasował się Wojtek Gontarewicz.
Wystąpił w 29 spotkaniach zaliczając 2328 min biegania. "Gontar" strzelił dla Piasta 9 goli. W bramce na
stałe zadomowił się Marcin Grymel. Wystąpił w 27
meczach dając sobie strzelić tylko 19 goli z tego 8 na wiosnę.
Nie opuszczali też meczów: Walkowiak (28 spotkań - 8 goli)
Stępień (28, 2), Plewa (26, 1), Wasilewski (26, 1), Kaszowski (24,
1), Wiśniowski (23, 3), Staniczek (20, 6), Bajcer
(19, 2), Krzywko (19, 2), Komar (16, 1), Riss (16,
1) Charmułowicz (14, 1), Leżała
(11), Gardiasz (10), Gałuszka (9), Warszewski
(9, 1), Czekaj (7, 1), Przybyła (7), Paradziej
(6, 3), Szumski (6), Wiluk (6), Ryń (5, dwa
gole puszczone), Kolasiński (2). Krzysztof Kolasiński to wychowanek
Piasta. Mając zaledwie 18 lat w meczu z Uranią dostał od
trenera najbardziej odpowiedzialne zadanie. Pilnował weterana
piłkarskich boisk - Cygana i z obowiązku tego wywiązał
się na piątkę. Kazimierz Gonatrewicz
po raz kolejny "utarł nosa" tym, którzy twierdzą, że
nie jest dobrym trenerem. Swoimi decyzjami, często dla laików
niezrozumiałymi, udowodnił, że na swoim fachu się zna.
Popularny "Kazek" stał się bardzo lubiany i
jednocześnie bardzo szanowany przez swoich podopiecznych, a kibice
się już tak do niego przyzwyczaili, że nie wyobrażali
sobie innego człowieka w roli szkoleniowca Piasta. Za najbardziej
dramatyczne spotkanie wiosny, kibice uznali mecz z Sośnicą Gliwice.
Niewątpliwie było to spotkanie godne boisk znacznie wyższych
klas. Niebiesko-czerwoni byli najlepsi we wszystkich klasyfikacjach.
Strzelili najwięcej goli (74) i stracili najmniej (21). Zarówno na
jesieni jak i na wiosnę kończyli rozgrywki na I lokatach. Nikt nie
wygrał od nich więcej spotkań (25) i nie przegrał mniej
(4). Zanotowali tylko jeden remis. Średnio zdobywali 2,4 bramki na mecz.
Zwyciężyli również w klasyfikacjach najlepszych drużyn u
siebie i na wyjazdach. Piast zdobył w 30 meczach 76 punktów. Druga
drużyna w tabeli miała ich „zaledwie” 61. Z 15 punktową
więc przewagą Piastunki weszły do IV ligi.
Coraz
lepiej szła praca z młodzieżą. Podopieczni Zygmunta Kajdy
i Romana Markiewicza w "Międzywojewódzkiej lidze juniorów"
zajęli świetne szóste miejsce wyprzedzając takie firmy jak GKS
Katowice, Raków Częstochowa czy Polonię Bytom., a rezerwy MLJ czyli
juniorzy o rok młodsi uplasowali się ostatecznie na również
bardzo dobrym 8 miejscu.
Trzy awanse z rzędu
rozbudziły nadzieje sympatyków Piasta do tego stopnia, że nikt
sobie nie wyobrażał, aby za rok znów niebiesko-czerwoni nie byli
najlepsi. Poprzeczka zarówno dla działaczy jak i piłkarzy
została zawieszona o kilka poziomów wyżej. Jak się miało
jednak okazać, wszyscy sprostali nowym wyzwaniom.
Kadra,
występy
Relacje
Tabele
Wyniki
Strzelcy
Puchar
Polski
Sparingi
Ciekawostki statystyczne (V liga, tylko Piast)
Ciekawostki statystyczne (cała V liga)
Zdjęcia (w przygotowaniu)
|