SEZON 1998/99
To
był bardzo udany sezon dla Gliwickiego klubu. Piast zgodnie zresztą
z oczekiwania działaczy i kibiców od początku rozgrywek
nadawał ton rozgrywkom w swojej grupie w "A klasie" W drugiej
kolejce objął prowadzenie w tabeli i nie oddał już go do
końca rozgrywek. Przewaga Piasta nad drugą drużyną w
tabeli po zakończeniu rozgrywek wyniosła aż 23 punkty !. Można więc śmiało
powiedzieć, że było to efektowne i miażdżące
zwycięstwo. W 30 meczach przegrał tylko raz. Porażka ta
miała miejsce kiedy niebiesko-czerwoni mieli
już zapewnioną pierwszą lokatę i oczywiście awans. W
takiej sytuacji jest bardzo trudno zmotywować zawodników do gry o czym przekonał się nie tylko trener
Kazimierz Gontarewicz. Uważany za jednego z
najlepszych polskich trenerów Franek Smuda
(były gracz Piasta), jeszcze niedawno miał podobny problem.
Wisła Kraków po zdobyciu mistrzostwa Polski przez kilka spotkań nie
potrafiła wygrać meczu, albo zwyciężała z wielkim
trudem. Trzeba też powiedzieć, że wszystkie drużyny
które miały okazje grać przeciwko Piastunce podchodziły
do meczów bardzo poważnie. Zawodnicy tych zespołów wznosili
się na wyżyny swoich umiejętności. Dawali z siebie wszystko aby urwać Piastowi punkt lub chociaż
strzelić gola. W zwycięskim meczu z Orłami z Paczyny 9:1 bardziej ze strzelenia jedynego gola cieszyli
się Paczynianie niż strzelcy bramek dla
Piasta. W sumie w 50 występach w lidze od czasu reaktywowania się
drużyny seniorów Piast zwyciężał aż 45 razy,
trzykrotnie remisował i tylko dwa razy musiał uznać
wyższość rywali. Niewielu trenerów może się
pochwalić takim osiągnięciem (Brawo dla Kazimierza Gontarewicza)
Najwyższe
zwycięstwo w "A klasie" to 10:0 ze
Ślązakiem Byciną w rundzie jesiennej. Mecz ten był
rozgrywany w anormalnych warunkach. Płyta boiska pokryta była kilku
centymetrową warstwą śniegu, a temperatura powietrza
wynosiła -7 0C. Mimo to na stadionie było około 300 widzów, a
wstęp na ten mecz nie był za darmo. Darmowa za to była
ciepła herbatka. Jedyny przegrany mecz w tym sezonie to spotkanie z Zamkowcem Toszek i to w dodatku na własnym
stadionie. W pamięci kibiców na pewno pozostaną mecze z ŁTS
Łabędy. Obydwa dramatyczne i stojące na wysokim poziomie. Oba
te spotkania oglądało po kilka tysięcy widzów
co w tej klasie rozgrywek jest ewenementem na skalę chyba
światową. Będzie w przyszłym sezonie kibicom
brakować tej rywalizacji, bowiem ŁTS zajął czwarte
miejsce i pozostanie w VI lidze. W 30 występach Piast strzelił 109 goli co daje średnią 3,6 na mecz, tracąc
tylko 11. Na stadionie prawie zawsze zasiadało powyżej 1000 widzów.
Rekordową widownię miał ostatni mecz z Concordią Knurów II kiedy to na stadionie zasiadło ponad 3000 widzów.
Frekwencja troszkę spadła w rundzie wiosennej. Niewątpliwie
wpływ na to miał fakt, że Piast praktycznie już w
pierwszej rundzie uzyskał taką przewagę nad pozostałymi
zespołami, że zapewnił sobie awans do wyższej klasy rozgrywek.
Z nowych zawodników którzy dołączyli do
zespołu na jesienni najrówniej i najlepiej grali Wojtek Gontarewicz i Mariusz Komar. Przez cały sezon
prezentowali wysoka formę. Pierwszy szybko stał się
podstawowym rozgrywającym, a drugi bardzo mocnym punktem w obronie na
dodatek strzelającym ważne gole. Rewelacją rundy jesiennej
był Tomasz Stępień. Strzelał bramki jak chciał,
głową, lewą i prawą noga, barkiem i pupą, z bliska i
z daleka. Każda jego akcja na polu karnym rywali pachniała golem.
Niestety znacznie obniżył loty w rundzie rewanżowej.
Zdobywał mniej goli i w końcówce sezonu stracił miejsce w
podstawowej sytuacji. Niewątpliwie przyczyną takiego stanu rzeczy
były jego występy w drużynie piątek piłkarskich.
Bardzo trudno jest pogodzić piłkę halową z futbolem na
świeżym powietrzu. Jego los podzielili również grający w
piłkę pięcioosobową Rafał Staniczek i Jarosław
Kaszowski. Rafał jeszcze grywał do końca sezonu
jako zmiennik, natomiast Jarek całkiem stracił miejsce w
drużynie. W przyszłym sezonie najprawdopodobniej będą
musieli się zdecydować gdzie chcą grać bo poziom w V
lidze jest znacznie wyższy niż w "A klasie"
, a w związku z tym trzeba będzie poświęcić
więcej czasu na treningi i występy z drużyną.
Zespoły z V ligi to przeważnie rezerwy drużyn grających w
II i III lidze. To już jest namiastka profesjonalnego futbolu i nie
wyobrażam sobie sytuacji, aby trener Piasta musiał się
martwić przed meczem gdzie zdecydują się wystąpić
jego podopieczni.
Najmocniejszą
stroną gliwickiego zespołu byli niewątpliwie bramkarze.
Ogromny postęp w trakcie sezonu zrobił Alek Ryń. Jego 1000
minut bez utraty bramki przejdzie na zawsze do historii Piasta. Młody
Marcin Grymel tylko raz mógł zaprezentować się sympatykom
drużyny seniorów w meczu przeciwko Concordii i zaliczył bardzo
udany występ. Ten do niedawna jeszcze junior i wychowanek Piasta ma
naprawdę nieprzeciętny talent. W bramce zachowuje się jak
zawodowiec i w przyszłym sezonie będzie rywalizował z Alkiem o
miejsce w bramce co może wyjść tylko
na dobre obydwom. Duże nadzieje rokuje też pozyskany w trakcie
sezonu Michał Przybyła. Najbardziej ambitnie grającym graczem
był Wojtek Wiluk. Można mu wytykać
pewne braki, ale nie brak ochoty do gry i woli walki. Jest jeszcze bardzo
młody i jeśli będzie się rozwijał tak jak w tym
sezonie to może w przyszłości być postrachem bramkarzy.
Kilku
zawodników niestety na dzień dzisiejszy nie prezentuje poziomu na V
ligę. Nazwisk ich nie wymienię, żeby przypadkiem nie
wzięli sobie tego za bardzo do serca. Wszyscy są jednak stosukowo
młodzi i jeszcze mają czas na podciągnięcie się w
rzemiośle piłkarskim.
Nie
wiadomo czy będzie się chciało jeszcze grać w
przyszłym sezonie dwóm naszym najstarszym zawodnikom. Gałuszce i
Czekajowi. Rafał był mocnym punktem defensywy i w pewnym sensie
drugim trenerem, lecz 33 lata robi swoje. Wprawdzie są w Europie i w
Polsce tez są zawodnicy od niego starsi np. Lothar
Matthaeus w lidze niemieckiej
który mimo prawie 40 lat grywa nawet w reprezentacji swojego kraju.
Tyle tylko, że Rafał nie ma takiej motywacji jak jego starszy
kolega po fachu. Co do Sławka to był on dobrym zmiennikiem dla
napastników niebiesko-czerwonych. Dzięki jego doświadczeniu,
młodsi gracze mogli się wiele nauczyć.
Niewątpliwie przed rozpoczęciem
rozgrywek w "V lidze" Piast aby
myśleć o awansie nawet w skromniejszym stylu jak w tym sezonie
będzie się musiał wzmocnić. Zdaniem trenera Gontarewicza i niektórych działaczy do
osiągnięcia wyznaczonego celu, a jest nim awans Piastunek w sezonie
1999/2000 do IV ligi, potrzebnych jest co najmniej pięciu zawodników
takich których od razu można włączyć do pierwszego zespołu
bez konieczności specjalnego szkolenia. Z obecnym składem zdaniem
nie tylko w/w przeze mnie ludzi, a także większości kibiców i
starszych zawodników Piasta którzy często
zasiadają na stadionie przy ulicy Okrzei z obecnym składem bez
problemu utrzymamy się w V lidze, ale z awansem mogą być
kłopoty. Najwyższe władze w klubie zdają sobie z tego
sprawę i oczywiście zrobią wszystko aby
reprezentacyjny i najbardziej lubiany w ponad 200 tysięcznym
mieście klub grał w przyszłym sezonie jak najlepiej i awansował
do wyższej klasy rozgrywek. Kibice, szczególnie ci starsi
zasiadający na głównej trybunie byliby bardzo wdzięczni
zarządowi Piasta gdyby pomyślał też o nich. Na pewno
się ucieszyli by ssie gdyby zostały
obniżone boksy dla zawodników rezerwowych lub zostały tam
zamontowane bardziej przeźroczyste szyby. Nieszczęsne
choć ładne i efektowne boksy nie pozwalają
obserwować zawodów z miejsc o najlepszej widoczności. Sympatykom
marzy się też dach, choć zdają sobie sprawę, że
to bardzo droga inwestycja. Może władze naszego miasta
(jeśli czytają ten tekst) skusiłyby się o
sfinansowanie takiej inwestycji. Może przy okazji jakiś wyborów ? Tak to się chyba robi na świecie
?. O tym troszeczkę się wstydzę pisać, ale
obiecałem znacznej część widzów zasiadającej na
głównej trybunie, że to zrobię. Mała ilość lub
czasami nawet brak toalet podczas zawodów jest bardzo dużym utrudnieniem
i kłopotem. Wystarczy już tych narzekań. Mamy z powrotem w
mieście ukochaną drużynę i oby grała nam do
końca świata i jedne dzień dłużej.
|