Jasiu Suchan – wspomnienie

Fotograf z fajeczką, wspomnienie o Jasiu Suchanie

[Best_Wordpress_Gallery gallery_type=”thumbnails” theme_id=”1″ gallery_id=”39″ sort_by=”alt” order_by=”asc” show_search_box=”0″ search_box_width=”180″ image_column_number=”5″ images_per_page=”50″ image_title=”none” image_enable_page=”1″ thumb_width=”180″ thumb_height=”170″ thumb_click_action=”undefined” thumb_link_target=”undefined” popup_fullscreen=”0″ popup_autoplay=”0″ popup_width=”1000″ popup_height=”700″ popup_effect=”fade” popup_interval=”5″ popup_enable_filmstrip=”1″ popup_filmstrip_height=”50″ popup_enable_ctrl_btn=”1″ popup_enable_fullscreen=”1″ popup_enable_info=”1″ popup_info_always_show=”0″ popup_enable_rate=”0″ popup_enable_comment=”1″ popup_hit_counter=”0″ popup_enable_facebook=”1″ popup_enable_twitter=”1″ popup_enable_google=”1″ popup_enable_pinterest=”0″ popup_enable_tumblr=”0″ watermark_type=”none” watermark_link=”http://web-dorado.com”] Z nieodłączną fajką w ustach, przenikliwie, ale zawsze serdecznie spoglądał na świat i na ludzi, których fotografował. Punktualny, niezwykle słowny, dyskretny – superprofesjonalny. Uczyliśmy się od niego!

Robienie zdjęć było całym jego światem – sposobem na życie, hobby. To było to coś, co go napędzało. Nie dbał o splendory, nagrody, choć miał ich na swym koncie mnóstwo. Janek nie lubił na temat swoich fot perorować, opowiadać, nie przeliczał. Foty mówiły za niego. Był skromny i powściągliwy, ale jakże serdeczny!

Janek pochodził z Boniowic. Fotografią pasjonował się od dzieciństwa. Swej redakcyjnej koleżance, Barbarze Rozkrut, zdradził kiedyś przy okazji przygotowywaniu numeru na jubileusz tego pisma, że „Suchan – fotograf” narodził się w wielu 7 lat.

– Z Francji wrócił jego ojciec. Przywiózł synom (Jasiu ma starszego o sześć lat brata) dwa profesjonalne aparaty fotograficzne – Kodaka 10×15/Box 6×9 i Agfę. Sami zrobili powiększalnik i… zaczęło się. Suchan, już jako pierwszoklasista, robił zdjęcia klasowe swoim kolegom i koleżankom z podstawówki. Był rok 1951. Fotografia, najpierw traktowana niemal jako zabawa, stała się z czasem Jego pasją.
∨ Czytaj dalej

Już w czasie służby wojskowej fotografia i filmowanie były jego głównym zajęciem, w sumie zawodem – – relacjonuje Barbara. – Gdy trafił do PAN-u nikt nie musiał Go już uczyć, jak robić dobre zdjęcia. Papiery nigdy nie były dla niego ważne, ale po namowach znajomych i pracodawców zdał właściwe egzaminy w Pomaturalnym Technikum Fotograficznym w Katowicach-Piotrowicach i otrzymał tytuł mistrza-fotografa

Z redakcją „Nowin Gliwickich” Janek związany był przez  40 swojego życia lat. Wcześniej, jeszcze w latach sześćdziesiątych ub. wieku, pracował w Polskiej Akademii Nauk, biurko w biurko z Jerzym Buzkiem. W Zakładzie prowadził Laboratorium Filmowo-Fotograficzne. Miał dzięki temu dostęp do aparatury, o jakiej inni mogli jedynie pomarzyć – pracował m.in. na kamerze zwanej „lupą czasu”, która pozwalała na sfilmowanie skomplikowanych procesów chemicznych.

Wreszcie prowadził własny, renomowany zakład fotograficzny przy ul. Matejki, ale zawsze pasjonowały go zdjęcia reporterskie i artystyczne. Rozpoczął więc współpracę z „Nowinami Gliwickimi”. Kiedy przyszło mu wybierać: gazeta, czy zakład fotograficzny – wybrał pracę w terenie.

Jak anegdotycznie mówili jego koledzy – przez lata pracy w zawodzie uwiecznił w kadrze chyba wszystkie pokolenia gliwiczan. Był żywą kroniką i symbolem – ikoną miasta po prostu.

Janek miał niezwykły dar – przykładając aparat do oka, widział więcej, niż inni. A do tego znał każdy kamień w mieście i powiecie. Pamiętał miejsca, twarze, wydarzenia. Zaglądał do przepastnych archiwów i wydobywał cuda, chwile, twarze zatrzymane w kadrze.

– Janek zawsze był na planie zdjęciowym niezwykle opanowany, spokojny, z dystansem i właściwą oceną sytuacji, która cechuje najwyżej rangi fotoreporterów, z dużym doświadczeniem – mówi jeden ze znanych śląskich fotoreporterów. – To był ktoś! W środowisku był bardzo ceniony, młodsi w zawodzie mogli zawsze liczyć na jego życzliwość i pomoc. Dusza człowiek!

Chociaż wciąż nie możemy uwierzyć, że Cię nie spotkamy na żadnej dzisiejszej obsłudze i że nie będzie Cię jutro na Rynku –  nie zapomnimy jednak.