Coraz bliżej do rozpoczęcia rundy finałowej w Futsal Ekstraklasie. W tej ostatniej części sezonu trener będzie już mógł liczyć na Michała Grecza, który wrócił po dwumiesięcznej pauzie.   

– Cieszę, że udało się wrócić na te najważniejsze mecze. Jestem gotowy na 100%, dobrze się czuję. Spokojnie jednak wchodzę w trening, beze mnie też  chłopaki dobrze sobie radzili. Ja jestem tylko jednym z elementów tego zespołu, który może pomóc – mówi Grecz.

W sytuacji jednak jaka wytworzyła się w zespole nie jest łatwo wbić się do składu. Poszczególne czwórki dobrze się rozumieją, co przekłada się na wyniki.

–  Mam nadzieję, że jednak będę dostawał te szanse od trenera, a ja pokażę się z dobrej strony i pomogę chłopakom – przekonuje.

Jesienią drużynie nie szło najlepiej. Gliwiczanie zanotowali serię porażek, ale Michał Grecz w tym czasie strzelał gole, a przede wszystkim zaliczał asysty. Tych bezpośrednich podań otwierających drogę do bramki ma aż 9.

– Ja na to tak nie patrzę, choć rzeczywiście dobrze mi się grało, było to zrozumienie z resztą zespołu, czy to w pierwszej czy drugiego czwórce. Jesteśmy jednak drużyną, razem wygrywamy, razem przegrywamy – zaznacza rozgrywający.

Problemy futsalowców Piasta zaczęły się jeszcze przed sezonem. Najpierw kontuzji nabawił się Bugański, a już w pierwszym meczu wypadł Dewucki. Potem jeszcze też zdarzały się urazy innym zawodnikom. W pewnym momencie mogło nawet wlać się w serca zawodników zwątpienie czy jeszcze można coś  w tym sezonie ugrać.

– W tym trudnym dla nas okresie trener nam ciągle powtarzał, że jest jeszcze dużo meczy do rozegrania  i musimy się skupić na tych, które są przed nami. W końcu to wszystko odpaliło i zaczęliśmy wygrywać – tłumaczy zawodnik. –  Szkoda, że tych punktów nie zdobyliśmy kilka więcej, bo chyba cztery mecze były takie stykowe, które powinniśmy wygrać – dodaje.

W przerwie zaszły korekty w składzie, które okazały się zbawienne dla zespołu. Piast wskoczył na właściwe tory, co przełożyło się na 9. zwycięstw w rundzie rewanżowej.

Jak się wygra 2-3 mecze z rzędu to spada ciśnienie, przychodzi taka pewność siebie i można pokazać to co tak naprawdę  się potrafi – zauważa Grecz.

W większości tych zwycięskich spotkań jednak rozgrywający Piasta nie mógł już pomóc drużynie

– Był żal, że w tych fajnych momentach nie ma mnie z drużyną. Była to dla mnie też taka pokora, że trzeba dbać o zdrowie i pilnować się, bo nie wiadomo kiedy przyjdzie kontuzja . Mój uraz pięty był jednak nietypowy i nie wynikał ze złego podejścia czy prowadzenia się. Niestety, trzeba było dwa miesiące sobie odpuści. Zobaczyłem jak to trochę wygląda z boku, ale cieszę się, że już wróciłem – podkreśla 26-latek.

Awans do górnej szóstki z jednej strony daje pewność utrzymania, a z drugiej grę o medale.

– Po pierwszej rundzie chcieli nam ściąć głowy, przewidywano że będziemy grać o utrzymanie, a my pokazaliśmy że jesteśmy coś warci. Teraz po prostu możemy pokazywać, to co potrafimy – zauważa.

Gliwiczanie do trzeciej drużyny tracą 9. punktów, a do rozegrania jest pięć spotkań. Szanse na to, że uda się odrobić tę stratę nie są wielkie, ale runda rewanżowa pokazała, że można prawie z samego dołu mocno skoczyć do przodu.

– Myślę, że musimy podejść do tego, tak jak dotychczas. Przede wszystkim skupiać się na każdym, najbliższym meczu, jak najlepiej się do niego przygotować i podchodzić do tych spotkań z podniesioną głową. Nie mamy już nic do stracenia, a jeszcze można coś ugrać – analizuje Michał Grecz.

źródło: piast.gliwice.pl/futsal