SEZON 2006/07 Runda wiosenna sezonu 2005/06
była w wykonaniu drużyny Piasta jedną z najlepszych w historii
klubu. Gdyby nie ujemne punkty, gliwiczanie do końca walczyliby o awans.
Drużyna prowadzona przez Jacka Zielińskiego zdobyła najwięcej
punktów i została okrzyknięta „Rycerzami wiosny”. Nic więc dziwnego, ze apetyty kibiców wzrosły i
liczono, że w nowym sezonie niebiesko-czerwoni dalej będą
czarować grą, tak jak to czynili parę tygodni wcześniej.
W piątek 28 lipca 2006 r. tuż przed godziną 20:00 stadion przy ul. Okrzei wypełnił się do ostatniego miejsca. Ponad 4 tys. widzów przyszło zobaczyć jak przy nowo zainstalowanym, sztucznym oświetleniu będą sobie radzić niebiesko-czerwoni. Juz w 13 min meczu przeciwko Zagłębiu Sosnowiec, Jarosław Kaszowski głową skierował piłkę w samo okienko i debiutujący w drużynie gości Jakub Wierzchowski po raz pierwszy skapitulował. To nie był jednak koniec jego koszmaru. Kolejne gole zdobyli Paweł Gamla i Tomasz Podgórski, a dzieła zniszczenia dokonał Adam Kompała. Kibice oszaleli ze szczęścia, a w pomeczowych relacjach dziennikarze prześcigali się w komplementach pod adresem gliwickiej jedenastki. Euforię próbował tonować Jacek Zielinski, mówiąc, ze Piast to papierowy faworyt, jeszcze nie na tyle mocny, aby walczyć o pierwsza ligę. Nikt go jednak nie słuchał. Balon został nadmuchany do potężnych wręcz rozmiarów. . Juz tydzień później ostrowieckie KSZO nieco ostudziło rozpalone głowy. W 81 min Daniel Chylaszek sfaulował jednego z miejscowych zawodników. Skwara z rzutu wolnego wrzucił piłkę w pole karne, a niezdecydowanie obrońców wykorzystał Arkadiusz Sojka, który z kilku metrów zdobył zwycięskiego gola. Wojciech Borecki, który prowadził wtedy KSZO miał więc powody do satysfakcji, bo pokonał trenera, który zastąpił go na stanowisku pierwszego szkoleniowca Piasta. 11 sierpnia do Gliwic zawitała Jagiellonia.. Na nic zdała się ambitna gra. Białostoczanie bezlitośnie wykorzystali największą słabość Piasta w rundzie jesiennej, czyli obrona przy stałych fragmentach gry. Pierwsza bowiem bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego zdobył Jacek Chańko, a na 2:0, po rzucie rożnym podwyższył Jacek Markiewicz. Pojawiły się pierwsze głosy, czy zrezygnowanie z Budki było w właściwym posunięciem, bo w defensywie brakowało lidera, przywódcy. 20 sierpnia miała miejsce kolejna historyczna chwila. W tym dniu bowiem, po raz pierwszy był na żywo transmitowany w TVP, mecz ligowy z udziałem niebiesko-czerwonych. Kamery pomogły w odniesieniu pewnego zwycięstwa nad beniaminkiem z Legnicy (3:1). W pojedynku z Miedzią po raz pierwszy i ostatni zabłysnął Łukasz Wesecki, który juz w 2 min zdobył pierwszego gola, a tuż przed przerwą wywalczył rzut karny, który na bramkę zamienił Adam Kompała. Rywali w 53 min dobił Adam Banaś. Kolejne trzy punkty udało się zainkasować i w następnym spotkaniu, pokonując również na stadionie przy ul. Okrzei LKS Lomżę 1:0. Tym razem na listę strzelców wpisał się Jarosław Kaszowski. Niestety, w tym dniu poważnej kontuzji nabawił się Krzysztof Kozik i w następnym spotkaniu pomiędzy słupkami stanął Marcin Feć. „Feciu” to solidny bramkarz i w Odrze Opole , skąd przywędrował do Gliwic spisywał się bardzo poprawnie W Piaście szczęście mu jednak nie miało sprzyjać. Bogusław Baniak, który tym razem zawitał na Śląsk prowadząc Zawiszę Bydgoszcz miał patent na Piasta, bo bez większych problemów po raz kolejny ograł gliwiczan, tym razem 2:0. Derbowy pojedynek z chorzowskim Ruchem dostarczył czterotysięcznej widowni niemałych emocji. Niebiescy prowadzili po celnych strzałach Wojciecha Grzyba juz 2:0. W 78 min Jarosław Zadylak na chwile przywrócił nadzieje gliwickim kibicom pokonując Jarosława Paśnika, ale 180 sekund później Przemysław Łudziński podwyższył na 3:1. Wprawdzie w 88 min Łukasz Żyrkowski wpadł w pole karne i przepięknym uderzeniem w okienko zmniejszył rozmiary porażki, był to jednak gol tylko na otarcie łez. Cztery dni później, po bezbarwnym i bardzo słabym spotkaniu gliwiczanie ulegli na stadionie Wawelu w Krakowie, Kmicie Zabierzów - 1:2. Trzech przegranych z rzędu nie zdzierżyli działacze Piasta. Oczekiwania były znacznie większe, tymczasem w połowie rundy niebiesko-czerwoni mieli na koncie tylko 9 oczek Dzień później, 14-go września klubowe władze razem ze sztabem szkoleniowym doszły do wniosku, ze drużynie potrzebna jest zmiana. Za porozumieniem stron rozwiązano umowę z Zielińskim, a w rolę pierwszego trenera na tydzień wcielił się Jan Furlepa. Furlepa przejdzie do historii jako jedyny trener Piasta, który nie przegrał ligowego pojedynku. Prowadząc zespól w meczu przeciwko Stali Stalowa Wola (rozegrany w Gorzycach) uzyskał bezbramkowy remis. W spotkaniu tym zadebiutował pozyskany kilka dni wcześniej Grzegorz Kasprzik. Były bramkarz młodzieżowej reprezentacji Polski, mimo ze jeszcze kilka dni wcześniej bronił barw piątoligowej Przyszłości Ciochowie spisał się bardzo przyzwoicie, przyczyniając się do wywalczenia jedynego punktu tej jesieni na boisku przeciwnika. Pucharowy pojedynek z Arką Gdynia, sromotnie zresztą przegrany juz z trybun obserwował nowy szkoleniowiec - Bogusław Pietrzak W konfrontacji z kolejnym beniaminkiem - Unią Janikowo zasiadł on juz na \ławce trenerskiej. Debiut nie wypadł okazale, ale dzięki pierwszej w tej rundzie bramce Darka Solnicy, konto Piasta powiększyło się o 3 punkty i można było na chwilę odetchnąć. Najdalszy wyjazd do Gdańska nie był juz tak udany. Lechia, mimo ze grała przy pustych trybunach, zdołała pokonać gliwiczan 1:0. Powodów do radości nie było także po konfrontacji z Podbeskidziem Bielsko Biała. Podopieczni Krzysztofa Tochela dzięki bramce strzelonej przez Marcina Józefowicza wracali do domów w radosnych nastrojach. Również i Górnicy z Polkowic nie dali się ograć podopiecznym Bogusława Pietrzaka, pokonując u siebie Piasta 2:1, choć to gliwiczanie dzięki trafieniu Pawła Gamli w 10 min prowadzili 1:0, ale potem zabrakło sil i miejscowi najpierw po bardzo wątpliwym rzucie karnym wyrównali, a potem przechylili szale zwycięstwa na swoją korzyść. Dno tabeli było coraz bliżej. Na szczęście gwiazdy Polonii Warszawa, która zawitała do Gliwic 20 października nie błyszczały i celne trafienie Tomka Podgórskiego z 4 minuty wystarczyło, aby wzbogacić się o kolejne trzy punkty. Radość nie trwała długo, bo tydzień później opolska Odra u siebie ograła gliwiczan 1:0. Kolejne derby Śląska z Polonią Bytom przywróciły nadzieje, ze piłkarze Piasta mogą w niezłym stylu zdobywać punkty (wygrana 2:1). W meczu tym przypomniał sobie jak strzela się gole Łukasz Wesecki, a zwycięstwo przypieczętował niezawodny Adam Kompała, wykorzystując rzut karny podyktowany za faul na Solnicy. Potem z powodu wyborów do parlamentu miała miejsce dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach, która nie wyszła na dobre jedenastce z Okrzei. W ostatnim meczu w rundzie jesiennej rozgrywanym w Wrocławiu, na Oporowskiej przy pełnych trybunach i w blasku kilka dni wcześniej uruchomionych jupiterów gospodarze pokonali jedenastkę z Okrzei 2:0. Było to pożegnalne spotkanie dla Jarosława Zadylaka i Dariusza Solnicy z którymi kilkanaście dni później rozwiązano kontrakty za porozumieniem stron. Miał to być początek odmładzania, mocno wiekowo zaawansowanej kadry Piasta. 19 zdobytych punktów, 16 strzelonych
i 19 straconych bramek dało Piastowi na półmetku rozgrywek 10
miejsce. Sama lokata nie była jeszcze taka zła, ale styl gry i
zdobycz punktowa cieszyć nie mogła. Gdy zespól prowadził Jacek
Zieliński padało więcej goli, ale tylko trzykrotnie
przełożyło się to na wygrane. Bogusław Pietrzak
zmienił na tyle styl gry, ze drużyna traciła mniej bramek, ale
też i ich nie strzelała, wiec bilans zysków i strat był
podobny. Przed pierwszym w rundzie wiosennej
meczu spekulowano, czy jedenastce z Okrzei uda się powtórzyć
osiągnięcie z wiosny 2006 r., kiedy to gliwiczanie wywalczyli 32
punkty i zostali najlepszą drużyną rundy rewanżowej.
Jednak już na inaugurację trzeba było przełknąć
gorzką pigułkę, przegrywając 0:1 na
Ludowym z Zagłębiem Sosnowiec. Po bezbramkowym remisie z KSZO i
podzielenia się punktami z Jagiellonią w Białymstoku (1:1), wiadomo było, że powtórzyć wynik
sprzed roku nie będzie łatwo. Szybko też się okazało,
że praktycznie wszyscy, sprowadzeni w przerwie zimowej zawodnicy
przegrają rywalizację ze „starą” gwardią Piasta.
Niewątpliwie największym rozczarowaniem okazał się Adrian
Świątek. Ten filigranowy napastnik miał być postrachem
bramkarzy II ligi, a tymczasem zagrał w jednym meczu przez 1
minutę. Michał Białek praktycznie przez całą
rundę leczył kontuzje, podobnie Marcin Rogalski. Więcej
pozytywnych słów można powiedzieć o Arturze Bańce i
Cezarym Przewoźniaku. Pierwszy dość
często wchodził na zmiany i pokazał, że drzemie w nim
potencjał, ale jeszcze musi nad sobą popracować. Przewoźniak błysnął raz, ale bardzo
efektownie, strzelając dwa gole zaraz po wejściu w pojedynku
przeciwko Stali Stalowa Wola. Sądzono, że Maciej Humerski też powinien na dłużej zagrzać
miejsca w Piaście.. W czwartej, wiosennej kolejce przyszło wreszcie
pierwsze w sezonie zwycięstwo na boisku przeciwnika. Dzięki bramce
Wojciecha Kędziory strzelonej w 90 min, Piast pokonał Miedź
Legnicę 1:0 i znacznie poprawił nie tylko
nastroje kibicom, ale i swoją pozycję w ligowej tabeli. Zaraz
potem, niebiesko-czerwoni efektownie, bo 3:0 wygrali
z ŁKS Łomżą. Znów na listę strzelców wpisał
się Kędziora dla którego Jan Pietrzak
znalazł nową pozycję na boisku, w napadzie. Beniaminka z
Łomży dobili Kaszowski i Kompała. W dwóch następnych
meczach Piast dzielił się z rywalami punktami z tym, że remis
z Kmitą Zabierzów 2:2 odebrano jako
porażkę, a wynik 0:0 z Ruchem w Chorzowie jako sukces. Po tym
spotkaniu na Cichej nawet domagano się dymisji Marka
Wleciałowskiego, ale klubowi włodarze nie dali się
ponieść emocjom i na pewno nie żałowali, bo niebiescy
potem szli jak burza i awansowali do ekstraklasy z pierwszego miejsca. Po
najwyższym w rundzie zwycięstwie nad Stalą Stalowa Wola
wydawało się, że podopieczni Bogusława Pietrzaka na tyle
są mocni, że bez problemu przywiozą komplet punktów z
Janikowa. Tymczasem walczący o byt beniaminek rozpoczął od
meczu z Piastem serię dobrych występów, pokonując gliwicką
jedenastkę 1:0. Inna sprawa, że goście ułatwili w tym
dniu zadanie podopiecznym Andrzeja Wiśniewskiego. Wystawienie na lewym
skrzydle Przewoźniak, posadzenia na ławce
Podgórskiego i słaba w tym dniu dyspozycja Chylaszka
były głównymi przyczynami przegranej. Porażka u siebie 2:3 z Lechią Gdańsk też mocno
zabolała, bo drużynie z Trójmiasta wcześniej nie najlepiej
się wiodło i do Gliwic podopieczni Tomasza Borkowskiego nie
przyjechali w roli faworyta. Mimo że z II ligi praktycznie nikt nie
spadał, to widmo barażów wciąż zaglądało
piłkarzom i trenerom w oczy. Bardzo ważne w tym momencie
okazało się zwycięstwo w Bielsku nad Podbeskidziem 2:0.
Pierwszego gola w II lidze zdobył w tym spotkaniu wychowanek Piasta –
Michał Filipowicz. Niemoc strzelecką przełamał też
Krzysztof Kukulski, który 5 dni później uratował remis w
konfrontacji z Górnikiem Polkowice. W Warszawie na Konwiktorskiej, Polonia
pokazała Piastowi co to znaczy
skuteczność. Trzy akcje, trzy gole i można było
wracać do domu. Na szczęście wyniki tak się
układały, że wystarczyło wygrać z Odrą Opole u
siebie, aby zapewnić sobie drugoligowym byt i sztuka ta się
udała. Po ciekawym meczu i celnych trafieniach Kędziory i Weseckiego to opolanie schodzili z murawy pokonani, a
gliwiczanie mogli jechać do Bytomia… na wycieczkę. Na Olimpijskiej
zabrakło motywacji, choć zarówno piłkarze jak i trenerzy
twierdzili, że będzie inaczej. Podopieczni Dariusza Fornalaka wygrali pewnie, choć wynik 3:2 mógłby wskazywać, że było
inaczej. Mecz ze Śląskiem Wrocław był już tylko
pojedynkiem o ósme miejsce i o prestiż, bo do tej pory to
wrocławianie głównie wygrywali z Piastem. Gliwice jednak nie
leżą Janowi Żurkowi, który zresztą z naszym miastem jest
dość mocno związany przez wiele lat grającego tu brata –
Zbigniewa. Śląsk przegrał gładko, bo 0:3. Te ostatnie
spotkanie było ważne dla Łukasza Krzyckiego. Jego bardzo dobry
występ i gol rozwiał wątpliwości, że warto było
w niego inwestować. Swoją dobrą postawę w rundzie
wiosennej przypieczętował w tym spotkaniu Wojciech Kędziora,
strzelając dwa gole. „Kędy” już jesienią regularnie
łapał się do składu, ale nie mógł sobie
znaleźć miejsca na boisku. Grywał w obronie, w pomocy,
Bogusław Pietrzak wymyślił, że może on być
napastnikiem i nie zawiódł. 6 goli i 5 asyst
dało mu drugie za Adamem Kompała miejsce w klasyfikacji
kanadyjskiej. Niestety, nietrafione transfery
sprawiły, że praktycznie całą wiosnę trzeba
było grać bardzo wąską kadrą. Z jednej strony to
dobrze, bo drużyna była zgrana, ale żeby liczyć się
w stawce o wyższe cele to trzeba mieć przynajmniej 16 zawodników na
podobnym poziomie. Kontuzje, kartki nie omijały nawet najlepszych
Zdecydowanym liderem zespołu był Adam Kompała, W zasadzie
piłkarz ten ani razu nie zawiódł, choć jak każdemu
przydarzały się słabsze dni. Chyba najbardziej jednak
imponował Mirosław Widuch. Zawodnik ten
wydawał się nie do zdarcia, bo mając 36 lat wciąż
należał w każdym meczu do najlepszych na boisku.
Względnie równą formę przez cały sezon prezentowali
też Kaszowski, Gamla, Michniewicz, Podgórski i
odkrycie rundy wiosennej – Daniel Chylaszek.
Osobnego omówienia wymaga postawa Adama Banasia. Zawodnik ten
prezentował już wtedy pierwszoligowy poziom i sądzono, że
długo w Piaście nie zabawi, ale jeszcze brakowało mu zimnej
krwi, tak jak w Bytomiu, gdy wpakował w ważnym momencie
piłkę do własnej bramki. Więcej oczekiwaliśmy od
Kukulskiego. Pierwsza część rundy nie była dla niego
udana, ale w ostatnich meczach pokazał wszystkim, że w piłkę
potrafi grać. Wychowankowie Piasta: Janczarek z Filipowiczem zrobili spory
postęp. Jeszcze niedawno grywali tylko w rezerwach, a teraz coraz
częściej łapali się do pierwszego składu. Jak gra
się w II lidze mieli też okazję zobaczyć jeszcze
juniorzy: Daniel Iwan i Maciej Mizgajski. Ten drugi nawet zakosztował
gry na zapleczu ekstraklasy. Objawieniem tej rundy byli też kibice.
Przypomnijmy, że jesienią piłkarze grali bez ich wsparcia. Na
wiosnę jednak sytuacja radykalnie się zmieniła. Trybuny
stadionu przy ul. Okrzei zmieniły się w jeden żywy organizm.
Nierzadko dopingował cały stadion, meksykańska fala
często przetaczała się po widowni. Zostały również
pobite rekordy frekwencji w meczach wyjazdowych. Najważniejsze jednak
jest, że za jednym, małym wyjątkiem kibice Piasta zachowywali
się wręcz wzorowo. Generalnie jedna sezon został uznany za
stracony. Z tego też powodu tuż po zakończeniu rozgrywek
podziękowano Bogusławowi Pietrzakowi. |