Sezon 2000/2001 Drugi mecz barażowy o wejście do III ligi Bramki: 1:0 - 50 min Leszek Iwanicki, 2:0- 70 min Tomasz Szeja,
3:0 - 72 min Robert Walkowiak, 3:1 - 90 min Kaletka Spełniły się marzenia
kibiców, działaczy, trenerów i zawodników Piasta. Niebiesko-czerwoni
wygrywając w drugim, barażowym spotkaniu z Victorią Jaworzno 3:1, po ośmiu
latach przerwy powracają na boiska trzeciej ligi ! Bramki, które dały
gliwiczanom awans w tym spotkaniu zdobywali: Iwanicki, Szeja i Walkowiak. Awans jest nasz !!!!!!!! “Awans jest nasz i
nikt nam go nie odbierze” już od 72 minuty meczu. śpiewali kibice Piasta na
stadionie przy ul. Okrzei. Gdy gliwiczanie po bramce Roberta Walkowiaka
prowadzili 3:0 wiadomo było, że żadna siła nie będzie w stanie odebrać im
prawa do gry w III lidze. Wygrywając grupę, a potem zwycięsko wychodząc z
dwumeczu z Victorią, Piast wyrównał rekord Amiki Wronki, która też cztery
razy z rzędu awansował do wyższej klasy rozgrywek. Już po pierwszych
minutach tego spotkania widać było, że będzie to dobre i emocjonujące
widowisko. Piast nie zamierzał bronić wyniku ze środowego meczu, a Victoria
po prostu musiała dążyć do jego zmiany chcąc grać w przyszłym sezonie w III
lidze. Pierwszą groźną akcję w tym spotkaniu stworzyli gospodarze. W drugiej
minucie Staniczek wpadł na pole karne i już składał się do strzału, ale w
porę interweniował Dulian. W odpowiedzi Wyssowski strzelał z W przerwie meczu
prezes Piasta - Andrzej Potocki i członek Zarządu Klubu - Wiesław Okoński
“wykopali" w trybuny 20 piłek z podpisami piłkarzy Piasta. Ci co kupili
bilety, otrzymali prezent od firmy “Dako" - batonik i colę i tak
zaopatrzeni przystąpili do oglądania drugiej połowy, a ta część meczu była
prawdziwą ucztą piłkarską. Piast grał wręcz koncertowo. Gliwiczanom
wychodziło po prostu wszystko, podania, interwencje, strzały. Nieco zmęczeni
jaworzanie spuścili z tonu, a podopiecznym F. Cholewy i K. Gontarewicza jakby
urosły dodatkowe skrzydła. Na prawej stronie szalał Szeja, na lewej
Staniczek, w środku piłki rozdzielali Iwanicki z niezwykle pracowitym
Kaszowskim. Mecz życia rozgrywał Mazur, a Knap co chwilę sprawdzał
umiejętności Rogali. W obronie Komar uprzykrzał życie najlepszemu
napastnikowi gości - Wysowskiemu nie pozwalając mu oddać celnego strzału na
bramkę Grymela, Kolasiński z Bajcerem wyeliminowali z gry skrzydłowych
Victorii, a Wiśniowski niczym profesor dyrygował kolegami i rozdzielał piłki.
Świetnie również wypadli zmiennicy, Cholewa, Leżała, Płatek i solenizant
Walkowiak. W 50 min. padła pierwsza bramka dla Piasta. Akcja po której został
ten gol zdobyty była jakby żywcem przeniesiona z brazylijskich boisk.
Wiśniowski ze środka pola posłał górną piłkę do Staniczka, Rafał zrobił zwód,
wbiegł do środka, piętą oddał piłkę Iwanickiemu, Leszek popatrzył i
precyzyjnym strzałem po ziemi w długi róg umieścił piłkę w siatce. W 70 min.
Walkowiak uruchomił Szeję, Tomek ograł Dulowskiego, wpadł w pole karne i
pięknym uderzeniem w przeciwległy róg bramki podwyższył na 2:0. Dwie minuty
później było już 3:0. Komar popędził z piłką przez pół boiska, zauważył
wychodzącego na czystą pozycję Walkowiaka, zagrał mu w tempo, Robert w pełnym
biegu strzelił obok rozpaczliwie interweniującego Rogali przypieczętowując
zwycięstwo Piasta. W 89 min. Wiśniowski zdecydował się na uderzenie z Jeszcze długo po
końcowym gwizdku arbitra trwała feta na stadionie przy ul. Okrzei. Wspólnie
bawili się działacze, piłkarze, kibice. Trener Piasta - Fryderyk Cholewa nie
potrafił ukryć wzruszenia i w jego oczach pojawiły się łzy radości. Jak sam
wspominał w 1986 roku zabrakło szczęścia, gdy walczył w barażach o I ligę,
teraz szczęście go nie zawiodło. Szkoda, że szkoleniowiec Piasta rezygnuje z
prowadzenia pierwszego zespołu, chce poświęcić się pracy z młodzieżą, ale
może zmieni zdanie i zobaczymy go na ławce trenerskiej w przyszłym sezonie. Piast Gliwice Statystyka
Bramki: 0:1 – 59 min Leszek Iwanicki (karny),
1:1 - 72 min Mariusz Suwaj W pierwszym barażowym
meczu o wejście do III ligi Piast zremisował w Jaworznie z Victorią 1:1, a jedyną
bramkę dla naszego zespołu strzelił Leszek Iwanicki. Remis ten jest
niewątpliwie korzystnym rezultatem przed sobotnim rewanżem, szczególnie że
spotkanie to będzie rozgrywane na stadionie przy ul. Okrzei, a tam
niebiesko-czerwoni nie przegrali od ponad 2 lat. Nie taki diabeł straszny Tuż przed tym
spotkaniem trener Victorii był jeszcze pewny, że jego zespół nie będzie miał
większych problemów z zaaplikowaniem Piastowi 2,3 bramek i już po środowym
meczu będzie jedną nogą w III lidze. Dobre opinie jakie pojawiały się w
prasie o zespole z Jaworzna i świetny stosunek bramek po zakończonym sezonie
(67:13) napędził trochę strachu naszym zawodnikom i kibicom. Do Jaworzna
wszyscy więc jechali ze sporymi obawami. Okazało się jednak, że “nie taki
diabeł straszny jak go malują” Po 30 minut pierwszej
połowy mogły by się wydawać, że rzeczywiście jaworzanie są drużyną mocną.
Praktycznie nie schodzili z połowy gliwiczan, stwarzając kilka bardzo
groźnych sytuacji pod bramką Grymela. Dla nie wtajemniczonych wydawało się,
że Piast nie jest w stanie nawiązać równorzędnej walki z ambitnie grającymi
gospodarzami - nic bardziej mylnego. Po prostu takie były przed meczowe
założenie, a zawodnicy tylko je realizowali. Dać się gospodarzom wyszaleć, a
potem przejść do ataku. Najlepszą sytuację do zdobycia gola dla miejscowych
miał w 23 min. Wrona, który z Druga połowa
wyglądała tak jakby na boisku grały inne drużyny, a to głównie za sprawą
Piasta, który przeszedł z głębokiej defensywy do ataku. Zrobiło się bardzo
ciekawe widowisko. Akcje bardzo szybko przenosiły się spod jednej bramki pod
drugą i prawie wszystkie kończyły się strzałami. W 47 min. Dulowski był sam
na sam z Grymelem, zamiast jednak strzelać zagrywał do partnera z ataku i
skończyło się na przejęciu piłki przez Komara. W 50 min. celnym uderzeniem z
rzutu wolnego popisał się Iwanicki po którym Rogala wypuścił piłkę z rąk,
szybko jednak naprawił swój błąd. W 52 min. Knap przebiegł z piłką prze pół
boiska, nie starczyło mu już sił na oddanie precyzyjnego strzału. W
następnych minutach zarysowała się spora przewaga Piasta i w 58 min.
szarżującego na bramkę Victorii - Staniczka już obrębie pola karnego
sfaulował Pęczak i sędzia bez zastanawiania się podyktował jedenastkę. Za ten
faul pomocnik gospodarzy został ukarany drugą żółtą kartką i w konsekwencji
czerwoną. Od tego momentu miejscowi będą grali w dziesiątkę. Pewnym
egzekutorem okazał się Leszek Iwanicki. W 62 min. Mazur stanął oko w oko z
Rogalą, ale strzelił wprost w ręce golkipera Victorii. W 72 min. jaworzanie
wykonywali rzut wolny z Przed tym meczem taki
rezultat zadowalał by wszystkich sympatyków gliwiczan. Po końcowym gwizdku
sędziego czuć było jednak pewien niedosyt. Tzw. 100% sytuacji na zdobycie
bramek, szczególnie w drugiej odsłonie Piast miał co najmniej kilka, a
wykorzystał tylko jedną. Już w pierwszym meczu mógł rozstrzygnąć losy tego
dwumeczu. Tak się nie stało. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że gospodarze
też wypracowali sobie kilka "setek" , a zdobyli tylko jednego gola.
Zapowiada się więc bardzo atrakcyjne spotkanie rewanżowe i warto przyjść na
stadion przy ul. Okrzei, aby być naocznym świadkiem z pewnością dobrego meczu
i jak dopisze szczęście - awansu niebiesko-czerwonych do III ligi. Piast Gliwice Statystyka
Zakończyły się
rozgrywki w I grupie IV ligi śląskiej w sezonie 200/2001. W tegorocznej
edycji świetnie spisywały się obydwa zespoły z Gliwic. Piast z dorobkiem 50
punktów zajął pierwsze miejsce w swojej grupie, co dało mu prawo gry w
barażach o III ligę. Carbo ostatecznie uplasowało się na 3 miejscu. W
ostatnim meczu podopieczni F. Cholewy bezbramkowo zremisowali w Piekarach z
miejscową Olimpią. Natomiast zespół z Ostropy pokonał 2:1 rezerwy Ruchu
Radzionków, a bramki w tym meczu dla gliwiczan strzelali Piechocki i
Rogalski. Remis na pożegnanie Śmiało można nazwać
piłkarzy gliwickiego Piasta “Rycerzami wiosny” 2001 r W rozegranych 12
pojedynkach tylko raz schodzili z boiska pokonani, trzy razy remisowali i aż
ośmiokrotnie zwyciężali. Zdecydowanie wygrali nie tylko całą ligę, ale także klasyfikację
na najlepszy zespół wiosny. Ostatnie spotkanie nie miało już żadnego
znaczenia dla końcowego układu w tabeli. Trenerzy dali więc odpocząć
podstawowym zawodnikom, a ci co wyszli na boisko mieli za zadanie przede
wszystkim nie złapać kontuzji i nie zobaczyć kolorowych kartoników. Pierwszą groźną akcję
w tym spotkaniu przeprowadził Piast. Już w 5 min. Mazur miał okazję na
zdobycie bramki, ale jego chytry strzał przeszedł tuż obok słupka. Potem na
boisku aż do końca pierwszej połowy dominowali gospodarze. W 22 min. Jarka po
podaniu Dramskiego stanął oko w oko z Grymelem. Pojedynek ten wygrał golkiper
Piasta. W 31 min. Cherian oszukał obrońców Piasta i znalazł się W drugiej połowie gra
się wyrównała, ale więcej dogodnych sytuacji do zdobycia gola wypracowali
sobie miejscowi. W 47 min. Ćwieląg z ostrego kąta sprawdził umiejętności
Grymela. W 51 min. Cherian trafił w słupek, a dobitkę Śmiglarskiego obronił
Marcin. W 59 min. znów piękną paradą popisuje się bramkarz Piasta. W tym
czasie niebiesko-czerwoni ograniczali się do kontrataków. Nie potrafili
jednak przebić się przed uważnie grającą obronę gospodarzy. Próbowali więc
strzałów z dystansu, ale uderzenia z dalszej odległości Iwanickiego,
Wiśniowskiego były bardzo niecelne. Najlepszą sytuację do zdobycia gola dla
gości miał w 63 min. Płatek. Otrzymał dobre podanie na Wszyscy sympatycy i
kibice niebiesko-czerwonych mają nadzieję, że był to ostatni mecz Piasta w IV
lidze. Czy jednak tak się stanie przekonamy się o tym dopiero w sobotę 23
czerwca około godz. 18:45, bo w tym czasie zakończy się drugie, barażowe
spotkanie, decydujące o tym, kto będzie grał w przyszłym sezonie w III lidze.
Pierwszy mecz odbędzie się 20 czerwca w środę, w Jaworznie na stadionie przy
ul. Krakowskiej 8. Zarząd Klubu GKS Piast zachęca wszystkich miłośników
jedenastki z Okrzei, aby udali się do Jaworzna i wsparli kulturalnym dopingiem
naszą drużynę. Szczególnie jednak Zarząd Klubu zaprasza, nie tylko kibiców,
ale wszystkich mieszkańców naszego miasta do przyjścia na stadion przy ul.
Okrzei w sobotę 23 czerwca o godz. 17:00 na spotkanie rewanżowe. Jeśli
wszystko dobrze się ułoży to być będziemy świadkami powrotu Piasta na boiska
III ligi. Piast Gliwice Statystyka Gliwice, ul Okrzei - 09.06.2001
r. godz. 17:00 Bramki: 1:0 – 55 min Tomasz Szeja, 1:1 – 79 min Radek Rozstrzygnęły się
losy pierwszego miejsca w I grupie IV ligi śląskiej. Na jedną kolejkę przed
zakończeniem rozgrywek, Piast remisując u siebie z Czarnymi Sosnowiec 1:1,
zapewnił sobie prawo gry w barażach o III ligę. Gola dla niebiesko-czerwonych
strzelił Tomasz Szeja. Drugi zespół z Gliwic grający w IV lidze - Carbo,
pewnie pokonał na wyjeździe Lot Konopiska 4:1, a łupem bramkowym podzielili
się Kowalski 2, Wolny i Piechocki po jednej. Grunt to punkt Podopiecznym F.
Cholewy do zajęcia pierwszego miejsca wystarczył remis. Dla sosnowiczan mecz
ten nie miał już żadnego znaczenia. Chcieli w spotkaniu z Piastem po prostu
wypaść jak najlepiej. Remis był więc rezultatem, który zadowalał obydwie
strony i temu celowi była głównie podporządkowana gra obydwu zespołów.
Zarówno Piast jak i Czarni przede wszystkim pilnowali dostępu do własnej
bramki, ale nie zabrakło walki, strzałów, podbramkowych sytuacji w wykonaniu
obydwu drużyn. Już pierwsza akcja
gospodarzy w tym spotkaniu mogła dać im prowadzenie. Staniczek przedarł się
lewą stroną przez defensywę Czarnych. Jednak jego strzał z ostrego kąta
pewnie obronił Koziołek. W 11 min. znów ten sam zawodnik próbował zaskoczyć
golkipera Czarnych - tym razem strzałem z dystansu. Minutę później goście
mieli wyśmienitą sytuację do zdobycia gola. Rzut wolny, tuż przy bocznej
linii pola karnego wykonywał Kowalski. Jego bardzo mocne uderzenie w pięknym
stylu obronił Grymel. W 15 min. kapitalnym uderzeniem z Druga połowa zaczęła
się od ataków gospodarzy. Gra na bezbramkowy remis była zbyt ryzykowna i
szybko chcieli zdobyć gola, praktycznie zapewniającego im prawo gry w
barażach. Sztuka ta udała się im w 55 min. Najpierw faulowany był na polu
karnym Mazur. Sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Pewnym
egzekutorem okazał się Szeja. Bramka ta dodała skrzydeł gliwiczanom. W 60 min.
akcję Leżały wykańczał Walkowiak, jego strzał o pół metra minął słupek bramki
gości. W 62 min. dośrodkowywał Szeja, Komar główkował, ale znów na posterunku
był Koziołek. Przyjezdni w tym okresie gry ograniczali się do kontrataków,
były jednak one bardzo groźne. W 71 min. Grymel wybronił dwa soczyste
uderzenie napastników Czarnych. W 77 min. Macford był sam na sam z bramkarzem
Piasta. Marcin wybiegł przed linię pola karnego i wślizgiem zażegnał
niebezpieczeństwo. W 79 min. jednak skapitulował. Z głębi pola dośrodkowywał
Pawłowski, na polu karnym był nie pilnowany Radek i mocnym strzałem głową
ustalił wynik tego spotkania. Już dwie minuty później Słodczyk mógł
przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Piasta. Był w sytuacji sam na sam z
Koziołkiem, ale zamiast strzelać próbował podawać i skończyło się tylko na
strachu. Ostatnie minuty meczu to dość asekuracyjna gra w wykonaniu obydwu
zespołów. Obydwie strony skoncentrowały się głownie na tym, aby nie stracić
bramki. Był to ostatni mecz
Piasta przed własną publicznością w rundzie zasadniczej, w IV lidze. Do
rozegrania podopiecznym F. Cholewy pozostało już tylko jedno spotkanie. W
sobotę 16 czerwca w Piekarach o godz. 17:00 "Piastunki" zmierzą się
z miejscową Olimpią. Mecz ten nie ma już żadnego znaczenia na końcowy układ w
tabeli. Będzie więc okazja, aby dać odpocząć podstawowym zawodnikom i
sprawdzić formę zmienników przed bezpośrednimi pojedynkami, które zadecydują
o tym, kto w przyszłym sezonie będzie grał w III lidze. Przeciwnika już znamy
- jest nim Victoria Jaworzno. Pierwsze spotkanie odbędzie się 20 , a drugie
23 czerwca. Jedyną niewiadomą pozostaje, gdzie będzie miało miejsce pierwsze
spotkanie. O tym zadecyduje losowanie. Piast Gliwice Statystyka Zabrze, ul Roosevelta (boczne
boisko) - 30.05.2001 r. . godz. 17:00 Bramki: 0:1 – 14 min Tomasz
Knap. 1:1 – 67 min Kiełb 1:2 – 76 min Tomasz Szeja W rozegranym awansem
spotkaniu, Piast pokonał rezerwy Górnika Zabrze 2:1. Zwycięstwo tym bardziej
cenne, że zostało odniesione na boisku przeciwnika. Bramki dla gliwiczan
strzelało dwóch Tomków - Knap i Szeja. Słowa uznania należą się też kibicom z
Gliwic. Nie tylko, że licznie przybyli na stadion przy ul. Roosevelta, ale na
dodatek gorąco i kulturalnie dopingowali swój zespół walnie przyczyniając się
do zwycięstwa. Górnik pokonany !!! Mecz Piasta z
Górnikiem już od dłuższego czasu wzbudzał sporo emocji , nie tylko ze
sportowego punktu widzenia. Nie jest tajemnicą, że kibice obydwu drużyn nie
przepadają za sobą. Dla piłkarzy z Gliwic spotkanie to było nie tylko walką o
ligowe punkty, ale także o prestiż. Na dodatek rezerwy Górnika trenuje były,
świetny zresztą zawodnik Piasta - Marek Majka. Na szczęście wszystko odbyło
się w sportowej atmosferze i zwyciężyła drużyna w tym dniu po prostu lepsza. Zaczęło się zgodnie z
przed meczowymi założeniami. Piast miał zaatakować i szybko wypracować sobie
przynajmniej dwu bramkową przewagę. Już w pierwszej minucie strzał Mazura
minimalnie minął spojenie słupka z poprzeczką bramki gospodarzy. W 14 min.
Staniczek wykonywał rzut rożny. Zagrał mocno na pole karne, piłkę jeszcze
musnął Knap co zmyliło bramkarza Górnika i zrobiło się 1:0 dla gliwiczan.
Napór podopiecznych F. Cholewy i K. Gontarewicza nie ustawał . W 26 min.
fanttycznym strzałem w okienko z rzutu wolnego popisał się Kolasiński, ale
Jarkiewicz, piękną paradą wybił piłkę na rzut różny. W 31 min. golkiper
zabrzan minął się z piłką, dopadł do niej Staniczek, dośrodkował na pole
karne. Tam był Knap, który strzałem głową skierował ją do pustej bramki. Jak
z podziemi wyrósł jednak Bonk i w porę zażegnał niebezpieczeństwo. Za chwilę
Staniczek stanął oko w oko z bramkarzem Górnika. Jego mocny strzał w krótki
róg jednak pewnie wybronił Jarkiewicz. Trzeba podkreślić, że zabrzanie w
pierwszej połowie nie stworzyli ani jednej klarownej sytuacji do zdobycia
bramki co było głównie zasługą dobrze grającej defensywy Piasta. Druga część spotkania
zaczęła się od ataków miejscowych. Wypracowali sobie sporą przewagę w środku
pola, spychając gliwiczan do defensywy. W 62 min. groźny strzał Bednarka
obronił jeszcze Grymel, ale 5 minut później po uderzeniu Kiełba z kilku
metrów był już bez szans i zrobiło się 1:1. Na szczęścia bramka ta podziałała
na gości jak przysłowiowy kubeł zimnej wody. Szybko otrząsnęli się i przeszli
do natarcia. Dobra też okazała się zmiana zmęczonego Iwanickiego na
Walkowiaka. Robert wniósł sporo ożywienia do gry i obrona zabrzan zaczęła się
coraz częściej gubić. W 77 min. "Waluś' dośrodkowywał, głową uderzał
Szeja - Jarkiewicz z najwyższym trudem wybija na rzutu rożny. W 75 min.
Gontarewicz dośrodkowywał z prawej strony, wprost na głowę Paradzieja, ten
strzela głową, piłka odbija się od poprzeczki, trafia do Walkowiaka. Robert
jest faulowany na polu karny i sędzia bez wahania wskazuje na Zwycięstwo to
znacznie przybliżyło piłkarzy Piasta do wymarzonego pierwszego miejsca w
grupie. W ostatnich dwóch meczach wystarczy zdobyć tylko cztery punkty, aby
zakwalifikować się do barażów i powalczyć o awans do III ligi. Najbliższe
spotkanie podopieczni F. Cholewy rozegrają u siebie. W sobotę dziewiątego czerwca,
gościć będziemy Czarnych Sosnowiec i zapowiada się niezwykle atrakcyjne
spotkanie. Beniaminek z Sosnowca zajmuje trzecie miejsce w tabeli i w
przypadku wygranej z Piastem wciąż zachowa szansę na awans. Gliwiczanie
natomiast na pewno będą chcieli zrehabilitować się za jesienną porażkę.
Początek tego meczu godz. 17:00. Piast Gliwice Statystyka
Bramki: 1:0 = 10 min Krzysztof Mazur, 2:0 – 22 min Tomasz
Knap, 3:0 – 62 min Tomasz Knap, 3:1 –
75 min Rafal Zuga 4:1 – 84 min Tomasz Knap Najwyższe w tej
rundzie rozgrywek zwycięstwo odnieśli piłkarze gliwickiego Piasta. Na własnym
stadionie pokonali Szombierki Bytom aż 4:1. Pierwszą bramkę dla gliwiczan
strzelił Krzysztof Mazur, a kolejne trzy - Tomasz Knap. Honorowego gola dla
gości zdobył Rafał Zuga. Nie powiodła się za to wyprawa do Zabrza zawodnikom
z Ostropy. Carbo przegrało 1:2 z tamtejszą Walką, a jedyna bramka dla
podopiecznych Piotra Wieczorka padła po strzale samobójczym zawodnika Walki. Egzekutor Na jesieni Piast
przegrał w Szombierkach 0:1 i była to wtedy spora sensacja. Z tego meczu
zostały wyciągnięte wnioski i w spotkaniu rewanżowym nie było już
niespodzianki. Niebiesko-czerwoni odnieśli pewne i zasłużone zwycięstwo, a w
roli egzekutora wystąpił Tomasz Knap, który popisał się hat-trickiem. Drugim
bohaterem tego meczu był Wojtek Gontarewicz. To jego podania aż trzykrotnie
otwierały drogę do bramki napastnikom gliwiczan. Już w 10 min.
gospodarze objęli prowadzenie. Staniczek wyłuskał piłkę jednemu z obrońców
bytomian, przerzucił w poprzek pola karnego do Gontarewicza, ten odegrał ją
do nie pilnowanego Mazura i Krzysztof z W drugiej połowie
mecz się wyrównał. Bytomianie zagrali śmielej i w pierwszym kwadransie
uzyskali nawet optyczną przewagę ale bramkę zdobyli podopieczni F. Cholewy. W
62 min. Bajcer zauważył wychodzącego na czystą pozycje Gontarewicza, podał mu
w tempo, ten natychmiast przerzucił na druga stronę do Knapa. Obrońcy
Szombierek stanęli myśląc, że sędzia odgwiżdże spalonego, a tymczasem Tomek
spokojnie umieścił piłkę w bramce zdobywając tym samym 300-setnego gola od
czasu reaktywacji Piasta w 1997 r. Chwilę dekoncentracji po zdobyciu tej
bramki wykorzystali przyjezdni. Rafał Zuga przechwycił piłkę tuż przed polem
karnym wymanewrował do tej pory poprawnie grająca obronę gliwiczan i lekkim,
ale technicznym strzałem pokonał Grymela. W 75 min. bytomianie mogli zdobyć
kolejnego gola. Krawiec przedarł się lewą stroną, dośrodkował na pole karne,
tam był Zuga, który szczupakiem próbował zaskoczyć bramkarza Piasta, ale Marcin
był na posterunku. W 82 min. Gontarewicz świetnie obsłużył Paradzieja. Jednak
strzał Mariana trafił "tylko" w słupek. Dwie minuty później również
rozgrywający dobrą partię - Bajcer oszukał defensorów gości, podał na Zwycięstwo w tym
spotkaniu ani przez moment nie było zagrożone. Piast od początku narzucił
swój styl gry co przyniosło wymierne efekty w postaci czterech goli. Trzeba
jednak być sprawiedliwym i powiedzieć, ze Szombierki na dzień dzisiejszy
prezentują formę zespołu ligi okręgowej. Wart też jest podkreślenia fakt, że
mimo braku kilku podstawowych graczy gra od początku układała się po myśli
gliwiczan, a zmiennicy spisali się bardzo dobrze. Słowa uznania należą się
szczególnie Piotrowi Bajcerowi, który wystąpił po długiej przerwie i był
czołową postacią zespołu. Najbliższy mecz Piast
rozegra już w najbliższą środę, 30 kwietnia o godz. 17:00 na stadionie przy
ul. Roosvelta spotka się z rezerwami Górnika Zabrze. Za to w najbliższą
sobotę szykuje się nie lada gratka dla wszystkich miłośników futbolu z
naszego miasta. 2 czerwca na stadionie przy ul. Okrzei Korzystając z okazji,
że pauzuje pierwsza liga Piast rozegra towarzyskie spotkanie z Widzewem Łódź.
Widzewiacy mają przyjechać w najsilniejszym składzie. Początek tego spotkania
godz. 14:00 - wstęp wolny. Oprócz tego działacze klubu obiecuję sporo innych
atrakcji nie tylko sportowych. Serdecznie zapraszamy wszystkich sympatyków
sportu, muzyki i dobrej zabawy. Nie zabraknie również atrakcji dla
najmłodszych (karuzela, konkursy), stoisk z kiełbaskami, słodyczami, lodami i
oczywiście dobrego piwa. Piast Gliwice Statystyka
Gliwice Ostropa, ul Lekarska -
19.05.2001 r. godz. 17:00 Bramki: 0:1 – 21 min Tomasz Knap. 1:1 – 32 min Dariusz Bochenek, 2;1 – 47 min Adam
Piechocki, 2:2 - 61 min Leszek
Iwanicki W XXII pierwszej
kolejce spotkań czwartej ligi śląskiej po raz drugi w sezonie 2000/01
spotkały się dwa zespoły z Gliwic. Na stadionie w Ostropie, Carbo podejmowało
Piasta. Mecz zakończył się rezultatem 2:2 i niewątpliwie jest to wynik, który
nie krzywdzi żadnej z drużyn. Dla Carbo bramki strzelali : Bochenek i
Piechocki, a dla Piasta Knap i Iwanicki. Derby walki Zgodnie z
przewidywania na kameralnym stadionie przy ul. Lekarskiej w Ostropie w
minioną sobotę zjawił się nadkomplet publiczności. Ci co przyszli parę minut
po gwizdku sędziego rozpoczynającym grę, musieli to spotkanie oglądać na
stojąco. Mecz stał na dobrym poziomie. Zawodnicy obydwu zespołów chcieli
udowodnić kto jest najlepszy w Gliwicach. Walczyli o każdy metr boiska, nie
rezygnując z przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść do ostatniej
minuty. Nie zabrakło też tego co przyciąga widzów na obiekty sportowe. czyli
emocji, strzałów, parad bramkarzy, dramaturgii i to co w futbolu
najważniejsze - czyli bramek. Przez pierwsze 10
minut gra toczyła się głównie w środku pola. Żadna ze stron nie potrafiła
wytworzyć sobie dogodnej sytuacji na zdobycie gola. Potem zaczęła się rysować
lekka przewaga Piasta. W 11 min. Iwanicki świetnie wypuścił Mazura, ten
popędził prawą stronę, odegrał do Kanap. Tomek znalazł się w sytuacji sam na
sam, ale strzelił tuż obok słupka. Minutę później koronkową akcję gości,
ładnym strzałem wykończył Gontarewicz. Lempa musiał wyciągnąć się jak struna,
aby obrobić to uderzenie. W 21 min. było już jednak 1:0 dla Piasta. Z lewej
strony dośrodkowywał Kolasiński, piłkę głową wprost pod nogi Knapa wybił
obrońca miejscowych, Tomek strzelił lekko, z lewej nogi i futbolówka pod
brzuchem golkipera Carbo wtoczyła się do bramki gospodarzy.
Niebiesko-czerwoni cieszyli się z prowadzenia tylko przez 11 minut. W 32 min.
rzut rożny wykonywał Rogalski, Grymel minął się z piłką, dopadł do niej
Bochenek, strzelił, ale trafił słupek, ta niczym bumerang znów wróciła do
niego i dobitka okazała się już skuteczna. W 38 min. indywidualną akcją
popisał się Warzyński. Przebiegł z piłką przez prawie całe boisko i przy
biernej postawie defensorów Piasta oddał groźny strzał na bramkę Grymela. Na
szczęście dla gości piłka przeleciała o kilkanaście centymetrów nad
poprzeczką. Już pierwsza akcja
drugiej połowy przyniosła podopiecznym Piotra Wieczorka gola. W 47 min. prawa
stroną popędził Bochenek wrzucił piłkę na pole karne, tam był zupełnie nie
pilnowany Piechocki i pięknym strzałem głową z Remis ten w
kontekście pozostałych rezultatów w naszej grupie okazał się bardzo korzystny
szczególnie dla Piasta. U siebie niespodziewanie przegrali Czarni z niżej
notowaną Spartą, Walka też pogubiła punkty. Gdyby podopieczni F. Cholewy i K.
Gontarewicza wystąpili w pełnym składzie, Piast mógłby pokusić się nawet o
zwycięstwo. Nie mogli zagrać z powodu kontuzji Kaszowski, Staniczek,
Warszewski. Bez swoich najlepszych play makerów zespół z Okrzei traci prawie
połową swojej wartości. Niestety już za późno, aby wzmocnić drużynę przed
zbliżającymi się meczami, które będą decydować o ewentualnym awansie. Miejmy
nadzieję, że zawodnicy Ci szybko powrócą do zdrowia. Następne spotkania
Piast rozegra już na własnym stadionie. W sobotę o godz. 17:00 gościć będzie
Szombierki Bytom. Zapowiada się bardzo atrakcyjny mecz, bowiem bytomianie
bronią się przed spadkiem i na pewno skóry tanio nie sprzedadzą. Carbo
natomiast jedzie do Walki i tam też z pewnością emocji nie zabraknie. Piast Gliwice Statystyka
Radzionków, ul. Św. Wojciecha 15 - 12.05.2001 r. godz. 17:00 Bramki: 0:1 – 26 min Tomasz Knap, 0:2 - 35 min Wojciech Gontarewicz, 0:3 - 61 min Wojciech Gontarewicz W minionym tygodniu
obydwie gliwickie drużyny występujące w IV lidze śląskiej, rozgrywały swoje
mecze na wyjeździe. Oba zespoły odniosły pewne zwycięstwa aplikując swoim
rywalom w sumie aż 8 bramek. Carbo pokonało w Górnika Niwkę 5:2, a łupem
bramkowym podzielili się Piechocki 3, Międzik 1, Bochenek 1. Piast natomiast
wygrał z rezerwami pierwszoligowego Ruchu Radzionków 3:0. Gole dla
niebiesko-czerwonych strzelali Knap 1 i Gontarewicz 2. Jak po maśle Najmniejszych
problemów z wywiezieniem kompletu punktów nie mieli podopieczni F. Cholewy K.
Gontarewicza z zazwyczaj trudnego terenu jakim jest boisko w Radzionkowie.
Świadczy o tym choćby statystyka. Goście aż 20-stokrotnie strzelali na bramkę
miejscowych, a gospodarze tylko 3 razy. Trzeba jednak być sprawiedliwym i
powiedzieć, że Ruch grał bardzo głębokimi rezerwami, bowiem wszyscy
wartościowi gracze tej drużyny udali się do Olsztyna, gdzie w tym samym
czasie bardzo ważne spotkanie rozgrywał zespół grający w I lidze. Warty
odnotowanie jest też fakt, że mecz ten odbył się na tej samej płycie, na
której na co dzień występują I ligowcy. Ceny biletów też były takie same. Już w 6 min. mogło
być 1:0 dla Piasta. Iwanicki świetnie wyłożył piłkę Knapowi. Tomek znalazł
się w sam na sam., ale strzelił tuz obok słupka i piłka trafiła w boczną
siatkę. W chwile potem rzut różny wykonywał Iwanicki, najwyżej wyskoczył
Warszewski, jednak jego strzał głową fantastyczną paradą obronił Przewoźnik.
Kibice nie zdążyli jeszcze skomentować tej sytuacji, a przed szansą zdobycia
bramki stanął Mazur. Przedarł się lewą strona, chytrze strzelił w długi róg i
znów świetnym refleksem popisał się golkiper Ruchu. W 12 min. jedyną dogodną
sytuację w tym meczu na zdobycie gola mieli radzionkowianie. Wandzik minął
Kolasińskiego, wyszedł na czysta pozycję, ale strzelił bardzo niecelnie. W
odpowiedzi Gontarewicz po raz kolejny sprawdził umiejętności Przewoźnika.
Wreszcie w 26 min. Staniczek zdecydował się na indywidualną akcję, ograł w dziecinny
sposób dwóch obrońców gospodarzy, miękko dośrodkował na pole karne. Tam był
Knap, który szczupakiem zdobył pierwszego gola dla Piasta. W 35 min.
efektownym rajdem popisał się Szeja. Przebiegł przez prawie całe boisko.
Dośrodkował na pole karne, piłka trafiła do Knapa, ten z klepki odegrał ją do
lepiej ustawionego Gontarewicza i Wojtek uderzeniem głową po raz drugi zmusił
Przewoźnika do kapitulacji. Druga odsłona nie
była już tak efektowna jak pierwsza, choć nie zabrakło kilku ładnych akcji
szczególnie w wykonaniu przyjezdnych. W 48 min. Iwanicki stanął oko w oko z
bramkarzem gospodarzy. Lepszy w tym pojedynku okazał się jednak ten ostatni.
Kilka minut później strzał Komara z pięciu metrów o centymetry minął
poprzeczkę bramki miejscowych. Wreszcie w 61 min. rozgrywający kapitalną
partię Iwanicki przerzucił piłkę przez prawie całe boisko wprost do
Gontarewicza. Wojtek widząc wysuniętego bramkarza Ruchu zdecydował się na lob
i ku radości kibiców Piasta, piłka po raz trzeci zatrzepotała w siatce radzionkowian.
W 80 min. Płatek zdobył gola, ale sędzia go nie uznał dopatrując się
spalonego. Sześć minut później po szybko wykonanym rzucie wolnym Gontarewicz
znalazł się w sytuacji sam na sam. Tym razem lepszy okazał się Przewoźnik. Trudno jest ocenić
formę piłkarzy Piasta po tym spotkaniu, przed zbliżającym się arcyważnym
meczem z Carbo. Radzionkowianie zagrali bowiem zawodnikami na co dzień nie
mieszczącymi nawet w zespole rezerw. Gliwiczanie przewyższali rywali co
najmniej o dwie klasy i przez całe 90 minut niepodzielnie panowali na boisku.
A już w najbliższą sobotę sympatyków futbolu z naszego miasta czekają nie
lada emocje. Na stadionie w Ostropie, Carbo podejmować będzie Piasta i z
pewnością będzie to mecz kolejki. Ewentualna wygrana podopiecznych P. Wieczorka
da im jeszcze cień szansy włączenia się do rywalizacji o mistrzostwo IV ligi,
Piłkarze Piasta z pewnością zrobią wszystko, aby do tego nie dopuścić. Warto
chyba wcześniej nabyć bilety na to spotkanie, bo aczkolwiek ładny i kameralny
stadion w Ostropie, jest w stanie pomieścić "tylko" 1500 widzów Piast Gliwice Statystyki
Bramki: 0:1 – 10 min Rafał Staniczek, 0:2 - 18 min Mariusz
Komar, 2:1 – 75 min Cierpiał Udany był ostatni
weekend dla obydwu gliwickich zespołów grających w IV lidze. Carbo pokonało
na własnym boisku Bobrek Karb Bytom 1:0, a jedynego gola strzelił Międzik.
Piast natomiast wywiózł komplet punktów z Konopisk wygrywając z miejscowym
Lotem 2:1, choć w opinii prawie wszystkich naocznych świadków tego spotkania,
sprawiedliwszy byłby remis. Bramki dla niebiesko-czerwonych strzelali
Staniczek i Komar. Łut szczęścia Dwa tygodnie temu
Zarząd Klubu na stanowisko pierwszego trenera zespołu seniorów mianował
Fryderyka Cholewę, a pełniący tą funkcję do tej pory - Kazimierz Gontarewicz
objął stanowisko jego asystenta. Zmiana ta miała wzmocnić sztab szkoleniowy i
poprawić efektywność gry drużyny. Sukces okazał się połowiczny. Z Konopisk
Piast wywiózł wprawdzie komplet punktów, ale styl w jakim to zrobił
pozostawia wiele do życzenia. W meczu z przedostatnią drużyną w tabeli,
podopieczni w/w trenerów tylko przysłowiowemu "Łutowi szczęścia" i
wyjątkowej nieskuteczności gospodarzy zawdzięczają wygraną i utrzymanie się
na fotelu lidera. Zaczęło się zgodnie z
planem. Piast atakował i stwarzał groźne sytuacje. Na efekty nie trzeba było
długo czekać. Już w 6 min. strzał Kolasińskiego minimalnie minął słupek
bramki Gaika. W 10 min. było już 1:0. Staniczek świetnym strzałem z narożnika
pola karnego w długi róg, nie dał żadnych szans na obronę golkperowi
gospodarzy. Napór gości nie malał i 9 minut później było już 2:0. Kolasiński
wykonywał rzut rożny, przerzucił piłkę ponad obrońcami do Knapa, ten odegrał
ją do lepiej ustawionego Komara i Mariusz z Druga odsłona to
zupełnie inny mecz. Jak zwykle liczni kibice Piasta ze zdumieniem przecierali
oczy widząc co się dzieje na boisku. Spisani na straty gospodarze bowiem
zaczęli od bardzo mocnego uderzenia. W ciągu kilku minut przeprowadzili kilka
bardzo groźnych akcji po których gorąco robiło się na polu karnym Piasta. W
47 min. Rajek z Piast Gliwice Piast Gliwice
Bramki: 0:1 – Rafał Staniczek, 1:1 - 82 min Waniek, 2:1 - 90 min Jarosław Dolny To była czarna sobota
dla występujących w IV lidze piłkarzy z naszego miasta. Carbo przegrało u
siebie 1:2 z Olimpią Piekary Śląskie, praktycznie tracąc szansę na awans, a
jedyną bramkę dla podopiecznych Piotra Wieczorka strzelił Kowalski. Piast
natomiast poległ w Zabrzu, przegrywając również 1:2 z tamtejszą Walką. Gola
dla niebiesko-czerwonych w 23 min. zdobył Rafał Staniczek. Na własne życzenie Mecz Walki z Piastem
czyli lidera z wiceliderem zapowiadał się jako wydarzenie tej kolejki i z
pewnością nim był. Zawodnicy obydwu zespołów wspięli się na wyżyny swoich
umiejętności i zgotowali widzom widowisko przewyższające znacznie IV ligowy
poziom. Po emocjonującym spotkaniu, pełnym spięć podbramkowych, strzałów i
dramaturgii wygrała drużyna nie lepsza, ale grająca do końca. Już od początku
gospodarze chcąc szybko przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść
zaatakowali z ogromnym impetem i animuszem. W ciągu pierwszych minut bramkarz
Piasta znalazł się w opałach trzykrotnie. Marcin Grymel był jednak w tym dniu
świetnie dysponowany. Bronił jak w transie i to takie uderzenia po których
wydawało się, że piłka nieuchronnie zatrzepocze w siatce. Golkiper Piasta,
obok Staniczka i Komara był najlepszym zawodnikiem swojego zespołu. Po kwadransie
podopieczni K. Gontarewicza uspokoili grę i sami przeszli do natarcia. Na
efekty nie trzeba było długo czekać. W 23 min. kapitalną akcją popisał się
Staniczek. Przedarł się lewą strona, wpadł na pole karne, strzelił w krótki
róg, piłka odbiła się jeszcze od słupka i ugrzęzła w bramce Walki. Wcześniej,
w 22 min. z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Knap co znacznie osłabiło
siłę ataku Piasta.. Potem spotkanie się wyrównało. Po kilka okazji na
podwyższenie rezultatu miały jeszcze obydwa zespoły - bez efektu bramkowego. Druga odsłona
rozpoczęła się także od ataków miejscowych. Szybko chcieli zdobyć
wyrównującego gola. Bardzo uważnie grała jednak obrona Piasta w której
brylowali Komar i Szeja. W 58 min. Gontarewicz bliski był zdobycia drugiej
bramki dla gości. Po jego strzale głową piłkę w ostatniej chwili z linii
bramkowej wybił Piechota. W 63 i 65 min. umiejętności Grymela sprawdzili
Szmieszek i Dolny. W 69 min. Iwanicki z rzutu wolnego przestrzelił pół metra
nad poprzeczką. W odpowiedzi strzał Wójcika obronił Grymel. Wydawało się, że
mecz zakończy się skromnym zwycięstwem Piasta. Czas upływał, a gospodarze nie
potrafili znaleźć recepty na wytworzenie sobie klarownej sytuacji do zdobycia
gola. W końcówce meczu gliwiczanie jednak popełnili szkolny błąd taktyczny,
który kosztował ich utratę trzech punktów. Cofnęli się w okolice własnego
pola karnego, licząc na to, że jakoś uda się dowieźć do końca meczu tą
minimalną przewagę. Doświadczeni i ograni w IV lidze zawodnicy Walki takich
szans nie zwykli marnować i w 82 min. doprowadzili do remisu. W zamieszaniu
pod bramką Piasta, piłka trafiła do Wańka i ten strzałem z Podopieczni K.
Gontarewicza nie po raz pierwszy dali sobie wydrzeć zwycięstwo w ostatnich
minutach meczu i taką przegraną można śmiało nazwać "porażką na własne
życzenie". Przypomnę tu mecze z Walką w Gliwicach, Lotnikiem na jesieni,
Czarnymi w Sosnowcu, gdzie Piast tracił gole w ostatnich minutach. Trudno
jest obarczać winą fakt nie ogrania w IV lidze, czy tez brak doświadczenia,
jeśli debiutancki mecz w tej klasie rozgrywek miał miejsce osiem miesięcy
temu. Coś jest nie tak i najwyższy czas , aby wyciągnąć wnioski by sytuacja
ta już się nie powtórzyła, bowiem przyjdzie grać Piastowi w IV lidze jeszcze
jeden sezon. Za tydzień piłkarze
Piasta pauzują. Za dwa tygodnie jadą do Lotu Konopiska (05.05 godz. 17:00) i
będzie to ostatni "łatwy" mecz w tym sezonie. Potem
niebiesko-czerwonych czekają już same trudne mecze i to najczęściej na boisku
przeciwnika. Najwyższe noty wśród kibiców otrzymali: Grymel,
Komar, Staniczek, Szeja Piast Gliwice Walka Makoszowy Statystyka
Gliwice, ul Okrzei - 14.04.2001
r. godz. 16:00 Bramka: 1:0 – 30 min - Wojciech Gontarewicz Czwarte już z rzędu
zwycięstwo w minioną sobotę odnieśli podopieczni K. Gontarewicza. Po zaciętym
i stojącym na dobrym poziomie meczu pokonali 1:0 Lotnika Kościelec, a bramkę
na wagę trzech punktów strzelił Wojtek Gontarewicz. Cztery pory roku Mecz Piasta z
Lotnikiem rozgrywany był w prawie że ekstremalnych warunkach. W przeciągu 90
min. na przemian padał śnieg, deszcz, świeciło słońce i słychać było grzmoty.
Spotkanie to było bardzo ważne ze sportowego punktu widzenia. Lotnik musiał
przynajmniej zremisować, aby liczyć jeszcze w walce o jedyne premiowane
awansem miejsce. Piast natomiast musiał wygrać przynajmniej z dwóch powodów.
Po pierwsze - aby zachować bezpieczną przewagę w tabeli przed czekającym go
spotkaniem z Walką, po drugie - aby być lepszym w bezpośrednim bilansie w dwu
meczu z zespołem z Kościelca, Pierwszą część meczu
można by podzielić na kwarty znane z koszykówki. Sytuacja na boisku zmieniała
się diametralnie - równo co 15 minut. W pierwszym kwadransie przeważali
goście. Stworzyli kilka groźnych akcji, ale dobrze spisywała się defensywa
gospodarzy dowodzona w tym dniu przez Mariusza Komara. Druga kwarta
zdecydowanie należała już do Piasta. Niebiesko-czerwoni narzucili swój styl
gry i tylko ogromnemu szczęściu i bardzo dobrej postawie bramkarza, Lotnik
zawdzięcza fakt, że nie stracił co najmniej czterech goli. Tzw. setki mieli:
Knap, Staniczek Mazur (2 razy). W 30 min. jednak Cyruliński skapitulował.
Dośrodkowywał Staniczek, golkiper gości wybił piłkę przed siebie, dopadł do
niej Gontarewicz, huknął z W drugiej połowie,
mimo że nie padły żadne gole, mecz też mógł się podobać. Akcje szybko
przenosiły się z jednej połowy na drugą. Często padały strzały po których
bramkarze obydwu drużyn musieli popisywać się akrobatycznymi wręcz
umiejętnościami. W 60 min. Kurasiński uderzył z W czterech meczach
Piast zainkasował komplet punktów. Jest to wynik dużo lepszy niż na wiosnę.
Losy awansu jednak nie zostały jeszcze przesądzone. Podopiecznych K.
Gontarewicza czekają teraz mecze prawdy. Za tydzień Piast jedzie do Walki
Zabrze i od wyniku tego spotkania będzie wiele zależało. Ostatecznie
ukształtowała się czołówka. W walce o awans liczą się już tylko cztery
zespoły, choć dopóki piłka w grze wszystko może się zdarzyć. Za tydzień Piast
jedzie do Walki Zabrze i będzie to najważniejsze spotkanie naszego zespołu w
tej rundzie lub mecz prawdy jak mówią niektórzy. Początek tego meczu godz
16:00. Piast Gliwice Statystyka Gliwice, ul Okrzei - 07.04.2001 r. godz.15:30 Bramki: 28 i 66 min
Tomasz Knap Już trzecią kolejkę
spotkań rozegrali piłkarze I grupy IV ligi śląskiej. Obydwa zespoły z naszego
miasta występujące w tej klasie rozgrywek odniosły pewne i zasłużone
zwycięstwa. Carbo na własnym stadionie pokonało rezerwy Górnika Zabrze 2:0 ,
biorąc tym samy rewanż za jesienną porażkę 2:3. Bramki dla podopiecznych
Piotra Wieczorka strzelali: Wolny i Piechocki. Piast natomiast podejmował na
stadionie przy ul. Okrzei - Górnika Niwkę. Niebiesko-czerwoni wygrali
dokładnie w takim samym stosunku co zespół z Ostropy - czyli 2:0, a obydwa
gole w tym spotkaniu zdobył pozyskany tej wiosny - Tomasz Knap. Wiosenne zmęczenie Wynik meczu Piasta i
Niwki był w zasadzie przesądzony już w momencie jego rozpoczęcia/. Broniący
się przed spadkiem zespół z Sosnowca przyjechał do Gliwic z nastawieniem
stracenia jak najmniejszej ilości bramek nie wierząc w możliwość wywiezienia
choćby jednego punktu. Gliwiczan natomiast interesowało tylko zwycięstwo i od
pierwszych minut tego spotkania rozpoczęło się oblężenie bramki Górnika. Gole
jednak nie padały. Podopieczni K. Gontarewicza sprawiali wrażenie zmęczonych.
Gra się z początku nie kleiła W dość schematycznie przeprowadzanych akcjach
brakowało dynamiki i skutecznego wykończenia. Kibice zaczęli się niepokoić o
wynik tego spotkania. Ich obawy jednak w 28 min. rozwiał Tomasz Knap. Zaczęło
się od Iwanickiego. Leszek dośrodkowywał z prawej strony, Mazur przedłużył to
podanie głową do Knapa, a świetnie ustawiony Tomek strzelił bez
zastanowienia, z lewej nogi i Zabagło musiał wyciągnąć piłkę z siatki. Po tym
golu gra się nieco ożywiła. Okazje do podwyższenia rezultatu mieli Kaszowski,
Kolasiński, Mazur. Najbliższy szczęścia był jednak Iwanicki .W 32 min. jego
strzał zza linii pola karnego trafił w poprzeczkę. O przewadze w tej części
meczu gospodarzy niech świadczy fakt, że przyjezdni nie oddali ani jednego
strzału na bramkę Piasta. Początek drugiej
połowy był już bardziej wyrównany. Goście przegrywali tylko 1:0. Ewentualna
bramka dawała by im bezcenny remis. Częściej zapuszczali się pod pole karne
Piasta i nawet stworzyli kilka sytuacji po których mógł paść gol. .W 61 min.
Musiałek dośrodkowywał z lewej strony, główkował Wrona. Na szczęście piłka o
kilkanaście centymetrów minęła słupek bramki pilnowanej przez Grymela. Kilka
minut później Szymik mógł wpisać się na listę strzelców, ale zabrakło
precyzji. Akcje często przenosiły się z jednej połowy na druga. Gra się zaostrzyła
co na własnej skórze odczuł Leszek Iwanicki. W pewnym momencie został
kopnięty w twarz i do domu wracał z rozciętym łukiem brwiowym. W 65 min. na
boisko został wprowadzony Robert Walkowiak. Tradycyjnie już ten piłkarz
poderwał do gry swoich kolegów i tylko tajemnica trenera pozostaje fakt, że
ten ambitny zawodnik nie występuje od pierwszych minut. Gra nabrała rumieńców
i na efekty nie trzeba było długo czekać W 66 min. z prawej strony
dośrodkowywał Iwanicki, piłka trafiła do Staniczka, ten przerzucił ją ponad
obrońcami gości do lepiej ustawionego Gontarewicza. Strzał Wojtka trafił w
obrońcę Niwki, piłkę przechwycił Knap i mocnym uderzeniem pod poprzeczkę
zdobył drugiego gola dla Piasta. Tomek wyrasta na najlepszego strzelca w
barwach Piasta. W trzech meczach zdobył 4 gole, a to musi robić wrażenie.
Kolejnych bramek, mimo kilku dogodnych sytuacji dla obydwu stron kibice już
się nie doczekali. Piast w pełni wykorzystał remis Walki oraz przegraną
Czarnych Sosnowiec i umocnił się na fotelu lidera. Pierwsze trzy
spotkania Piasta zakończyły się bardzo cennymi zwycięstwami. Najgroźniejsi
rywale systematycznie gubią punkty. Podopieczni K. Gontarewicza mają już 4
oczka przewagi nad drugą w tabeli - Walką. Teraz przed popularnymi
Piastunkami czekają bardzo trudne mecze. Już w najbliższą sobotę na stadionie
przy ul.,. Okrzei niebiesko-czerwoni gościć będą Lotnika Goliard Kościelec.
Na jesieni Piast uległ w Kościelcu 2:3. Nadszedł więc czas rewanżu. Zapowiada
się bardzo interesujący mecz. Początek tego spotkania godz. 16:00.
Statystyka
Bytom, ul Worpie 18 - 31.03.20001 r. godz. 14:00 Bramki: 0:1 – 11 min Wojciech Gontarewicz, 0:2 - Tomasz Knap,
1:2 – 45 min Mariusz Włoka W miniony weekend
druga kolejkę w rundzie rewanżowej rozegrali piłkarze IV ligi. Obydwa zespoły
z naszego miasta grały na wyjeździe i wróciły z tarczą. Carbo po dramatycznym
meczu pokonało Szombierki Bytom 4:3, a bramki dla tego zespołu strzelali:.
Piechocki, Bochenek, Bąk (2). Piast też gościł w Bytomiu, tyle że na
stadionie Bobrka. Podopieczni K. Gontarewicza po niezłym meczu pokonali
gospodarzy 2; Zasłużone i szczęśliwe Jarek Kaszowski,
udzielając po meczu wywiadu dla strony internetowej Piasta powiedział
"Zwycięstwo to jest i zasłużone i szczęśliwe. Zasłużone dlatego, że w
przekroju całego spotkania byliśmy po prostu zespołem lepszym, właśnie o tą
jedną zdobyta bramkę. A szczęśliwe dlatego, że jeszcze nigdy (po reaktywacji)
nie udało nam się wywieźć kompletu punktów z Bytomia" i trudno mu nie
przyznać racji. Mecz ten zaczął się
od falowych ataków Piasta. Goście szybko zdobyli przewagę w środku pola i
liczni kibice z Gliwic zaczęli robić zakłady , w której minucie padnie
bramka. Przed szansą zdobycia goli w ciągu pierwszych 10 min. stawali
kolejno: Kolasiński, Mazur, Kaszowski. Wreszcie przyszła 11 min. Bardzo
aktywny w tym dniu W. Gontarewicz popisał się indywidualną akcją. Minął
jednego obrońcę, potem drugiego, huknął z Przez pierwsze
piętnaście minut drugiej połowy gospodarze przeważali, stwarzając kilka
dogodnych sytuacji do zdobycia wyrównującej bramki. Szczęście jednak było po
stronie niebiesko-czerwonych. Napastnicy gości najczęściej pudłowali, a ich
nieliczne, celne strzały pewnie bronił Grymel. Potem sytuacja wróciła do
normy. Gra toczyła się głównie w środku pola. Zawodnicy obydwu zespołów nie
mogąc się przedrzeć w okolice bramki próbowali uderzeń z dystansu -
bezskutecznie. Najbliżej zdobycia goli w tej odsłonie byli: Kaszowski,
Kolasiński (rzut wolny), Walkowiak. Robert już w 20 sekund po wejściu oddał
strzał głową w światło bramki bytomiam - Struk był jednak dobrze ustawiony i
obronił to uderzenie. W minionym tygodniu
Piast został liderem niejako bez walki. Wycofała się drużyna z Czeladzi i
wszystkie rezultaty zostały anulowane. W ten sposób gliwiczanie wysunęli się
na pierwsze miejsce w tabeli i mają dwa punkty przewagi nad Walką Zabrze. W
Bytomiu podopieczni K. Gontarewicza potwierdzili swoją supremację. W najbliższą
sobotę Piasta czeka mecz z zespołem broniącym się przed spadkiem.
Teoretycznie powinny być to łatwe punkty, ale forma Górnika Niwki od kilku
spotkań wyraźnie zwyżkuje. Zapowiada się więc ciekawy mecz. Początek tego
spotkania - godz. 15:30. Piast Gliwice Statystyka
Specjalnie dla strony internetowej Piasta
po meczu -wywiadu udzielił Jarosław Kaszowski Red. Na początek gratulacje. Wygrywając dzisiaj
mecz zrobiliście kolejny małe kroczek do III ligi. Czy dzisiejsze zwycięstwo
było według Ciebie, zasłużone czy może szczęśliwe.
Gliwice, ul Okrzei -
24.03.2001 godz. 13:30 Bramki: 1:0 – 2 min Robert Walkowiak, 1:1 - 53 min Artur Opeldus,
2:1 - 74 min Tomasz Knap, 3:1 - 85 min Krzysztof Mazur W miniony weekend wznowiła rozgrywki IV liga
śląska. W tej klasie, nasze miasto reprezentują dwie drużyny - Carbo i Piast
Gliwice. Obydwa zespoły należą do czołówki tej grupy i powinny się liczyć w walce
o jedyne premiowane awansem miejsce. Carbo zainaugurowało rundę wiosenną
meczem z Lotnikiem Goliard w Kościelcu. Podopieczni Piotra Wieczorka
zremisowali 1:1, a gola dla zespołu z Ostropy strzelił Międzik Piast
natomiast gościł na własnym boisku Spartę Zabrze pewnie wygrywając 3:1. Łupem
bramkowym podzielili się: Walkowiak, Knap (debiut) i Mazur. Niezły początek Mecz Piasta ze Spartą
rozpoczął się bardzo pomyślnie dla gospodarzy. Już pierwsza akcja tego
spotkania dała podopiecznym K. Gontarewicza prowadzenie. W 2 min. debiutujący
w gliwickiej jedenastce Leszek Iwanicki świetnie wypuścił w uliczkę
Walkowiaka Robert znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości i
mocnym strzałem po ziemi tuż przy słupku zdobył pierwszą bramkę. Gola tego
zadedykował żonie Monice. Tak szybko zdobyta bramka "ustawiła"
mecz. Spartanie zostali zmuszeni do zmiany koncepcji gry i nie mając
większego wyboru przeszli do natarcia, by odrobić stratę. Ich ataki jednak
nie były zbyt groźne i w tej odsłonie nie zagrozili poważniej bramce
pilnowanej w tym dniu przez Grymela. Gra przez większość część pierwszej
połowy toczyła się w środku pola. Na palcach jednej ręki można policzyć
sytuację do zdobycia goli. W 39 min. Iwanicki wykonywał rzut rożny,
dośrodkował wprost na głowę Kolasińskiego, ten jednak z Druga połowa
rozpoczęła się od zmasowanego ataku gości. Obrona Piasta pogubiła się i w 53
min. prowadzący w klasyfikacji na najlepszego strzelca w naszej grupie -
Artur Opeldus zdobył wyrównującego gola. Zabrzanie jednak nie wytrzymali
narzuconego przez siebie tempa gry i po 15 min. zwolnili. Na to czekali tylko
szybcy pomocnicy Piasta. Z prawej strony "szarpał' Kaszowski , z lewej
strony natomiast sporo zamieszania siał w defensywie przyjezdnych Staniczek i
to temu zawodnikowi Piast może zawdzięczać w głównej mierze zwycięstwo. W 74
min. Iwanicki zauważył wychodzącego na czystą pozycję Rafała, zagrał mu w
tempo. Popularny "Staniol" wpadł na pole karne, został przewrócony.
Obrońcy gości stanęli myśląc, że sędzia odgwiżdże przewinienie. Tymczasem
Rafał szybko się pozbierał i po prostu strzelił. Bramkarz zabrzan wprawdzie
obronił to uderzenie, ale przy dobitce z kilku metrów Tomasza Knapa był już
bezradny (zawodnik ten został pozyskany do Piasta z RKS Radomsko via
Myszków). Po tym golu spartanie stracili już ochotę do gry, a gdy w 85 min.
Mazur zdobył trzeciego gola było już praktycznie po meczu (przy bramce tej
asystę zaliczmy Staniczkowi). Zwycięstwo Piasta jak
najbardziej zasłużone, choć gra nie zachwyciła kibiców. Był to taki typowy
mecz walki o ligowe punkty. Z pewnością wpływ na to miała aura. Przez
pierwszą połowę, padał rzęsisty deszcz, boisko było nasiąknięte wodą. Warto
jednak odnotować kilka faktów. Nie zawiódł Leszek Iwanicki, szczególnie w
pierwszej połowie zagrał tak jak od niego oczekiwano, czyli po profesorsku.
Drugi debiutant również zdobył bardzo ważnego gola. Widać jeszcze brak
zgrania drużyny z tymi zawodnikami, ale to z pewnością z czasem będzie się
zmieniać. Dobrze też zaprezentowała się para naszych napastników Mazur i
Walkowiak. Staniczek też należał do wyróżniających się graczy.
Statystyka Sezon 2000/2001 - IV liga
grupa I - Jesień Wyjątkowo szybko
zakończyła się tegoroczna piłkarska jesień w I grupie IV ligi śląskiej. Za
sprawą wyjątkowo małej ilości drużyn – zaledwie 14 - rywalizacja trwała
niecałe trzy miesiące. Beniaminek Piast Gliwice ostatecznie uplasował się na
drugim miejscu z taką samą ilością punktów co prowadząca Walka Makoszowy i
trzeci w tabeli Czarni Sosnowiec. Przed tym sezonem fachowcy typowali, że
Piast będzie zespołem "środka tabeli". Kibice i działacze po cichu
liczyli, że jedenastka z ul. Okrzei zakończy tą rundę na którejś z czołowych lokat
- nie zawiedli się. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że... Plan wykonano Już pierwsze spotkanie, które
Piast rozegrał w sierpniu w Mikulczycach z jednym z pretendentów do awansu -
zabrzańską Spartą pokazało, że piłkarze naszego klubu nie będą chłopcami do bicia.
Skromne, ale zasłużone zwycięstwo 2:1 po golach Wiśniowskiego i Płatka
udowodniło, że krótki okres przygotowawczy był dobrze przepracowany i kibice
ze spokojem mogli oczekiwać na kolejne mecze. 13 sierpnia - Piast
zadebiutował przed własną publicznością. Podejmował drugiego z beniaminków
Bobrek Karb i po dobrej grze zwyciężył też 2:1. W tych pierwszych meczach
bardzo dobrze zagrał wypożyczony z Clarexu Chorzów - Tomasz Szeja, który w
późniejszych też pozostawiał po sobie dobre wrażenie. Mile zaskoczył Andrzej
Warszewski. Zawodnik ten jeszcze w V lidze ledwo łapał się na końcówki
spotkań, a w wyższej klasie rozgrywkowej już od początku zadomowił się na
pozycji prawo skrzydłowego i prawie każdy mecz rozpoczynał od pierwszych
minut. W trzeciej kolejce spotkań niebiesko-czerwoni rozgromili na wyjeździe
AKS Niwkę 4:0 i wydawało się, że nie będzie na nich mocnych, tak jak to miało
miejsce w poprzednich sezonach. Szybko jednak przyszedł “zimny prysznic"
. Lotnik Goliard Kościelec przypomniał futbolistom z Okrzei smak porażki.
Przegrana 2:3 wstydu nie przyniosła, ale dowiodła, że o wygrane będzie
trudno. Wizyta gliwiczan w Kościelcu miała jednak niesłychany walor. Do tej
niewielkiej miejscowości dotarła “marka” Piasta i na kameralnym, ale bardzo
ładnym stadionie zasiadło ponad 1000 widzów. Podobnie zresztą było już do
końca rozgrywek. Na wszystkich boiskach, gdzie pojawiała się nasza drużyna
padały rekordy frekwencji. Inna rzecz, że działo się to głównie za sprawą
licznie podążających za swoim zespołem kibiców z Gliwic, ale nie tylko.
Sympatycy "Piastunek" zasłużyli zresztą na słowa pochwały. W
większości przypadków zachowywali się nienagannie. Na stadionie przy ul.
Okrzei na ilość widzów też nie można było narzekać ( jak na tą ligę).
Nierzadko zasiadało ich na stadionie ponad tysiąc. 28 września 2000 roku
na "Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu": wybrano nowego prezesa
Piasta. Został nim wierny kibic “niebiesko-czerwonych”, gliwiczanin, poseł UW
- Andrzej Potocki. Ma zaledwie 36 lat i jest najmłodszym sternikiem Piasta w
jego 55-letniej historii. Zaraz po tym wyborze przyszedł świetny mecz z Walką
Makoszową. Tak ambitnie grających piłkarzy z ul. Okrzei już dawno nie
widziano. Jednym z bohaterów tego spotkania był Robert Walkowiak. Wszedł w 76
min. i już po pierwszej akcji zdobył gola. Niestety potem niewykorzystany
karny, jeden błąd w defensywie i Walka wyrównała. W kontekście jednak
późniejszych wyników makoszowian, ten remis okazał się bardzo cenny. Mecz z
Walką mocno nadszarpnął siłami zawodników i trzy dni później w meczu z
outsiderem - CKS Czeladź zaledwie udało się uzyskać remis. Szybko jednak
przyszła rehabilitacja. Efektowna wygrana z Konopiskami 5:2, którego okrasą
były piękne bramki Gontarewicza juniora. Potem kolejne dwa zwycięstwa.
Pierwsze z Radzionkowem i drugie, znacznie cenniejsze z Carbo 2:1. Wspaniała
atmosfera, grubo ponad 1200 ludzi na stadionie, relacja na żywo w miejscowym
radiu, przedstawiciele wszystkich lokalnych gazet. Takiej oprawy nie
pamiętali nawet starsi kibice obydwu zespołów. Poziom tego widowiska znacznie
przekroczył IV ligę. W spotkaniu tym zadebiutował, a ściślej mówiąc powrócił
po siedmiu latach do drużyny, Krzysztof Mazur. Wychowanek Piasta był nie
tylko jednym z wyróżniających się graczy, ale strzelił ponadto bardzo ważnego
gola. Zresztą ten piłkarz nie był jedynym debiutantem w tym sezonie w
drużynie Piasta. Oprócz wspomnianego już wcześniej T. Szeji, do zespołu
dołączyli Maciej Modliszewski i Dawid Cholewa. Podobnie jak i w
poprzednich sezonach w październiku rozkręcały się rozgrywki w piłce halowej
i razem z tym rozpoczęły się z jednej strony kłopoty kadrowe trenera - K.
Gontarewicza, ale i zniżka formy piłkarzy (12 z nich grywa w futsal ).
Drużyna zaczęła grać w kratkę i w trzech kolejnych spotkaniach udało się im
zdobyć zaledwie jeden punkt. Pewnym usprawiedliwieniem dla piłkarzy jest
fakt, że Piast to zespół amatorski i apanaże nie są zbyt duże. Zawodnicy
muszą więc dorabiać grając np. w różnych ligach halowych. Ten problem nie
dotyczy zresztą wyłącznie Piasta, ale także innych śląskich drużyn i rozwiąże
się dopiero wtedy, gdy kluby przejdą na pełne zawodowstwo. Najbardziej
bolesna w całej rundzie była porażka z Czarnymi Sosnowiec. Do 90 min. udawało
się gliwiczanom utrzymywać korzystny rezultat. Jednak błąd defensywy
spowodował, że ex pierwszoligowiec - Mirosław Nikodem już po regulaminowym
czasie gry, zdobył dla sosnowiczan zwycięskiego gola. Na zakończenie sezonu
udało się jednak wywalczyć komplet punktów. Przed własną publicznością Piast
pokonał Olimpie Piekary Śląskie 1:0, a w roli "ratownika" znów
wystąpił Robert Walkowiak. Ale nie tylko on strzelał gole w rundzie
jesiennej. Najwięcej zdobył ich dla “niebiesko-czerwonych” Damian Płatek – 6.
Na drugim miejscu uplasował się W. Gontarewicz z trzema golami, potem T.
Stępień - 2, R. Staniczek - 2, R. Walkowiak - 2, K. Wiśniowski 2, K.
Kolasiński Nie powidło się
"Piastunkom" w Pucharze Polski. Odpadli już II rundzie, a
wyeliminował ich "A" klasowy zespół Czarnych Pyskowice i była to
najbardziej upokarzająca porażka w tym sezonie. Piłkarze Piasta nie należeli
do boiskowych brutali. Ani razu nie zobaczyli czerwonej kartki, a żółte
oglądali 16 razy. Z tego co najmniej 5 za niepotrzebne dyskusję z sędziami, a
nie za nieczyste zagrania. Jedynym graczem, który musiał pauzować za 4 żółte
kartki był M. Komar. Jednym z największych pechowców w zespole był G.
Słodczyk. Najlepszy strzelec Piasta poprzedniego sezonu w przerwie letniej
leczył kontuzją i nie mógł z tego powodu należycie przygotowywać się do
sezonu. Odbiło się to na jego formie i w rezultacie stracił miejsce w
podstawowej jedenastce. Cóż, pokutuje niestety brak rezerwowej drużyny.
Zawodnicy, którzy "wypadną" z różnych powodów na jakiś czas z gry
nie mają gdzie się ogrywać i udowadniać trenerowi, że wracają do formy. Ten
sam problem dotknął: A, Rissa, G . Leżałę i T. Wasilewskiego. Generalnie pierwsza
rundę w sezonie 2000/01 można uznać za bardzo udaną. Siedem zwycięstw, 3
porażki i 3 remisy to jak na beniaminka bardzo przyzwoity bilans, a zdobycz w
postaci 24 punktów wystarczyła, aby uplasować się na świetnym drugim miejscu.
Stosunek bramek też jest korzystny - 24:14 to jeden z najlepszych w lidze.
Teraz czeka piłkarzy bardzo długa przerwa, prawie pięciomiesięczna. Można
więc spokojnie przygotowywać się do rundy rewanżowej, a działacze mają sporo
czasu na uporządkowanie spraw organizacyjnych i ewentualne poszukiwania
wzmocnień składu, tak by wiosną nie zdarzały się już takie wpadki jak w
spotkaniach z Czeladzią, czy Szombierkami Bytom.. Najbardziej doskwiera brak
doświadczonego stopera, zawodnika ze środka pola, który w trudnych momentach
pociągnie grę i wartościowych zmienników dla skrzydłowych. Kadra Piasta jest
stosunkowo wąska w porównaniu do innych zespołów, a przecież nawet najlepszym
piłkarzom zdarzają się czasami słabsze okresy gry, kontuzje, czy choroby.
Wiosna zapowiada się bardzo atrakcyjnie dla kibiców. Wyrównana grupa, małe
straty punktowe pomiędzy poszczególnymi zespołami, spora ilość graczy z
przeszłością pierwszo i drugoligową w klubach z naszej grupy z pewnością
sprawi, że emocji nie zabraknie i podobnie jak w rundzie jesiennej walka o
jedyne premiowane awansem miejsce będzie się toczyć do ostatniego meczu.
Miejmy nadzieję, że zakończenie rozrywek będzie szczęśliwe dla Piasta. Wierzą
w to liczni sympatycy futbolu w Gliwicach. Gliwice, ul. Okrzei - 28.10.2000
r. godz. 14:00 Bramka: 1:0 – 67 min Robert Walkowiak W ostatniej już kolejce spotkań czwartej ligi,
grupy pierwszej Piast pokonał Olimpię Piekary Śląskie 1:0, a “złotego gola”
zdobył Robert Walkowiak. Zwycięstwo to przesunęło niebiesko-czerwonych o
jedno oczko w tabeli i ostatecznie w rundzie jesiennej uplasowali się na
drugim miejscu. Drugi zespół z naszego miasta - Carbo zremisowało na własnym
stadionie z rezerwami Ruchu Radzionków 1:1. Gola dla Carbo zdobył Bochenek, a
dla Ruchu bramkę na wagę 1 punktu strzelił były gracz Carbo - Piotr Żaba.
Zespół z Ostropy zakończył rozgrywki na 5 miejscu, ale ma tylko 3 punkty
straty do lidera. Złoty gol Zespół gości
przyjechał do Gliwic z mocnym postanowieniem wywalczenia jednego punktu.
Przez 67 min. meczu udawało się zawodnikom z Piekar utrzymywać korzystny dla
siebie rezultat. Jedynego gola na wagę trzech, bardzo ważnych punktów zdobył
lubiany przez kibiców Robert Walkowiak. Popularny “Waluś" zagrał w tym
spotkaniu niecałe 40 min. Niestety ten jeden z najlepszych piłkarzy Piasta ma
wyjątkowego pecha w tym sezonie. Od początku rozgrywek gnębią go kontuzje, a
ostatnio dopadła go grypa. Grał nie w pełni sił, ale spisał się znakomicie.
Zespół z Piekar prowadził w tym meczu duet trenerski Mirosław Okorski i
Maksymilian Trela. Tego ostatniego, starszym kibicom Piasta nie trzeba
przedstawiać. Nasz były, zresztą świetny bramkarz powrócił na stadion przy
ul. Okrzei tym razem jako szkoleniowiec. Już od pierwszych
minut tego spotkania Piast wypracował sobie sporą przewagę. Zepchnął gości do
głębokiej defensywy i już w 13 min. mógł objąć prowadzenie. Na polu karnym
szarżującego na bramkę Olimpii Kaszowskiego, faulował jeden z obrońców
przyjezdnych i sędzia bez wahania wskazał na "wapno". Piłkę na
jedenastym metrze ustawił Wojtek Gontarewicz i dołączył do grona tych graczy
Piasta, którzy nie wykorzystali w tym sezonie rzutu karnego. Pięć razy
podopieczni K. Gontarewicza w IV lidze wykonywali rzuty karne i tylko dwa
wykorzystali. W 24 min. Mazur główkował z kilku metrów, piłka przeleciała nad
poprzeczką. Goście z rzadka kontratakowali, ale za to bardzo groźnie. W 32
min. Dramski trafił w poprzeczkę, a w 40 min. Gajowiak w słupek. Wcześniej
należy odnotować celny strzał Kolasińskiego z rzutu wolnego. Drugą połowę Piast
rozpoczął z dwoma zmianami. Weszli Wiśniowski i Walkowiak, co znacznie
rozruszało ofensywę gospodarzy. Od początku gliwiczanie narzucili swój styl
gry i kilka razy byli bliscy zdobycia gola. W pierwszych dwudziestu minutach
tej odsłony goście tylko dwa razy przedarli się pod bramkę Piasta, ale wypady
te mogły rozstrzygnąć o losach meczu. Najpierw świetna "centra" z
lewej strony Dramaskiego, nie pilnowany Gajowiak z trzech metrów strzela
głową, i trafia prosto w nogi już leżącego Grymela. Za chwilę Śmiglarski
wykorzystał błąd defensywy Piasta, minął już bramkarza, strzelił do pustej
bramki, już podniósł ręce ciesząc się ze zdobycia gola, ale w porę zdążył
wrócić Kaszowski i przechwycił piłkę, Wreszcie przyszła 67 min. meczu.
Dośrodkowuje z głębi pola Bajcer. Na polu karnym są Komar i Walkowiak.
Obrońcy gości pilnowali wyższego Mariusza, a tym czasem do piłki dopadł
Robert i strzałem głową w długo róg zdobył zwycięskiego gola. W 88 min. Szeja
z rzutu wolnego z Zwycięstwo w
ostatniej kolejce spotkań w kontekście wyników uzyskanych przez pozostałe
zespoły z naszej grupy okazało się bardzo cenne. Walka zremisowała z
Czarnymi, Górnik pogubił punkty w Czeladzi, a Niwka pokonał Spartę. Piast
zakończył więc rozgrywki z 24 punktami. Tyle samo ma Walka i Czarni. Tak
wyrównanej grupy nie pamiętają najstarsi kibice futbolu w naszym mieście.
Wiosną te trzy zespoły rozpoczną rozgrywki z taką samą ilością punktów, czyli
tak jak to miało miejsce przed rundą jesienną. Runda rewanżowa zapowiada się
więc, niezwykle interesująco. Piast Gliwice Statystyka Sosnowiec, ul. Mireckiego 41 -
21.10.2000 r. godz. 14:00 Bramki: 1:0 - 2 min
Mackford, 1:1 - 24 min Rafał
Staniczek. 2:1 - 92 min Nikodem Niepowodzeniem
zakończyła się wyprawa niebiesko-czerwonych do Sosnowca. W bardzo ważnym
meczu ulegli oni - Czarnym 1:2 i spadli na 3 pozycję w tabeli. Ostatnie trzy spotkanie
były najmniej efektywne w najnowszej historii klubu. W trzech meczach,
"Piastunkom" udało się zdobyć zaledwie 1 punkt. “I tylko kibiców żal" Wiadomo było, że nie
będzie łatwo Piastowi zdobyć kompletu punktów w Sosnowcu. Jednak po cichu
liczono, że uda się zremisować i przed ostatnim meczem w tej rundzie zachować
nad Czarnymi minimalną przewagę w tabeli. Podopieczni K. Gontarewicza byli
bardzo blisko wywiezienia jednego punktu, ale gol zdobyty przez Nikodema już
po regulaminowym czasie gry pozbawił ich tej nadziei. Już pierwsza akcja
gospodarzy w tym spotkaniu przyniosła im gola. W 2 min. meczu z prawej strony
dośrodkowywał Radek. Na polu karnym był nie pilnowany Mackford i głową bez
większych problemów umieścił piłkę w siatce. Bramka ta pokrzyżowała założenia
przed meczowe K. Gontarewiczowi i musiał on zmienić taktykę gry. Kilka minut
później mogło paść wyrównanie. Kolasiński w swoim stylu próbował zaskoczyć
golkipera Czarnych z rzutu wolnego - ten jednak nie dał się oszukać. Jednak w
24 min. padł wyrównujący gol. Klasyczny kontratak, centra z prawej strony
Mazura do świetnie wychodzącego na czystą pozycję Staniczka i Rafał strzałem
głową, tuż przy słupku strzela bramkę. Czas mijał, a żadnej z drużyn ten
wynik nie satysfakcjonował. Obydwa zespoły rzuciły się więc na siebie chcąc
jeszcze w tej odsłonie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Bliżsi
tego byli sosnowiczanie. Raz Nikodem "urwał" się obrońcom Piasta i
w sytuacji sam na sam strzelił tuz obok słupka. Za drugim razem z kilku
metrów spudłował Piotrowski. Druga połowa stała
pod znakiem walki o każdy metr boiska, sporej ilości nieczystych, choć
niezłośliwych zagrań. Mało było strzałów i klarownych sytuacji podbramkowych,
ale licznie przybyła widownia nie nudziła się. Z upływem czasu rosła przewaga
Czarnych. Kilkakrotnie dał się we znaki Grymelowi duet Nikodem - Piotrowski.
Ten pierwszy miał w 52 min. wyborną sytuację do zdobycia gola. Z kilku
metrów, po długim podaniu w poprzek pola karnego strzelił prosto w ręce
bramkarza Piasta. Gliwiczanie odpowiedzieli strzałem z dystansu Kaszowskiego.
Piłka o jakieś pół metra przeszła obok słupka. W końcówce trener Piasta
zaczął wymieniać napastników na defensywnych graczy, aby utrzymać jakby nie
było korzystny rezultat. Niestety nie udało się. Już po regulaminowym czasie
gry, po ewidentnym błędzie całej obrony, kierowanej w tym dniu przez
Krzysztofa Wiśniowskiego, która zapędziła się do przodu, zapominając o
tyłach, Nikodem zdobył zwycięskiego gola. Eks-pierwszoligowiec dostał dobre
podanie z głębi pola, nie dał sobie odebrać piłki ofiarnie interweniującemu
Komarowi. Popędził z nią przez pół boiska i widząc niezdecydowanie bramkarza
Piasta, technicznym strzałem umieścił piłkę w siatce i utonął w uściskach
kolegów. Jakieś fatum ciąży
nad wyjazdowymi spotkaniami Piasta. Podopieczni K. Gontarewicza kompletnie
nie mają szczęścia na boiskach rywali w tym sezonie. Tylko dwa razy udawało
się im wywieźć stamtąd komplet punktów i w tym roku z pewnością tej złej
passy już nie przełamią i tylko kibiców żal, tych młodszych i tych starszych,
którzy coraz liczniej podążają za swoją drużyną i coraz lepiej dopingują
swoich ulubieńców. W Sosnowcu stanowili większość z prawie pięciuset ludzi,
którzy w tym dniu zasiedli na małym, ale kameralnym stadioniku Czarnych i
zachowywali się jak na prawdziwych kibiców przystało. Oni już awansowali do
wyższej ligi. Teraz czekamy na awans piłkarzy. Już w najbliższą
sobotę, przed własna publicznością na stadionie przy ul. Okrzei piłkarze
Piasta zakończą rundę jesienną i tym samym rozegrają ostatni ligowy mecz w
tym tysiącleciu.. Będą oni gościć czołową drużynę naszej ligi - Olimpię
Piekary Śl. Piast ma jeszcze teoretyczną szansę na tytuł mistrza jesieni.
Jeśli wygra w tym spotkaniu 6:0, a Czarni zremisują z Walką 0:0 to
podopieczni K. Gontarewicza zdobędą tytuł najlepszego zespołu pierwszej rundy
sezonu 2000/01. Jest to mało realne, ale dopóki piłka w grze.
Bramki: 1:0 - 16 min Wojciech Gontarewicz, 1:1 - 51 min Sebastian Sprysak W 11 kolejce spotkań
Piast podejmował u siebie rezerwy pierwszoligowego Górnika Zabrze. Po
zaciętym meczu obie drużyny podzieliły się punktami. Wynik 1:1 jednak
bardziej usatysfakcjonował zabrzan. Gliwiczanie bowiem, oprócz dwóch punktów,
stracili również fotel lidera. Bramkę dla Piasta w 16 min. strzelił Damian
Płatek, a wyrównał w 51 min. Sebastian Sprysak. Setny mecz To było setne
oficjalne spotkanie podopiecznych Kazimierza Gontarewicza od czasu
reaktywacji drużyny seniorów (liga + puchary). Niestety, mimo walki od
pierwszej do ostatniej minuty nie udało się im uczcić tego jubileuszu zwycięstwem.
Górnik okazał się bardzo wymagającym przeciwnikiem i jeszcze sprzyjało mu
szczęście. Wzmocniony graczami z pierwszej ligi robił wrażenie lepiej
zorganizowanej i bardziej dojrzałej drużyny. Beniaminek z Gliwic, nadrabiał
ambitną grą. To było jednak za mało, aby zakończyć ten mecz wygraną. Pierwszą groźną akcję
w tym meczu stworzyli zabrzanie. W 13 min. w zamieszaniu podbramkowym z Na początku drugiej
połowy, gliwiczanie cofnęli się do głębokiej obrony i jak się w 51 min
okazało, był to błąd, który kosztował ich stratę bramki i dwóch punktów.
Sebastian Sprysak, widząc wysuniętego bramkarza Piasta, strzelił zza linii
pola karnego i bardzo ładnym strzałem w "okienko" zdobył
wyrównującego gola. W 65 min. meczu K. Gontarewicz asygnował do gry
Modliszewskiego. Maciek wprowadził sporo ożywienia w poczynaniach gliwiczan.
To po jego strzałach dwa razy zadrżały mocniej serca kibicom. W 75 min.
przelobował golkipera przyjezdnych, ale na linii bramkowej dobrze go
asekurował obrońca i wybił piłkę na rzut różny. Dwie minuty później
Modliszewski próbował zaskoczyć Jarkiewicza uderzeniem z drugiej linii,
niestety znów piłka o centymetry minęła słupek bramki zabrzan. W końcówce gliwiczanie
zamknęli gości praktycznie na ich polu karnym, ale ci bronili się bardzo
mądrze. Gdy nie mogli w sposób przepisowy powstrzymać szarżujących
napastników Piasta, po prostu faulowali. Efektem tego było kilka rzutów
wolnych. Za każdym razem szczęścia próbował Szeja. Nie miał jednak w tym dniu
dobrze nastawionego celownika. Był to niewątpliwie
mecz kolejki, szkoda, że nie zakończył się zwycięstwem naszej
"jedenastki". Mogło być jeszcze gorzej, bowiem Piast osłabiony był
brakiem kilku zawodników w tym podstawowego rozgrywającego - Jarka
Kaszowskiego. Nasz "play maker" został powołany na mecze
reprezentacji Polski w piłce pięcioosobowej, która w tym czasie walczyła o
awans do mistrzostw Europy. Mimo że sobota była dniem odpoczynku dla kadry
narodowej, - nie został on zwolniony na mecz Piasta. Podobno działacze
reprezentacji Polski tłumaczyli fakt nie puszczenia naszego piłkarza tym, że
stworzyliby precedens i musieliby zwolnić kilku innych zawodników, ale jak to
się ma do Szłapy z Polonii Bytom? Jego puszczono i to na mecz do Gdańska. Po meczu Maciej Modliszewski udzielił
wywiadu specjalnie dla strony internetowej: G.M. Maćku - remis w meczu z tak dobrym
przeciwnikiem, chyba nie jest złym rezultatem. Co ty o tym sądzisz ?
Bytom, ul.
Modrzewskiego 3 - 07.10.
2000 godz. 15:00 Bramka: 1:0 - 59 min Rafał
Zuga Po trzech
zwycięstwach piłkarze Piasta znów doznali goryczy porażki. Niespodziewanie
ulegli w Bytomiu, słabo spisującym się w tym sezonie, Szombierkom - 0:1. Za
to humory sympatykom gliwickiej piłki nożnej poprawili podopieczni Piotra
Wieczorka. Carbo na własnym boisku pewnie pokonało Walkę Zabrze 3:0 i tym
samym uratowało Piastowi fotel lidera. Ukarana pycha Po ostatnich
sukcesach podopieczni K. Gontarewicza poczuli się już na tyle mocni, że do
Bytomia udawali się po pewne trzy punkty. Już pierwsze minuty tego meczu
pokazały, że zbyt nonszalancko poczynają sobie na murawie i grają wbrew
podstawowym zasadom futbolu. Na dodatek główny arbiter tego spotkania od
początku gwizdał głównie w jedną stronę, i nie zauważał ewidentnych fauli na
zawodnikach z Gliwic, co także skutecznie wybijało z rytmu
niebiesko-czerwonych. Nie można jednak obarczać winą tylko na sędziego. Za tą
porażkę odpowiedzialność ponoszą głównie sami piłkarze, którzy zagrali
najsłabszy mecz w tym sezonie. Taktyka gospodarzy,
których kadra w tym spotkaniu liczyła łącznie z rezerwowymi graczami 13 !
piłkarzy,. w pierwszej części tego meczu był bardzo prosta. Cofnęli się oni
na własna połowę i tu spokojnie czekali na ataki gości. Piłkarze Piasta
jednak nie mieli dobrego dnia ani koncepcji, jak sforsować defensywę
Szombierek. Indywidualnymi akcjami próbowali przedrzeć się w okolice pola
karnego: Staniczek, Słodczyk, Kaszowski, ale czynili to nad wyraz
nieskutecznie. Próbowali też zawodnicy z Gliwic strzałów z dystansu, lecz
zawsze na posterunku był dobrze spisujący się w bramce i na przedpolu
-golkiper miejscowych. Gospodarze również zbytnio nie forsowali tempa, bo
remis w tym spotkaniu w pełni ich satysfakcjonował. Druga połowa zaczęła
się od ataków Piasta. Bardzo chcieli strzelić gola, bo czas uciekał, a wraz z
nim trzy punkty. Aby zrealizować ten cel, zaangażowali wszystkie siły,
kompletnie zapominając o obronie. Na nic zdały się krzyki i ostrzeżenia
trenera Piasta. Srodze się to na nich zemściło. W 59 min. jeden z bohaterów
poprzedniego spotkania, Gontarewicz junior, w dziecinny sposób dał sobie tuż
przed polem karnym. odebrać piłkę Zenonowi Lisskowi. Ten natychmiast zagrał
do wychodzącego sam na sam Łukasza Zugi i najlepszy strzelec bytomian chytrym
strzałem po ziemi pokonał Marcina Grymla. Niestety, gol ten nie podziałał na
wyobraźnię gliwiczan, a wręcz przeciwnie. Wprawdzie śmielej zaatakowali, ale
czynili to nieporadnie i chaotycznie, wciąż nie dbając o tyły. W konsekwencji
trzy razy Rafał Zuga znalazł się sam
na sam z bramkarzem Piasta. Na szczęście Marcin Grymel był w tym dniu w
świetnej dyspozycji i wychodził z tych pojedynków zwycięsko. Można nawet
zaryzykować stwierdzenie, że uratował on Piasta przed kompromitacją. Już od pewnego czasu
piłkarze Piasta, gdy nie wyjdzie im spotkanie, próbują tłumaczyć ten fakt, że
drużyna przeciwna specjalnie koncentruje się na mecz z nimi i na boisku
dosłownie i w przenośni "gryzie trawę", aby zabrać choć punkt
popularnym "Piastunkom," i jest w tym trochę prawdy. Jednak piłkarze
ci, co tak twierdzą, muszą pamiętać, że zawsze tak było i będzie również w
przyszłości, bo Piast to znana firma w Polsce, a oni mają w niej zaszczyt i
przyjemność grać. W meczu z Radzionkowem sami zawodnicy pokazali, jaka jest
recepta na taką grę. Nie przesypiać pierwszej połowy, tylko szybko zdobyć
gola lub dwa i tym samym skutecznie zniechęcić rywali do dalszej gry. Już w najbliższą
sobotę podopieczni K. Gontarewicza będą mogli zrehabilitować się przed własną
publicznością w zapowiadającym się niezwykle atrakcyjnie spotkaniu z
rezerwami Górnika Zabrze. Żadnemu sympatykowi futbolu nie trzeba mówić, czym
są mecze Piasta z Górnikiem. Na dodatek jest realna szans zobaczenia na żywo
kilku graczy grających na co dzień w pierwszej lidze. Ostatnio nawet w
rezerwach zabrzan grywa zagraniczna gwiazda tego zespołu- Chorwat - Możanic.
Sobota 14 X godz. 15:00, stadion przy ul. Okrzei. Carbo natomiast udaje się
do Czeladzi i chyba nie będzie miało kłopotów z wywiezieniem kompletu punktów
(Jeśli odbędzie się ten mecz).
Gliwice, ul Okrzei - 30.09.2000 r. godz. 16:00 Bramki: 0:1 - 48 min Dariusz Kałuża, 1:1 - 65 min Krzysztof Mazur, 2:1 - 82 min
Wojciech Gontarewicz W dziewiątej kolejce
spotkań w IV lidze śląskiej spotkały się dwie drużyny z naszego miasta. Na
stadionie przy ul. Okrzei - Piast podejmował Carbo Gliwice i po zaciętym,
stojącym na wysokim poziomie meczu wygrali “niebiesko-czerwoni” 2:1. Bramki
dla Piasta strzelili: Krzysztof Mazur i Wojciech Gontarewicz, a dla Carbo
jedynego gola zdobył Dariusz Kałuża. Zwycięstwo to przy bezbramkowy remisie
Walki Zabrze pozwoliło powrócić podopiecznym K. Gontarewicza na fotel lidera. Wielkie derby z małym
dreszczykiem Gdyby ktoś nie
wtajemniczony zaglądnął na stadion Piasta w zeszłą sobotę z pewnością nie
zorientowałby się, że na boisku grają czwartoligowe drużyny. Na trybunach -
ponad 1200 widzów, wśród nich m.in. znane osobistości naszego miasta,
szefowie obu klubów, byłe gwiazdy Piasta, wysłannicy prawie wszystkich
lokalnych gazet i miejscowego radia, oraz liczne grono kibiców, głośno
dopingujących gospodarzy. Taką atmosferą w Polsce mogą się pochwalić tylko kluby
pierwszoligowe i to nie wszystkie. Zawodnicy obydwu drużyn też dopasowali się
do tego poziomu widowiska i zafundowali widzom prawdziwą ucztę piłkarską z
dużą dozą emocji i dramatycznym zakończeniem. Trenerzy przygotowali zaś
“tajną broń”. W Carbo zagrał po dłuższej przerwie obrońca Rogalski, w Piaście
pojawił się nowy nabytek – napastnik Krzysztof Mazur. Pierwsza połowa to
bardzo uważna gra obydwu zespołów. Obie strony szanowały piłkę, pilnowały
dostępu do własnej bramki, wszyscy zawodnicy z dużym poświęceniem walczyli o
każdy metr boiska. Stąd mało klarownych sytuacji podbramkowych. Najlepszą
okazję do zdobycia bramki dla zespołu Carbo miał w 20 min Adam Międzik.
Dostał dobre podanie z głębi pola, minął bramkarza Piasta i znalazł się sam
przed pustą bramką. Zwlekał jednak zbyt długo z oddaniem strzału, zdążyła
wrócić obrona gospodarzy i w porę zażegnała niebezpieczeństwo. Natomiast dla
Piasta wybornej okazji nie wykorzystał Płatek. Dostał świetne podanie od
debiutującego w Piaście - Krzysztofa Mazura i znalazł się sam na sam z
Sylwestrem Lempą, strzelił jednak zbyt lekko i prosto w niego. Na druga połowę obie
drużyny wyszły z mocnym postanowieniem przechylenia szali na swoją korzyść,
bo remis w tym meczu nie urządzał nikogo. Już od pierwszych minut tej części
spotkania kibice byli świadkami świetnej gry w wykonaniu obydwu zespołów.
Pierwszy atak przeprowadził Piast i przed szansą zdobycia gola stanął w
47min. K. Mazur. Niestety przy próbie przyjęcia piłki, ta mu odskoczyła i
skończyło się tylko na strachu. Stara prawda piłkarska głosi, że
niewykorzystane sytuację mszczą się... Już minutę później padł gol dla Carbo.
Efektownym strzałem z Po końcowym gwizdu
sędziego długo jeszcze trwała feta w obozie Piasta, a widzowie nie opuszczali
stadionu. Porażka ta, wprawdzie zmniejsza szansę Carbo na pierwsze miejsce w
tabeli, ale z pewnością warto ich pochwalić za nieustępliwą walkę i
stworzenie wspaniałego widowiska piłkarskiego. Mimo przegranej Carbo warto
zaglądać na stadion w Ostropie, bo to co piłkarze tej drużyny pokazali w
sobotę gwarantuje, że kryzys maja już za sobą i jeszcze nieraz sprawią swoim
sympatykom miłą niespodziankę. Spotkanie Piasta z Carbo przejdzie do historii
nie tylko z tego powodu, że było, emocjonujące, stojące na dobrym poziomie i
rozgrywane przy rekordowej frekwencji tej jesieni. W czasie całego meczu na
trybunie krążyła kasetka do której kibice wrzucali pieniądze na dodatkową
premię za zwycięstwo piłkarzy Piasta ! Dodatkowe środki dorzucił jeden z
najwierniejszych kibiców “niebiesko-czerwonych” pan Marian. Można więc,
śmiało stwierdzić, że też sympatycy Piasta walnie przyczynili się do
wygranej. "Nagrodę" wręczyły piłkarzom dzieci znanego bramkarza
Piasta, Marka Filipczyka – Justyna i Damian. Następny mecz
piłkarze Piasta rozegrają w sobotę 7.10 o godz. 15:00 w Bytomiu z miejscowymi
Szombierkami. Natomiast szlagierowo zapowiada się mecz w Ostropie. Carbo w
sobotę o tej samej godzinie podejmować będzie wicelidera Walkę. Może chłopcy
Piotra Wieczorka przerwą złotą passę zabrzan i pomogą Piastowi w pewnym
usadowieniu się na fotelu lidera. Oby tak się stało ! Po meczu rozmawialiśmy z Krzystofem Mazurem
i Wojtkiem Gontarewiczem. G.M Zostaliście bohaterami tego meczu. W tak
ważnym meczu, gdzie Carbo było faworytem to Wy wygraliście, a tobie
Krzysztofie można tylko pozazdrościć debiutu. Piast Gliwice Gliwice, ul. Okrzei - 23.09.200
r. godz. 16:00 Bramki: 1:0 – 10 min Damian Płatek, 2:0 – 23 min Rafał Staniczek
To był dobry weekend
dla obydwu gliwickich czwartoligowców. Piłkarze Piasta zainkasowali komplet
punktów, wygrywając w meczu z rezerwami pierwszoligowego Ruchu Radzionków -
2:0. Bramki strzelali: Płatek i Staniczek. Natomiast Carbo urządziło sobie
prawdziwy festiwali strzelecki i zaaplikowało AKS-Niwce aż 9 goli tracąc
tylko jednego. Ten wynik z pewnością świadczy o tym, że gracze z Ostropy mają
już kryzys formy za sobą. Bilans poprawiony Piłkarze Piasta do
tej pory 13-stokrotnie spotykali się w boju o ligowe punkty z Ruchem
Radzionków na arenach różnych lig. 4 razy wygrywali, 5 razy przegrywali, 4
razy padał remis. Po sobotnim zwycięstwie bilans został więc poprawiony i
teraz w rywalizacji tych dwóch drużyn mamy remis. Wyciągnął słuszne
wnioski z poprzednich spotkań szkoleniowiec Piasta, K. Gontarewicz i w
spotkaniu z Radzionkowem zastosował zupełnie inną taktykę niż w poprzednich
dwóch spotkaniach. Już od pierwszej minuty jego podopieczni ostro zaatakowali
rywali, szybko strzelili dwa gole i praktycznie było po meczu. Ucierpiało na
tym wprawdzie widowisko, ale przecież najważniejsze są trzy punkty. Nie
pomogły nawet przyjezdnym wzmocnienia z pierwszego zespołu. Pierwszy celny
strzał w tym spotkaniu na bramkę gości już w 2 min. oddał Staniczek. To
uderzenie jeszcze obronił Suchański, ale w 10 min. było już 1:0.
Nieporozumienie bramkarza Ruchu z obrońcami, wykorzystał Płatek i mocnym
strzałem umieścił piłkę w siatce. Damian tym samy zdobył już piątego gola w
tym sezonie. W 23 min. Płatek "zakręcił" po prawej stronie pola
karnego, zawodnikami gości, dośrodkował, próbował piłkę głową wybić Szymon
Królik, ale zrobił to tak niefortunnie, że ta trafił wprost pod nogi Staniczka.
Rafał uderzył z zegarmistrzowską precyzją tuż przy słupku i było już 2:0.
Zaskoczeni takim obrotem sprawy przyjezdni pogubili się i przed szansą
zdobycia goli stanęli kolejni gracze Piasta. Najlepsze sytuacje nie
wykorzystali Walkowiak i Staniczek. Druga połowa to
bardzo mądra gra niebiesko-czerwonych. Szanowali piłkę, jak najdłużej starali
się ją przetrzymywać na połowie rywali i nie dopuszczali groźnych napastników
gości w okolice własnego pola karnego. Nawet jeśli Radzionkowianom się to
udawało, to na przeszkodzie stawał im dobrze dysponowany w tym dniu - Marcin
Grymel. Albo przechwytywał dośrodkowania, albo pewnie bronił ich strzały. Gra
ożywiła się, gdy w 67 min. zmęczonego Płatka zmienił Grzegorz Słodczyk. Parę
razy tak zakręcił obrońcami Ruchu, że ci nie widząc innego wyjścia, aby go
powstrzymać - po prostu faulowali go. I właśnie po faulach na Słodczyku rzuty
wolne po których tylko szczęście ratowało Ruch od utraty kolejnych goli.,
wykonywali: Kolasiński i Szeja. Krzysztof minimalnie przestrzelił, Tomasz zaś
tak uderzył w spojenie słupka z poprzeczką, że ta drżała jeszcze przez kilka
sekund. Najlepszą okazję do zdobycia honorowej bramki w samej końcówce tego
spotkania dla gości zmarnował Grzegorz Hajda. Napastnik Ruchu będąc sam na
sam, z pięciu metrów trafił prosto w naszego bramkarza. Wygrana Piasta jak
najbardziej zasłużone. Nie pomogły wzmocnienia z pierwszej ligi. Zwyciężyła
gra zespołowa i mądrość taktyczna trenera Piasta. Nie tylko jednak zawodników
trzeba pochwalić, ale i kibiców. Ci coraz liczniej zaglądają na stadion przy
ul. Okrzei, a co najważniejsze przez cały mecz kulturalnie i głośno dopingują
swoją drużynę, co nie jest teraz częstym zjawiskiem na polskich stadionach -
oby tak dalej. Już w najbliższą sobotę czekają nas derby na które kibice
"ostrzą sobie zęby" od dłuższego już czasu. Na stadionie przy ul.
Okrzei - Piast podejmować będzie w sobotę o godz. 16:00 powracające do
wysokiej formy - Carbo Gliwice. Zapowiada się więc bardzo atrakcyjne
widowisko i emocji tez z pewnością nie zabraknie. Każdy kto przyjdzie w tym
dniu na stadion na pewno nie pożałuje tej decyzji. Po meczu wywiadu specjalnie dla strony
internetowej udzielił Krzysztof Wiśniowski: G.M. Krzysztofie ty już grałeś przeciwko Ruchowi
Radzionków i to przeciwko I drużyniea było to na początku lat 90-tych. Już
wtedy występował w Ruchu Marian Janoszka. Dzisiaj wprawdzie nie zasilił on II
drużyny, może i na szczęście dla nas. Czy jest jakaś różnica pomiędzy tamtym
futbolem, a dzisiejszym ?. Piast Gliwice Gliwice, ul Okrzei - 16.09.2000
r. godz. 16:00 Bramki: 1:0 – 20 min Andrzej Warszewski, 1:1 - 26 min Bryła, 2:1 – 42 min Mariusz Komar, 3:1 – 66
min Wojciech Gontarewicz, 3:2 - 68 min Kowalski, 3:2 – 76 min Wojciech
Gontarewicz, 5:2 – 82 min Grzegorz Słodczyk Przełamali się
wreszcie piłkarze gliwickiego Piasta i po trzech meczach w których nie
udawało się im zdobyć kompletu punktów, odnieśli efektowne zwycięstwo. Pewnie
pokonali na własnym boisku - Lot Konopiska aż 5:2. Łupem bramowym podzielili
się: Gontarewicz 2, Warszewski 1, Komar, 1 i Słodczyk 1. Tylko połowicznie
udała się wyprawa do Bytomia piłkarzom Carbo. Wprawdzie zremisowali z Borkiem
1:1 ale mają już siedem punktów straty do lidera i zajmują odległe, dziewiąte
miejsce w tabeli. Cios za cios Mecz ten można śmiał
porównać do pojedynku bokserskiego. Na początku obaj przeciwnicy badali się i
rozpoznawali siły. Potem rzucili się na siebie i zaczęli punktować.
Silniejszym i lepszym "bokserem" jednak ku radości jak zwykle
licznej widowni okazał się Piast. Niektórzy twierdzili, że spotkanie to nie
stało na wysokim poziomie, ale za to bardzo podobał się kibicom, a każdy gol
z tego meczu może śmiało kandydować do bramki miesiąca. W pierwszym
kwadransie zdecydowanie przeważał Piast. Wygrał bój o środek pola, ale nie
mógł sforsować uważnie grającej obrony gości. Próbowali więc nasi gracze
zaskoczyć Musialika strzałami z drugiej linii - niestety bezskutecznie.
Najlepszą szansę do zdobycia gola miał w 19 min. Walkowiak. Dośrodkowywał
Plewa, Robert główką z W przerwie meczu
trener gości przekonał swoich graczy, że Piast nie taki straszny jak o nim
piszą i ci przeszli do ofensywy. Podopieczni K. Gontarewicza nie byli im
dłużni i na atak odpowiadali atakiem. W konsekwencji zrobiło się bardzo
efektowne widowisko, a gole padały jeden po drugi. W 66 min. W. Gontarewicz
zauważył wysuniętego Musialika i pięknym lobem z Cały zespół zasłużył
na duże brawa w tym meczu, ale szczególnie postawa trzech piłkarzy zasługuje
na specjalne wyróżnienie. Wojtkowi Gontarewicz w tym meczu, głównie w drugiej
połowie wychodziło prawie wszystko. Podawał, biegał i strzelał piękne bramki.
Robert Walkowiak, który przez dłuższy czas leczył kontuzje, wraca do wysokiej
formy. Na nowej pozycji- napastnika spisuje się bardzo dobrze. Sam jest
sporym zagrożeniem dla bramkarzy, a jego podania często otwierają kolegom z
drużyny drogę do bramki. Cieszy także postawa Janusza Plewy, który zagrał w
tym spotkaniu tak pewnie jak grywał w V lidze. Był nie tylko podporą
defensywy, ale także udanie włączał się do akcji ofensywnych. Niestety w tym
meczu straciliśmy Komara, który za 4 żółta kartkę będzie w następnym
spotkaniu pauzował. Piast Gliwice
Czeladź, ul Sportowa -
09.09 2000 r. godz. 16:00 Bramki: 1:0 – 35 min Paul, 1:1 - 67 min Tomasz Stępień Trwa zła passa gliwickich zespołów w IV lidze.
Piłkarze gliwickiego Piasta zremisowali w ostatnim meczu na wyjeździe z
outsiderem ligi -CKS Czeladź 1:1 i było to ich trzecie spotkanie z rzędu w
którym nie zdobywają oni kompletu punktów. Również nie może się odnaleźć
Carbo. Po świetnym starcie na początku sezonu, gracze z Ostropy ulegli i to
na własnym stadionie Sparcie Zabrze 0:1. Nam karnych strzelać nie
kazano Remis z Walką można
by podopiecznym K. Gontarewicza wybaczyć. W tym spotkaniu dali z siebie
wszystko. Walczyli, biegali, strzelali, a do zwycięstwa zabrakło im
przysłowiowego "łutu szczęścia". Gdyby jednak w tym meczu Krzysztof
Wiśniowski wykorzystał rzut karny to byłyby trzy punkty i pierwsze miejsce w
tabeli. W meczu z CKS Czeladź rzutu karnego również na wagę trzech punktów
nie wykorzystał Tomasz Szeja. Można by więc śmiało zaryzykować stwierdzenie,
że naszym piłkarzom zabroniono trafiać z jedenastu metrów. Z pewnością jednak
tak nie jest, bo oprócz straconych punktów piłkarze tracą także premie. Spotkanie w Czeladzi było
przeciwieństwem tego co kibice oglądali w środowym spotkaniu z Walką.
Nieciekawa, wolna gra, bardzo dużo straconych piłek, niepotrzebne faule,
niezdecydowanie w akcjach podbramkowych,. Niewiele dobrego można by
powiedzieć o grze w tym dniu niebiesko-czerwonych. Nielicznymi, którzy się
starali zmienić obraz byli Walkowiak, Wiśniowski i wprowadzony po przerwie
Stępień. Zresztą ten ostatni uratował nam remis strzelając w 67 min gola. O
pierwszej połowie wszyscy będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Jedyną
sytuację po której mógł paść gol dla Piasta wypracował sobie Wiśniowski. W 33
min. sam popędził z piłką, zdecydował się na strzał z W drugiej części
meczu niewiele się zmieniło. Rozbici fizycznie i psychicznie piłkarze Piasta
po ostatnich niepowodzeniach dalej niemrawo poruszali się po boisku. Troszkę
ożywienia wprowadził do gry wprowadzony w 54 min. - Tomek Stępień. To on w 67
min. przechwycił piłkę, natychmiast odegrał do Płatka, Damian z "klepki"
mu ją oddał i Tomek znalazł się sam na sam z bramkarzem miejscowych. Strzelił
mocno, piłka jeszcze odbiła się od obrońcy i wreszcie zatrzepotała w siatce.
Gol ten poderwał do walki resztę zespołu. Zaatakowali śmielej i obrona
gospodarzy od razu zaczęła się mylić. W 75 min. szarżującego na polu karnym
Szeję, faulował Bęben i sędzia bez wahania podyktował rzut karny. Piłkę na
jedenastym metrze ustawił sam poszkodowany. Strzelił jednak w środek bramki,
prosto w ręce bramkarza. W 86 min. fatalny błąd popełnił Grymel. Na szczęście
bez konsekwencji. Minął się z piłką i w efekcie Wołyński znalazł się sam na
sam z pustą bramką. Jego strzał jednak przeszedł obok słupka i pewnie on sam
do dzisiaj się głowi jak on to zrobił Trzy ostanie mecze
pokazały, gdzie jest miejsce jedenastki z Okrzei w tej lidze. Chłopcami do
bicia z pewnością nie będą , ale o jedyne premiowane miejsce bez wzmocnień !,
a nie uzupełnień obecnego składu , nie będą w stanie powalczyć.. Na dodatek
zaczynają się mecze piątek i już Kazimierzowi Gontarewiczowi zaczyna
bramkować zawodników na ławce rezerwowej. Nikt nie jest w stanie grać kilku
spotkań w tygodniu na pełnych obrotach i w skrajnie różnych warunkach.
Prędzej czy później złapią kontuzję, a w naszym zespole grają w tej lidze
prawie wszyscy podstawowi gracze. Wywiad tygodnia: G.M. Robercie dzisiaj byłeś jednym z tych
zawodników , którym się chciało grać. Przykro jest to mi mówić, , ale reszta
zespołu nie zagrała nawet na "pół gwizdka" Piast Gliwice Gliwice, ul Okrzei - 06.09.2000 r. godz. 16:00 Bramki: 0:1 – 78 min
Walkowiak, 1:1 – 88 min M. Wójcik Piłkarze Piasta w
środowym meczu z niedawnym liderem IV ligi pokazali, że jednak będą się
liczyć w walce o pierwsze miejsce. Po bardzo ciekawym spotkaniu zremisowali
wprawdzie 1:1, ale w przekroju całego meczu byli oni zdecydowanie lepsi. Na
uwagę zasługuje też fakt, że atrakcyjny rywal potrafi przyciągnąć na trybuny
kibiców. Na stadionie przy ul. Okrzei zasiadło prawie 1000 ludzi co jest rekordem
w tym roku. Remis ze wskazaniem Remis w tym spotkaniu
na pewno nie jest wynikiem odzwierciedlającym przebieg tego meczu. Przez
prawie całe 90-dziesuiąt minut na boisku rządził Piast i tylko rewelacyjnej
postawie golkipera gości - Daniela Piechoty, zabrzanie zawdzięczają
wywiezienie z Gliwic jednego punktu. Już w 2 min. rewelacyjnie spisujący się
w całym meczu nasz kadrowicz w piłce pięcioosobowej - Jarosław Kaszowski
przedarł się prawą stroną, dograł do Warszewskiego, który strzelił mocno tuż
przy słupku, jednak Piechota jakimś cudem zdołał wybić piłkę na rzut rożny.
Potem na kwadrans inicjatywę przejęli goście i w 10 min. po kontrze - dwóch
napastników Walki znalazło się sam na sam z Grymelem. Jednak w porę zdążył
wrócić Komar i zażegnał niebezpieczeństwo. Potem trzy bardzo groźne akcje
przeprowadzili gospodarze po których mogły paść bramki.. Przyjezdni nie mogąc
się przedrzeć na pole karne Piasta, próbowali golkipera gliwiczan pokonać
strzałami z dystansu - dobrze jednak bronił Grymel. Z minuty na minutę mecz
stawał się coraz ciekawszy.W 33 min Szeja zademonstrował co potrafi.
Wykonywał rzut wolny z 30 metrów. Huknął z całej siły, piłka przeleciała nad
murem i. uderzyła tak w poprzeczkę, że aż echo rozniosło się po stadionie. W
43 min. Staniczek przedarł się prawą stroną, dograł do Gontarewicza, ten z
kilku metrów strzelił mocno lecz znów bramkarz Walki był na posterunku. Druga odsłona
wprawdzie zaczęła się od groźnego ataku gości, ale szybko inicjatywę przejęli
niebiesko-czerwoni i to oni już do końca meczu dyktowali warunki gry.
Wszystkich sytuacji, których stworzyli po prostu nie sposób opisać. W 51 min.
Słodczyk, który powrócił po kontuzji popisał się akcją w brazylijskim stylu.
Piętą podał do wychodzącego na czystą pozycję Szeji. Tomek wpadł na pole karne,
strzelił, ale niestety niecelnie. Za chwilę Kaszowski w kolejnym rajdzie
sforsował defensywę gości, podał do Gontarewicza i wydawało się już, że piłka
wreszcie zatrzepoce w siatce, lecz ku rozpaczy gliwickich fanów znów obronną
ręką wyszedł golkiper Walki. Jarkowi bardzo dobrze zrobił wyjazd do Egiptu z
kadrą mini piłki bo w przekroju całego meczu razem z Szeją to właśnie oni
siali najwięcej zamieszania na polu karnym gości. Były momenty, że wręcz
ośmieszali defensorów gości. Wreszcie w 80 min. dopiero co wprowadzony
Walkowiak zdobył gola dla Piasta. Staniczek z prawej strony, w poprzek pola
karnego przerzucił piłkę nad obrońcami, dopadł do niej "Waluś" i
mocnym strzałem z kilku metrów wreszcie pokonał Piechotę. W 86 min. znów
jeden z piłkarzy Piasta znalazł się sam na sam z bramkarzem gości. Przy
próbie minięcia go ten go faulował i sędzia bez wahania wskazał na
"wapno". Tajemnicą arbitra zostanie fakt, czemu Piechocie nie
pokazał czerwonego kartonika, tylko żółty. . Piłkę na jedenastym metrze
ustawił Wiśniowski. Strzelił mocno, tuż przy słupku, ale w sposób
sygnalizowany i bramkarz Walki obronił to uderzenie. W przekroju całego meczu
Krzysztof grał bardzo dobrze i co najważniejsze pewnie w obronie. Gdyby
wykorzystał tego karnego z pewnością byłby jednym z bohaterów tego meczu. No
cóż nawet najlepszym się to zdarza. Stara piłkarska prawda głosi, że nie
wykorzystane sytuacje się mszczą. W 88 min. desperacka akcja przyniosła Walce
wyrównującego gola, a jego zdobywcą był Mariusz Wójcik. Wykorzystał on zamieszanie
pod bramką Piasta i strzałem z 18 metrów nie dał szans do tej pory bez
zarzutu spisującemu się w bramce Piasta -Grymelowi. Na tym emocje się nie
skończyły. Jeszcze dwa razy piłkarze Piasta mieli szansę na zdobycie
zwycięskiego gola. Najpierw Modliszewski w sytuacji sam na sam strzelił w
bramkarza, za moment Walkowiak podobnej sytuacji nie dał rady pokonać z
pewnością bohatera tego meczu - Daniela Piechoty. Szkoda straconych
punktów, ale nasi piłkarze udowodnili, że w piłkę grać potrafią. Jeśli jeszcze
nabiorą pewności siebie i trochę się ograją z takim rywalami jak z Walką
Zabrze. to w konsekwencji nie będą tracić goli w ostatnich minutach, a kibice
jeszcze liczniej będą zaglądali na stadion przy ul. Okrzei. Piast Gliwice Kościelec - 27.08.200 r. - godz.
17:00 Bramki: 0:1 – 32 min Damian Płatek, 1:1 - 34 min Kwasek, 2:1 -
56 min .Kowalik, 2:2 - 65 min Rafał Staniczek, 3:2 -
89 min Kowalik Pierwszej porażki
doznali w tym sezonie podopieczni K. Gontarewicza. Ulegli w Kościelcu
tamtejszemu Lotnikowi po zaciętym meczu 2:3. Bramkę na wagę trzech punktów
gospodarze zdobyli w ostatniej minucie meczu. Dla Piasta gole zdobywali:
Płatek i Staniczek. Ta ostatnia minuta...... Mimo porażki naszego
zespołu warto było się udać do oddalonego o prawie 80 km Kościelca.
Niewielki, ale bardzo ładny stadionik w miejscowości, która liczy zaledwie
1600 mieszkańców wypełnił się do ostatniego miejsca, a ci co się spóźnili
musieli oglądać mecz zza ogrodzenia. W sumie spotkanie to oglądało prawie
1000 widzów. Dla takiej publiczności wiadomo było, że piłkarze z Kościelca
zrobią wszystko, aby wygrać i tak też się stało. Już w drugiej minucie
tego meczu po błędzie obrony Piasta - Gładysz znalazł się na czystej pozycji
i mógł zdobyć gola, ale minimalnie przestrzelił. Z minuty na minutę
gospodarze nacierali coraz śmielej i stwarzali raz po raz groźne sytuacje pod
bramką Grymela. Ich przewaga w pierwszych 30-stu minutach meczu była
zdecydowana. Tylko nieskuteczność napastników Lotnika sprawiła, że Piast nie
stracił w tym okresie gry gola. Gliwiczanie w tym czasie ograniczali się
jedynie do nielicznych kontrataków. Najlepszą okazję do zdobycia bramki dla
Piasta w 19 min. miał Płatek. Stanął oko w oko ze Szturmą, zabrakło mu jednak
zimnej krwi bo strzelił słabo i golkiper miejscowych nie miał problemu z obronieniem
tego uderzenia. W 32 min. Damian w pełni się zrehabilitował. Po błędzie
Szturmy, który zbyt niepewnie wychodził do dośrodkowania, udało mu się głową
go przelobować i Piast objął prowadzenie. Niestety już dwie minuty później
było 1:1. Kowalczyk dograł do nie pilnowanego Kwaska gdzieś na jedenasty metr
i ten mocnym strzałem pokonał Grymela. Po tej bramce gospodarze jeszcze
mocniej nacisnęli chcąc szybko zdobyć kolejnego gola. Na szczęście im się to
nie udało. W przerwie trener
Piasta poukładał szyki i druga połowa wyglądała już zupełnie inaczej. Była to
bardzo widowiskowa odsłona w wykonaniu obydwu zespołów. Gra nabrała tempa.
Szybkie akcje, zakończone dośrodkowaniami bądź strzałami bardzo podobały się
licznej publiczności i raz po raz były nagradzane brawami. Już w 47 min.
Cianciara popisał się pięknym uderzeniem z 25 metrów, a Grymel efektowną
paradą. W 56 min. kolejny błąd defensywy Piasta wykorzystali gospodarze.
Dośrodkowywał doskonale grający w tej części meczu Chobot, a głową z 15
metrów też niezbyt pewnie interweniującego Grymela pokonał Kowalik. Miejscowi
niezbyt długo cieszyli się z prowadzenia. W 65 min. zostawili nie pilnowanego
na pole karnym Staniczka, a że Rafał nie zwykł takich sytuacji marnować to
zrobiło się 2:2. Wraz z upływem czasu zaczęło piłkarzom obydwu drużyn
brakować sił i gra nieco siadła. Gdy już wszyscy pogodzili się remisem i
wydawało się, że mecz ten zakończy się podziałem punktów, gospodarze zerwali
się do ostatniego ataku i w ostatniej minucie zdobyli zwycięskiego gola. Lewą
stroną popędził Kowalczyk, dośrodkował i mimo asysty trzech naszych obrońców
Kowalik zdołał strzałem głową z 10 metrów pokonać bramkarza Piasta. Niestety nie zawsze
się wygrywa i trzeba się pogodzić, że czasami Piast będzie schodził z boiska
pokonany. Oby jak najrzadziej. W meczu z Lotnikiem gliwiczanie przegrali
przede wszystkim walkę o środek boiska. Słabszy dzień mieli rozgrywający i
defensywa też nie stanowiła monolitu. W Piaście najbardziej podobali się:
Staniczek, Szeja i Kolasiński. Zagrali ambitnie i dali z siebie naprawdę
wszystko. Gdyby reszta drużyny dostosowała się do nich to wynik mógłby być
diametralnie inny. Piast Gliwice Statystyka Sosnowiec, Orląt Lwowskich 70 -
19.08.2000 r. godz. 16:00 Bramki: 1:0 - 5 min Kolasiński, 60 min Tomasz Stępień, 3:0 – 74 min Damian Płatek, 4:0 -
84 min Damian Płatek Po zwycięstwie 4:0
nad AKS Górnikiem Niwka samodzielnym liderem w I grupie IV ligi śląskiej
został gliwicki Piast. Niebiesko-czerwoni są już jedynym zespołem w tej
grupie, który nie stracił punktu. W Zabrzu po świetnym, stojącym na bardzo
wysokim poziomie meczu, Carbo Gliwice uległo rezerwom Górnika, 2:3. Dozwolone od lat
osiemnastu K. Gontarewicz ma w
tym sezonie bardzo wąska ławkę i z konieczności musiał włączyć do
podstawowego składu jeszcze juniora, mającego zaledwie osiemnaście lat - Krzysztofa
Kolasińskiego. Ten odwdzięczył mu się bardzo dobrą grą, a w meczu z Niwką już
w piątej minucie strzelił przepięknego gola z rzutu wolnego i śmiało można
powiedzieć, że ta bramka miała decydujący wpływ na postawę gospodarzy w
dalszej części meczu. Tak szybka utrata gola załamała ich i już do końca nie
podjęli walki. Pierwszy celny strzał
w tym meczu w 4 min. oddał na bramkę miejscowych - Stępień. Za chwilę
faulowany w kolejnej akcji przed polem karnym był W. Gontarewicz. Piłkę na 17
metrze ustawił najmłodszy piłkarz w naszym zespole - Kolasiński. Strzelił z
lewej nogi tuż nad murem, piłka odbiła się jeszcze od słupka i za plecami
golkipera sosnowiczan wpadła do bramki. Zabagło nawet nie drgnął przy tym
uderzeniu. Za chwilę bardzo aktywny w tym meczu - Warszewski dośrodkowywał,
głową strzelał Szeja, bramkarz z trudem wybił na rzut rożny. Wraz z upływem
czasu napór gości rósł coraz bardziej. Raz po raz sunęły na bramkę Niwki
akcje inicjowane przez bardzo dobrze dysponowanych w tym dniu naszych środkowych,
Kaszowskiego i Gontarewicza. Większość z nich kończyła się celnymi strzałami,
dobrze jednak bronił golkiper gospodarzy wyłapując większość piłek. W 20 min.
po strzale Staniczka słupek uratował piłkarzy Niwki przed utratą drugiego
gola. Kilka minut później kontra Piasta po której , aż trzech piłkarzy miało
przed sobą tylko jednego obrońcę miejscowych i bramkarza, niestety
przekombinowali i skończyło się na strachu. Druga odsłona
rozpoczęła się od falowych ataków Piasta i kolejne bramki wisiały w powietrzu.
W 54 min. Kaszowski był sam na sam z bramkarzem gospodarzy, niestety
minimalnie przestrzelił. 3 min. później Komar wyłożył piłkę na 11 metr
Warszewskiemu. Gracz ten miał 100% sytuację na zdobycie gola, chyba jednak
przestraszył się i jego zbyt lekki strzał pewnie wyłapał Zabagło. Wreszcie
kolejna indywidualna akcja Staniczka w 60 min. "Staniol" przedarł
się przez defensywę gospodarzy, jego strzał obronił wprawdzie bramkarz, ale
przy dobitce Stępnia był już bezradny. W 74 min. dobre podanie przed pole karne
otrzymał Płatek, strzelił bez zastanowienia i piłka po rękach bramkarza po
raz trzeci zatrzepotała w siatce Górnika. 78 min. okazał się feralna dla
Wiśniowskiego. Niefortunnie interweniował na polu karnym, faulując napastnika
z Niwki. Sędzia za to pokazał mu żółtą kartkę, a drużynę ukarał rzutem
karnym. Na jedenastym metrze piłkę ustawił Sujka - strzelił w prawy dolny
róg, ale w bramce Piasta stał świetnie dysponowany w tym dniu Marcin Grymel i
pewnie obronił to uderzenie. W 81 min. po raz kolejny pokazał się z dobrej
strony Kolasiński (pseudo Kola). Po raz drugi egzekwował rzut wolny z przed
linii pola karnego, niestety jego uderzenie tym razem wyłapał Zabagło/ W 84
min. Warszewski uciekł obrońcą lewą stroną boiska, zagrał do Płatka i Damian
ustalił końcowy rezultat tego spotkania. Nie było to
porywające widowisko, głównie dlatego, że miejscowi nie podjęli walki. Oddali
oni tylko dwa strzały w światło bramki Piasta, przy 16 gości. Prawie całe
spotkanie było rozgrywane na połowie Górnika, a z nielicznymi akcjami
ofensywnymi łatwo radziła sobie defensywa gliwiczan. Najprawdopodobniej
dopiero mecze z takimi zespołami jak Carbo czy Walka pokażą na co stać
podopiecznych K. Gontarewicza. Piast Gliwice Statystyka Gliwice, ul Okrzei - 13.08 2000 r.
godz. 17:00 Bramki: 1:0 - 10 min Tomasz Szeja, 1;1 - 26 min Górecko, 2:1 62
min. Krzysztof Wiśniowski (karny) W drugimi meczu tej
rundy piłkarze Piasta pokonali po dobrej grze Bobrka Karb Bytom 2:1.
Zwycięstwo Piasta było jak najbardziej zasłużone. Przeważali przez prawie
całe spotkanie, a gości kilkakrotnie ratowało szczęście przed utratą goli
(słupek, szczęśliwe interwencje bramkarza. Już w 10 min. tego spotkania
atomowym uderzeniem z dystansu popisał się Tomasz Szeja pokonując bramkarza
gości. Wyrównał po problematycznym karnym w 26 min. Górecko. Zwycięskiego
gola dla Piasta w 62 min. zdobył także z rzutu karnego Krzysztof Wiśniowski
po faulu na Rafale Staniczku. Goście nie przebierali w środkach aby
powstrzymać naszych napastników i sędzia musiał temperować ich zapędy żółtymi
kartkami. Pod tym względem w zespole Bobrów wyróżniał się eks -
pierwszoligowiec Dariusz Grzesik. Przed czerwoną kartką uratowało go tylko
wcześniejsze opuszczenie boiska. Piast Gliwice Górnik II Zabrze - Carbo Gliwice 3:2 Takich spotkań
oglądać by się chciało jak najwięcej. Piłkarze obydwu drużyn bowiem zgotowali
nielicznej publiczności widowisko na znacznie wyższym poziomie, niż IV
ligowym. Od początku do końca trwała zacięta walka. Mimo 40 stopniowego upału
piłkarze obydwu zespołów nie oszczędzali się i biegali na najwyższych
obrotach. Okrasą tego widowiska były fantastyczne bramki. Pierwszego gola dla
Górnika w 26 min zdobył uderzeniem z kilkunastu metrów Ficulak. Wyrównał w 30
min. Kałuża z rzutu wolnego. Był to gol przepięknej urody. Strzał z 30 metrów
w samo okienko. Gdy w 47 min. Kowalski uderzeniem z woleja z 15 metrów
uzyskał prowadzenie dla gliwiczan wydawało się, że to oni wyjdą zwycięsko z
tej konfrontacji. Niestety 2 min później wyrównał również strzałem w okienko
Tomasz Sobczak. Losy tego meczu rozstrzygnęły się w 70 min. Jedyny błąd w tym
spotkaniu popełnił golkiper Carbo. Wypuścił z rąk piłkę po niezbyt silnym
strzale Krzysteczki, dopadł do niej Sobczak i wpakował ją już do pustej
bramki. Gliwiczanie poderwali się jeszcze do ataku i stworzyli kilka bardzo
groźnych sytuacji, niestety napastnikom Carba zabrakło szczęścia. Szalę zwycięstwa w
tym spotkaniu na korzyść Górnika przechyli znani z boisk pierwszej ligi tacy
piłkarze jak: Krzętowski, Gacek, Sobczak Wprawdzie piłkarze z Ostropy podjęli
walkę i w niczym nie ustępowali graczom Górnika to jednak oni zeszli z boiska
pokonani. Najbardziej sprawiedliwym rezultatem byłby remis, ale jak wiadomo w
sporcie sprawiedliwości nie ma. Wygrywa ta drużyna która strzeli więcej goli.
Górnik Zabrze II
Zabrze Mikulczyce - 05.08.2000
r. godz. 17:00 Bramki: 1:0 - 5 min. Adaszek, 1:1 - 55 min Krzysztof Wiśniowski (karny), 2:1 - 61 min.
Damian Płatek Bardzo udanie
zadebiutowali w IV lidze piłkarze gliwickiego Piasta. Pokonali jednego z
głównych faworytów do awansu -Spartę Zabrze 2:1. Zwycięstwo tym bardziej
cenne, że odniesione na boisku przeciwnika. W zespole Piasta zadebiutowało
dwóch nowych piłkarzy: Maciej Modliszewski (ostatnio Jango Gliwice) i Tomasz
Szeja (Clarex Chorzów) Ruszyła maszyna Tylko niepoprawni
optymiści wierzyli, że gliwiczanom uda się wywieźć z Mikulczyc trzy punkty.
Sparta wzmocniona kilkoma zawodnikami z klubów z wyższych klas była
zdecydowanym faworytem tego spotkania. Piast przeciwnie, osłabiony brakiem
kilku piłkarzy miał być w tym dniu "chłopcem do bicia". Po
pierwszych 5 minutach wydawało się, że mecz ten zakończy się zgodnie zresztą z
oczekiwaniami miejscowych działaczy i kibiców wysokim zwycięstwem gospodarzy.
Pierwszy celny strzał zabrzanie oddali na bramkę Piasta już w 20 sekundzie
tego meczu. W 5 min. wykonywali oni rożny, po którym Adaszek strzałem głową w
okienko pokonał Grymela. Wydawało się, że następne bramki dla Sparty są już
tylko kwestią czasu, ale na szczęście piłkarze Piasta pozbierali się i w
ciągu następnych 10 minut przeprowadzili kilka bardzo ładnych akcji
zakończonych celnymi strzałami. Gdy się atakuje można czasami nadziać się na
kontrę. W 22 min. właśnie po takiej akcji najgroźniejszy w pierwszej części
meczu w drużynie gospodarzy - Artur Opeldus znalazł się sam nas sam z
golkiperem Piasta. Jego strzał w długi róg końcem buta na rzut różny wybił
Grymel. Potem na boisku dominowała już tylko jedna drużyna - Piast. Najpierw
w 27 min. Kaszowski przedarł się przez defensorów gości, ale gdy wychodził na
czystą pozycję został sfaulowany i skończyło się na strachu dla gospodarzy.
Najlepszą okazję w tej połowie do zdobycia gola dla Piasta miał Staniczek. W
34 min. był sam na sam z Figną. Niestety przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 40
min Komar w ogromnym zamieszaniu zdobył gola, ale sędzia go nie uznał
dopatrując się spalonego. Już po regulaminowym czasie tuż przed polem karnym
ponownie nieprawidłowo był zatrzymywany Staniczek. Strzał debiutującego w tym
meczu w barwach Piasta - Tomasza Szeji minimalnie przeleciał nad poprzeczkę
Sparty. Druga połowa zaczęła
się od zmasowanych ataków Piasta co już w 54 min. przyniosło efekt. Faulowany
był na polu karnym Gontarewicz. Na 11-stym metrze futbolówkę ustawił
rutyniarz Wiśniowski. Nie miał żadnych problemów z pokonaniem bramkarza
Sparty. Tym samym Krzysztof zdobył historycznego, bo pierwszego gola w IV
lidze po reaktywacji dla niebiesko-czerwonych. W 61 min. Szeja zauważył
wychodzącego na czysta pozycję Płatka, podał mu w tempo. Płatigol wdarł się
na pole karne, wymanewrował dwóch obrońców, popatrzył co robi bramkarz i
technicznym uderzeniem tuż przy słupku zdobył jak się okazało w ostatecznym
rozrachunku zwycięską bramkę dla gliwiczan. Gospodarze załamani utratą gola
już do końca spotkania nie zagrozili poważniej bramce pilnowanej przez
Marcina Grymela. Za to goście kontratakowali i jeszcze kilkakrotnie stawali
przed szansą podwyższenia wyniku. Najpierw powracający do wysokiej formy
Warszewski po świetnym podaniu Stępnia minimalnie minął się z piłką. W 76
min. rzut wolny z 18 metrów wykonywał Kolasiński. Strzelił obok muru, tuż
przy słupku. Bramkarz Sparty musiał wyciągnąć się jak struna , aby wybić
piłkę na rzut różny. Wygrana Piasta jest
dużą niespodzianką, ale jak najbardziej zasłużoną. W pierwszej połowie
ewidentnie podopiecznych K. Gontarewicza zjadła trema, lecz już w drugiej
odsłonie zaskoczyły wszystkie tryby w "maszynie" która tak
rewelacyjnie pracowała w poprzednim sezonie i dało to efekty w postaci trzech
punktów. Wszyscy piłkarze zasłużyli na słowa pochwały. Nikt się nie obijał, a
za ambicję i wolę walki do końca należy im się dodatkowa premia. Jeśli uda
się wzmocnić zespół jeszcze dwoma, może trzema dobrymi piłkarzami to szansa
na wywalczenie awansu do III ligi wcale nie wydaje się nierealna. Wywiady: Wystąpili: |