Sezon 2004/05 Łodź Al. Marszałka Piłsudskiego – 16.10 .2004 r. godz. 17:00 Trzynasta kolejka spotkań o mistrzostwo II ligi nie była szczęśliwa dla piłkarzy Piasta. Gliwiczanie gościli w Łodzi, gdzie musieli uznać wyższość Widzewa ulegając 1:2. Gole dla gospodarzy strzelali: Rafał Szwed w 13 min i Rafał Pawlak w 61 min. Honorowa bramkę dla jedenastki z Okrzei w końcówce spotkania zdobył Janusz Bodzioch Pechowa trzynastka Szkoleniowcy Piasta wiedzieli, że bardzo groźną bronią Widzewa jest prawa strona. Stąd też na to spotkanie przygotowali specjalną taktykę. Na lewej pomocy po raz pierwszy zagrał Kaszowski. Kapitan Piasta za główne zadanie miał rozbijanie akcji przeprowadzanych przez gospodarzy właśnie tą stroną. W środku pola natomiast od pierwszej do ostatniej minuty biegał Podgórski. Ten młody piłkarz miał zastąpić odsuniętego do rezerw Stolarz i nie zawiódł. Na prawej pomocy natomiast zadebiutował Kędziora. Zmiana ustawienia nie przyniosła efektu w postaci choćby punktu, ale gra wyglądała już lepiej niż w meczu z Jagiellonią Piast Gliwice Widzew Łódź
28.05.2005 r. Gliwice, ul Okrzei – godz. 17:00 Miało być wielkie sportowe święto, ale upał sprawił, że pojedynek pomiędzy czterokrotnym mistrzem Polski – Widzewem Łódź, a Piastem Gliwice stał na przeciętnym poziomie. Goście rozegrali najsłabszy mecz tej wiosny, ale gospodarze nie potrafili tego wykorzystać. W takiej sytuacji bezbramkowy remis wydaje się być sprawiedliwym wynikiem. W pierwszej połowie dojrzalszy futbol prezentowali goście, ale praktycznie nie stworzyli ani jednej sytuacji bramkowej. Gliwiczanie przeciwnie. Już w 2 min po rzucie wolnym wykonywanym przez Kupisa z lewej strony boiska, piłkę w pole karne zagrał Michniewicz, i w ostatnim momencie Michalski zapobiegł strzałowi na bramkę Piekutowskiego, wyprzedzając Podgórskiego. W 5 min Wróbel przedarł się pod linię kończącą boisko, zagrał na 5 metr do Kędziory, jednak strzał pomocnika Piasta zablokowali obrońcy Widzewa. W 11 min miała miejsce chyba najbardziej kontrowersyjna sytuacja w tym spotkaniu. Kaszowski wbiegł w pole karne, został najpierw odepchnięty, a potem podcięty, w konsekwencji czego przewrócił się, ale arbiter nie dopatrzył się faulu. W 19 min po ładnej akcji Michniewicza z Podgórskim, strzelał Wróbel, ale w sam środek bramki i Piekutowski obronił. Bardzo aktywny Kaszowski tradycyjnie już psuł zawodnikom drużyny przeciwnej sporo krwi. W 28 min Wawrzyniak nie potrafił zatrzymać skrzydłowego gliwickiej jedenastki i brutalnie go sfaulował, za co zobaczył żółty kartonik. Dopiero w 30 min Szwed oddał pierwszy strzał w kierunku gliwickiej bramki, ale piłka przeleciała wysoko ponad poprzeczką. W 32 min gromkie brawa za celne uderzenie z ponad 30 metrów zebrał Michniewicz, znów jednak na posterunku był Piekutowski. Druga połowa rozpoczęła się od szarży Podgórskiego zatrzymanej przez Michalskiego. W 51 min przyjezdni przeprowadzili jedną z nielicznych kontr po których Gorczyca był w opałach, ale i tym razem skończyło się na strachu. W 75 min Kędziora spróbował pokonać Piekutowskiego uderzeniem z około 25 metrów, piłka jednak przeszła obok słupka. Czym bliżej było końca meczu tym bardziej otwarty futbol grały obydwie strony, bo żadnej ze stron w zasadzie remis nie zadowalał. Jacek Zieliński w 82 min zdjął z boiska Kędziorę i wstawił trzeciego napastnika. Rozpalone słońce jednak zrobiło swoje. Czym bliżej było końca meczu tym więcej niecelnych zagrań i strat piłek. W 85 min po nieudanej pułapce ofsajdowej, Uss miał przed sobą tylko bramkarza, ale zabrakło mu odwagi na oddanie strzału, próbował jeszcze podawać do środka pola karnego, skończyło się jednak na tym, że Widzewiacy wybili piłkę na róg. W końcówce obydwie strony miały po jednej sytuacji na zmianę wyniku, ale zarówno Kubik jak i Podgórski nie zdołali skierować piłki do siatki. Piast Gliwice Widzew Łódź Sezon 2005/06 Łódź . Aleja Marszalka Pilsudskiego 16.09.2005 r. g. 19:00 Bez porażki w meczach wyjazdowych pozostaje drużyna gliwickiego Piasta. Tym razem podopieczni Jacka Zielińskiego po niezłym meczu przywieźli jeden punkt z Łodzi, gdzie bezbramkowo zremisowali z tamtejszym Widzewem. Pechowy Banaś Widzew to jeden z najbardziej znanych za granicą polskich zespołów. Czterokrotny mistrz kraju, zdobywca Pucharu Polski, uczestnik Ligi Mistrzów. W czasach świetności tego klubu, na tarczy z Łodzi wyjeżdżały takie firmy jak Juventus czy Manchester City. To już wprawdzie historia, ale wciąż nie jest łatwo przy Alei Marszałka Piłsudskiego wywalczyć choćby punkt. W miniony piątek udało się to jednak zespołowi Piasta, który bliski był nawet zwycięstwa. Po miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją barku do gry powrócił Adam Banaś i mimo że piłkarz ten nie zagrał nawet w rezerwach, Jacek Zieliński zdecydował się wpuścić go od pierwszej minuty. Było największe zaskoczenie dla obserwatorów tego meczu, bo jeszcze kilkanaście dni temu mówiło się, że Banaś najwcześniej będzie mógł zagrać na początku października. Tego młodego i ambitnego obrońcę Piasta prześladuje jednak prawdziwy pech. Już po 38 min gry, po zderzeniu z Grzelakiem, Adam z krwawiącą głową musiał opuścić boisko. Kontuzja wyglądała bardzo poważnie, podejrzewano nawet złamanie kości jarzmowej. W łódzkim pogotowiu zszyto mu rozcięta skórę, zrobiono prześwietlenie, które na szczęście nie wykazało przemieszczenia się kości, jednak dopiero specjalistyczne badania określą jak poważny jest uraz. Zaczęło się bardzo obiecująco dla Piasta. Gliwiczanie nie wystraszyli się ani Widzewa, ani fantastycznie dopingującej publiczności. Już w 7 min Kukulski mógł uciszyć stadion. Bohater meczu z Podbeskidziem wyłuskał piłkę przed polem karnym, ośmieszył trzech łódzkich obrońców, wyszedł sam na sam z Kościukiewiczem, ale nie trafił z 12 metrów nawet w światło bramki. Dwie minuty później, po kolejnej kontrze Piasta znów było gorąco w polu karnym Widzewa. Łodzianie po raz pierwszy poważniej zagrozili bramce Piasta w 15 min, kiedy to wykonywali dwa rzuty rożne. W 19 i 20 min po drugiej stronei boiska goście egzekwowali dwa rzuty wolne, ale nie zakończyły się one celnym strzałem. Przed i w trakcie meczu nad stadionem padało. Murawa i piłka była bardzo śliska, co próbowali wykorzystać zawodnicy obydwu stron. W 28 min Kukulski oddał celny strzał, ale zbyt lekki i Kościukiewicz pewnie obronił. W 32 min po wolnym wykonywanym przez gospodarzy, Kozikowi piłka wyleciała z rąk, ale asekurujący go Zadylak w porę wybił ją na róg. W 33 min mocne uderzenie Wyczałkowskiego już pewnie obronił bramkarz Piasta. W 40 min zdenerwowany Stefan Majewski zdjął z boiska Świerblewskiego, a do gry wprowadził Jarosława Latę. Niewiele to jednak pomogło Widzewowi. Już pierwsza kontra gości w drugiej odsłonie mogła przesądzić o losach meczu. W polu karnym z piłką minął się Kościukiewicz, wykorzystał to Kukulski, który wyprzedził łódzkiego bramkarza, ale w momencie oddawania strzału został popchnięty przez golkipera Widzewa i piłka poszybowała obok słupka. Po meczu wszyscy zgodnie przyznali, że Piastowi należał się karny, ale sędziemu chyba zabrakło odwagi, aby podyktować jedenastkę. Od 50 min gliwiczanie nastawili się już całkowicie na grę z kontrataku, wykorzystując szybkich skrzydłowych. Zarówno Podgórski jak i Żyrkowski często nękali miejscowych graczy atakami, szkoda tylko, że brakowało dobrego wykończenia tych akcji w postaci podania otwierającego drogę do bramki któremuś z napastników. Czas płynął, gospodarze atakowali z coraz większą desperacją, ale i jednocześnie popełniali proste błędy. Ta nerwowość udzieliła się również przyjezdnym. Zadylak raz minął się w polu karnym z piłką, na szczęście Pawlak stojący tuż za nim nie zorientował się i nie zdołał oddać strzału. W 71 min po faulu na Żyrkowskim, rzut wolny z około 30 metrów egzekwował Kukulski, ale trafił w w ustawiony przez obrońców mur. Około 75 min łodzianie zmarnowali najlepszą okazję do wygrania tego meczu. Po wykopie piłki przez bramakrza Widzewa, Grzelak przejął piłkę w polu karnym, ale na szczęście jego potężne uderzenie z 8 metrów było bardzo niecelne. W 78 min kolejną szansę gry dostał Bukowiec, który zmienił Solnicę. Przez pierwsze dwie minuty młodemu zawodnikowi Piasta i reprezentantowi Polski chyba się lekko trzęsły nogi, bo kilka razy stracił piłkę, ale potem pokazał się z dobrej strony. Minutę później kąśliwy strzał Kukulskiego obronił Kościukiewicz. Po kolejnej kontrze Karwan bliski był zdobycia gola dla Piasta, ale piłka po jego strzale głową przeleciała obok słupka. Tuż przed końcem meczu Piekarski przeciął w porę podanie Marasa, zapobiegając na pewno uderzeniu Grzelaka, a być może stracie gola. Po końcowym gwizdku sędziego żadna z drużyn specjalnie się nie cieszyła. Kibice Widzewa liczyli na komplet punktów i remis ten potraktowali jako porażkę. Sympatyków łódzkiej drużyny na pomeczowej konferencji dobił jeszcze Zbigniew Boniek, który poinformował że zamierza w niedługim czasie wycofać się z finansowania Widzewa. W obozie Piasta pozostał niedosyt, bo wprawdzie punkt wywalczony na stadionie przy Alei Piłsudskiego to całkiem niezłe osiągnięcie, ale była szansa, aby to spotkanie wygrać. Powody do zadowolenia jednak są. Większość zawodników jest w bardzo dobrej dyspozycji, a forma całego zespołu jest na krzywej wznoszącej się. W sobotę Piast podejmuje Zagłębie Sosnowiec i ten mecz zapowiada się jako jeden hitów kolejki. Piast Gliwice Widzew Łódź: Sędziowali: Maciej Heinrich , Przemysław Głowacki i Jacek Kłodziński (Poznań) Gliwice, ul Okrzei - 29.04.2006 r. g. 16:00 Bramka: 39 min - Krzysztof Kukulski (Asysta - Jaorsław Kaszowski) Kolejny zespół walczący o ekstraklasę poległ w Gliwicach. Tym razem wyższość jedenastki Okrzei musiał uznać prowadzący w tabeli łódzki Widzew. Gola w 39 min na wagę trzech punktów zdobył Krzysztof Kukulski. Bohaterem tego meczu został jednak Krzysztof Kozik, który trzykrotnie powstrzymał łodzian w sytuacjach, które przyjęło się określać jako bez szans na obronę Bohater Kozik Mimo że od samego rana padał rzęsisty deszcz na trybunach stadionu przy ul. Okrzei zasiadło około 2,5 tys. widzów. Tym magnesem, który przyciągnął kibiców był nie tylko czterokrotny mistrz Polski i uczestnik Ligi Mistrzów, czyli słynny Widzew, ale i dobrze w tym sezonie spisujący się zespół Piasta. Goście oczywiście przyjechali po zwycięstwo, sęk w tym jednak, że gliwiczanom też są bardzo potrzebne punkty i dlatego gospodarze od pierwszych minut robili wszystko, aby zdobyć gola. Pierwszym, który próbował pokonać Fabiniaka był Wróbel, ale jego strzał głową przeszedł nad poprzeczką W 8 min Banaś wykonywał rzut wolny z około 25 metrów, bramkarz Widzewa z dużym trudem wybił piłkę na róg. Podobnie wyglądały następne minuty. Gospodarze atakowali i stwarzali kolejne sytuacje, a widzewiacy ograniczali się do obrony. W 12 min Michniewicz uderzył potężnie z ponad 40 metrów i niesiona wiatrem piłka o mało co ,nie wylądowała w okienku bramki Fabiniaka. Wreszcie w 39 min Kompała głową zgrał piłkę do Kaszowskiego, który z prawej strony zacentrował w pole karne wprost na głowę Kukulskiego, a ten takich sytuacji nie zwykł marnować i zdobył bramkę, która w końcowym rozrachunku miała dać jego drużynie 3 punkty. Druga połowa była już zdecydowanie bardziej wyrównana, choć sytuacji bramkowych więcej stworzyli goście. Trudno jest jednak wygrać mecz, gdy nie wykorzystuje się choćby takich okazji jak miał Pawlak. . W 56 min sędziowie nie odgwizdali spalonego, oko w oko z Kozikiem stanął właśnie Pawlak, ale bramkarz Piasta zachował się jak rutyniarz, wychodząc z tego pojedynku zwycięsko. W 81 min po prostopadłym podaniu znów Pawlak był sam na sam z Kozikiem i ponownie golkiper Piasta zachował więcej zimnej krwi, nogami broniąc uderzenie z najbliżej odległości doświadczonego pomocnika Widzewa. Gliwiczanie też odgryzali się rywalowi i kilka razy w tej odsłonie Fabiniak był w opałach. . Determinacja, wola walki i chęć zwycięstwa zadecydowały o tym, że po końcowym gwizdku sędziego z wygranej mogli cieszyć się niebiesko-czerwoni. Piast Gliwice Widzew Łódź: Sędziowali: Adam Lyczmański, Dariusz Ignatowicz i Maciej Daszkiewicz (Bydgoszcz)
|