Sezon 2001/02
Marka
Majkę jeszcze w połowie lat 90-tych można było
zobaczyć na boisku jak pomagał drużynie w Carbo
w awansie do III ligi. Kibice Piasta jednak tego niewysokie pomocnika
pamiętają ze świetnych występów zarówno w lidze jaki i meczach pucharowych. Potem przeniósł
się do Górnika Zabrze z którym to klubem
zdobył cztery tytuły Mistrza Polski. Karierę kontynuował
w niemieckich drużynach SC Freiburg i SV Oberweier
1910. Tm też ukończył szkołę trenerską. Jemu
też zdecydowano się powierzyć misję tworzenia
drużyny, która w III lidze miałaby powalczyć przynajmniej o
środek tabeli. Marek Majka doskonale zdawał sobie sprawę,
że czwartoligowym składem niewiele
zdziała. Stąd też ogłoszono prawie, że casting na
nowych graczy. O Piaście było już głośno nie tylko
na Śląsku. Dzierżawiąc „Giełdę
Samochodową” można było uporządkować wiele spraw
finansowych, spłacić długi i zakontraktować zawodowych
piłkarzy. Stabilność i rzetelność miały
stać się wizytówką klubu na następne lata, a na
zawodników działało to jak magnes. W polskiej piłce był
to okres wirtualnych pieniędzy. Obiecywano dużo, a potem nie
płacono. Nic więc dziwnego, że Marek
Majka miał nadmiar bogactwa na pierwszych treningach. Ilość
jednak nie szła w parze z jakością. W
końcu jednak skompletowano zespół, a w składzie znalazło
się kilku bardzo ciekawych zawodników.
W
inauguracyjnym meczu rozpoczynającym rozgrywki w III lidze w sezonie
2001/02 zadebiutowało aż sześciu nowych graczy. W bramce
stanął Andrzej Jarkiewicz. W obronie zagrali Andrzej Sala i Maciej Szmatiuk, w linii pomocy zobaczyliśmy Dariusza
Bochynka pozyskanego z Carbo i Adam Krygera, który
rok wcześniej bronił barw Widzewa. W ataku samotnie
wystąpił Fryderyk Wolny, kolega klubowy Bochynka.
Tak
duże zmiany nie wyszły jednak drużynie na dobre. Brak zgrania
był powodem, że Piast przegrał to spotkanie 1:2. Bramkę
dla gliwickiej jedenastki zdobył debiutant - Maciej Szmatiuk.
Porażka ta podziałała jak przysłowiowy zimny prysznic na
głowy tych, którym się wydawało, że sprawa awansu do II
ligi to tylko formalność. W następnych dwóch spotkaniach Piast
również musiał uznać wyższość rywali. Najboleśniejsza
była jednak przegrana na własnym boisku z Lechem Zielona Góra 2:3.
Zespół z Gliwic przez ponad dwa lata nie przegrał na stadionie przy
ul. Okrzei, a w tą feralną sobotę musiał zejść
z boiska pokonany. Ze Świebodzina także nie dane
było przywieźć ani jednego punktu. Wreszcie, w czwartej
kolejce udało się u siebie zremisować z bielskim Ceramedem. Wydawało się, że to spotkanie
będzie przełomowe. Tak się jednak nie stało. Piast nie
grał źle, ale brakowało mu szczęścia i konsekwencji.
Już po czwartej kolejce klubowe władze straciły
cierpliwość i zdymisjonował Marka Majkę. Nie zwolniono go
jednak z klubu, został asystentem Marcina Bochynka. Powołanie tak
znanego na Śląsku szkoleniowca na tą funkcję
wywołało spore poruszenie w środowisku piłkarskim. „Bochyn” wrażenie na piłkarzach i kibicach
zrobił już na pierwszym treningu. Jego debiut nie był jednak
udany. W 5. kolejce Piast przegrał w
Jastrzębiu 2:3. Inna sprawa, że prowadzący to spotkanie
Dariusz Rzenno dał popis w popełnianiu
przez siebie błędów. Nie uznał gola strzelonego przez Wolnego
po rzucie rożnym, odgwizdując spalonego. Podyktował też
dla gospodarzy bardzo wątpliwy rzut karny, a że było to
już cztery minuty po regulaminowym czasie gry , zabrakło
czasu na odrobienie straty. W następnej kolejce udało się
wreszcie zanotować pierwsze w sezonie zwycięstwo. Piast po bramce Krzysztofa
Kolasińskiego pokonał MK Katowice 1:0. Wydarzeniem tego meczu,
które z pewnością ściągnęło na stadion przy ul.
Okrzei część widzów był debiut w barwach Piasta,
srebrnego medalisty z Barcelony, byłego zawodnika Odry Wodzisław,
Górnika Zabrze, Legii Warszawa, Osasuny Pampeluna –
Ryszarda Stańka. Wychowanek Cukrownika Chybie został
ściągnięty do Piasta przez Marcina Bochynka. W tym spotkaniu
Rysiu Staniek zaprezentował się przyzwoicie, ale kariery w
Piaście nie zrobił.
Z najdalszego wyjazdu do Drezdenka również gliwiczanie przywieźli
komplet punktów. Do następnego meczu udało się wreszcie
zatwierdzić Janusza Bodziocha. Już wcześniej przymierzano
się do jego transferu, ale działacze Hetmana nie chcieli go
puścić. Już w pierwszym spotkaniu Bodzioch wpisał
się na listę strzelców. Przez następne kilka lat będzie
nie tylko filarem obrony, ale i jednym z najskuteczniejszych zawodników
Piasta. Do historii futbolu przeszedł jako
piłkarz, który nieprzerwanie biegał po boiskach I i II ligi. Po zakończeniu piłkarskiej kariery
został w Gliwicach na stanowisku kierownika drużyny i managera.
Po remisie 1:1 z Czarnymi Żagań i
pokonaniu Pogoni Oleśnica wróciła nadzieja na włączenie
się nawet do walki o awans. Zapędy te ostudzili zawodnicy
Bielawianki Bielawa pokonując u siebie Piasta 2:1. Gliwiczanie odbili
sobie na wyżej notowanym Rozwoju wygrywając po golach Bochynka i
Szei 2:1. Tydzień później jednak we Wrocławiu,
niebiesko-czerwoni ulegli tamtejszemu Inkopaxowi
1:2. Bramkę na otarcie łez strzelił Fryderyk Wolny. W 13
kolejce spotkań w śląskich derbach na stadionie przy ul.
Okrzei, Piast pokonał Polonię Bytom 1:0. Złotego gola zdobył
Robert Walkowiak zyskując sobie tym samym wieczną sympatię
wśród kibiców. Remis z Chrobrym i zwycięstwo nad MEC
Sławęcice znów pozwoliło podbudowało morale w zespole. W
przedostatniej kolejce gliwiczanie musieli uznać wyższość
Concordii Knurów ulegając 2:3. Jedną z bramek dla Concordii
zdobył Krzysztof Zagórski. Na zakończenie rundy jesiennej
podopieczni Marcina Bochynka pokonali Grunwald Rudę Śląska
2;1. „Chłopcy dziś podjęli walkę, zagrali bardzo
ambitnie, wręcz wyskoczyli z portek i dlatego schodzili z boiska jako zwycięscy" – mówił tuż po
meczu trener Piasta. Nie spodziewał się wtedy Bochenek, że
będzie to dla niego ostatni mecz w roli trenera Piasta. Kilkanaście
dni później władze Piasta zakomunikowały mu, że nie
przedłużą z nim umowy. Bochenek zemścił się za
to po 6 latach. Już w Ekstraklasie prowadzony przez niego tylko przez
jedną kolejkę Górnik Zabrze pokonał Piasta na Roosevelta 1:0.
Odkryciem rundy uznano Krzysztofa Kolasińskiego. Jeden z
najmłodszych zawodników na boisku, wychowanek Piasta, nie tylko, że
grał dobrze, ale też i strzelał bramki. W sumie, w tej rundzie
zdobył ich dziewięć. Ostatecznie Piast uplasował się
na dziewiątym miejscu z dwunastopunktową stratą do lidera.
W grudniu nastąpiła zmiana nie tylko na stanowisku trenera, ale i w
ścisłym kierownictwie klubu. Zarząd w głosowaniu tajnym
wyraził votum nieufności dla Andrzeja Potockiego. Dodajmy, ze
Potocki dwa miesiące wcześniej przestał być posłem.
Na fotelu prezesa zasiadł wiceprezydent Gliwic – Piotr Wieczorek.
Z Nowym Rokiem posadę szkoleniowca pierwszego zespołu
objął Krzysztof Zagórski. Los okazał się przewrotny, bo
Zagórski był wychowankiem Bochynka. Uczeń zastąpił
więc mistrza. Prawie wszyscy wtedy twierdzili, że za sukces
będzie trzeba uznać utrzymanie się w III lidze. Tymczasem w
pierwszym spotkaniu rundy wiosennej, ku radości licznej rzeszy kibiców,
którzy nie odwrócili się od Piasta i nie stracili wiary w końcowy
sukces, gliwiczanie, po dramatycznym meczu pokonali u siebie Miedź
Legnica 3:2. Tydzień później podopieczni Krzysztofa Zagórskiego
rozgromili na boisku przeciwnika jednego z kandydatów do tytułu
mistrzowskiego - Lecha z Zielonej Góry aż 4:0. Ten wynik poszedł w
świat i Piasta zaczęto się bać. W następną
sobotę, w obecności prawie dwóch tysięcy kibiców
“Ferajna" z Okrzei pokonała wicelidera - Pogoń Świebodzin 1:0 i strata do Ceramedu
zmalała do 7 punktów. Nadszedł wreszcie mecz, który miał
odpowiedzieć na pytanie, czy jest jeszcze szansa na jedyne premiowane
awansem miejsce. Niebiesko-czerwoni pojechali do Bielska, gdzie zmierzyli
się z liderem. Było to bardzo ciekawe i stojące na wysokim
poziomie spotkanie. Bramek w tym meczu kibice nie oglądali. Status quo
zostało zachowane i jak się później okazało był to
kolejny przełomowy punkt w tych rozgrywkach. Bielszczanie już do
końca sezonu nie oddali fotela lidera. Następny mecz był
również bardzo dramatyczny. Na stadion przy ul. Okrzei przyjechał
Górnik Jastrzębie. Do 93 min utrzymywał się rezultat
bezbramkowy i wydawało że tak się
zakończy. Ale na boisku był Robert Walkowiak i to właśnie
on pięknym strzałem głową wykończył podanie
Szei. “Jestem napastnikiem i moim zadaniem jest strzelać bramki"
powiedział po meczu, chyba najbardziej lubiany przez kibiców w
gliwickiej jedenastce zawodnik. Robert w sumie zdobył 7 goli i
zaliczył 10 asyst co dało mu miejsce w
czołówce najskuteczniejszych strzelców Piasta. Następne trzy
spotkania to pewne wygrane jedenastki z Okrzei. Niebiesko-czerwoni ogrywali
swoich rywali jak chcieli i wydawało się, że już nie
będzie na nich mocnych. Pierwszym ostrzeżeniem był remis z
praktycznie już zdegradowaną Pogonią Oleśnica. Potem
wprawdzie przyszła rehabilitacja i wysokie zwycięstwo z Bielawianką.
Jednak następny wyjazd zakończył się przegraną w
Katowicach z tamtejszym Rozwojem. Ta porażka uświadomiła
wszystkim, że maszyna z Okrzei jeszcze nie jest w pełni sprawnym
mechanizmem i że są w niej słabe punkty. W następnych
meczach gliwiczanie grali w kratkę. Pewnie wygrywali u siebie, a
przegrywali na wyjazdach. W Kędzierzynie znów gol na wagę trzech
punktów został zdobyty po regulaminowym czasie gry. Tym razem jednak,
jego autorem był Krzysztof Zagórski. W przedostatniej kolejce
spotkań Piast odniósł najwyższe zwycięstwo w III lidze, w
tym sezonie - pokonując Concordię Knurów aż 7:0. W spotkaniu
tym prawdziwy kunszt gry pokazał Adam Kryger. Strzelił dwa gole,
zaliczył dwie asysty i ostatecznie wygrał klasyfikację na
najlepiej podającego zawodnika w Piaście (33 występy, 3 gole i
16 asyst). “Na jesieni było tak, że wypracowywałem
sytuację, ale nie było komu ich
wykorzystywać. Na wiosnę jest inaczej, teraz moje asysty są
zamienianie na gole" powiedział po tym meczu najlepiej
podający w zespole Piasta zawodnik. Adam razem z grającym trenerem
Krzysztofem Zagórskim rozumieli się na boisku doskonale. Na wiosnę
to oni tworzyli motor napędowy zespołu. Grający trener Piasta
zresztą został najskuteczniejszym strzelcem. W 17 spotkaniach
zdobył 14 goli i trzykrotnie otwierał kolega drogę do bramki.
Defensywa jedenastki z Okrzei w rundzie wiosennej też spisywała
się bardzo dobrze. W tej formacji rewelacyjnie wręcz grał
Andrzej Sala. Był bardzo pewnym punktem, a jego interwencje i dalekie
podania często były nagradzane brawami. Rozgrywki, podopieczni
Krzysztofa Zagórskiego zakończyli przegraną z Grunwaldem Ruda
Śląska 1:2. Zawodnicy Grunwaldu w nagrodę za zwycięstwo
nad Piastem dostali od swoich działaczy 2 zgrzewki puszkowego piwa.
Okazało się to bez konsekwencji i ostatecznie uplasowali się
na świetnym drugim miejscu, co jak na beniaminka jest naprawdę
niezłym rezultatem. Na wiosnę, w drużynie Piasta, po raz
pierwszy zagrali zawodnicy z zagranicy, a byli to gracze z Ghany - Kofi Kyere Appiah i Suraj Abdul Samad. Nie zrobili
wielkiej kariery, choć ten drugi zyskał sobie kibiców
przychodzących na mecz reaktywowanych w tym sezonie rezerw. Razem
Grzegorzem Słodczykiem, którego gwiazda już przygasała
strzelili łącznie na boiskach „B” klasy 22 gole. Rezerwiści
wygrali swoją grupę, ale tylko z przewagą jednego punktu nad
Legionem Wilcze Gardło.
W
klubie jeszcze długo opowiadano sobie anegdotki o czarnoskórych
piłkarzach Jeden z nich pieniądze na zimowe ubrania
przepuścił na dyskotece. Bardzo był zdziwiony, gdy spadł
śnieg, że nie da się chodzić bez skarpetek i w
sandałach. Abdul Samad zapomniał o obowiązku
przedłużenia wizy. Ówczesnego dyrektora klubu wezwano do
urzędu imigracyjnego, a zawodnik musiał opuścić
Polskę.
Dobrze
zespól zaprezentował się rozgrywkach o Puchar Polski na szczeblu
podokręgu. Gliwiczanie dotarli do finału, ale w decydującym
meczu ulegli Walce Zabrze 0:3.
Bielski Ceramed okazał się w tym sezonie
poza zasięgiem, ale drugie miejsce rozbudziło apetyty wszystkich.
Prezes Piasta - Piotr Wieczorek zapowiedział walkę o najwyższe
cele w przyszłym sezonie i słowa dotrzymał.
|