SEZON 1999/00
Przed rozpoczęciem tego sezonu
za głównych pretendentów do awansu uważano zespoły Piasta
Gliwice i Uranię z Rudy Śląskiej. Urania zawiodła swoich
kibiców, Piast przeciwnie, choć pierwsze mecze nie zapowiadały
końcowego sukcesu. Szczęśliwe zwycięstwa nad Ciochowicami
i rezerwami Carbo, a potem porażki z
Silesią i Andaluzją ostudziły nieco nastroje wśród
kibiców i działaczy Piasta. Pojawiły się nawet głosy,
że przyjdzie "zimować" w lidze okręgowej. Na
całe szczęście główni rywale do awansu także tracili
punkty i w szóstej kolejce po raz pierwszy gliwiczanie wyszli na pierwsze
miejsce w tabeli. Wprawdzie już tydzień później Piast
stracił tĘ lokatę na rzecz Rozbarku,
ale w 11 kolejce znów niebiesko-czerwoni powrócili na fotel lidera i nie
oddali go już do
końca rozgrywek.
Jednym z twórców tego sukcesu
był niewątpliwie trener Kazimierz Gontarewicz,
który po reaktywowaniu zespołu seniorów Piasta skutecznie przewodził
niebiesko-czerwonej jedenastce od awansu do awansu. Działacze Piasta od
początku obrali mądrą strategię działania. Nie
było spektakularnych wzmocnień, wydawania wielkich pieniędzy
na zakupy zawodników, bo też ich nie posiadano. Klub wciąż
funkcjonował na zasadzie amatorskiej. Podstawowi zawodnicy mogli
liczyć na etaty w zaprzyjaźnionych firmach. Reszta grała za
przysłowiową czapkę gruszek. W takiej sytuacji w porównaniu do
poprzedniego sezonu dokonano tylko kilka roszad kadrowych. Kazimierz Gontarewicz, świetny niegdyś piłkarz
wiedział jednak jak skleić z tych graczy drużynę.
Postawiono na młodych zawodników. Średnia wieku w zespole
wyniosła 23 lata. Z nowych graczy dobrze wkomponował się do zespołu
Janusz Plewa. Zadebiutował w meczu z Silesią Miechowice i już
do końca rozgrywek nie opuścił żadnego spotkania.
Poważnym wzmocnieniem miał być powrót do drużyny
Krzysztofa Wiśniowskiego. Ten doświadczony 29 - letni piłkarz
miał być reżyserem gry i kierować drużyną.
Gnębiły go jednak kontuzje i nie w pełni wywiązał
się ze swojej roli. W pamięci kibuców zapisał się jednak
kapitalnymi golami. Jego uderzenia z dystansu w meczach z Zametem
i Siemianowiczanką były jednymi z najefektowniejszych goli
zdobytych przez gracza Piasta w tym sezonie.
W rundzie jesiennej najdłużej
na boisku przebywali: W. Gontarewicz (1233 min. w
15 meczach ), M. Grymel (1035 min. w 12 meczach ) i
G. Słodczyk (1020 min. w 15 meczach). Najwięcej bramek dla Piasta
zdobył ten ostatni, który jesienią siedmiokrotnie umieszczał
piłkę w siatce rywali. Mimo to napastnik ten nie był
zadowolony ze swojej skuteczności. – „Jako najbardziej wysunięty
napastnik mogłem ich zdobyć znacznie więcej” - przyznał
się samokrytycznie. Obiecywał też, że na wiosnę na
pewno się poprawię. Na drugim miejscu w tej klasyfikacji
uplasował się W. Gontarewicz
zdobywając pięć goli. Walkowiak trafiał cztery razy do
bramki rywali, Paradziej i Wiśniowski
zaliczyli po trzy gole, Krzywko i Staniczek dwukrotnie wpisywali się na
listę strzelców, Charmułowicz, Czekaj i
Komar po jednym razie. Najszybciej gliwiczanie strzelili gola w meczu z
Odrą Miasteczko Śląskie. Już w 2 min. Słodczyk
pokonał bramkarza Odry. Więcej bramek gliwiccy piłkarze
strzelali zazwyczaj w drugiej połowie - 18, przy 11 zdobytych w
pierwszej części.
W tej rundzie kibice Piasta byli
świadkami zdobycia przez gliwickich piłkarzy dwusetnego gola od
chwili reaktywacji drużyny seniorów w 1997 roku. Jego autorem był nie kto inny jak Grzegorz Słodczyk. Bramkę
tę zdobył w 67 min meczu z Uranią Ruda Śląska.
Najwięcej goli Piast strzelił jesienią drużynie Naprzodu Łubie. W spotkaniu o Puchar Polski
podopieczni trenera Gontarewicza aż
jedenastokrotnie pokonali bramkarza Naprzodu. Ten
sukces notabene na niewiele się zdał, bo później Piastunki
uległy u siebie wyżej notowanemu Carbo
Gliwice 0:3 i pożegnały się z PP.
Jesienią natomiast zawiódł Tomasz Stępień. Najlepszy
strzelec poprzedniego sezonu nie zdobył w okręgówce ani jednego
gola. W sumie Piast strzelił w tej rundzie 29 bramek, co dało
średnią prawie dwa gole na mecz. O jednego więcej zdobyli
tylko piłkarze Rozbarku Bytom. Drużyna z Bytomia dość
niespodziewanie wyrosła na najgroźniejszego konkurenta Piasta do
awansu. Bramkarz Rozbarku rzadziej też o jedne raz wyciągał piłkę
z siatki niż golkiper Piasta. Osiem goli Piast strzelił z rzutów
karnych. To spora liczba. Przeciwnicy nawet zarzucali Piastowi, że ma
przychylnych sędziów. Gliwiczanie jednak byli dużo lepiej
wyszkoleni technicznie od rywali stąd częste faule w obrębie
szesnastu metrów.
Największym pechowcem
okazał się Robert Walkowiak, który dwa razy nie wykorzystał
"jedenastek". Największym szczęściarzem można
nazwać natomiast Mariana Paradzieja. W meczu z
Siemianowiczanką strzelił zwycięskiego gola w 93 min meczu.
Przypomniał się też kibicom Rafał Gałuszka. Mimo
zaawansowanego, jak na piłkarza wieku żwawo poruszał się
po boisku i był filarem gliwickiej defensywy. Za najładniejszy mecz
kibice zgodnie uznali wygrane 4:1 spotkanie z
Uranią Ruda Śląska. Było to najwyższe
zwycięstwo gliwiczan w lidze. Gole w tym meczu padały po
ładnych, szybkich i płynnych akcjach.
Najsłabsze spotkanie Piast
rozegrał w Piekarach, gdzie uległ miejscowej Andaluzji 1:2 i była to najwyższa porażka Piasta.
Jeszcze dwa razy w tym sezonie gliwiczanie wracali na tarczy. Z Miechowic i
Bytomia, gdzie przegrywali notabene po dobrych występach w stosunku 0:1.
Podopieczni K. Gontarewicza zwyciężali
12-krotnie i ani razu nie zremisowali. Na własnym boisku zachowali miano
niepokonanego.
Przed rundą rewanżową
GKS Piast miał trzy punkty przewagi nad drugim Rozbarkiem i cztery na
trzecią Przyszłością Ciochowice. Reszta drużyn nie
liczyła się już w walce o awans. Z rywalizacji odpadła
nawet Urania, która miała w swoich szeregach ex pierwszoligowca
Bogusława Cygana. Napastnik z Rudy Śląskiej strzelił w
rundzie jesiennej 14 goli i przewodził stawce najlepszych strzelców
naszej ligi. Największymi boiskowymi "brutalami" w
Piaście byli Komar i Wiśniowski. Pierwszy zobaczył 3
żółte kartki i jedną czerwoną. Drugiego sędziowie
ukarali czterema "żółtkami" . W
sumie piłkarze Piasta ujrzeli jesienią 20 żółtych i dwie
czerwone kartki. Paradoksalnie, mimo dobrej gry i wyników na trybunach nie
zasiadało już tyle ludzi co w poprzednich
sezonach. Frekwencja spadła, mimo że bilety kosztowały tylko 5
zł. Organizacyjnie GKS Piast potęgą oczywiście wtedy nie
był, ale podziw budziła konsekwencja w realizacji celu, jakim
był mozolny powrót do piłki na wysokim poziomie i upór w szkoleniu
młodzieży. W Piaście już wtedy ćwiczyło
więcej młodych zawodników, niż w niejednym klubie pierwszej
ligi.
Wczesną wiosną
skończyła się kadencja zarządu wybranego w 1995 r ma czele którego stał Marcin Żemaitis.
Zarząd ten nie przetrwał w pierwotnym składzie. Prawie co roku odbywały się Nadzwyczajne Walne
Zgromadzenia na których dokonywano personalnych roszad. Zarząd ten
jednak spełnił swoją rolę. Doprowadził do
reaktywacji pierwszej drużyny, odbudował struktury klubu,
stworzył solidne fundamenty do dalszego rozwoju. Wciąż jednak
w klubowej kasie brakowało pieniędzy. W perspektywie awansu do IV pólprofesjonalnej już ligi narodził się
pomysł, aby we władzach klubu zasiedli ludzie polityki, biznesu,
jednym słowem tacy, którzy realnie będą mogli wesprzeć
zespół i zdobywać środki na realizację wyznaczonych
celów.
W marcu 2000 r. w zburzonym już
budynku klubu „Hutnika” mieszczącego się przy ul.
Jagiellońskiej wybrano 21 osobowy Zarząd. Na jego czele
stanął Tadeusz Wojarski, prezes
Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych. Oprócz niego w
skład zarządu weszli: 1. Andrzej Potocki, 2. Wacław Martyniuk
3. Stanisław Ogryzek, .4. Ryszard Trzebuniak 5. Wiesław Okoński, 6. Tadeusz
Wesołowski 7. Piotr Wieczorek, 8. Jacek Krzyżanowski
. 9. Jan Kupidura,10. Krzysztof Unold, 11.
Jan Szydłowski . 12. Wiktor Pomykała 13.
Grzegorz Jaworski 14. Marcin Żemaitis.15. Witalis Nowicki.16. Andrzej
Zarzycki. 17. Henryk Szyrocki, 18. Mariusz Szumański 19. Grzegorz
Łukawski, 20. Władysław Wawrzykowski.
„Jest to powrót do korzeni” zapowiadał nowy sternik klubu. Było to nawiązanie bowiem to pierwszego mecenasa finansowego
klubu jakim był w 1945 r. GZUT. Zakład ten jednak nie stał
się sponsorem piłkarzy. Tadeusz Wojarski,
nie dał też sobie rady z prowadzeniem organizacji sportowej. 28
sierpnia 2000 r. odbyło się Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Klubu na którym Wojarski
złożył rezygnację. Na nowego prezesa wybrano ówczesnego
posła Rzeczpospolitej Polskiej - Andrzeja Potockiego. To jemu
przypadło zadanie wprowadzenia zespołu do III ligi. Uda mu się
znacznie więcej. Pod koniec swojej kadencji „załatwił”
Piastowi dzierżawę Giełdy Samochodowej, która stanie się
na następne lata głównym źródłem dochodów i po latach
otworzy furtkę do Ekstraklasy. Funkcję dyrektora w tym okresie
pełnili Leszek Dunajczyk i Andrzej
Tarachulski. Z tym, że ten pierwszy przetrwał na stanowisku
zaledwie trzy miesiące.
Przygotowania do rundy
rewanżowej miały jak na ówczesne możliwości profesjonalny
charakter. Zespół solidnie przepracował zimę, rozegrał
też serię gier kontrolnych w których
przyglądano się nowym zawodnikom. Wiosną gliwiczanie mogli
podziwiać zupełnie inną drużynę. W zespole
wytworzył się prawdziwy kolektyw. Bardzo dobra atmosfera
towarzyszyła piłkarzom aż do końca rundy rewanżowej.
Już w pierwszym meczu "Młode wilki" rozszarpały
Odrę Miasteczko, a potem kolejne ofiary padały ich łupem. W
tym spotkaniu zadebiutował w barwach Piasta - Damian Płatek. Na
początku nie szło mu najlepiej, ale wraz z upływem czasu
spisywał się coraz lepiej i kiedy w meczu z Zametem
popisał się hat-trickiem kibice nadali mu
przydomek "Płatigol". Jego umiejętności jako napastnika były
nieprzeciętne i przepowiadano mu świetlaną karierę. W
sumie Damian w 14 występach zdobył 10 goli co
dało mu II lokatę w zespole. Kariery jednak nie zrobił. Po
odejściu z Piasta słuch jednak po nim zaginął.
Wiosną zgodnie z obietnicą rozstrzelał się Grzegorz
Słodczyk. Gole zdobywał dosłownie na zawołanie. W
całym sezonie strzelił 19 bramek i został najlepszym snajperem
Piasta, a w lidze przegrał rywalizację o jedną bramkę
tylko z graczem Andaluzji Piekary Śląskie - J. Żydkiem.
"Słodki" jako jedyny piłkarz nie
opuścił żadnego spotkania. Zagrał we wszystkich 30
meczach (2360 min). Na drugim miejscu pod
względem występów uplasował się Wojtek Gontarewicz. Wystąpił w 29 spotkaniach
zaliczając 2328 min biegania. "Gontar"
strzelił dla Piasta 9 goli. W bramce na stałe zadomowił się
Marcin Grymel. Wystąpił w 27 meczach dając sobie strzelić
tylko 19 goli z tego 8 na wiosnę. Nie opuszczali też meczów:
Walkowiak (28 spotkań - 8 goli) Stępień (28, 2), Plewa (26,
1), Wasilewski (26, 1), Kaszowski (24, 1), Wiśniowski (23, 3), Staniczek
(20, 6), Bajcer (19, 2), Krzywko (19, 2), Komar
(16, 1), Riss (16, 1) Charmułowicz
(14, 1), Leżała (11), Gardiasz (10),
Gałuszka (9), Warszewski (9, 1), Czekaj (7, 1), Przybyła (7), Paradziej (6, 3), Szumski (6), Wiluk
(6), Ryń (5, dwa gole puszczone), Kolasiński (2).
Krzysztof Kolasiński to
wychowanek Piasta. Mając zaledwie 18 lat w meczu z Uranią
dostał od trenera najbardziej odpowiedzialne zadanie. Pilnował
weterana piłkarskich boisk - Cygana i z obowiązku tego
wywiązał się na piątkę. Kazimierz Gonatrewicz po raz kolejny "utarł nosa"
tym, którzy twierdzą, że nie jest dobrym trenerem. Swoimi
decyzjami, często dla laików niezrozumiałymi, udowodnił,
że na swoim fachu się zna. Popularny "Kazek" stał
się bardzo lubiany i jednocześnie bardzo szanowany przez swoich
podopiecznych, a kibice się już tak do niego przyzwyczaili, że
nie wyobrażali sobie innego człowieka w roli szkoleniowca Piasta.
Za najbardziej dramatyczne spotkanie
wiosny, kibice uznali mecz z Sośnicą Gliwice. Niewątpliwie
było to spotkanie godne boisk znacznie wyższych klas.
Niebiesko-czerwoni byli najlepsi we wszystkich klasyfikacjach. Strzelili
najwięcej goli (74) i stracili najmniej (21). Zarówno na jesieni jak i
na wiosnę kończyli rozgrywki na I lokatach. Nikt nie wygrał od
nich więcej spotkań (25) i nie przegrał mniej (4). Zanotowali
tylko jeden remis. Średnio zdobywali 2,4 bramki na mecz.
Zwyciężyli również w klasyfikacjach najlepszych drużyn u
siebie i na wyjazdach. Piast zdobył w 30 meczach 76 punktów. Druga
drużyna w tabeli miała ich „zaledwie” 61. Z 15 punktową
więc przewagą Piastunki weszły do IV ligi.
Coraz lepiej szła praca z
młodzieżą. Podopieczni Zygmunta Kajdy i Romana Markiewicza w
"Międzywojewódzkiej lidze juniorów" zajęli świetne
szóste miejsce wyprzedzając takie firmy jak GKS Katowice, Raków
Częstochowa czy Polonię Bytom., a rezerwy MLJ
czyli juniorzy o rok młodsi uplasowali się ostatecznie na
również bardzo dobrym 8 miejscu.
Trzy awanse z rzędu
rozbudziły nadzieje sympatyków Piasta do tego stopnia, że nikt
sobie nie wyobrażał, aby za rok znów niebiesko-czerwoni nie byli
najlepsi. Poprzeczka zarówno dla działaczy jak i piłkarzy
została zawieszona o kilka poziomów wyżej. Jak się miało
jednak okazać, wszyscy sprostali nowym wyzwaniom.
|