Piast Gliwice – Cracovia
Kraków 0:2 (0:0)
Piłkarze
Piasta ostatnie dwa mecze
rozgrywali na własnym boisku. Mimo to
nie udało im się nie tylko zdobyć punktu, ale także i choćby jednej bramki. W
sobotę na stadionie przy ul. Okrzei gościła Cracovia. W pojedynku dwóch
beniaminków górą byli krakowianie, wygrywając po golach Piotra Bani 2:0.
Krakowski klub za niespełna dwa i pół roku będzie
obchodził 100-lecie swojego istnienia. Kibicom i działaczom tego zasłużonego
dla polskiego futbolu zespołu marzy się, aby w 2006 roku sięgnąć po mistrzostwo
Polski. Wygrana z Piastem w ósmej
kolejce o mistrzostwo II ligi sprawiła, że ”Czerwone pasy” do miejsca
premiowanego awansem tracą już tylko 3 punkty. Gliwiczanie rozegrali jedno z
najsłabszych spotkań w tym sezonie, czego konsekwencją była czwarta
przegrana w tej rundzie.
Pierwsze minuty nie wskazywały na to, że podopieczni
Józefa Dankowskiego zejdą z boiska pokonani. Już w pierwszej akcji na bramkę
Cracovi, Piechocki wywalczył rzut
rożny. Dośrodkowywał Żyrkowski, ale żaden z zawodników Piasta nie zdołał
przejąć piłki. Dwie minuty później
Andraszak wpadł w pole karne, próbował go zatrzymać Skrzyński, obydwoje
przewrócili się na murawę, arbiter odgwizdał przewinienie, kibice liczyli, że
będzie rzut karny dla gospodarzy, ale sędzia nakazał, by grę rozpoczynali
krakowianie. W 11 min Bałuszyński po profesorsku ograł obrońców gości, zagrał na siedemnasty metr do Krygera, pomocnik Piasta próbował
przelobować Olszewskiego, ale piłka przeleciała pół metra nad poprzeczką. Po
kwadransie jednak gliwiczanie oddali inicjatywę gościom. Piłkarze Piasta
cofnęli się na własną połowę i nastawili się na grę z kontry. Taktyka ta
sprawdzała się do przerwy, ale jak się później okaze ułatwi zdobycie trzech
punktów krakowianom. W 19 min Giza oddał pierwszy groźny strzał na bramkę
Piasta, dobrze ustawiony Gorczyca pewnie jednak obronił. W 22 min gospodarze
przeprowadzili kontrę. Kryger zagrał do
Andraszak, Rafał zdołał minąć obrońców, dośrodkował w pole karne, ale nikt nie
zamknął tej akcji. W 30 min Nowak, strzelił bardzo niebezpiecznie, golkiper
Piasta na szczęście nie dał się zaskoczyć. Tuż przed końcem pierwszej części
meczu Węgrzyn wykonywał rzut wolny sprzed linii pola karnego, piłka o
centymetry minęła poprzeczkę bramki gospodarzy.
W przerwie meczu obydwie strony dokonały po jednej
zmianie. Trafniejsza jednak
okazała się ta, której dokonał Wojciech Stawowy. Na murawie pojawił się
dziewiętnastolatek – Łukasz Szczoczarz, co znacznie rozruszało poczynania
przyjezdnych w ofensywie. Gliwicki mur zaczął pękać. Goście rozstrzygnęli losy
tego meczu w przeciągu pięciu minut. W 56 min z lewej strony zagrywał Nowak, zrobiło się spore
zamieszanie pod bramką Piasta, żaden z gliwickich obrońców nie przejął tego
podania, co wykorzystał Bania,
strzelając pierwszego gola. Piłka
jeszcze odbiła się od nogi Szei, co
kompletnie zmyliło Gorczycę i wylądowała w bramce Piasta. Pięć min później,
przy biernej postawie zawodników
Piasta, zdobywca pierwszego gola
popisał się kapitalnym uderzeniem z ponad 20 metrów, piłka otarła się jeszcze o
słupek i po raz drugi gliwicki golkiper
musiał ją wyciągnąć z siatki. Dopiero po stracie drugiej bramki
gliwiczanie przebudzili się i zmienili taktykę gry. Jak się jednak później okazało, zdecydowanie za późno. Może,
gdyby w 63 min Andraszak wykorzystał sytuację sam na sam, udałoby się
doprowadzić do remisu. Drugą, bardzo dobrą sytuację na zmniejszenie porażki,
Niebiesko-czerwoni mieli w 76 min. Kryger uciekł z piłką pod linię kończącą
boisko, zagrał na jedenasty metr do Andraszaka, ale znów napastnik Piasta nie
potrafił skutecznie wykończyć tej akcji, posyłając futbolówke wysoko nad
poprzeczką bramki pilnowanej przez Olszewskiego. W 80 min gospodarze wykonywali dwa rzuty wolne, tuż
przed linią pola karnego Cracovii. Najpierw szczęścia próbował Bodzioch, ale
piłka utknęła w murze. Potem uderzał
Szeja, ale nie trafił w światło bramki. W końcówce Szczoczarz był sam na sam z
Gorczycą, ale nie zdołał go pokonać.
Ostatnie 10 min to profesorska gra Kazimierza Węgrzyna, najbardziej
utytułowanego gracza Cracovi Pan
Kazimierz bardzo mądrze dyrygował obroną gości i gliwiczanie nie potrafili
choćby raz pokonać Olszewskiego
Była to już trzecia
porażka podopiecznych Józefa Dankowskiego na własnym stadionie, a
czwarta w tym sezonie. Na szczęście rywale też pogubili punkty i wciąż
Niebiesko-czerwoni są nad kreską oddzielająca spadkowiczów od reszty drużyn.
Niektórzy kibice , zniechęceni porażkami Piasta wychodzili już na 10 min przed
końcem meczu. Warto w takiej chwili przypomnieć sobie rozgrywki w trzeciej
lidze, w 2001, kiedy to gliwiczanie przez pewien czas zajmowali ostatnie
miejsce w tabeli, a skończyło się
na drugim miejscu.
W sobotę piłkarze Piasta jadą do Ostrowca, skąd muszą przywieź trzy punkty, by odskoczyć od goniących rywali. Jest to możliwe, ale trzeba zagrać znacznie lepiej niż przeciwko Cracovi.
Piast Gliwice
Gorczyca 4,
Komar 4, Bodzioch 4, Szeja 4,
Szmatiuk 4, Żyrkowski 4, Wilk 3 (65`
Stolarz 1), Kryger 5, Piechocki 3 (55`
Gontarewicz 1),
Andraszak 4 Bałuszyński 2 (46` Uss 2)
Piłkarz meczu w Piaście – Adam Kryger
W rezerwie pozostali:
Grymel, Sala, Kaszowski, Gamla
Trenerzy: Józef Dankowski i Marek Majka
Cracovia Kraków
Olszewski,
Wacek (89` Kolasa), Skrzyński, Węgrzyn, Baster,
Nowak (79`Zawadzki), Baran, Giza, Makuch
Bania, Ankowski (46` Szczoczarz)
Sędzia główny: Arkadiusz Starobrat, czerwona: Tomasz Smoliński, Bartosz
Jasiul – Warszawa
Delegat – Brunon Tomaszek (Opole), Obserwator – Dariusz Stawicki (Łodź)
Wydarzenia |
Statystyka |
|
Piast Gliwice |
Cracovia Kraków |
|
|
Gole – 0 |
Gole – 2 |
Żółte kartki: |
Żółte kartki: |
Piast Gliwice - Zagłębie
Lubin 0:2 (0:1)
Niedziela okazała się pechowa dla piłkarzy gliwickiego Piasta. Niebiesko-czerwoni po środowej wygranej w Stargardzie Szczecińskim, na własnym boisku ulegli Zagłębiu Lubin - 0:2. Byli pierwszoligowcy już w trzeciej minucie objęli prowadzenie i nie oddali go aż do końca. Druga bramka zdobyta w 86 min sprawiła, że gliwiczanie spadli na 9 miejsce w tabeli.
Szczęście sprzyja lepszym
Wydawało się, że gliwiczanie wreszcie złapali
właściwy rytm gry i w meczu z Zagłębiem sprawią swoim kibicom miłą
niespodziankę, szczególnie, że w ostatnich meczach sprzyjał im szczęście.
Szybko zdobywali gole, a potem mogli spokojnie kontrolować przebieg wydarzeń na
boisku. Tym razem szczęście uśmiechnęło się do gości. To oni szybko objęli prowadzenie, którego nie
oddali już do końca. Mimo że podopieczni Józefa Dankowskiego i Marka Majki
bardzo się starali, aby zdobyć choć jeden punkt, sztuka ta im się nie udała.
Górę wzięło pierwszoligowe doświadczenie i tzw. cwaniactwo piłkarskie.
W poprzednich sezonach atutem jedenastki z Okrzei
było ich własne boisko. W ostatnich latach, w Gliwicach Piast przegrywał bardzo
rzadko. W drugiej lidze jednak sytuacja się odmieniła. To głównie na wyjazdach Niebiesko-czerwoni zdobywają
punkty. Nie od dziś wiadomo, że lepiej gra się z kontry, niż konstruuje ataki
pozycyjne. Co ciekawe drużyna Piasta nie traci bramek z akcji. W ostatnich
trzech meczach gliwiczanie stracili cztery gole i wszystkie po stałych
fragmentach gry. Lubinianie przyjechali do Gliwic z zamiarem nie przegrania i
sztuka ta im się w pełni udała. Już w 3 min z prawej strony boiska rzut rożny
wykonywał Salmoński, pojedynek główkowy wygrał Hubscher i głową skierował piłkę
do siatki. Zaledwie minutę później gospodarze mieli okazję na zdobycie
wyrównującej bramki. Strzelał Stolarz
jednak piłkę zmierzająca pod
poprzeczkę, zdołał na róg wybić
golkiper z Lubina. Gdyby chwilę potem Bodzioch zdołał dojść do
dośrodkowania Krygera, może udało by się gliwiczanom wyjść z tego pojedynku
zwycięsko. W 18 min z linii 16 metrów uderzył Andraszak, ale piłkę zmierzającą
pod poprzeczkę na róg zdołał wybić golkiper gości. Chwilę potem strzał Ussa odbił się od pleców jednego z
obrońców Zagłębia i wylądował za linia kończącą boisko. W 20 min miedziowcy
przeprowadzili kontrę. Lewą stroną przedarł się Ostrowski, zagrał do Perowicza,
ten był sam na sam z Gorczycą, lepszy jednak okazał się golkiper Piasta, nogami
broniąc strzał pomocnika Zagłębia. W odpowiedzi Szmatiuk próbował zaskoczyć
golkipera Zagłębia uderzeniem z drugiej linii, ale bez skutecznie. Po przerwie
obraz gry się nie zmienił. Piast atakował, a Zagłębie się broniło, a gdy
nadarzyła się okazja - kontratakowało W 61 min Ostrowski strzelił jakby od
niechcenia, z ponad 25 metrów i gdyby nie poprzeczka, Piast mógłby przegrywać
już 0:2. Wcześnie Kryger próbował zaskoczyć Madaricza szybko wykonując rzut
wolny podyktowany za faul na Ussie. W 59 min po klasycznej kontrze Gontarewicz
trafił tylko w boczną siatkę. Widząc,
że zawodnicy z wyjściowej jedenastki walą głową w przysłowiowy mur,
szkoleniowcy Piasta próbowali wzmocnić siłę ataku, ale na nic się to zdało.
Najlepszą okazję do wyrównania w tej odsłonie gospodarze mieli w 81 min. Rzut
wolny z prawej strony wykonywał Bałuszyński, Andraszak przedłużył lot piłki, ta
jednak o pół metra minęła słupek bramki Zagłębia. W 86 min, goście egzekwowali
rzut wolny, tuż przed narożnikiem pola karnego. Zza pleców gliwickich obrońców wyskoczył
Szczypkowski i z 10 metrów strzałem głową zmusił Gorczycę po raz drugi do wyciągnięcia piłki z siatki.
Po tej bramce całkiem uszło powietrze z piłkarzy Piasta i do końca nic
ciekawego na boisku już się nie wydarzyło.
Poziom w drugiej lidze okazał się znacznie wyższy
niż w klasie niżej. Na zapleczu ekstraklasy gra wiele zespołów, które jeszcze
niedawno występowało w pierwszej lidze. Beniaminkowi z Gliwic brakuje nie tylko
ogrania na tym szczeblu, a na dodatek
od początku sezonu Józefa Dankowskiego prześladuje pech. Szybko połapali
kontuzje gracze na których bardzo liczono. Grający z meczu na mecz coraz lepiej
– Tomasz Szeja, załapał już cztery żółte kartki i musiał pauzować. Przed meczem
z Cracovią jest jednak nadzieją, że będzie lepiej. Do gry powrócili Gontarewicz
i Sala. Treningi ma także wznowić Sierka. W rezerwach wystąpił Kaszowski. Może
wreszcie Niebiesko-czerwoni przełamią złą passę na własnym stadionie i zdobędą
komplet punktów. Sobota - godz. 15:00.
Wypowiedzi pomeczowe:
Józef Dankowski - trener Piasta: Na własnym stadionie gramy słabiej, bo nie wychodzi nam gra pozycyjna. Mimo że to dopiero początek sezonu posypały się już kontuzje. Dublerzy nie podołali dziś zadaniu. Każda zmiana powodowała, że graliśmy słabiej. W pierwszej połowie mogliśmy jeszcze wyrównać, w drugiej było już znacznie gorzej.
Andrzej Sala – Miałem okazję zagrać z Zagłębiem w ostatnich
meczach , gdy Piast jeszcze grał w II lidze i teraz (1988/89). Wydaje mi się,
że wtedy mieliśmy mocniejszą kadrę, ale i Zagłębie wtedy było też bardzo mocne.
Oni wtedy wywalczyli awans do ekstraklasy, a potem zdobyli wice-mistrzostwo
Polski. Przy drugim golu nie chcieliśmy ich dopuścić blisko bramki, ale
Szczypkowski w porę wyskoczył zza pleców i zaskoczył Gorczycę.
Piast Gliwice
Gorczyca 4
Sala 4, Bodzioch 4, Komar 4,
Szmatiuk 5, Gontarewicz 5, Stolarz 3 (54` Czekański 2), Kryger 4 (71` Opeldus
1), Żyrkowski 5,
Uss 4 (71 Bałuszyński 1), Andraszak 5
Pozostali w rezerwie: Grymel, Wilk, Gamla, Wiśniewski
Piłkarz meczu w Piaście – Łukasz
Żyrkowski
Trenerzy Józef Dankowski i Marek Majka
Zagłębie
Lubin
Madarić, Kłos, Żytko, Hubscher,
Szczypkowski, Salmoński, Manuszewski (75`
Rogóż), Perowić,
Ostrowski, (68` Kalinowski), Łobodziński (87` Ulatowski), Murdza
Pozostali w rezerwie: Szmatuła, Opalacz, Da Silva, Bartczak
Trenerzy: Zarko Olarewić i
Janusz Kubot
Sędzia główny: Hubert
Siejewicz, pomagali Tomasz Wojno, Paweł Anikiej (Białystok)
Wydarzenia |
Statystyka |
|
Piast Gliwice |
Zagłębie Lubin |
|
|
Gole – 0 |
Gole – 2 |
Żółte kartki: |
Żółte kartki: |
Błękitni Stargard
Szczeciński - Piast Gliwice 1:2 (0:1)
Już
dwa razy w tym sezonie piłkarze Piasta gościli na Pomorzu i dwa razy wracali z
tarczą. Po zwycięstwie 1:0 nad Arką
Gdynia, tym razem wyższość Niebiesko-czerwonych musieli uznać piłkarze ze
Stargardu Szczecińskiego, ulegając gliwiczanom 1:2. Bramki dla Piasta zdobyli
Uss i Bodzioch
Gościnne Pomorze
Zespół
ze Stargardu powrócił na boiska II ligi po 21-letniej przerwie. Ostatni raz
gliwiczanie grali z Błękitnymi w
sezonie 1981/82 r. Wtedy, obydwa mecze zakończyły się zwycięstwami gliwickiej
jedenastki, a w Stargardzie, jedną z
bramek strzelił Marek Majka. Przed środowym spotkaniem, drugi trener Piasta
trafnie przeczuwał, że tym razem będzie podobnie i nie pomylił się, choć
zwycięstwo nie przyszło łatwo. Dzięki trzeciej już wygranej w tym sezonie
gliwiczanie przesunęli się na 7 miejsce i wciąż utrzymują bezpośredni
kontakt czołówką tabeli.
Gospodarze
podbudowani remisem i dobrą grą z Zagłębiem Lubin liczyli, że w starciu z
Piastem odniosą pierwsze zwycięstwo w II lidze. Tymczasem już w 3 min
stargardzianie nadziali się kontrę i
Kotorowski musiał wyciągnąć piłkę z siatki. Stolarz zagrał do Krygera, Adam
uderzył z 13 metrów, piłka odbiła się od wewnętrznej strony słupka, przejął ją Uss i z kilku metrów wpakował ją do
pustej już bramki. Był to drugi gol
tego zawodnika w pierwszym zespole Piasta, a pierwszy w tym sezonie. Tak szybko
zdobyty gol miał decydujący wpływ na obraz gry w pierwszej połowie. Goście zagęścili linię obrony i czekali na
okazję do kontrataku. W 6 min mogło być 1:1, ale strzał Korkucia zza linii pola
karnego przeleciał ponad poprzeczką bramki pilnowanej przez Gorczycę. W 18 min Piechocki stracił piłkę w środku
pola i golkiper Piasta, dalekim wybiegiem musiał ratować zespół przed stratą
gola, bo na czystą pozycję wychodził Piskorz. Potem, dwie dobre sytuacje na
wyrównanie miał Oribhabor, jeden z dwóch grający w Stargardzie czarnoskórych
piłkarzy, ale nawet gdy miał przed sobą pustą już bramkę nie trafił w jej światło. Zdenerwowany szkoleniowiec
Błękitnych – Jerzy Engel junior już w 30 min zdjął go z boiska, wprowadzając w jego miejsce Gajdę. Tego napastnika
gliwiccy szkoleniowcy obawiali się najbardziej. Zagrał dobry mecz przeciwko
Zagłębiu, ale na szczęście dla piłkarzy Piasta w środę rozczarował. W 26 min
bardzo groźny strzał z ponad 20 metrów oddał Piskorz, ale Gorczyca piękną
paradą wybił piłkę na róg. 10 min później ten sam zawodnik był sam na sam z
bramkarzem Piasta, tym razem jednak fatalnie spudłował, a chwilę potem znów
refleks bramkarza Piasta sprawdził Adamski.
W
pierwszej połowie podopieczni J. Dankowskiego stworzyli jedną, klarowną
sytuację na zdobycie bramki i ją wykorzystali. Gospodarze mieli ich sześć, ale
dobrze bronił Gorczyca, bądź ich
uderzenia mijały w bezpiecznej odległości jego bramkę. Początek drugiej połowy
wyglądał podobnie jak i pierwszej. W 51
min goście podwyższyli na 2:0. Z prawej strony boiska faulowany był Andraszak,
napastnik Piasta szybko zagrał do Krygera, ten uciekł z piłką pod linię
kończącą boisko, minął obrońcę, dośrodkował w pole karne, wprost na głowę
Bodziocha, który takich sytuacji nie zwykł marnować. Janusz zdobył czwartego
już gola w tym sezonie i razem z Królem
(Szczakowianka) prowadzi w klasyfikacji na najlepszego snajpera II ligi. W tym momencie niektórzy kibice stwierdzili, że losy
tego meczu są przesądzone, jednak już w pierwszej akcji po wznowieniu gry miejscowi zdobyli kontaktowego gola.
Błękitni wykonywali rzut wolny z prawej strony boiska. Piskorz dokładnie dośrodkowywał na głowę mierzącego
ponad 190 cm Ozuaha, ten zagrał do Wawrzyniaka
i pomocnik gospodarzy także strzałem głową w długi róg umieścił piłkę w siatce.
Po stracie gola wydawało się, że goście cofną się jeszcze bardziej do
defensywy, chcąc bronić korzystnego wyniku, stało się jednak inaczej. Gliwiczanie
przejęli inicjatywę i byli nawet bliscy zdobycia trzeciej bramki. W 58 min
Andraszak była sam na sam z Kotorowskim, ale piłka po jego mocnym strzale w
długi róg o pół metra minęła słupek bramki Błękitnych. Gospodarze z
upływem czasu słabli coraz bardziej, i
dopiero w końcówce stworzyli groźną akcję, która mogła im dać wyrównanie. W 83 min Gajda
stanął oko w oko z Gorczycą, ale przegrał ten pojedynek, a dobitka Jureczki do
pustej bramki przeleciał wysoko nad
poprzeczką. W ostatnich 5 min gry optyczną przewagę wprawdzie mieli
miejscowi, ale z ich akcji niewiele wynikało.
Z
meczu na mecz piłkarze Piasta grają coraz lepiej. Może gra nie jest efektowna,
ale bardzo efektywna, a przecież w piłce głownie chodzi o to, by zdobywać
punkty. Jeszcze w spotkaniach z Ruchem
i Radomskiem zawodnicy popełniali sporo prostych błędów, wynikających z braku
zgrania, nerwowości i strachu, przynajmniej dla niektórych graczy przed znanymi
rywalami. Jednak od spotkania z Arką
znacznie lepiej spisują się rozgrywający i linia defensywy. Gdyby nie kontuzje
Sierki, Kocyby i Gontarewicza podstawowy skład pewnie by się już
wykrystalizował. 7 punktów w trzech ostatnich meczach to wynik lepiej niż
przyzwoity. W niedzielę do Gliwic przyjeżdża Zagłębie Lubin. Szykuje się więc
kolejny szlagier na stadionie przy ul. Okrzei. Początek spotkania - godz.
15:00.
Piast Gliwice
Gorczyca 7
Szeja 7, Bodzioch 8, Komar 7, Szmatiuk
7, Piechocki 3 (53 Czekański 3), Kryger
8, Stolarz 6 (77 Wilk 1), Żyrkowski 7, Andraszak 7, Uss 7 (88 Baluszyński 1)
Pozostali w rezerwie: Grymel, Opeldus, Gontarewicz
Piłkarz meczu w Piaście – Adam
Kryger
Trenerzy: Józef Dankowski i Marek Majka
Błękitni Stargard Szczeciński
Kotorowski, Jeziorski, Ozuah, Demich,
Korkuć, Kubsik (71 Jureczko), Wawrzyniak, Adamski, Piskorz Oribhabor (30
Gajda), Jarecki (46 Kosiorowski)
Trener - Jerzy Engel junior
Sędzia główny: Adam Konarski - pomagali: Jacek
Waskowski, Tomasz Swojak - KS Poznań
Wydarzenia |
Statystyka |
|
Piast Gliwice |
Błękitni |
|
|
Gole – 2 |
Gole – 1 |
Żółte kartki: |
Żółte kartki: |
Piast Gliwice – Jagiellonia
Białystok 1:1 (1:1)
W
piątej kolejce spotkań o mistrzostwo II ligi, Piast podejmował Jagiellonię
Białystok. Pojedynek dwóch beniaminków zakończył się remisem 1:1. Bramkę dla Niebiesko-czerwonych
zdobył Rafał Andraszak. Był to już trzeci gol tego napastnika w tym
sezonie.
Po czterech kolejkach
spotkań w II lidze, niespodziewanie na czele tabeli usadowiła się Jagiellonia
Białystok. Zespół prowadzony przez Witolda Mroziewskiego wyprzedził takie firmy
jak Ruch Chorzów czy Zagłębie Lubin. Nie dziwi więc fakt, że w sobotę trybuny
stadionu przy ul. Okrzei wypełniły się po brzegi. Prawie czterotysięczna
publiczność zobaczyła dobry, stojący na niezłym poziomie mecz. Podopiecznym
Józefa Dankowskiego wprawdzie nie udało się przechylić szali zwycięstwa na
swoją korzyść, ale zdołali zatrzymać rozpędzoną ”Jagę” i urwać jej punkty.
Razem z zawodnikami
Jagiellonii do Gliwic przyjechało kilkunastu dziennikarzy z Białegostoku i 50
osobowa grupa najwierniejszych fanów. Jeśli chodzi o ilość przedstawicieli
mediów z jednego miasta to rekord na stadionie przy ul. Okrzei. Przyjechali, żeby zobaczyć czwarte
zwycięstwo w tym sezonie Jagielloni, a tymczasem już po sześciu minutach gry
goście przegrywali 0:1. Z lewej strony boiska, kilkanaście metrów od linii pola
karnego faulowany był Piechocki. Rzut
wolny wykonywał Kryger, posłał mocną piłkę w pole karne, jej lot przedłużył
Andraszak i gospodarze objęli prowadzenie. Gdyby 2 min później
futbolówka po strzale Krygera z ponad 20 metrów wpadła do siatki, pewnie by
goście się już nie podnieśli. Już w 10 min Jagiellonia mogła wyrównać. Chańko uciekł obrońcom Piasta, dośrodkował w
pole karne, głową strzelał Kobeszko, na szczęście piłka przeszła obok słupka. W
12 min debiutujący w gliwickim zespole – Michał Stolarz uderzał z
dystansu, ale bardzo niecelnie. Po 15
min przyjezdni opanowali środek pola, a ich akcje stawały się coraz
groźniejsze. Do 30 min jednak udawało
się Gorczycy zachować czyste konto. Minutę wcześniej Kobeszko próbował zaskoczyć bramkarza Piasta strzałem z ostrego
kąta , ten zdołał wybić piłkę na róg,
ale po centrze Danielewicza i precyzyjnym, tuż przy słupku strzale głową Chańki
- skapitulował. W 36 min Szmatiuk zdecydował się na rajd przez pół boiska, strzelił mocno, ale wprost
w Olszewskiego.
W
drugiej odsłonie obraz gry uległ diametralnej zmianie. Gospodarze zobaczyli, że
lider nie jest taki straszny i że można ten mecz wygrać. Od pierwszych minut
Piast zaatakował, spychając piłkarzy Jagiellonii do defensywy i gdyby strzały
(trzy) z dystansu Stolarza były bardziej precyzyjne, już po 10 minutach mogli
by rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść. Najlepszą jednak okazję do zmiany
rezultatu w 61 min miał Piechocki. Pomocnik
Piasta wpadł w pole karne, strzelił jednak zbyt lekko, by pokonać Olszewskiego.
Kilka minut później kibice znów zerwali się z miejsc. Adraszak zakręcił obrońcami, zagrał do Ussa, ten
uderzył z 15 metrów wprost w okienko, ale bramkarz gości piękną paradą wybił
piłką na róg i jak się później okazało była to ostatnia, tak dobra okazja dla
Piasta do zmiany rezultatu. W drugiej połowie piłka raz wpadła do siatki, po
strzale Andraszaka. Sędzia jednak gola nie uznał bo napastnik Piasta był na
spalonym. Sędzia, pan Paweł Gil w tym spotkaniu zresztą wyjątkowo skrupulatnie
zwracał uwagę na przewinienia czy spalone w wykonaniu gliwickich piłkarzy i ni
żałował im żółtych kartoników. W tej
części goście tylko dwa razy poważniej zagrozili gliwickiej bramce. Strzał
Danielewicza z 18 metrów i akcja Reginisa z ostatnich minut.
Remis
ten nie krzywdzi żadnej ze stron, ale
szkoda, że nie udało się zdobyć zwycięskiego gola. W pierwszej połowie
Jagiellonia pokazała, że nie przypadkowo jest liderem. W drugiej części
widowiska lepsi byli gliwiczanie, zabrakło jednak precyzji w wykańczaniu akcji
i szczęścia, by zainkasować komplet punktów.
Wypowiedzi pomeczowe:
Józef Dankowski – trener Piasta : Nie można być w pełni
zadowolonym z jednego punktu grając u siebie. W drugiej połowie to my
dyktowaliśmy warunki gry i po końcowym gwizdku sędziego można było czuć pewien niedosyt. Jednak po
pierwszych 45 minutach, gdy schodziliśmy na przerwę cieszyłem się, że
remisujemy. W pierwszej części Jagiellonia pokazała, że nieprzypadkowo jest
liderem Remis nie krzywdzi żadnego z zespołów. W Piaście jest jeszcze duża
rotacja zawodników, a spowodowane jest
to głównie kontuzjami, no i szukaniem optymalnego ustawienia. Dziś nie
mogłem skorzystać z Wojtka Gontarewicza i Roberta Sierki, gdyby oni byli na
boisku, wygralibyśmy to spotkanie.
Adam Piechocki – napastnik Piasta: Z każdym meczem jest coraz
lepiej. Po pięciu kolejkach mamy 7 punktów, a to jak na beniaminka nie jest źle.
Dobrze ułożył nam się ten mecz, szybko strzeliliśmy bramkę. Potem, chyba zbyt
bardzo cofnęliśmy się do obrony i goście wyrównali. Jest pewien niedosyt, ale
taka jest piłka. Jeszcze nie gram tak jakbym chciał. W ataku jest już dobrze,
ale w defensywie nie wszystko mi wychodzi. Pracuję nad tym, ale potrzeba trochę
czasu, zanim poprawię ten element gry.
Michał Stolarz – pomocnik Piasta: Stać mnie na dużo lepszą
grę. Dziś nie pokazałem wszystkiego co potrafię. Trenuję z kolegami dopiero od
tygodnia. Jeszcze się nie znamy. To był mój pierwszy mecz. Szkoda, że nie
wygraliśmy, ale z jednego punktu też trzeba się cieszyć.
Piast Gliwice
Gorczyca 5
Szeja 6, Bodzioch 6, Komar 6,
Opeldus 3 (46` Zyrkowskiego3), Stolarz 6, Szmatiuk 6, Kryger 6, Piechocki 6
(84` Czekański 1), Andraszak 7, Uss 5
(69` Bałuszyński1 )
Zawodnik meczu w Piaście – Rafał Andraszak
W rezerwie pozostali: Grymel, Wilk, Gamla, Wiśniewski
Trenerzy : Józef Dankowski i Marek Majka
Jagiellonia Białystok
Olszewski
Kulig (72' Marcinkiewicz), Zalewski,
Kośmicki, Tupalski,
Dzienis, Łatka, Chańko, Żuberek,
Danilewicz (86` Sobolewski) , Kobeszko (62' Reginis)
W rezerwie pozostali: Ulman, Bańkowski, Grygoruk
Trener: Witold Mroziewski
Sędzia główny – Paweł Gil, pomagali: Andrzej Kuśmierczyk, Cezary Wójcik –
Lublin
Delegat – Tomasz Kosiec – Warszawa
Wydarzenia |
Statystyka |
|
Piast Gliwice |
Jagiellonia Białystok |
|
|
Gole – 1 |
Gole – 1 |
Żółte kartki: |
Żółte kartki: |
Arka Prokom Gdynia - Piast
Gliwice 0:1 (0:0)
Po
dwóch porażkach z rzędu, wreszcie uśmiechnęło się szczęście do piłkarzy Piasta.
Niebiesko-czerwoni, mimo że zagrali bez Bałuszyńskiego i Kocyby (kontuzje)
wywieźli z Gdyni trzy - bardzo cenne
punkty, pokonując Arkę 1:0. Złotą bramkę dla Piasta w 76 minucie meczu zdobył
Robert Sierka.
Gliwiczanie
zaczęli rozgrywki w II lidze od wygranej ze Stasiakiem Opoczno. Następne dwa spotkania jednak przegrali,
tracąc przy tym aż sześć bramek. Nic
więc dziwnego, że jednym z najszczęśliwszy zawodników w ekipie Piasta, po meczu
z Arką był Jacek Gorczyca. Mimo że nie
można go winić za utratę wszystkich goli, w podświadomości pozostaje jednak fakt, że puściło się ich
aż siedem. Mecz z Arką, golkiper Piasta skomentował trzema słowami: “Wreszcie
na zero” i to wydaje się być nie mniej ważne niż zainkasowane trzy
punkty. Udało się zachować czyste
konto, strzelić bramkę i to na bardzo trudnym terenie w Gdyni. To drugie w
historii drugoligowych występów
zwycięstwo gliwiczan nad Arką na ich boisku. Bohaterem tego spotkania został
Robert Sierka. Po niezbyt udanym debiucie, w drugim swoim występie, nowy
nabytek Piasta nie tylko strzelił gola, ale razem z Adamem Krygerem był motorem
napędowym zespołu. Oby tak dalej w następnych
meczach.
Do Gdyni piłkarze Piasta udali się dzień wcześniej.
Mimo że przejechali prawie 600 km,
Józef Dankowski i Marek Majka wieczorem
poprowadzili jeszcze godzinny trening. W dniu meczu zawodnicy nie musieli
już biegać, ale żeby za bardzo się nie rozleniwili, przed południem pospacerowali
godzinę po plaży. Potem odprawa i punktualnie o 19:00 rozpoczęło się to
spotkanie. Trener Piasta nie krył, że zadowoliłby się remisem, i postawił na
grę defensywną. Gliwiczanie zagrali jednym, wysuniętym napastnikiem
(Andraszak), dwoma ofensywnymi pomocnikami (Sierka i Kryger), reszta nastawiła
się na obronę. Gospodarze zgodnie zresztą z oczekiwaniami ostro zaatakowali od
pierwszej minuty. W początkowej fazie jednak jedynym efektem ich poczynań było
wyeliminowanie z gry Gamli. Obrońca Piasta już w 2 min został uderzony łokciem
i z rozciętym łukiem brwiowym został odwieziony do szpitala. Gdy goście grali w
osłabieniu, gdynianie stworzyli pierwszą groźną sytuację. Dośrodkowanie z lewej
strony Stasiuka na szczęście przeciął Bodzioch. W odpowiedzi Sierka uderzył z
ponad 30 metrów, ale niecelnie. W 12 min Kryger zagrał do wbiegającego w pole
karne Piechockiego, jednak jego strzał o metr minął słupek bramki pilnowanej przez Wyłupskiego. Minutę później
gospodarze wykonywali rzut wolny i
blisko zdobycia gola był Podstawek. W 16 min uderzenie z wolnego Szei
obronił Wyłupski. Chwilę potem groźnie było w polu karnym Piasta. Po wrzutce z
prawej strony strzelał Podstawek, piłka odbiła się od obrońców Piasta i wyszła
na róg. W 23 min Gorczyca wyszedł
obronną ręką z sytuacji sam na sam (Kułyk atakował). Siedem minut potem, po faulu na Piechockim rzut wolny wykonywał Kryger, głową strzelał
Szmatiuk, jednak zbyt lekko, by zaskoczyć bramkarza Arki. W 36 min goście mieli
najlepszą sytuację do zdobycia gola. Po kontrze, Sierka minął Kowalskiego,
próbował przelobować bramkarza Arki,
jednak ten jakimś cudem zdołał zmienić jej lot i przechwycili ją obrońcy. W 42
min - Komar sfaulował Kułyka obok linii pola karnego, Murawski próbował
bezpośredniego strzału, Gorczyca wybił piłkę przed siebie, jeszcze Stasiuk dobijał, ale bardzo niecelnie.
W pierwszej połowie optyczną przewagę mieli
gospodarze. To oni częściej byli w
posiadaniu piłki, częściej strzelali i wykonali 6 rzutów rożnych przy jednym
Piasta. Pierwsze 10 minut drugiej połowy wyglądało podobnie, ale z upływem
czasu gdynianie słabli. W ich grze było
coraz więcej nerwowości i chaosu, a na dodatek nie mieli koncepcji jak
przedrzeć się przez zagęszczoną defensywę gości. W 51 min Sierka wychodził na czystą pozycję, Kowalski
w ostatniej chwili wybił mu piłkę spod nóg,
pomocnik Piasta przewrócił się w
polu karnym, sędzia jednak uznał, że
nic nie było, a dodatkowo Roberta
ukarał żółtą kartką. W 65 min uderzenie Smarzyńskiego z rzutu wolnego obronił
Gorczyca. Losy tego pojedynku rozstrzygnęły się w 76 min. Wprowadzony trzy minuty wcześniej Czekański wyrzucał piłkę z
autu, trafiła ona do Krygera, ten zakręcił dwa kółeczka, dośrodkował w pole
karne, obrońca Arki wybijał ją, ale tak, że ta
trafiła do Czekańskiego, ten głową zgrał przed pole karne, gdzie był
Sierka, który mocnym strzałem, z woleja, z 17 metrów wpakował ją do bramki. Na
nic się zdały rozpaczliwe ataki w końcówce meczu. Nawet arbiter próbował pomóc
gospodarzom przedłużając mecz o 6 minut, mimo że sędzia techniczny pokazał
tylko 4. Strzały piłkarzy Arki albo w
bezpiecznej odległości mijały światło bramki Piasta, albo lądowały w rękach
pewnie interweniującego w tym dniu Gorczycy.
Pierwsze
mecze w II lidze pokazały, że nie ma w niej słabych zespołów. Nie ma już drużyny,
która by nie straciła punktów. Nawet murowani faworyci do awansu mają na swoim
koncie porażki. W takiej sytuacji każdy punkt jest bezcenny, a z Gdyni udało
się przywieźć aż trzy. W sobotę Piast
podejmować będzie bardzo groźną Jagiellonię. Czy uda się gliwiczanom wyjść
zwycięsko z tego pojedynku ? Najlepiej przekonać się o tym osobiście
przychodząc na stadion przy ul. Okrzei, początek - godz. 16:30
Po meczu powiedzieli:
Marek Kusto – trener Arki: Kadrę mamy taką, która może walczyć
o najwyższe cele. Kontuzje kilku zawodników sprawiły jednak, że nie wszyscy
jeszcze są w pełni sił. Dziś zagraliśmy niezły mecz. Walczyliśmy do końca. Jeśli mogę mieć pretensje to tylko za
skuteczność. Stworzyliśmy kilkanaście sytuacji bramkowych i żadnej nie
wykorzystaliśmy. Piast w II połowie miał jedną i strzelił gola. Gdyby w
końcówce moi piłkarze wykorzystali przynajmniej jedną z trzech stworzonych
sytuacji byłby remis. A tak skończyło się 1:0.
Józef Dankowski – trener
Piasta: Był
to mecz bardzo twardy, walka o każdy metr boiska. Graliśmy w osłabieniu. Z
powodu kontuzji nie mogłem skorzystać z Bałuszyńskiego i Kocyby, Gamla musiał
opuścić boisko już w 2 min. Taktyka była taka, by grać na zero, ale jak się uda
to coś strzelić. Zespół Arki był niewygodnym przeciwnikiem, ale grali zbyt
czytelną i zbyt szablonową piłkę. Długie podania dość łatwo przechwytywali obrońcy. Robert Sierka jest takim
zawodnikiem na którego można postawić. Razem z Krygerem dobrze rozgrywali piłkę
w środku pola. Już na połowie przeciwnika starali się rozbijać ataki gdynian,
ubezpieczał ich Wilk i Szmatiuk.
Andraszak też był dziś waleczny, angażował dwóch, czasem trzech obrońców
Arki. Całemu zespołowi należą się słowa uznania.
Witold Czekański: Piłkę zgrywał Kryger z lewej
strony. Odbił ją któryś z obrońców Wyskoczyłem do niej, zgrałem głową do
Roberta, uderzył z pierwszej piłki, z 17 metrów, bramkarz był trochę źle
ustawiony i niestety dla swojej drużyny, a dla nas na szczęście nie mógł jej
złapać. Potem dobrze asekurowaliśmy tyły i udało się te trzy punkty dowieźć do
końca.
Robert Sierka: Grało mi się dziś dobrze.
Arka miała optyczną przewagę, ale tak to miało wyglądać. Nastawiliśmy się na
grę z kontry, na remis. Wyszła jedna akcja i jak się okazało, wystarczyło to do
zwycięstwa.
Jacek Gorczyca: Nareszcie na zero
Piast Gliwice
Gorczyca 7
Szeja 6, Bodzioch 6, Gamla 1 (4` Komar
5), Wilk 6
Piechocki 5 (75`Żyrkowski 1), Szmatiuk
6, Opeldus 5 (73` Czekański 2)
Sierka 8, Kryger 6
Andraszak 6
Trenerzy - Józef Dankowski i Marek Majka
W rezerwie pozostali: Grymel, Uss, Wysogląd,
Najlepszy w Piaście – Robert Sierka
Arka Prokom Gdynia
Wyłupski
Ł. Kowalski, Woroniecki, Siara, Stencel
(81. Kukulski),
Murawski (68. Toborek), Ulanowski, Smarzyński, Stasiuk (64. Kalkowski)
Kułyk, Podstawek.
W rezerwie pozostali: Chamera, Lizak, Pudysiak, Kupcewicz
Trener: Marek Kusto
Sędzia główny: Janusz Oparcik, Paweł
Gawroński, Marian Posuniak – Radom
Obserwator – Rajmund Trybus (Szczecin)
Delegat – Eugeniusz Nowak (Bydgoszcz)
Wydarzenia |
Statystyka |
|
Piast Gliwice |
Arka Prokom Gdynia |
|
|
Gole – 1 |
Gole – 0 |
Żółte kartki: |
Żółte kartki: |
Piast Gliwice – RKS Fameg
Radomsko 1:3 (0:2)
Drugiej
porażki z rzędu doznali piłkarze gliwickiego Piasta. Tym razem
Niebiesko-czerwoni musieli uznać wyższość
RKS Fameg Radomsko - ulegając 1:3. Przegrana tym bardziej bolesna, bo odniesiona
na własnym stadionie. Honorową bramkę dla gliwickiej jedenastki zdobył Janusz
Bodzioch.
Zdobyta twierdza
Nie
wielu kibiców pamięta, kiedy piłkarze Piasta, grając przed własną publicznością
schodzili z boiska pokonani. Nic jednak
w tym dziwnego, bo było to dokładnie 10 listopada 2001, a więc prawie
dwa lata temu. Wtedy to gliwiczanie ulegli
Concordii Knurów – 2:3. Wszystko jednak ma swój koniec i w minioną sobotę zespół z Radomska przerwał
tą świetną passę. Radomszczanie jeszcze
rok temu grali w pierwszej lidze. Po
przegranych barażach ze Szczakowianką opuścili zaplecze ekstraklasy. Częściowo
zmienił się skład, zmienili się trenerzy, ale
ogranie i doświadczenie
pozostało. W sobotę wygrał zespół
grający skuteczniej i popełniający mniej błędów w defensywie.
Na końcowy wynik tego spotkania z pewnością miała wpływ sytuacja z 3
min, kiedy to w polu karnym szarżującego Latę, nieprzepisowo zatrzymał
Bodzioch. Sędzia z Rzeszowa – pan Adam
Kajzer. podyktował dla gości jedenastkę, którą na gola zamienił Berensztajn.
Tak szybko zdobyta bramka ustawiła mecz. Goście, od tego momentu mogli spokojnie przyglądać się co będą robić
ich przeciwnicy i czekać na okazję do podwyższenia wyniku. Gdyby w 11 min
Bodziochowi udało się dosięgnąć piłki, po rogu wykonywanym z prawej strony
boiska, może wynik byłby zgoła odmienny. Liczy się jednak to, co wpadnie do siatki, a nie sytuacje. W 21 min
Berensztajn wykonywał rzut wolny, obrońców Piasta ubiegł Węgier, na szczęście
piłka po jego strzale głową przeleciała pół metra nad poprzeczką. W 24 min
gliwiczanie mieli najlepszą w tej części meczu okazję do wyrównania. W ogromnym
zamieszaniu, w polu karnym Radomska, z czterech metrów w światło bramki nie
trafił Piechocki. W 30 min Bałuszyński stracił piłkę w środku pola, przejął ją
Węgier, poradził sobie z Szeją, dośrodkował w pole karne, zza pleców obrońców
wyskoczył Berensztajn i ładnym “szczupakiem” po raz drugi pokonał Gorczycę. Gol
ten zupełnie podciął skrzydła gospodarzom. Do końca tej odsłony nie potrafili
już poważniej zagrozić bramce pilnowanej przez Kozika.
Przy
stanie 0:2 - Józefowi Dankowskiemu nie
pozostało nic innego jak dokonać zmian.
Nienajlepiej grającego Bałuszyńskiego zmienił Kryger, a na prawej stronie
pojawił się Żyrkowski. Szczególnie wejście Krygera rozruszało grę w środku
pola. W 48 min, Szmatiuk próbował zaskoczyć Kozika strzałem z drugiej linii,
ale bezskutecznie. W 68 min Andraszak strzelał, wprawdzie niezbyt mocno, ale
piłka skozłowała przed bramkarzem z Radomska i nie wiele brakowało , by wpadła
do siatki. Pięć minut później
najskuteczniejszy w poprzednim sezonie napastnik Piasta trafił w słupek.
W 75 min na boisku pojawił się Uss, i już w pierwszej akcji został sfaulowany
przez Nowaka. Wszystko to działo się w
obrębie pola karnego, sędzia więc
najpierw wskazał na jedenasty metr, a za chwilę obrońca z Radomska, jako
dodatkową karę ujrzał jeszcze żółtą kartkę. Jedenastkę pewnie wykorzystał
Bodzioch i na 12 min przed końcem meczu odżyły nadzieje na wywalczenie
przynajmniej jednego punktu. Gdyby w 81 min piłka po strzale głową Gamli wpadła
do siatki, to być może udało by się zremisować. Tymczasem dwie minuty później
padła trzecia bramka dla Radomska. Debiutujący w zespole Piasta – Robert
Sierka, stracił piłkę w okolicach
40-stego metra. W konsekwencji Folc znalazł się sam na sam z Gorczycą i ustalił
wynik tego meczu.
Nie tak wymarzyli sobie kibice Piasta początek sezonu, ale trudno uznać jest te wyniki za niespodziankę. Zarówno Ruch jak i Radomsko to dobre zespoły, jeszcze niedawno grające w ekstraklasie. W drużynie Piasta, w przerwie letniej zaszły spore zmiany. Kilku zawodników zostało dokoptowanych tuż przed rozpoczęciem rozgrywek, a jeden w trakcie. Potrzeba więc czasu na zgranie się. Największa bolączką Józefa Dankowskiego jest jednak luka na lewej pomocy. Na razie nie udało się znaleźć następcy dla Radzewicza. W każdym meczu, na tej stronie zagrał kto inny. W najbliższy piątek Niebiesko-czerwonych czeka kolejny, trudny sprawdzian. Gliwiczanie jadą do Gdyni, gdzie zmierzą się z tamtejszą Arką. O punkty w Gdyni będzie bardzo trudno, ale może właśnie tam nastąpi przełom i Piast zagra tak, jak oczekują tego kibice.
Powiedzieli po meczu:
Józef Dankowski - trener Piast: Gramy bardzo nieskutecznie w obronie. To było już widać w III lidze, teraz jednak, przy lepszych przeciwnikach widać to jeszcze wyraźniej. Jesteśmy wolniejsi o metr, półtorej od przeciwników. Robert Sierka nie mógł dziś sam przechylić szali na naszą korzyść. Drużyna liczy 11 zawodników. Ja liczę, że będzie on mocnym punktem w zespole. Wejście Krygera i Żyrkowskiego ożywiło grę, zdobyliśmy kontaktowego gola, ale znów prosty błąd w obronie sprawił, że straciliśmy kolejną bramkę i nadzieje na dobry wynik prysły jak bańka mydlana. Ten zespół jeszcze musi się dotrzeć. Chciałbym bardzo podziękować kibicom, że byli z nami do końca i że kibicowali nam do ostatniej minuty.
Rafał Andraszak – Piast: Graliśmy u siebie i liczyliśmy na trzy punkty. Porażka u siebie zawsze boli bardziej. Graliśmy słabiej niż z Ruchem. Zbyt mało stwarzamy sytuacji pod bramką przeciwnika. Z Arką nie możemy już przegrać. Mam prywatne rachunki do wyrównania z prezesem Arki. Będę starał się zagrać jak najlepiej.
Józef Antoniak
- trener Radomska: Wygraliśmy
zasłużenie. Zagraliśmy mądrzej i skuteczniej. Mecz ułożył się dla nas bardzo
dobrze. Już w 4 min zdobyliśmy gola. Potem mogliśmy gra spokojnie i czekać, co
zrobi przeciwnik.
Piast Gliwice
Gorczyca 4
Szeja 4, Bodzioch 5, Gamla 4
Sierka 4, Szmatiuk 4, Kocyba 4, Opeldus 2 (Żyrkowski 2)
Bałuszyński 2 (46` Kryger 3),
Andraszak 5, Piechocki 3 (75` Uss 2)
Trenerzy - Józef Dankowski i Marek Majka
W rezerwie pozostali: Grymel, Wilk, Gontarewicz, Czekański
Najlepszy w Piaście – Janusz Bodzioch
RKS Fameg Radomsko
Kozik,
Nowak, Prokop, Dopierała (85`
Kowalczyk), Jóźwiak (90` Pluta),
Berensztajn, Lato, Smoliński, J. Markiewicz,
Leszczyński, Węgier (76` Folc)
W rezerwie pozostali: M. Markiewicz, Lamch, Osiński, Tomasiak
Trenerzy: Józef Antoniak i Jan Makowiecki
Sędzia główny: Adam Kajzer, pomagali
Tomasz Kukowski i Andrzej Szymański – Rzeszów
Obserwator i delegat – Włodzimierz Taborek (Kielce)
Wydarzenia |
Statystyka |
|
Piast Gliwice |
RKS Fameg Radomsko |
|
|
Gole – 1 |
Gole – 3 |
Żółte kartki: |
Żółte kartki: |
Ruch Chorzów - Piast Gliwice
3:1 (0:0)
13
sierpnia okazał się pechowym dniem dla piłkarzy Piasta. Podopieczni Józefa
Dankowskiego już w drugiej kolejce rozgrywek o mistrzostwo II ligi zmierzyli
się z głównym pretendentem do awansu - Ruchem Chorzów i dość gładko przegrali z
czternastokrotnym mistrzem Polski -
1:3. Jedynego gola dla gliwickiej jedenastki zdobył Rafał Andraszak.
Historia lubi się powtarzać
Ruch,
odkąd awansował do ekstraklasy, a było to w 1927 r. tylko trzy razy grał w II
lidze. Ostatnio było to w sezonie 1987/88, wtedy też chorzowianie spotkali się
z Piastem. Na Cichej lepsi okazali się "Niebiescy" wygrywając różnicą
dwóch bramek (2:0), w rewanżu górą byli gliwiczanie (1:0). Wtedy, tak samo jak
i w środowym meczu trenerem Ruchu był
Jerzy Wyrobek. Historia więc, jeszcze raz udowodniła, że lubi się powtarzać, a
jeśli tak się stanie to na wiosnę być może kibice jedenastki z Okrzei będą
cieszyć się ze zwycięstwa ich drużyny.
Już
na dzień przed meczem piłkarze Piasta zostali zgrupowani poza Gliwicami, aby
mogli się w spokoju przygotować do konfrontacji z Ruchem. Wszyscy sobie zdawali, że w Chorzowie nie
będzie łatwo. Zgodnie z przewidywaniami na Cichej zjawiło się prawie 5 tys.
widzów, którzy bardzo żywiołowo i
głośno dopingowali swój zespół. Na dodatek kilku piłkarzom z obecnego składu po
raz pierwszy przyszło grać przy sztucznym świetle. Kibice Piasta także dość
licznie stawili się stadionie i wcale nie gorzej zagrzewali Niebiesko-czerwonych do walki, ale korzystny rezultat
udało się utrzymać tylko do 50 min.
Taktyka
na ten mecz mogła być jedna, uważna gra w defensywie, a jak się nadarzy okazja
- skontrować. Gliwiczanie wprawdzie zaczęli mecz w ustawieniu 3-5-2, ale
praktycznie bronili się 7,8 zawodnikami.
Pierwszą bramkową sytuację mieli goście. Już w 30 sekundzie wykonywali
rzut rożny, obrońcy Ruchu jednak wybili piłkę w pole. W 4 min, po akcji Czekańskiego, Bałuszyński strzelał, ale zbyt
lekko, by zaskoczyć Matuszka. W 8 min, grający w środku pola Słowak - Frantisek
Kundra oddał pierwszy celny strzał na
bramkę Piasta. W 13 min, ten sam
zawodnik uderzył z drugiej linii, ale Gorczyca wspaniałą interwencja zdołał
zapobiec utracie gola. W 25 min Śrutwa minimalnie spudłował. W 38 min, ponownie
napastnik Ruchu miał szansę na zdobycie gola, jednak będąc sam na sam z
bramkarzem gości - przegrał ten pojedynek. W tej części "Niebiescy"
prezentowali się lepiej. Częściej posiadali piłkę i stworzyli więcej sytuacji
bramkowych, ale obronie Piasta też za wiele nie można było zarzucić. Inaczej
było już w drugiej części tego pojedynku.
W
46 min rzut wolny wykonywał Kryger, w
światło bramki groźnie głową strzelał
Szmatiuk, ale Matuszek złapał piłkę. Gdyby gliwiczanie zdołali utrzymać
korzystny wynik do 70 min, to piłkarze Ruchu z pewnością opadli by z sił i
byłaby szansa na wywiezienia choćby jednego punktu. Jednak w 50 min fatalny błąd popełnił Gamla. Jarczyk
dalekim podaniem zagrał do Śrutwy, ten głową przedłużył jej lot. Na miejscu był
obrońca Piasta, ale nieczysto trafił w piłkę i zamiast ją wybić do przodu,
podał do Bajery, pomocnik Ruchu znalazł się w idealnej sytuacji, której nie
zmarnował. Ruch poszedł za ciosem i dalej atakował. Kolejne sytuacje do
podwyższenia wyniku mieli: Bajera
51`, Bizacki 63` i Masternak 64`. W 70 min, po świetnej akcji
Zajdla przeprowadzonej prawą stroną, Bajera zagrał do Bizackiego, ten uderzył z
półobrotu i Gorczyca po raz drugi skapitulował, choć nie można go winić za
utratę żadnej z trzech bramek. W 83 min gości dobił Zajdel. Wilk, będąc w
zupełnie niegroźnej sytuacji tak wybijał piłkę, że ta trafiła wprost pod nogi
zawodnika Ruchu, któremu pozostało już tylko
wpakować ją do siatki. Na szczęście gliwiczanie grali do ostatniego
gwizdka sędziego i w końcówce strzelili gola, który pozwolił z honorem opuścić
stadion przy ul. Cichej. Kryger wypuścił w uliczkę Andraszaka, a ten chytrym
strzałem wreszcie pokonał Matusiaka. Tylko kibice Piasta i sami zawodnicy
wierzyli, że w Chorzowie uda się wywalczyć korzystny rezultat. Ruch był
zdecydowanym faworytem. "Niebiescy" jeszcze w poprzednim sezonie
grali w ekstraklasie i prawie w niezmienionym składzie przystąpili do rozgrywek
w II lidze. Sztuka piłkarska z
pewnością nie jest im obca. Piast to beniaminek, w składzie którego zaszły
ostatnio spore zmiany. Potrzeba czasu, aby wszystkie tryby zaskoczyły. Oby
stało się to jak najszybciej.
Piast
Gliwice
Gorczyca 6
Szeja 5, Bodzioch 5, Gamla 4
Wilk 4
Czekański 3 (57 Piechocki 1), Szmatiuk
6, Kryger 6, Opeldus 3 (57` Gontarewicz
)
Andraszak 6, Bałuszyński 4 (74` Uss 1)
Trenerzy Józef Dankowski i Marek Majka
W rezerwie pozostali: Grymel, Żyrkowski, Wysogląd, Kocyba
Najlepszy w Piaście – Jacek Gorczyca
Ruch Chorzów
Matuszek
Jarczyk (87. Balul), Masternak,
Fornalik, Cecot
Zajdel, Malinowski, Kundra (83. Foszmańczyk), Bizacki
Śrutwa, Bajera (74. Molek)
Trener – Jerzy Wyrobek
W rezerwie pozostali: Nowak, Szyndrowski, Pierścionek
Sędzia główny – Janusz Oparcik, pomagali: Tomasz Smoliński i Mariusz
Posuniak
Wydarzenia |
Statystyka |
|
Piast Gliwice |
Stasiak Opoczno |
|
|
Gole – 1 |
Gole – 3 |
Żółte kartki |
Żółte kartki |
Piast Gliwice - Stasiak
Opoczno 3:1 (2:0)
W
czerwcu 1989 roku Piast rozegrał ostatni mecz w II lidze. Po czternastu latach
przerwy Niebiesko-czerwoni powrócili na szczebel centralny. W inauguracyjnym
meczu, w obecności prawie czterotysięcznej widowni, gliwiczanie pokonali Stasiaka Opoczno 3:1. Dwie bramki dla Piasta strzelił Janusz Bodzioch, a
trzeciego gola dorzucił Rafał Andraszak. Było to 308 zwycięstwo jedenastki z
Okrzei w II lidze.
Zaczęło się bardzo
obiecująco dla Piasta. Już w pierwszej minucie gospodarze wykonywali rzut
rożny, a jak się później okazało, to po stałych fragmenty gry padły pierwsze
dwa gole. W 5 min, po rzucie wolnym wykonywanym przez Piechockiego głową
strzelał Bałuszyński, ale trafił w “tylko” w poprzeczkę. W 13 min znów dobrą
akcją, zakończoną minimalnie niecelnym uderzeniem popisał się Bałuszyński. Z
czasem jednak goście coraz częściej byli przy piłce i ich akcje stawały się
coraz groźniejsze. W 26 min, po kontrze, Bała strzelał z 3 metrów, Gorczyca
pokazał jednak, że jest w dobrej formie i zdołał wyjść obronną ręką z tej
sytuacji. Piłkarze z Opoczna pod koniec pierwszej połowy mieli już optyczną
przewagę, ale w 37 min gola zdobyli gliwiczanie. Rzut rożny z prawej strony
boiska egzekwował Piechocki, do piłki dopadł Bodzioch i chytrym strzałem tuż
przy słupku, po raz pierwszy pokonał Holewińskiego. Bramka ta dodała skrzydeł
gospodarzom, a gości nieco zdeprymowała i już pięć minut później było 2:0. Znów
rzut rożny wykonywał tym razem Czekański, tyle że z przeciwnego narożnika.
Najwyżej w polu karnym wyskoczył Bodzioch i tym razem strzałem głową, po raz
drugi pokonał golkipera Stasiaka. Przed tym sezonem wszyscy się zastanawiali czy Janusz powinien jeszcze grać. Nawet
on sam wahał się czy nie zakończyć już kariery zawodnika. Po tych dwóch
bramkach wątpliwości jednak zostały rozwiane.
W przerwie, Zbigniew Przedsiebierski przekonywał swoich podopiecznych, że jeszcze nie wszystko stracone i można przynajmniej ten mecz zremisować. Piłkarze z Opoczna uwierzyli w te słowa, bo pierwsze dziesięć minut drugiej połowy zdecydowanie przebiegało pod ich dyktando. W 49 min Feliksiak miał wyborną sytuację, by zdobyć kontaktowego gola, ale nie trafił do bramki będąc kilka metrów przed nią. Bardzo groźne były akcje przeprowadzane przez gości prawą stroną. Każdy rajd kończył się dośrodkowaniem i ogromnym zamieszaniem w polu karnym Piasta. W 52 min po takiej akcji Feliksiak strzelał, ale Gorczyca obronił. W 55 min znów po akcji przeprowadzonej prawą flanką musiał już jednak skapitulować. Dośrodkowywał Feliksiak, a skutecznie akcję strzałem głową wykończył Przysiuda. Widząc co się dzieje, Józef Dankowski dokonał roszad w składzie. Zeszli z boiska najpierw Kryger, a potem zmęczony już Piechocki, W ich miejsce pojawili się Gontarewicz i Żyrkowski. Czekański przeszedł na lewe skrzydło. Dało to efekty, bo gra się wyrównała. W 77 min świetną okazję do podwyższenia wyniku mieli gospodarze. Gontarewicz przedarł się przez obronę Stasiaka, po swojej prawej ręce miał zupełnie nie pilnowanego Andraszaka, zdecydował się jednak sam wykończyć akcje, ale jego zbyt lekki strzał pewnie obronił Holewiński. W 80 min Bałuszyński niecelnie uderzył z wolnego. Potem kilkakrotnie mocniej zabiły serca kibiców Piasta, kiedy to kotłowało się na przedpolu bramkowym gliwickiego zespołu. Bliski wyrównania był wprowadzony na boisko w 85 min prezes drużyny z Opoczna – Mirosław Stasiak. Gdyby mu w ostatniej chwili nie “zdjął” piłki z głowy jeden z miejscowych obrońców, pewnie by wpakował piłkę do siatki. W 87 min, najmłodszy na boisku, zaledwie 18 latek – Żyrkowski, przeprowadził rajd prawą stroną, jednak zbyt mocno dośrodkowywał i Andraszak nie był w stanie zamienić tego podania na bramkę. W ostatnich kilku minutach goście rzucili wszystko na jedną szalę i nadziali się na klasyczną kontrę, po której Andraszak znalazł się sam na sam z bramkarzem z Opoczna i najlepszy strzelec minionego sezonu ustalił wynik tego meczu na 3:1.
Inauguracja w II lidze wypadła
lepiej niż oczekiwano. Zagrali prawie wszyscy sprowadzeni w przerwie letniej
piłkarze. Debiut z pewnością był udany dla Adama Piechockiego, który zaliczył
asystę i przeprowadził kilka ładnych akcji lewą stroną. Henryk Bałuszyński
wprawdzie bramki nie zdobył, ale to z jego podania padł trzeci gol, a kilka
jego zagrań było wysokiej klasy. Dobrze wypadli także pozostali gracze. Józef
Dankowski udowodnił, że na swoim rzemiośle się zna. Sprowadził takich
zawodników, jacy byli potrzebni. Odmłodził nieco zespół i efektem tego była
pierwsza wygrana już na samym starcie. Oby tak dalej.
Wypowiedzi pomeczowe:
Zbigniew Przesiebierski – trener Stasiaka Opoczno: Spodziewaliśmy licznej
widowni, głośnego dopingu i tego, że Piast zaatakuje od pierwszych minut. Pierwsze
minuty potwierdziły to. Potem jednak zaczęły się piłkarskie szachy. Obydwie
drużyny badały się nawzajem. Bramki straciliśmy po karygodnych błędach. Jestem
niepocieszony, że po stałych fragmentach gry przy tak rosłym zespole nawet nie
stworzyliśmy zagrożenia pod bramką Piasta. Newralgicznym momentem tego
spotkania, była 78 min, Gdy Grzegorz Bała nie wykorzystał sytuacji sam na sam.
Gdybyśmy wtedy wyrównali na pewno byśmy nie przegrali, a tak w końcówce jeszcze
nadzialiśmy się na kontrę i w
konsekwencji wyjeżdżamy z bagażem trzech bramek.
Józef Dankowski – trener Piasta: Cieszę się, że wygraliśmy. Wolę brzydko wygrywać niż
pięknie przegrywać. Zespół z Opoczna pokazał, że nie przypadkowo jest czołową
drużyną II ligi. Myśmy zagrali dobrze przez 20 min, potem zawodnicy się zbytnio
usztywnili. Tym bardziej cieszą trzy punkty. Cieszę się także, że mam w zespole
Janusza Bodziocha. Trudno mi oceniać
poszczególnych graczy. Uważam, że każdy z nich może grać lepiej. Mam nadzieję,
że z meczu na mecz będzie coraz lepiej i
następnych spotkaniach chłopcy pokażą na co ich stać.
Piast
Gliwice
Gorczyca 7
Szeja 6, Bodzioch 9, Gamla 6
Wilk 6
Piechocki 6 (62` Żyrkowski 2), Kocyba
6, Kryger 5 (55` Gontarewicz 2) Czekański 7 (85 Szmatiuk 1)
Andraszak 7, Bałuszyński 7
Trenerzy Józef Dankowski i Marek Majka
W rezerwie pozostali: Marcin Grymel, Artur Opeldus, Piotr Uss
Piłkarz meczu – Janusz Bodzioch
Stasiak Opoczno
Holewiński
Czerbniak, Mrózek, Drąg (75` Janicki), Miklosik,
Preis, Przysiuda, Majda (57` Robaszek), Kaczmarczyk
Feliksiak, Bała (85` Stasiak)
Trener – Zbigniew Przesiebierski
W rezerwie pozostali: Witkowski, Bazler, Hyży
Sędzia główny - Grzegorz Gromek, pomagali: Jacek Gudyń i Andrzej Pastor
– Warszawa
Sędzia techniczny – Marian Smalcerz
Obserwator - Krzysztof Witkowski
(Opole)
Wydarzenia |
Statystyka |
|
Piast Gliwice |
Stasiak Opoczno |
|
|
Gole – 3 |
Gole – 1 |
Żółte kartki |
Żółte kartki |