
Sobota 15 maja 2010 roku będzie wspominana zarówno
przez piłkarzy jak i przez kibiców Piasta prawdziwie sądnym dniem.
W tym dniu bowiem niebiesko-czerwoni po dwóch latach
pobytu w gronie najlepszych drużyn w kraju opuścili
Ekstraklasę. Spadek tym bardziej bolesny, bo przypadł na 65
rocznicę istnienia klubu. Taka jednak jest specyfika sportu, że
sukcesy przeplatają się z porażkami. W pierwszym sezonie Piast
dość pewnie utrzymał się w Ekstraklasie. Ligowy byt
gliwiczanie zapewnili sobie w przedostatniej kolejce, pokonując w
Wodzisławiu Odrę 2:0. Kluczem do sukcesu była wyjątkowo
konsekwentna gra w defensywie. Gliwiczan przyrównywano do słynnego
włoskiego catennacio.
W przerwie letniej nie pozostało nic innego jak
tylko wzmocnić formacje ofensywne i można było myśleć o
grze o coś więcej niż utrzymanie. Z takiego poniekąd
słusznego założenia wyszli klubowi działacze.
Ściągnięto trzech graczy, którzy mieli ciągnąc
grę i strzelać gole, a byli to: Jakub Biskup, Przemysław
Łudziński i Roman Maciejak. Wzmocniono też defensywę. Z
Odry Wodzisław przyszedł Sławomir Szary. Obiecującym
zawodnikiem miał być pozyskany z Rakowa Częstochowa Artur
Lenartowski. Zrezygnowano natomiast z usług graczy, którzy rzadko
pojawiali się na murawie. Do innych klubów powędrowali: Marcin Folc, Daniel Koczon, Piotr
Prędota, Mirosław Widuch (koniec
kariery), Przemysław Wysocki, Piotr Bronowicki, Jedynym piłkarzem,
którego puszczono wbrew woli był Grzegorz Kasprzik.
Trudno jednak było Grzegorza zatrzymać, gdyż propozycja gry w
Lechu Poznań i kwota odstępnego zaoferowana przez „Kolejorza” była zbyt kusząca. W jego miejsce
przyszedł Rafał Kwapisz, podstawowy
bramkarz KSZO Ostrowiec.
Nie on jednak stanął między słupkami w
inaugurującym sezon 2009/10 meczu z Lechem Poznań. Trenerzy
postawili na Jakuba Szmatułę. Aktualny
już Mistrz Polski okazał się za silny na jedenastkę z
Okrzei. Pomiędzy 50 a 66 min po strzałach Peszki, Rengifo i Wilka, Szmatuła
trzy razy wyciągał piłkę z siatki. Gola na otarcie
łez zdobył debiutant, Roman Maciejak. Inauguracja sezonu, która
miała miejsca na stadionie przy ul. Okrzei w obecności kompletu widzów więc nie wypaliła. W drugiej kolejce
Piast pojechał do Chorzowa. Wydawało się, że Ruch , jeden z najsłabszych
finansowo klubów w Ekstraklasie będzie przeciwnikiem do ogrania.
Tymczasem podopieczni Dariusza Fornalaka
gładko ulegli podopiecznym Waldemara Fornalika 0:2. Teraz już
wiemy, że nie była to żadna niespodzianka. Niebiescy okazali się bowiem największą rewelacją sezonu
2009/10 zajmując na koniec rozgrywek trzecie miejsce. Przełamanie
przyszło w następnym meczu. Na stadionie przy ul. Okrzei Piast
rozstrzelał Zagłębie Lubin 4:1. Spotkanie to zaczęło
się niepomyślnie dla gospodarzy, bo już w 9 minucie Micański wyprowadził lubinian na prowadzenie.
Potem jednak prawdziwy popis gry dali Kamilowie - Wilczek i Glik. Ten
pierwszy dwa razy upokorzył bramkarza Zagłębia, Glik raz, a
dzieła zniszczenia dopełnił Olszar. Ten ostatni jednak
niezadowolony opuszczał plac gry, bo zmarnował jeszcze kilka wybornych
okazji do podwyższenia wyniku. Było to najwyższe
zwycięstwo zespołu z Okrzei w Ekstraklasie.
Tydzień później gliwiczanie bezlitośnie
wykorzystali słabość GKS Bełchatów, pokonując na ich
terenie Górników 1:0. Złotą bramkę strzelił wychowanek
klubu – Daniel Iwan. – Cieszę się ze
strzelonego gola, ale zdaje sobie sprawę, że jeszcze dużo mi
brakuje – skromnie po końcowym gwizdku sędziego mówił bohater
tego spotkania. Kolejnym przeciwnikiem Piasta była Odra Wodzisław.
W 13 min wynik tego pojedynku otworzył Olszar. Po zmianie stron
wyrównał Wodecki. Wodzisławianie przeważali, byli w tym dniu
zespołem lepszym, ale w 68 min fenomenalnym uderzeniem z około 30
metrów popisał się Paweł Gamla.
Piłka po atomowym strzale pomocnika Piasta wylądowała w samym
okienku - gol. stadiony świata ! - krzyczał
stadionowy spiker . Niebiesko-czerwoni po tych
trzech wygranych z rzędu awansowali na 5 miejsce w tabeli. Media
chwaliły, kibice się cieszyli, piłkarze uwierzyli, że
są dobrzy, ale już w następnej kolejce na głowy zawodników
jak słusznie zauważył Maciej Michniewicz zostało wylany
nie kubeł, ale wanna zimnej wody. Polonia Bytom bowiem
rozgromiła jedenastkę z Okrzei aż 4:0. Była to
najwyższa przegrana Piasta w Ekstraklasie.
Bezbramkowy remis z Jagiellonią Białystok przyjęto
z zadowoleniem. Na kieleckiej „Arenie”, Piast po golach Sebastiana Olszara i
Mariusza Muszalika prowadził już 2:0, jednak gospodarze nie tylko odrobili straty, ale i
przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść –
Niektórym moim zawodnikom zabrakło jaj - mówił na konferencji
prasowej Dariusz Fornalak, trener Piasta. Po tej
porażce miejsce w bramce stracił Jakub Szmatuła,
a zastąpił go Rafał Kwapisz. Szybko
jednak gliwiczanie się zrehabilitowali, pokonując w Warszawie na
Konwiktorskiej słabiutką wtedy Polonię Warszawa 2:0.
Łupem bramkowym podzielili się Sebastian Olszar i Jakub
Smektała. Ten drugi zanim strzelił gola, przebiegł z
piłką przez prawie całe boisko. Niestety było to jedyne
trafienie Smektały w minionym sezonie. W następnej kolejce Piast
zremisował u siebie z Legią Warszawa 1:1. W tym spotkaniu do 77
min, po celnym trafieniu Pawła Gamli
prowadzili gospodarze. Wyrównał reprezentant Polski, Maciej Iwański
– Gliwice gnębią Warszawę – pisał po tych meczach
popularny portal 90minut.pl.
Siedem dni później na Stadionie Ludowym w Sosnowcu
Piast zmierzył się z Wisłą Kraków. Gliwiczanie z
aktualnym wówczas jeszcze Mistrzem Polski walczyli jak równy z równym i po strzale
Jakuba Biskupa remisowali 1:1. W 75 min jednak Marcello wykorzystał
gapiostwo obrońców Piasta i po rzucie rożnym
przypieczętował zwycięstwo krakowian. Być może wynik
byłby inny, gdyby mogli zagrać w tym meczu Paweł Gamla i Mateusz Kowalski. W tym czasie cały
świat walczył ze świńską grypą, plaga
przeziębień i chorób nie ominęła też gliwiczan.
Jeszcze na dwie godziny przed meczem z Lechią Gdańsk nie było
wiadome ilu zawodników będzie miał do dyspozycji Dariusz Fornalak. Ostatecznie do protokołu wpisano 15
graczy. W klubowym budynku trwała gorączkowa narada czy nie
zwrócić się do piłkarskiej centrali o przełożenie
tego spotkania. Zdecydowano się jednak grać. Piast wyszedł w
mocno eksperymentalnym składzie i gładko przegrał 0:2. Do
Wrocławia gliwiczanie pojechali z zamiarem przede wszystkim nie przegrać.
Fatalne spotkanie rozegrał jednak Mariusz Muszalik
– To moja wina, przy drugim golu dla Śląska zaliczyłem
asystę – kajał się po końcowym gwizdku sędziego
środkowy Piasta. W 71 min na listę strzelców wpisał się
Łukasz Krzycki, ale na więcej gości nie było już
stać. – Nasza wygrana jest jak najbardziej zasłużona.
Właśnie w takich meczach, gdy gramy z zespołami o podobnym
potencjale musimy wygrywać – na konferencji prasowej mówił
zadowolony trener Śląska, Ryszard Tarasiewicz.
Po tym meczu gliwiczanie przeprowadzili się do
Wodzisławia, gdyż była to już ta pora roku, gdy konieczne
było posiadanie podgrzewanej murawy. Pojedynek z Arką media określiły jako
frajerski w wykonaniu niebiesko-czerwonych. Piast dwukrotnie po
strzałach Sebastiana Olszara i Pawła Gamli
obejmował prowadzenie, by w doliczonym czasie gry, najpierw pierwszej, a
potem drugiej połowy dać sobie odebrać komplet punktów. Tych
dwóch oczek zabrakło na koniec sezonu do utrzymania… Na półmetku
rozgrywek ekipa Dariusza Fornalaka zmierzyła
się w Sosnowcu, bo tam krakowskie drużyny grały w rundzie
jesiennej z Cracovią. Fatalnie jednak bronił Rafał Kwapisz, który miał współudział przy
wszystkich trzech straconych bramkach. Na pocieszenie, gliwiczanie zobaczyli
pięknego gola Przemysława. Ludzińskiego
i trafienie w ostatniej minucie meczu Mateusza Kowalskiego. Tradycyjnym
już zwyczajem jeszcze jesienią, awansem rozegrano dwa spotkania z
rundy wiosennej. We Wronkach gliwiczanie zmierzyli się z
poznańską Lokomotywą i nie dali się przejechać.
Już w 5 min Sławomir Szary wykorzystał idealną
centrę z rogu Mariusza Muszalika i było 1:0 dla gości. W 12 min Sławomir Peszko
wyrównał z rzutu wolnego i na tym się skończyło. W meczu
tym bramki Piasta pilnował po raz pierwszy Maciej Nalepa – Cieszę
się, że wreszcie zadebiutowałem w polskiej ekstraklasie i
że debiut ten był tak udany – mówił do dziennikarzy 31-letni
Maciej Nalepa.
Maciej Nalepa stanął też między
słupkami w pojedynku z Ruchem Chorzów, ale nie dał rady
powstrzymać strzałów Artura Sobiecha i Piotra Stawarczyka. W 15 min
wprawdzie Jakub Biskup
zmusił do kapitulacji Krzysztofa Pilarza, ale nie dało to nawet
jednego oczka. – W nazwisku pomiędzy Fornalakiem
a Fornalikiem jest różnica tylko jednej literki, w tabeli dzieli nas
przepaść - na konferencji prasowej podsumował
osiągnięcia swojej drużyny i Ruchu Chorzów trener Piasta i
były kolega z boiska Waldemara Fornalika. Mimo nieudanej drugiej
części piłkarskiej jesieni, Piast zakończył
rozgrywki z 16 punktami na niezłym, bo jedenastym miejscu w tabeli. Za
największy mankament uznano zbyt dużą liczbę straconych
goli i nad tym drużyna miała pracować w przerwie zimowej
16 zdobytych jesienią punktów nie dawało
gliwiczanom spokojnej zimy. Inne drużyny też jednak w tej pierwszej
części sezonu spisywały się słabo. W najgorszej
sytuacji była wodzisławska Odra, która na półmetku miała
zaledwie 9 oczek. W Wodzisławiu postąpiono w myśl zasady albo
zysk, albo w pysk i wymieniono praktycznie cały
zespół. Jak się miało okazać nie uratowało to Odry
przed spadkiem. W Gliwicach postąpiono inaczej.
Transfery Piasta „Gazeta Wyborcza” porównał do chirurgicznych
cięć. Przybyło czterech zawodników: Bartosz Iwan z GKS
Katowice, Adrian Paluchowski z Legii Warszawa, Mariusz Zganiacz z Korony
Kielce. Z wypożyczenia z Rakowa Częstochowa wrócił Maciej
Mizgajski.
Pierwsza trójka miała już za sobą grę w Ekstraklasie i
wyrobioną renomę. Liczono, że będą poważnym
wzmocnieniem. Dość niespodziewanie do Pogoni Szczecin
postanowił przenieść się Marcin Bojarski. „Bojar”
jesienią nie grał, bo przechodził rehabilitację po
kontuzji. Jego forma była więc wielką
niewiadomą, dlatego też zdecydowano się puścić go,
szczególnie, że mocno to odciążyło budżet klubu.
Postanowiono też wypożyczyć do Zawiszy Bydgoszcz Tomasza
Podgórskiego, a do Górnika Zabrze przeszedł również na zasadzie
wypożyczenia Jakub Szmatuła. O miejsce w
bramce mieli rywalizować Maciej Nalepa i Rafał Kwapisz.
Rywalizację tą wygrał Kwapisz. Nie
zdecydowano się też kontynuować współpracy z
Przemysławem
Łudzińskim, Damianem Sewerynem i Arturem Lenartowskim. Kadra nie była więc zbyt szeroka, bo łącznie z
bramkarzami liczyła 25 zawodników. W przerwie pomiędzy rozgrywkami
zaszła jeszcze jedna istotna zmiana. Z przyczyn formalnych z funkcji
prezesa klubu, Rada Nadzorcza odwołała Jacka Krzyżanowskiego. Jego
miejsce zajął dotychczasowy dyrektor klubu – Józef Drabicki. Bardzo mroźny styczeń
przeszkadzał w przygotowaniach, ale zespół wyjechał na
wcześniej zaplanowany obóz do Dzierżoniowa. Tam rozegrano pierwsze
sparingi. Na drugie zgrupowanie gliwiczanie udali się do Turcji. Tam
też pogoda nie była łaskawa, bo przez większą
cześć pobytu padało i mocno wiało. Podopieczni Dariusza Fornalaka nie przegrali jednak ani jednej gry kontrolnej,
co dobrze rokowało. Runda wiosenna rozpoczęła się zgodnie
z planem. 28 lutego 2010 na Dialog Arena
niebiesko-czerwoni zmierzyli się z Zagłębiem Lubin. Gol
strzelony przez Kamila Wilczka dał Piastowi ważny remis i
utwierdził w przekonaniu, że gliwiczanie bez większych
problemów utrzymają się w Ekstraklasie. Całe spotkanie
rozegrał Mariusz Zganiacz, Adrian Paluchowski zszedł z boiska w 57
min. Tydzień później jednak przyszło pierwsze
ostrzeżenie. GKS Bełchatów dość pewnie na stadionie przy
ul. Bogumińskiej w Wodzisławiu
pokonał Piasta 2:1. Honorową bramkę dopiero w 90 minucie gry
strzelił Paweł Gamla. W meczu tym
zadebiutował Bartosz Iwan - Cieszę się, że po kilku
latach wróciłem na boiska ekstraklasy, ale to jedyny dziś powód do
radości dla mnie – nie był zadowolony z wyniku były
piłkarz GKS Katowice.
W następnej kolejce Piast też w Wodzisławiu,
ale tym razem w roli gości zmierzył się z Odrą. Dla
wodzisławian był to mecz z gatunku być albo nie być.
Piast miał go nie przegrać, ale poległ i to gładko 0:2.
Sytuacja zrobiła się nieciekawa. Dwa dni później, w
poniedziałek rano władze klubu ogłosiły dymisję
Dariusza Fornalaka. Funkcję pierwszego trenera
objął Ryszard Wieczorek, jego pomocnikiem mianowano Jana Furlepę. Debiut Wieczorka w roli szkoleniowca Piasta
wypadł nieźle, bo gliwiczanie po golu Kamila Wilczka pokonali
Polonię Bytom 1:0, przełamując niemoc
11 spotkań bez zwycięstwa. - Cieszę się zarówno ze
strzelonego gola, ale oczywiście bardziej ze zwycięstwa. Mam
nadzieję, że teraz częściej juz
będziemy schodzić z boiska w tak dobrych nastrojach – nie krył
zadowolenia Kamil Wilczek. W spotkaniu tym po długiej przewie
znów na prawej obronie zagrał Jarosław Kaszowski. Dla niego
był to trzechsetny występ w barwach Piasta.
Z Białegostoku nie udało się przywieź
kompletu punktów. Kolejny, fatalny występ zanotował Rafał Kwapisz, nie popisali się też obrońcy. Dla Kwapisza nad
którym zbierały się czarne chmury było to
pożegnalne spotkanie. W następnym meczu przeciwko Koronie w bramce
stanął Maciej Nalepa, a na ławce rezerwowych zasiadł
siedemnastolatek – Tomasz Kasprzik. Piast po golu
niezawodnego do tej pory Kamila Wilczka pokonał Koronę Kielce 1:0.
Wielkanocne Święta były dla gliwiczan
więc radosne. Po nich wybuchła afera alkoholowa. Władze
klubu ogłosiły, że z powodów niesportowego trybu życia
rozwiązują kontrakt z Rafałem Kwapiszem.
Całe te zdarzenie niewątpliwie miało wpływ na późniejsze
wyniki Piasta. W międzyczasie wydarzyła się tragedia
smoleńska. Zaczęto przekładać mecze, co nie pomogło
podopiecznym Ryszarda Wieczorka w ustabilizowaniu formy. W bardzo ważny
spotkaniu, gliwiczanie u siebie ulegli Polonii Warszawa 0:2
- Polonia będąc trzy punkty za nami grała swobodniej.
To my byliśmy bardziej spięci, graliśmy tak, jakby to dla nas
było spotkanie o mistrzostwo świata, a to tylko piłka
nożna. - tak opisał ten mecz Ryszard
Wieczorek. Czarne Koszule zrównały się z drużyną z Okrzei
w tabeli. W następnych dwóch kolejkach Piast miał się
zmierzyć z walczącą wtedy jeszcze o najwyższe cele
Legią Warszawa. Na Łazienkowskiej Maciej Nalepa nie
zdążył się jeszcze rozgrzać, a już musiał
wyciągnąć piłkę z siatki. W 3 min Marcin Mięciel wykorzystał sytuację sam na sam.
Jeszcze przed przerwą Nalepa interweniując przed polem karnym
zahaczył Bartłomieja Grzelaka. Golkiper Piasta zobaczył za to
czerwoną kartkę. W tej sytuacji w bramce zastąpił go
siedemnastolatek – Tomasz Kasprzik. Młodszy
brat Grzegorz czyste konto zachował ledwie kilka sekund, bo
strzałem z rzutu wolnego pokonał go Maciej Iwański. Na 3:0 podwyższył Bartłomiej Grzelak. Ledwie
trzy dni później do Gliwic zawitała Wisła Kraków. Wtedy
jeszcze aktualnym mistrzom Polski musiał pomóc arbiter. Pan Marcin Szulc
uznał bowiem trzy nieprawidłowo zdobyte
gole. Na nic więc zdała się walka i
determinacja gliwiczan. Ozdobą tego spotkania był przepiękny
gol Mariusza Muszalika. – Tomek puścił
siedem goli, ale nabrał bardzo cennego doświadczenie, które będzie
procentować w przyszłości – oceniał postawę
młodszego brata bramkarz Lecha Poznań , Grzegorz
Kasprzik.
Mimo trzech porażek z rzędu sytuacja podopiecznych
Ryszarda Wieczorka nie była jeszcze dramatyczna. Wystarczyło z
Gdańska przywieź komplet punktów i można było
odskoczyć od dna tabeli. Tak też się stało. Lechia, która
wiosną spisywała się słabo nie przełamała
się na gliwickiej drużynie. Gola na wagę trzech, bezcennych
punktów w 38 min głową zdobył Bartosz Iwan. - Trener dał
mi szansę gry w podstawowym składzie i odpłaciłem
się bramką, z czego się bardzo cieszę. To mój pierwszy
gol w barwach Piasta, ale czwarty już w ekstraklasie - nie krył
zadowolenia "Iwen". Wyniki innych
spotkań tak się układały, że w przypadku wygranej ze
Śląskiem Wrocław, niebiesko-czerwoni zapewniliby sobie
ekstraklasowy byt. Problem polegał jednak w tym, że
wrocławianie nie mogli sobie pozwolić na porażkę, bo
widmo degradacji zaglądnęło by im w
oczy. I to właśnie oni za sprawą Vuka Sotirovica
otworzyli wynik tego meczu. Tuż po przerwie w przeciągu zaledwie
trzech minut Sebastian Olszar najpierw doprowadził do wyrównania, a
potem sprawił, że Piast prowadził. Błąd Macieja
Michniewicza bezlitośnie wykorzystał Tomasz Szewczuk i całe
spotkanie zakończyło się podziałem punktów.
Gliwiczanie nie mieli czasu na odpoczynek, bo już na
drugi dzień rano wyruszyli w podróż do Gdyni, a we wtorek na
sztucznej murawie stadionu narodowego do rugby zmierzyli się z
zamykającą wówczas tabelę Arką. Brak wypoczynku, być
może długa podróż, była przyczyną, że zawodnicy
Piasta na tle gospodarzy prezentowali się słabo. Gol Kamila Glika
strzelony już w doliczonym czasie gry był tylko golem na
pocieszenie. Mimo porażki wciąż można było
uratować ekstraklasowy byt. Wystarczyło pokonać o nic już
nie bijącą się Cracovię. Piast
miał w tym meczu atut własnego boiska, wsparcie kibiców. To jednak
Cracovia wygrała to spotkanie i grający w tym dniu w
biało-czerwonych strojach zawodnicy Piasta z opuszczonymi głowami
szybko schodzili z boiska. Po dwóch sezonach gry w elicie niebiesko-czerwona
drużyna spadła do I ligi. Co ciekawe Piast w I lidze jeszcze nie
grał, bo do ekstraklasy awansował z II ligi. Marne
to jednak pocieszenie dla fanów jedenastki z Okrzei.
Kadra - zdjęcia (runda jesienna)
Kadra - zdjęcia (runda wiosenna)
Kadra, występy, statystyki
Strzelcy, asysty
Relacje
Tabele
Wyniki
Puchar Polski
Sparingi
Młoda Ekstraklasa - kadra, występy, strzelcy
Młoda Ekstraklasa - relacje
Młoda Ekstraklasa- tabele
Młoda Ekstraklasa- wyniki
Młoda Ekstraklasa - sparingi
Młoda Ekstraklasa - zdjęcia

|