SEZON 2002/03
Drugie miejsce rozbudziło apetyty kibiców i pokazało, że III
liga nie taka straszna i można powalczyć o szczebel wyżej. Po
zakończeniu sezonu nikt nie kwapił się, aby odejść z
Piasta, a wręcz przeciwnie. Na treningach pojawił o się kilka
nowych twarzy. W pierwszym meczu po przerwie urlopowej Piast zmierzył
się z pierwszoligowym wówczas GKS Katowice. W gliwickiej bramce po raz
pierwszy stanął Jacek Gorczyca. Na lewym skrzydle zagrał
Marcin Radzewicz. Ta dwójka plus jeszcze Robert Zbikowski miała być
najpoważniejszymi wzmocnieniami niebiesko-czerwonych w rundzie
jesiennej. Piast przegrał tą grę kontrolną 2:4, ale w następnych sparingach już zazwyczaj
wygrywał.
Batalia o II ligę .zaczęła
się 10 sierpnia meczem z Zagłębiem Sosnowiec. Piast
zremisował to spotkanie 0:0. Inauguracja może nie
wymarzona, ale wynik ten przyjęto z zadowoleniem. W to sobotnie
popołudnie po raz pierwszy koszulkę z napisem Piast Gliwice w
spotkaniu o ligowe punkty założyli: Gorczyca, Kmietowicz,
Radzewicz, Stachera i Żbikowski. Tydzień później
gliwiczanie rozegrali pierwszy mecz wyjazdowy. Ich przeciwnikiem był
Skalnik Gracze. Beniaminek trzeciej ligi przez 50 minut prowadził
wyrównany pojedynek, i nawet piłkarze tego klubu pierwsi zdobyli gola,
ale potem dwa razy piłkę głową do siatki skierował
Janusz Bodzioch. Już w trzeciej kolejce doszło do derbów Gliwic. Na
stadionie przy ul. Okrzei gościli piłkarze Carbo
i z pewnością tego meczu kibice obydwu drużyn długo nie
zapomną. Wspaniała atmosfera, ponad 2500 ludzi na trybunach, a
potem festyn do późnych godzin wieczornych. Piast zaaplikował
zespołowi z Ostropy pięć bramek nie tracąc żadnej
Dwa gole strzelił Robert Żbikowski i były to pierwsze
trafienia tego zawodnika dla jedenastki z Okrzei. Dwukrotnie do kapitulacji
bramkarza Carbo zmuszał także Janusz
Bodzioch i raz Mariusz Komar. Po raz pierwszy w III lidze od czasu
reaktywacji podopieczni Krzysztofa Zagórskiego wskoczyli na fotel lidera, by
go opuścić tylko na jedną kolejkę aż do meczu z
Lechem Zielona Góra. Tydzień później do Gliwic zawitał
Promień Żary. Beniaminek wysoko zawiesił poprzeczkę. To
goście pierwsi objęli prowadzenie, a jeden punkt w końcówce
uratował Janusz Bodzioch. Była to piąta bramka tego zawodnika
w tym sezonie. Jednak potem przyszła kontuzja, która wybiła z rytmu
najstarszego zawodnika Piasta. “Apetyt rośnie w miarę jedzenia,
czułem, że może być to mój najlepszy sezon od wielu lat.
Forma i zdrowie dopisywało, ale niestety złapałem kontuzje,
przerwa w grze i wszystko trzeba było zaczynać od początku.
Nie poddaję się jednak , na wiosnę
jeszcze powalczę przynajmniej o tytuł najlepszego zawodnika w
Piaście" Powiedział dla redakcji strony internetowej już
po sezonie obrońca gliwickiej jedenastki. By poprawić sobie humory,
niebiesko-czerwoni w następną sobotę pewnie pokonali na
wyjeździe MK Katowice. W meczu tym przypomnieli sobie jak pokonuje
się bramkarzy przeciwnych drużyn - Tomasz Szeja i Krzysztof
Kolasiński. Dla Tomka był to bardzo udany sezon. Pozycją
jaką mu znalazł na boisku Krzysztof Zagórski była
strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Natomiast
"Kola" nie prezentował już tej formy, co przed rokiem,
ale pod koniec rundy powrócił do podstawowego składu. Następne
spotkanie miało być hitem sezonu. Do Gliwic przyjechał
spadkowicz z drugiej ligi, jeden z głównych pretendentów do awansu –
Włókniarz Kietrz. Po raz kolejny na stadion przy ul. Okrzei
zawitało kilka tysięcy ludzi, którzy byli świadkami dobrego
widowiska, ale pozbawionego bramek. Remis wprawdzie sprawiedliwy, jednak
pozostał pewien niedosyt. Sportową złość
piłkarze Piasta wyładowali tydzień później w
Świebodzinie, pokonując tamtejszą Pogoń
4:1 i tym samym rewanżując się za porażkę
sprzed roku (Dwa gole Stachery i Radzewicza). Wreszcie przyszedł czas na
Polonię Bytom. Derby dwóch zespołów o podobnych korzeniach
przyciągnęły nie tylko rzesze sympatyków obydwu drużyn,
ale też i rekordową ilość przedstawicieli mediów. Trzy
stacje radiowe, dwie telewizyjne wszystkie liczące się gazety na
Śląsku i w Gliwicach. Złotą bramkę, dającą
Piastowi zwycięstwo zdobył Tomasz Szeja. Będąca na fali
jedenastka z Okrzei kolejne spotkanie rozegrała w Myszkowie. Gola
dającego kolejne trzy, cenne punkty strzelił Wojtek Gontarewicz. W następnym tygodniu do Gliwic zawitali
piłkarze Miedzi. Legniczanie stawili zacięty opór, jednak musieli
ulec Piastowi, a bramkarza gości pokonał wtedy Artur Opeldus. Kolejny wyjazd był do Opola. Odra,
drużyna, która jeszcze niedawno pukała do bram ekstraklasy
okazała się zbyt wymagającym przeciwnikiem. Po dramatycznym
meczu, pełnym żółtych i czerwonych kartek to właśnie
opolanie zeszli z boiska jako zwycięscy.
Była to pierwsza porażka w tym sezonie popularnych Piastunek.
Honorowego gola zdobył Krzysztof Zagórski. “Tak już jest w mojej
karierze, że gdy pół sezonu zagram dobrze to potem złapię
kontuzję. Pauzowałem przez znaczną część tej
rundy i nie udało mi się powtórzyć wyczynu z wiosny (14 goli w
17 meczach). Mam nadzieję, że w rundzie rewanżowej będzie
dużo lepiej” Tak, krótko podsumował swoje występy grający
trener Piasta. Dodajmy, że strzelanie goli to nie wszystko. Nazwisko
Zagórski wciąż dużo znaczyło w futbolowym świecie.
Gdy Krzysztof pojawiał się na murawie zazwyczaj kryło go
dwóch, a momentami trzech zawodników, a to pozwala innym graczom Piasta na
większą swobodę i zdobywanie goli. Przegrana
1:2 i to na boisku przeciwnika wstydu oczywiście nie
przyniosła. Władze klubu postanowiły jednak wzmocnić
sztab szkoleniowy. Na ławkę trenerską powrócił Fryderykiem
Cholewa, a Zagórski z Bodziochem zostali jego asystentami. Zaowocowało
to wysokim zwycięstwem (5:3) nad Rozwojem
Katowice. Klasycznym hat-trickiem w tym meczu
popisał się Robert Żbikowski “Jeszcze nigdy w III lidze nie
strzeliłem tylu bramek w jednym meczu” powiedział po końcowym
gwizdku sędziego szczęśliwy strzelec (czwarta bramka była
również jego udziałem, a dobił golkipera z Katowic Tomek
Szeja). Wreszcie doszło do meczu na szczycie. Piast pojechał do
Zielonej Góry, gdzie rozegrał spotkanie, które zadecydowało o
tytule mistrza jesieni. “To było jedno z najlepszych spotkań w tej
rundzie, bardzo poprawne taktycznie, świetnie grali skrzydłowi, ale
zabrakło szczęścia” Tak skomentował przegraną Fryderyk
Cholewa. Racja była po jego stronie, ale w piłce nie ma
sentymentów. Wygrywa ten zespół, który strzeli więcej goli.
Przekonali się o tym w następny weekend piłkarze Grunwaldu
Halemby, którzy mimo ambitnej postawy ulegli w Gliwicach 0:2. Rozgrywki w
rundzie jesiennej Piast zakończył w Zgorzelcu pokonując tamtejszą
Nysę 1:0. Jednym z bohaterów tego spotkania został Piotr Wysogląd. Ten osiemnastoletni piłkarz już
w niecałą minutę po tym jak pokazał się na boisku
zdobył ważnego gola. Potem miał jeszcze dwie wyśmienite
okazje do podwyższenia wyniku, ale zabrakło zimnej krwi.
“Dostałem dobre podanie z prawej strony, przełożyłem
piłkę na lewą nogę, strzeliłem i wpadło” Tak
komentował swój gol osiemnastolatek i wychowanek Fryderyka Cholewy. O
tym jak ważny był to gol dla tego zawodnika i jak mocno go
przeżywał, świadczy fakt, że.....nie
pamiętał dokładnie jak zdobył bramkę, a było to
tak. Piłkę z autu wyrzucał Gontarewicz,
Piotr przebiegł z nią przez pół boiska, położył
dwóch obrońców Nysy i strzałem zza linii pola karnego pokonał
miejscowego bramkarza. W tym spotkaniu 200-setny występ w barwach Piasta
zaliczył Andrzej Sala.
Pięciu nowych zawodników w sumie zasiliło
zespół Piasta w rundzie jesiennej. Z nich najlepiej wkomponował
się do zespołu Marcin Radzewicz, który jako jedyny zagrał we
wszystkich meczach. Jacek Gorczyca po świetnym początku, pod koniec
rundy puścił kilka bramek i pomiędzy słupkami
zastąpił go Marcin Grymel. Robert Żbikowski niby się nie
wyróżniał, ale strzelił siedem goli , zrobił
więc to, co do napastnika należało. Krzysztof Kmietowicz i Tomasz Stachera mieli pecha. Obydwóch przez
cały sezon nękały kontuzje i nie mieli okazji się zbytnio
wykazać. Świetnie za to i co najważniejsze równo grali Sala i
Szeja, Trudno było sobie wyobrazić zespół Piasta bez tych
graczy w rundzie wiosennej. W ostatnich meczach wysoką formę
odzyskał Czekański,. Mimo tych pozytywnych akcentów Piast
zajął “tylko” drugie miejsce. Aby zwiększyć w znaczny
sposób szansę awansu do II ligi niezbędne były wzmocnienia.
Zamierzamy pozyskać 3,4 dobrych piłkarzy, czy ktoś odejdzie
jeszcze nie wiadomo". Mówi dyrektor klubu - Andrzej Tarachulski.
W przerwie w rozgrywkach jak to zwykle ma miejsce
zrezygnowano z usług kilku zawodników. Odszedł m.in. Robert
Walkowiak. Waluś był jednym z najlepszych zawodników w pierwszych
latach po reaktywacji. 26 strzelonych goli w 90
grach stawia go w panteonie najskuteczniejszych strzelców w historii.
Wydawało się, że przerwa zimowa została dobrze
przepracowana. Dwa obozy, szesnaście sparingów, żaden nie przegrany. Do zespołu dokoptowano
kilku nowych piłkarzy. W spotkaniach kontrolnych świetnie
spisywał się Piotr Uss strzelając
gole jak na zawołanie. Mniej był widoczny Rafał Andraszak, ale to on podbije serca gliwickiej
publiczności, strzelając wiosną prawie w każdym meczu
bramki. W pierwszych spotkaniach rundy wiosennej piłkarze nie grali zbyt
przekonywująco, ale wygrywali. Cztery pierwsze mecze
zakończyły się zwycięstwami. Rosła przewaga nad
rywalami i wydawało się, że już nic nie zatrzyma marszu
ku drugiej lidze. Tymczasem po wygranym 1:0 meczu z
MK Katowice, oficjalnie z powodów zdrowotnych zrezygnował z pracy
Fryderyk Cholewa. Nieoficjalnie chodziły słuchy, że Fryderyk
Cholewa doszło do spotkania trenera z Marcinem Żemaitisem
i dyrektorem klubu. Cholewie zarzucono, że źle przygotował
zespół do rundy wiosennej. W tej sytuacji na ławkę
trenerską powrócili Krzysztof Zagórski i Janusz Bodzioch. Tak się
złożyło, że przejęli zespół przed dwoma
najważniejszymi i najtrudniejszymi meczami. 16 i
19 kwiecień to dwa najczarniejsze dni w tym sezonie. Porażkę 0:2 w Sosnowcu jeszcze można było
przeżyć, ale pogromu 0:6 w Kietrzu już nie. Winę za
przegraną obarczono Jarosława Matusiaka, bramkarza, który
skompromitował się w tym spotkaniu i Krzysztofa Zagórskiego.
Przewaga nad Zagłębiem Sosnowiec zmalała do 2
punktów i wydawało się, że sosnowiczanie niedługo
przegonią Piasta. W poniedziałek wielkanocny na treningu
pojawił się Józef Dankowski, były piłkarz, a potem trener
Górnika Zabrze. Przejął zespół w trudnym momencie, ale
wciąż będący na pierwszym miejscu. Krzysztof Zagórski
został przesunięty do drużyny rezerw. Dankowskiemu udało
mu się na tyle zmobilizować piłkarzy, że pokonali 2:0 Pogoń Świebodzin. Kontrowersyjne decyzje
sędziego w Bytomiu, sprawiły, że Piast zgubił kolejne 2
punkty, ale Zagłębie także nie wygrało meczu z
Miedzią. Potem nastąpił fantastyczny finisz. Do wysokiej formy
wrócił Marcin Radzewicz. W spotkaniu przeciwko Miedzi kapitalne bramki
strzelali Rafał Andraszak i Janusz Bodzioch. Z
Odrą Opole skutecznością zaimponował Wojtek Gontarewicz. Najważniejsza próba jednak miała
miejsce 7-go czerwca. Do Gliwic przyjechał wicelider - Lech Zryw Zielona
Góra. Remis albo porażka stawiałaby by Piasta w bardzo trudnej
sytuacji. Trzeba więc było wygrać i
tak się stało. Dwa gole Andraszaka i
jedna bramka Michała Lorensa, w połączeniu z informacją z
Sosnowca, że Zagłębie przegrało, sprawiły, że
kibice zgromadzeni na stadionie przy ul. Okrzei oszaleli z radości. Na
dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek Piast zapewnił sobie
pierwsze miejsce i awans do II ligi !
Czternaście lat czekali kibice na powrót Piasta do
zaplecza ekstraklasy. Wiele się od tamtego czasu zmieniło. Sytuacja
ekonomiczna i polityczna w kraju. Zreorganizowano rozgrywki. W pierwszej i
drugiej lidze grało znacznie mniej drużyn, a to oznaczało,
że poziom był wyższy niż kilkanaście lat temu. Na
powrót do II ligi czekali wszyscy w Gliwicach, euforii nie było
końca. Na stanowisku prezesa pozostawał Piotr Wieczorek. W przerwie
letniej dokonano jednak zmiany na stanowisku dyrektora. Odsunięto
oskarżonego o nie gospodarność Andrzeja Tarachulskiego. Z
perspektywy czasu możemy jednak powiedzieć, ze gdyby nie
odważne decyzje Tarachulskiego, jeszcze długo nie dokonano by
modernizacji wszystkich obiektów Piasta. To za jego kadencji przywrócono
dożycia stadion przy ul. Robotniczej, przebudowa obiekt na Sokoła,
a na trybunach stadionu przy ul. Okrzei pojawiły się plastikowe
krzesełka. Na dyrektorskim fotelu zasiadł Józef Drabicki.
|