Sezon 2004/05
W sezonie 2003/04 po raz pierwszy
zastosowano zasadę, że trzeci zespół walczy w barażach o
I ligę, a drużyny z miejsc 11-14 grają z wicemistrzami III
ligi o prawo pozostania na zapleczu Ekstraklasy. Taki regulamin
spowodował, że aby być pewnym utrzymania, trzeba było
zając minimum 10 miejsce. Dzięki świetnemu finiszowi
drużyna Piasta zdołała zakończyć rozgrywki
właśnie na 10 lokacie. Biorąc pod uwagę, ze był to
pierwszy sezon niebiesko-czerwonych w II lidze po czternastoletniej przerwie,
wynik ten należało uznać za udany. Tak też uczynili
włodarze gliwickiego klubu, postanawiając przedłużyć
umowę z Józefem Dankowskim i Markiem Majką. Znawcy tematu jednak
przestrzegali, że drugi sezon zawsze dla beniaminka jest trudniejszy.
Zarząd Klubu na czele którego wtedy stał
Marcin Żemaitis też tak uważał,
ale nie zdecydował się na przeznaczenie znaczących
środków na transfery. Uważano, że ściągnięcie
graczy z kartami na ręku powinno wystarczyć. Z perspektywy czasu
wiemy, że było to błędne myślenie. Drużyna
mająca milionowy budżet nie mogła walczyć o nic innego
niż utrzymanie, a aspiracje były większe.
W przerwie letniej jak to zwykle ma
miejsce nastąpiły korekty w składzie. Karierę
zakończył Andrzej Sala. Zrezygnowano z usług Bartłomieja
Wilka, Przemysława Węgra i Łukasza Wiśniewskiego. Do
pierwszoligowego Górnika Zabrze przeszedł Rafał Andraszak.
Było poważnym osłabieniem, ale napastnik ten chciał
grać w ekstraklasie i trudno mu się było dziwić.
Wyższa pensja, klub z większymi możliwościami. W ich
miejsce pozyskano: Marcina Kocura, Macieja Michniewicza i Przemysława Palkusa. Ta ostatnia dwójka miała za sobą
występy w najwyższej, polskiej lidze. Do składu dokooptowano
też trzech wychowanków: Łukasza Janczarka, Rafała Kołsuta i Tomka Podgórskiego. Niestety, zarówno
Janczarek jak i Kołsut przez
większość rundy borykali się z problemami zdrowotnymi i
nie było im dane zagrać w pierwszym zespole. Mimo to wydawało
się, ze poczynione zmiany podniosą potencjał piłkarski
drużyny Piasta, i że jedenastka z Okrzei w tym sezonie
biedzie zespołem przynajmniej środka tabeli. Przypuszczenia te
potwierdziły pierwsze mecze. Juz w pierwszej
kolejce gliwiczanie zmierzyli się ze spadkowiczem z ekstraklasy,
Górnikiem Polkowice. Faworytem tego pojedynku byli polkowiczanie, ale
niebiesko-czerwoni zagrali ambitnie i zasłużenie wygrali 1:0.
Jedyna bramkę w tym meczu zdobyli debiutujący w zespole Piasta -
Marcin Kocur. Tydzień później na stadionie przy ul Okrzei
podejmowaliśmy Zagłębie Sosnowiec. Podopieczni Józefa
Dankowskiego rozegrali dobre spotkanie, ale brak skuteczności
sprawił, ze to sosnowiczanie zainkasowali komplet punktów, którzy oddali
jedne strzał na bramkę Piasta w całym meczu, ale
wystarczyło to, aby zainkasować komplet punktów. Józef Dankowski z
Markiem Majką spędzili lata na graniu i doskonale wiedzieli czym dysponują. Dlatego też na
następne mecze obrali prostą, ale skuteczną taktykę.
Przede wszystkim nie stracić gola, a jak się uda to ukłuć
rywala i zgarnąć punkty. Poskutkowało to już w pierwszym
wyjazdowym spotkaniu. Janusz Bodzioch pokazał wtedy kolegom z
drużyny jak wykorzystywać sytuacje podbramkowe. Gol strzelony Mławie
przez najstarszego zawodnika grającego na szczeblu centralnym dał
Piastowi trzy oczka, niestety jak się później okazało
były to jedyne punkty zdobyte tej jesieni w meczach wyjazdowych.
Pojedynek z LKS-em Łódź zakończył się bezbramkowym
remisem. We Włocławku gliwiczanie musieli uznać
wyższość tamtejszego Kujawiaka ulegając 1:2. W meczu tym
piłkarze Piasta dobrze zagrali tylko w drugiej połowie, pierwsza
oddając praktycznie bez walki. Inna sprawa, że dwa lata
później okaże się, że włocławianie kupowali
sędziów i mecze na potęgę. Kolejnym zespołem, który zawitał
do Gliwic była gdyńska Arka. Bramkę, która dala Piastowi
komplet punktów strzelił Michał Stolarza. Niestety, był to
jedyny dobry występ tego piłkarza tej jesieni, ale dało
najcenniejsze zwycięstwo jedenastki z Okrzei w tej rundzie. Portowcy nie
przegrali juz potem meczu i zakończyli sezon
na drugim miejscu dającym im awans do Ekstraklasy. Po porażce w
Kielcach z tamtejszą Koroną 0:2 gliwiczanom
udało się u siebie urwać punkty górnikom z Bełchatowa -
remisując 0:0. Pojedynek ze Szczakowianką Jaworzno rozwiał
ostatecznie nadzieje na to, ze drużyna Piasta w tej rundzie biedzie
grała o coś więcej niż o utrzymanie. Przegrana 1:3 obnażyła wszystkie mankamenty gliwickiego
zespołu. W meczu tym odblokował się Marcin Chyla,
strzelając pierwszego w tej rundzie gola. W 10 kolejce
niebiesko-czerwoni podejmowali u siebie Radomiaka Radom. Ostatnia
drużyna w tabeli nie sprawiła większych kłopotów
podopiecznym Józefa Dankowskiego, ulęgając po bramkach Marcinach Chyly 0:2. W Chorzowie gliwiczanie zagrali nieźle,
ale nieskutecznie. Niebiescy tylko raz trafili do siatki, ale
wystarczyło to, aby wywalczyć komplet punktów. Przegraną z
czternastokrotnym mistrzem Polski można było przeboleć, ale po
porażce z nienajlepiej spisującą
się tej jesieni Jagiellonią i to u siebie - 0:2,
zaczęły podnosić się glosy domagające
się dymisji trenera. Józef Dankowski wiedział, że jeśli
nie przywiezie punktów z Łodzi zostanie zwolniony. 16 października
2004 r. Widzew okazał się lepszy, choć w końcówce
Bodziochowi zabrakło centymetrów, aby uratować remis i
głowę swojego bezpośredniego szefa. Zarząd nie był jednomyślny co do odwołania byłego gracza
Górnika, ale większość zadecydowała, że musi on
odejść. Dankowskiego przesunięto do pracy z
młodzieżą, Marek Majka przejął drużynę
rezerw. Dankowskiego zastąpił Wojciech Borecki, ulubieniec
bielskich kibiców. . Były bramkarz Piasta w
roli trenera zadebiutowali w meczu przeciwko Świtowi Nowy Dwór
Mazowiecki. Jego nowi podopieczni zagrali bardzo ambitnie i pokonali
spadkowicza z pierwszej ligi 2:1. Były to jednak ostatnie punkty zdobyte
przez niebiesko-czerwonych tej jesieni. Tydzień później
gliwiczanie, po problematycznym rzucie karnym przegrali z Podbeskidziem w
Bielsku 0:1. W ostatnim meczu ligowym przed własną
publicznością, zespól prowadzony przez Wojciecha Boreckiego i
debiutującego w roli asystenta Andrzeja Salę uległ
Stasiakowi/KSZO Ostrowiec 1:3. Na zakończenie rundy jesiennej
gliwiczanie zostali rozgromieni przez RKS w Radomsku - 5:2. To była
upokarzająca porażka, bo Radomsko w tej rundzie borykało się
z poważnymi problemami finansowymi i generalnie zbierało cięgi
od wszystkich, ale na mecz z Piastem postanowili zawodnicy RKS-u się
sprężyć.
Po długiej przerwie Piast
powrócił także do walki o Puchar Polski na szczeblu centralnym.
Liczono, ze uda się nawiązać do pucharowych tradycji. Nic z
tego jednak nie wyszło. Tegoroczna edycja PP nie będzie mile
wspominana ani przez kibiców, ani przez piłkarzy. Niebiesko-czerwoni w
nowej formule, w której grano w grupac, przegrali
pierwsze cztery mecze i nie zakwalifikowali się do dalszych gier.
17 zdobytych punktów i 15 miejsce w
tabeli na półmetku rozgrywek to było zbyt mało jak na
oczekiwania zarówno sympatyków jak i działaczy Piasta. Tylko 13
zdobytych goli w 17 meczach stawiało zespól Piasta na ostatnim miejscu jeśli chodzi o skuteczność.
Drużynie zabrakło zawodników, którzy w trudnych momentach
wzięliby ciężar gry na siebie. Zawiedli przede wszystkim ci,
na których najbardziej liczono: Robert Sierka,
Michał Stolarz, Przemysław Pałkus.
Formy z wiosny nie mógł także odnaleźć Wojciech
Kędziora. Dopiero w końcówce rundy na swoim poziomie
zaczął grac Maciej Szmatiuk.
Brakowało również lewego skrzydla.
Najwięcej bramek strzelili Marcin Chyla, ale 5 trafień to mimo
wszystko za mało jak na napastnika z pierwszoligową przeszłością . Najrówniej grała trójka
obrońców. Januszowi Bodziochowi wiek nie przeszkadzał nie tylko w
dobrej grze, ale i w zdobywaniu goli (3). Świetnie wkomponowali się
za to do drużyny Maciej Michniewicz. Pewnym punktem w defensywie był
także Jarosław Zadylak. Za objawienie
jesieni uznano natomiast Tomka Podgórskiego. Wychowanek Piasta dostał
swoją szanse pokazania się w pucharowym meczu w Bełchatowie i
ja wykorzystał. Tomkowi do bycia drugim Andrzejem Buncolem jeszcze
dużo brakuje, ale ambicją i chęcią do gry wywalczył
sobie miejsce w podstawowej jedenastce.
W lidze zgodnie z przewidywaniami
prym wiodła drużyna z Bełchatowa. Podopieczni Mariusza Kurasa
zgromadzili 40 punktów i z przewaga aż 8 oczek nad drugą w tabeli
Arką Gdynia, prowadzili w wyścigu do ekstraklasy. Na trzecim,
premiowanym awansem miejscu jesień zakończyła Korona Kielce.
W przerwie zimowej zdecydowano
się na rewolucyjne wręcz zmiany. Odeszło 8 piłkarzy, a
razem z nimi trener. Zespół przejęła para szkoleniowców -
Jacek Zieliński i Jan Furlepa. Janusz Bodzioch
zawiesił buty na kołkach, obejmując stanowisko menagera.
Zieliński miał na koncie tytuł najlepszego trenera roku, a
zdobył go wprowadzając Górnik Łęczną do Ekstraklasy.
Do Piasta trafił jednak ze szkoły w której
nauczał WF-u. Furlępę
ściągnął Borecki, ale że go zwolniono to Jasiu
został pomagierem „Ziela”. Ten duet przez następne lata będzie
rozumiał się doskonale, choć kilkakrotnie przyjdzie im
zmieniać kluby.
Przyszło 10 nowych graczy, w tym
kilku znanych z pierwszoligowych boisk. Najbardziej liczono na
Stanisława Wróbla i Krzysztofa Kukulskiego. Pierwszy na wiosnę
jednak grał w kratkę, a drugi po bardzo dobry początku
złapał kontuzję , która
wyeliminowała go na dwa miesiące z rozgrywek. Runda rewanżowa
rozpoczęła się z tygodniowym poślizgiem, a zespół
Piasta zainaugurował ją falstartem. Przegrana w Sosnowcu z
Zagłębiem 0:1, remisy u siebie 1:1
najpierw ze słabiutką Mławą, a potem z Kujawiakiem
sprawiły, ze w piłkarzom w oczy zajrzało widmo
bezpośredniej degradacji. Sytuacja ta jeszcze się pogorszyła
po przegranych meczach z Arką w Gdyni 0:2, z
Koroną Kielce 0:1 i z Bełchatowem - także 0:1. Szykowało
się na czwartą już w sezonie zmianę trenera. Na
szczęście podopieczni Jacka Zielińskiego odbili się od
dna wygrywając zaległe, wyjazdowe spotkanie z Górnikiem Polkowice 1:0, a potem remisując w Łodzi z ŁKS 0:0,
i wygrywając ze Szczakowianką na własnym boisku 1:0.
Porażka w Radomiu 0:1, praktycznie jednak
przekreśliła szansę jedenastki z Okrzei na opuszczenie strefy
barażowej. Wprawdzie w prestiżowym meczu gliwiczanie pokonali Ruch
Chorzów 3:1, ale w następnej kolejce znów
schodzili z boiska pokonani, przegrywając w Białymstoku z
Jagiellonią 0:1. Potem był bezbramkowy remis z Widzewem, przegrana 1:2 w Nowym Dworze Mazowieckim z walczącym o przysłowiową
pietruszkę Świtem. Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek
gliwiczanie pokonali Podbeskidzie 2:0, odbierając
zespołowi z Bielska awans do ekstraklasy. Ostatnia szansa wyrwania
się ze strefy barażowej została stracona w Ostrowcu
Świętokrzyskim, gdzie trzeba było uznać
wyższość tamtejszego KSZO, ulegając 0:1. Na
zakończenie rundy zasadniczej gliwiczanie urządzili sobie festiwal
strzelecki, wygrywając u siebie z RKS Radomsko 6:1. Hat-trickiem,
choć nie klasycznym w tym spotkaniu popisał się Piotr Uss. Było to pyrrusowe zwycięstwo. W tym dniu
po 21 latach biegania po murawie w I i II lidze, z
boiskiem pożegnał się Janusz Bodzioch. W czerwcu 2005 roku
Piast obchodził 60 rocznicę urodzin. Do obchodów przygotowywano
się od kilku miesięcy. Nikt jednak nie chciał
świętować w sytuacji, gdy byt pierwszego zespołu był
bardzo niepewny. Uroczyste obchody przełożono na wrzesień.
W barażach Piast trafił na
najsilniejszą z wiceliderów III ligi, drużynę Unii Janikowo.
Pierwsza część tego dwumeczu zakończyła się zwycięstwem
Unii 2:1, ale gol strzelony przez Ussa sprawił, że w rewanżu
wystarczyło wygrać 1:0 i udało się taki wynik
uzyskać. Bramkę dającą utrzymanie po faulu na Gamli w polu karny z 11 metrów zdobył Wróbel.
Drugi sezon po powrocie na
drugoligowe boiska okazał się znacznie trudniejszy niż
poprzedni. Wprawdzie przez większość sezonu zespół Piasta
zbierał pochlebne recenzje, ale nie przekładało się to na
wyniki. Niebiesko-czerwoni tylko dwa razy wywalczyli komplet punktów na
boiskach rywali i raz zremisowali. 29 goli
strzelonych to jeden z najgorszych wyników w lidze. Mniej bramek zdobyły
tylko zespoły, które bezpośrednio spadły do niższej
klasy. To była prawdziwa pięta achillesowa. Najwięcej bramek
zdobył Marcin Chyła (5). Po tyle samo goli strzelili Piotr Uss i Stanisław Wróbel. Nie można jednak
było mieć pretensji tylko do napastników. Im przecież
ktoś musi wypracowywać sytuacje. Zgodnie wszyscy twierdzili,
że zabrakło lidera, piłkarza z charakterem, który w trudnych
momentach poderwał by zespół do walki. Taką
rolę w zespole pełnił w IV lidze Leszek Iwanicki, a potem Adam
Kryger. W defensywie było już znacznie lepiej, ale 37 straconych
goli to też nie był rewelacyjny wynik. Mimo to ta formacja
została uznana za najstabilniejszą. Najlepszym zawodnikiem Piasta
został Jarosław Zadylak. Był to
najrówniej grający piłkarz, wystąpił w 34 meczach. Udany
był to również sezon dla Jarosława Kaszowskiego, szczególnie
runda wiosenna. Gdyby nie kontuzje, pewnie to on zebrałby najwięcej
punktów. W 34 spotkaniach wystąpił też Paweł Gamla. Zadowolonym trzeba być też z gry Macieja
Michniewicza zarówno w destrukcji jak i grze ofensywnej. W rundzie wiosennej
ciekawie przebiegała walka o miejsce w bramce. Ostatecznie Jacek
Gorczyca przegrał z późniejszym bożyszczem kibiców –
Krzysztofem Damianem Kozikiem. Nowi zawodnicy, którzy zasilili zespół w
przerwie zimowej dość długo się aklimatyzowali. Dopiero
końcówce rundy stałe miejsce w wyjściowej jedenastce wywalczyli
sobie Karwan, Taraszkiewicz, i Bednarz.. Spory zgryzem dla trenerów,
było lewe skrzydło. Po odejściu Radzewicza, żaden z
graczy na stałe się tam nie zadomowił. W rundzie wiosennej na
tej pozycji najlepiej gra wychodziła Jarkowi Kupisowi, jednak pod koniec
rundy pozyskany z Miedzi Legnica pomocnik spisywał się nieco
słabiej i stracił miejsce w podstawowym składzie. Ważny
odnotowania jest też fakt, że do zespołu dołączyli
kolejni wychowankowie Piasta. Po Podgórskim, szansę na grę w
pierwszym nawet składzie dostali Filipowicz i Dąbrowski. Po
kontuzji treningi wznowi Łukasz Janczarek.
Mimo słabego wyniku nie
można powiedzieć, że był to stracony sezon dla
gliwickiego Piasta. Drużyna okrzepła, działacze nabrali
większego doświadczenia, przekonując się, że nie można
opierać drużyny tylko na niechcianych zawodnikach w innych klubach.
Niezmiernie ważne było także to, co wydarzyło się
podczas drugiego, barażowego meczu. Mimo że było to spotkanie
o utrzymanie, a nie o awans do pierwszej ligi na stadion przy ul. Okrzei
przyszło około 5 tys. fanów. Takich tłumów nie widziano na tym
obiekcie od 1998 r., kiedy to Piast walczył z ŁTS Łabędy
o awans do wyższej klasy rozgrywkowej.
25 kwietnia na Walnym Zebraniu
Delegatów z funkcji prezesa klubu zrezygnował Marcin Żemaitis.
Nowym sternikiem Piasta miał zostać Adam Sarkowicz,
ale przegrał w wyborach ze zgłoszonym z sali Jackiem
Krzyżanowskim. Dla otoczenia było to spore zaskoczenie.
Krzyżanowski nie ukrywał, że na zawodowej piłce się
nie zna. Wiedział za to jak prowadzić duże przedsiębiorstwo.
Początek jego kadencji będzie bardzo trudny, ale to on przejdzie do
historii klubu.
|